Czy jak w mojej jednej z ukochanych książek "Sto Lat Samotności" Marqueza ogarnia nas plaga bezsenności? Z jaką osobą z mojego otoczenia bym nie rozmawiała twierdzi, że miewa cykliczne problemy ze snem. Problemy z zasypianiem lub wręcz z dobudzeniem się o poranku, uporczywe koszmary czy też budzenie się w środku nocy i gonitwa myśli.
Praktycznie przez całe 9 lat nie przespałam całej nocy budząc się do dzieci. Zdążyłam urodzić kolejne maleństwo, gdy jeszcze poprzednie z rodzeństwa nie wyrosło z nocnych spacerów do łóżka rodziców. Ząbkowanie, karmienie piersią czy czuwanie przy chorym dziecku w nocy nie należało do najłatwiejszych wyzwań rodzicielstwa, ale w matczynym ciele buzują takie hormony, że jest w stanie znosić to z przyjemnością nawet latami. Zawsze bowiem jest ten wyższy, rekompensujący zmęczenie cel, który dodaje skrzydeł. Ta błogość, pomimo trudu przebudzania się kilka razy w nocy, pozwala błyskawicznie wracać do głębokiego snu. Dodatkowo, budząc się w nocy skupiasz się na dzieciątku i nie masz tego okropnego uczucia w sobie - lęku.
Już od ponad roku nasze wszystkie dzieci śpią wzorowo. Oczywiście standardowo raz, dwa razy w miesiącu któreś - łącznie z psem - wybudzi mnie w nocy z jakiegoś powodu, ale są to jednak sporadyczne wypadki na tle całego miesiąca. (Czasami dość zaskakujące np. Miłoszek potrafi czegoś w nocy szukać i prosi o pomoc :P) A tu okazuje się, że różne sytuacje z minionych miesięcy i sprawa ogromnej ilości kortyzolu w moim organizmie nie pozwala mi spać. Oczywiście nie dotyczy to każdej nocy. Bywa, że śpię całkiem nieźle, ale potem znów pojawia się ciąg nieprