22 lipca 2016

O Zwierzakach i Marysi

Magiczny Domek nie byłby taki magiczny, gdyby nie trójka jego mieszkańców na czterech łapach. Stali czytelnicy wiedzą, że mamy w swojej rodzinie, bo to przecież pełnoprawni członkowie, kotkę i dwie suczki. 
Lunio czyli kotka, która w naszej świadomości jest raczej kotem, bo nie ma takiej typowej kociej gracji, a raczej jest łobuzem strasznym i zawadiaką. Uwielbia biegać i spać. Czyli albo leży w swoich ulubionych kątach (zmieniają się w zależności od pogody - zimą leży tam gdzie ogrzewana podłoga, latem tam gdzie świeci słońce, albo gdy ma już dosyć reszty towarzystwa, zajmuje swoje ulubione miejsce w kotłowni.) A biega dosłownie wszędzie! I przesuwa dywany i dywaniki w całym domu, czym doprowadza mnie do szału. Robimy jej "kszy"! A ona pryska i ucieka i przybiega znów i tak w kółko. Potrafi też aportować niczym prawdziwy pies, a na widok słomki dostaje świra i nie spocznie dopóki jej nie wykradnie! I potem biega z tą słomką i znów doprowadza mnie do szału, bo przesuwa te dywaniki w trakcie zabawy. Jednak nie zdarzyło się jej nigdy niczego stłuc czy zepsuć. Pewnego razu Lunio tak szalał, że przydzwonił w schody i kontynuował bieganie lecz nieco chwiejnym krokiem. Bo jakimś czasie zobaczyłam, że złamała sobie zęba i przebiła nim wargę! Może chciała mieć kolczyk? Nie wiem, dziwny to kot. Lunio nie wychodzi na zewnątrz, ale miewa piesze, ukradzione wycieczki do żywopłotu w ogrodzie lub spacery po dachu. Zawsze mnie tym straszy i szukam ją wszędzie, bo to kot, który wychował się w kamienicy i żadna kocia mama nie nauczyła jej życia na wsi. Lunio jest kotem bardzo psim, pewnie dlatego, że wychowała się z Gapcią. To nie stereotypowy kot, który chowa się przed wszystkimi, a raczej wepchnie się na kolana każdego naszego gościa. Towarzyska z niej panna! Jest to kot, którego kochają najwięksi przeciwnicy. Jest czarno biała, wiec nie ma odpowiedniego stroju, by uniknąć jej sierści. Na czarnych spodniach zostawi białe kłaczki, a na jasnych rzeczach czarne. Co do jedzenia nie jest wybredna. Je wszystko. Wyjada z resztek na talerzu nawet kluski lub ciasto! Przenigdy nie używa pazurów (no chyba że do maltretowania ratanowego kosza na zabawki Marysi, reszty mebli nie tyka) ale za to lubi zabawę w gryzienie. Nie mocno, tak trochę po psiemu (jak to robią szczeniaki). Lunka gdy tylko widzi leżące żywe ciało, od razu się na nim mości. Ileż my miałyśmy wspólnych drzemek! A gdy byłam w ciąży z Marysią, leżała bezczelnie na niej! Lunka uwielbia jak śpiewam. Jest moim najwierniejszym fanem. Jak tylko sobie podśpiewuje przychodzi, łasi się i ociera o moją twarz. Śpiewamy dalej razem na dwa głosy. Gdy gram na gitarze (nie, nie robię tego często, ale czasami mnie nachodzi) to ona wisi mi na jednej ręce, dlatego gra nigdy nie wychodzi za dobrze. Kiedyś tak jej się podobało moje udawanie arii operowej, że w szale łaszenia się włożyła.. głowę do mojej buzi! Myślałam, że umrę w trakcie tego zdarzenia ze śmiechu, ale ona napierała i nie mogłam zamknąć buzi! Nie, nie jest to z pewnością normalny kot. Ale to kot iście wyjątkowy. A trafiła do nas ze schroniska, jak miała ok. 4 miesiące. Jechałam po rudego kota, ale jak tylko zobaczyłam ją, wiedziałam że musimy spędzić razem życie.

Gapcia to beagle, który trafił do nas tuż po naszych zaręczynach. Jezu, jak my ten krok w naszym związku przeżywaliśmy. Czy my damy radę? To taka odpowiedzialność! (wydaje mi się to trochę śmieszne w obliczu tego, że mamy teraz trzy zwierzaki i dziecko, ale tak wtedy było ;). Pojechaliśmy po nią aż do Sieradza i nasz powrót pamiętam do dziś. Padało, a ona taka malutka skulona w kocyku. Czułam ogromną odpowiedzialność za tą kruszynkę. (klik na stare zdjęcia - to są cudowne strony prowadzenia bloga, że mogę się cofnąć do takich momentów!) Początki nie były łatwe (ponoć trudniej przyzwyczaić kota do nowego psa) ale po 3 tygodniach się udało i Gapcia z Lunką zachowywali się jak rodzeństwo. Gapcia do tej pory nie położy się normalnie na kanapie a musi na poręczy, bo tego nauczyła ją Lunka. Potrafi również...sikać do kuwety. Tak kochani, do kuwety! I oczywiście nie jest to ta sama kuweta co Lunki, a taka duża, niezamykana. Odkąd mamy ogródek, to oczywiście zdarza się to sporadycznie, ale gdyby z jakiś niewyjaśnionych przyczyn, nie było nas długo w domu, a jej się bardzo się zachciało, proszę bardzo - sik w kuwetę! Ale wracając do Gapciowego charakteru, jest z pewnością psotnik straszny. Oczywiście ma już swojej lata, wiec bez przesady, nie chce jej się psocić codziennie. Czasami miesiącami nic nie spsoci i pięknie, grzecznie sobie egzystuje, by nagle, z niewyjaśnionych przyczyn otworzyć sobie szafkę na śmieci i poupychać co tam się da w kątach naszego Magicznego Domku. Nie gryzie butów, ale raz jeden jedyny, coś jej odbiło i postanowiła porzuć sobie moje skórzane kozaki. Do tej pory nie mogę ich odżałować! 
Ale nade wszystko Gapcia ma problem ze swoim łaknieniem! Nie może opanować jedzenia. W tej materii ponieśliśmy wychowawczą porażkę, bo nie ma takiej siły, by ją powstrzymała. O jej kradzieżach głoszą legendy. A to byliśmy na działce u znajomych, a ona przeskoczyła plot i zjadła całe zapasy sąsiada. A to w święta u teściów otworzyła lodówkę i zjadła wszystkie śledzie. Kiedyś na rodzinnym spotkaniu Babcia Pana Poślubionego miała właśnie nadziać na widelec mielonego kotleta, gdy wyłonił się między nogami różowy język, który zawiną się tak sprawnie, że porwał kotleta nie naruszając ani jednego ziemniaka, a Babcia nadziała ostatecznie talerz. Albo jak co Wigilia Gapcia zawsze odnajdzie garnek z grochem i kapustą i najada się tak, że cud, że ten pies w ogóle żyje! Znana jest też z tego, że na spacerze, ni stąd ni zowąd paraduje zadowolona z kromką chleba. Skąd? Gdzie? Gdy mamy gości, raczej nauczyła się, że nie może podchodzić do stołu, ale gdy tylko ktoś wstanie i nie daj boże nie dosunie krzesła, to koniec! Jest błyskawiczny skok na stół i talerze. Gapcia usłyszy szelest papierka z drugiego końca domu. W naszym domu już automatycznie odkładamy talerze i szklanki na "wyższe piętro", nawet gdy opuszczamy na chwilę pomieszczenie. Gapcia bowiem pija również kawę, piwo i wszelkie napoje nie naruszając nawet szklanki. Je wszystko, łącznie z cytrynami. Naprawdę się o nią boję, bo nie wiem jak znosi to jej żołądek, ale póki co na nic się nie uskarża. Oprócz tej słabości jest naprawdę grzecznym psem jak na tą rasę, która jest znana z tego, że jest trudna w wychowaniu. Jest jednak bardzo łagodna, przyjacielska i wesoła.

Matylda znalazła się w naszym rodzinie cudem. Pewnego dnia po prostu pojawiła się w naszym ogrodzie. Do tej pory nie wiemy czy prześlizgnęła się przez siatkę, czy też ktoś ją do nas wrzucił. Biedna, wychudzona i wystraszona, musieliśmy dać jej trochę czasu na oswojenie się. O dziwo Lunka i Gapcia przyjęły ją bardzo przyjacielsko. Matylda jest niezwykle łagodnym psem, ale przez swoje przejścia na początku ciągle na wszystko warczała. Na szczotkę, na dziwne odgłosy, na rękę która chce ją pogłaskać. Na początku się bałam, że nas pogryzie, ale szybko się okazało, że to tylko taka obrona i nigdy nie posunęła się dalej. Z czasem zrobiła się niesamowicie ufna i oddana. Jest najgrzeczniejszym domownikiem! Reaguje na komendy, na spacerze trzyma się nogi i nigdy nic nie spsociła. No ale nie ma rzeczy idealnych i Matylda ma swoje dwie wady. Głośne szczekanie i bąki. No nikt nie puszcza takich bąków jak ona. To śmierdziel nad śmierdzielami. Czasami sama ucieka przed samą sobą. Wyobraźcie sobie imprezę, zaproszeni goście i bach, nagle unosi się fetorek w powietrzu. Wszyscy nasi najbliżsi, którzy już wiedzą na co stać naszą przybłędę, krzyczą od razu: No nieee MATYLDA! :) A ona patrzy tymi swoimi wyłupiastymi oczkami przepraszająco. Jest idealnym elementem naszej zwierzęcej układanki. Jest naprawdę urocza.

Często pytacie jak radzimy sobie z porządkiem przy tylu zwierzakach. Kochani, sierść jest i u nas i nie ma na to sposobu! Podłogi i kanapy (gdzie chętnie się wylegują) odkurzane są 2 razy w tygodniu, a gdzie trzeba, to to co widać gołym okiem, machnę częściej. Z pewnością większa powierzchnia, niż np. małe mieszkanie, przyczynia się do tego, że jakoś ta sierść się równomiernie roznosi. Poduszki na kanapie poprawiam 12589 razy. I przechodzimy ze zwierzakami to samo co każdy właściciel.

Pytacie też jak zwierzaki przyjęły naszą Marysię. Bardzo świadomie się do tego przygotowaliśmy i przyjście ze szpitala było skrupulatnie zaplanowane. To było bardzo ważne, by od razu ustalić na nowo hierarchię w rodzinie. Po pierwsze ubranka ze szpitala i pieluszka (z 2 bazą!) była przewąchana przed spotkaniem. Po drugie w momencie przyjścia do domu, przemknęliśmy się do środka (zwierzaki były na zewnątrz i jeszcze nas nie widziały). Rozpakowaliśmy się, dopiero poszliśmy na dwór przywitać się ze zwierzakami (mnie nie widziały przecież jakiś czas, więc tu jest kluczowe, by przywitać się porządnie). Dopiero jak się wyszalały i odpowiednio zostały dopieszczone. Weszliśmy do środka na wąchanie. To one weszły i zastały nowego mieszkańca. Ponieważ żadne z naszych zwierzaków nie jest agresywne, zachowywały się bardzo taktownie. Nie narzucały się, dały nam z Marysią trochę przestrzeni przez pierwsze tygodnie. I tak oswajały się naturalnie. A potem przyszła przyjaźń , którą pielęgnują każdego dnia!

Na przykładzie Marysi widzę, jak wielką rolę odgrywają nasze zwierzaki w jej życiu. Od samego początku była uczona nie robić im krzywdy. Zawsze powtarzamy jest, że trzeba traktować je delikatnie. Nie przypominam sobie żadnego pociągnięcia za ogon czy targania za sierść. Marysia musiała tylko się nauczyć odganiać ręką Gapcię, gdy chciała jej coś ukraść ze stoliczka, ale daje radę. Już jako małe niemowlę na pytanie gdzie jest np. Gapcia pokazywała Gapcie oraz pozostałą brygadę. Ponieważ nasze zwierzaki są z nami non stop, nie ma czegoś takiego, że Marysia je męczy i chce zagłaskać na śmierć. To też ważne. One są po prostu w jej życiu bardzo naturalne. Widzę każdego dnia, jak kształtuje się jej wrażliwość, a już szczególnie było to widoczne wtedy Gdy nasza Gapcia zachorowała. Marysia, tak delikatnie i słodko się nią opiekowała. Serce rośnie! Cudowny widok!



Codziennie ta sama procedura. Mierzenie temperatury *, podawanie lekarstwa, smarowanie maścią oraz plasterek i recepta. To po prostu niesamowite jak te czynności Marysia wykonywała dbale i w skupieniu.

* nie prostowałam Marysi, że psom się mierzy temperaturę w pupie. ;)



Marysia była tak delikatna, że Gapcioszek ze stoickim spokojem znosił wszystkie zabiegi. Naprawdę z ręką na sercu dodam, że od tego codziennego, porannego rytuału, Gapcia zaczęła błyskawicznie dochodzić do siebie!


Długo szukałam idealnego zestawu "lekarskiego" dla Marysi. I z racji, że lubimy ładne, drewniane zabawki, ten zestaw marki Haba spodobał nam się najbardziej. Wybrałam go ze strony hoplik.pl.


W zestawie znajdziemy, drewnianą strzykawkę, syrop z łyżeczką, pojemnik na pastylki, patyczek do badania gardła, termometr, bandaż oraz zestaw plastrów i receptę lekarską. Wszystko mieści się w metalowej, eleganckiej skrzyneczce.



Niektóre zabawki nie są tylko po prostu ładne i funkcjonalne. One pomagają uchwycić magiczne chwile i uczą empatii od samego początku. Z przyjemnością przyglądam się z boku poczynaniom naszej Marysi. :)

Całuje Was mocno i życzę cudownego weekendu!

Wasza G.
SHARE:

21 komentarzy

  1. Najcudowniejszy post jaki czytałam ostatnio na blogach.Wasz domek jest naprawdę magiczny:)Ewa

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwszy raz czytając twój blog popłakałam się ze śmiechu������ Piszesz tak że ja to wszystko widzę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudny post. Zanosiłam się śmiechem, szczególnie przy Gapciowych wyczynach. Marysia ma dobre serduszko, ze tak sie przejęła mimo, ze jest taka malutka.

    OdpowiedzUsuń
  4. Gusiu, jesteś magiczna! Widać jak dobro wokół Ciebie się mnoży, choć może to żadne czary-mary, tylko naturalna kolej rzeczy, to na czym się skupiasz - rośnie. Odkąd czytam tego bloga (już parę lat), obserwuję jak skrupulatnie, cierpliwie kolekcjonujesz dobre chwile, doceniasz ludzi, zwierzaki i nawet najdrobniejsze drobiazgi:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Poprostu cudnie ! Masz racje to bardzo ważne, żeby dziecko miało kontakt ze zwierzakami. My pomiomo, że w domku pupila nie mamy to jeździmy do babć do piesków Miśi (Misti), Iga (Figa) oraz Hektora którego Amelia nie nazywa w żaden sposób :) i kotka Śófa (Sówa) ;) tak więc też uczę ją żeby była delikatna wobec zwierząt i taka jest :) pozdrawiam Was Kochani i waszą brygade na czterech łapach ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Kinga moja też przyzwyczajona do zwierzaków, były psy, koty, jest świnka i kot, i oby dwoma się opiekuje, i je broni, co prawda moja córa ma już 6,5 roku :)

    OdpowiedzUsuń
  7. fajnie wychwujecie gromadke i corcie. Wzor dla wielu rodzicow! I posmialam sie troche, za to dziekuje:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Oj znam te wszystkie psie zwyczaje:-) nasz Cerber zjadł np. kostke masła:-) NIe mowiąc ile razy ciasto zrzucił ze stołu itd...ale na szczęście nie jest aż takim głodomorem jak to mają w zwyczaju beagle i można przy nim normalnie jeść:-) Ala już zauważa psa i próbuje go łapać i już staram się jej tłumaczyć, żeby to robiła delikatnie. Nie wyobrażam sobie domu bez psa, dlatego jak ostatnio Cerber uciekł, przeżyłam piekło...Nigdy to się nie zdarzyło wcześniej...ale wrócił, aż jestem z niego dumna:-) Piękny post:-) wzruszyłam się jak Marysia opiekuje się Gapcią:-) Buziaki dla Was

    OdpowiedzUsuń
  9. Rzadko piszę ale nie mogłam się oprzeć ,bo cudowny post Gusiu ,z ogromną przyjemnością czytałam.
    Marysia jest piękną dziewczynką ,taka subtelna .
    A wiesz kiedyś napisałam w jednym poście takie zdanie " Zawsze to więcej niż nic" to chyba było na temat zrobienia czegokolwiek i od tamtej pory stosuję z powodzeniem w różnych aspektach mojego życia ,bo uczy pozytywnego patrzenia -genialne zdanie!dziękuję Ci za nie!:)
    Serdeczności:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Fantastyczny post, mam dziś kiepski dzień a tutaj taki fajny wpis. Obśmiałam się przy bąkach Matyldy. Mam trzy koty i Tofik, który jest u mnie najdłużej śpi zawsze obok mnie i ma zwyczaj "cichaczy". Na początku jeżeli ktoś akurat znajdował się w pobliżu widać było pewną konsternację na twarzy ale teraz wszyscy już wiedzą :-)Uważam,że każdy kto ma dzieci powinien mieć zwierzęta-niesamowita lekcja empatii, miłości i odpowiedzialności (pod warunkiem,że opiekunowie sami tak zwierzęta traktują). Pozdrawiam serdecznie Magiczny Domek:-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Wpis fantastyczny. Czytając go przypomniałam sobie o jeszcze jednym członku Magicznego Domku, którego życie, choć niestety tylko na krótką chwilę, odmieniliście 3 lata temu. Mam nadzieję, że Kikulek odnalazł szczęście po drugiej stronie tęczy...
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Racja,był też Kikulek,choć przez chwilkę ,ale szczęśliwy. Iwona

      Usuń
  12. Usmialam się! Cudowny post! ����

    OdpowiedzUsuń
  13. Przeczytałam właśnie podlinkowany post, od 3 tyg mamy szczeniaka i to sikanie wszędzie (nawet do łóżka).. już nie wiem jak ja nauczyć, ile czasu Wam to zajęło z Gapcia? Też potrafiła załatwić się po powrocie ze spaceru?! :p

    OdpowiedzUsuń
  14. Dziękuję za ten post.Czas jakiś temu zarzuciłam Ci, że za mało na Twoim blogu zwierzaków.Przepięknie o nich napisałaś.Dziękuję!!! Odnośnie bąków,moja kotka też miała z tym problem. Okazało się że miała jaki rodzaj pasożytów w przewodzie pokarmowym,które powodowały takie atrakcje.Po leczeniu bąki zniknęły.Serdecznie pozdrawiam.Właścicielka 3 rudych kotów i trojga wspaniałych wnucząt.

    OdpowiedzUsuń
  15. Bardzo ciekawy blog. Ja mam Huskiego i nie mogę go ogarnąć. Pozdrawiam .

    OdpowiedzUsuń
  16. Cudny wpis, dziekuje za niego. 😉

    OdpowiedzUsuń
  17. Trafiłam przypadkiem... W chwilach kiedy pędze ze wszystkim przychodzi moment kiedy muszę zwolnić.. Szukam.. Podczytuje.. Odpoczywam..
    Rzadko pozostawiam wpis... Ale dziś będzie inaczej..
    Kiedy opisywałas swoje zwierzaki w mej głowie powstawały obrazy, pojawiał się uśmiech i łzy wzruszenia..
    Dziękuję za ten najwspanialszy, najpiękniejszy wpis jaki ostatnio przeczytałam. Pełen miłości, ciepła i humoru.
    Podobnie jak u Ciebie mój dom jest pełen czworonoznych, pełnoprawnych członków rodziny, ktorzy są naszą ogromną miłością :-D
    Dziękuję z głębi serca.
    Payrycja

    OdpowiedzUsuń

© Magiczny Domek. All rights reserved.
Blogger Templates by pipdig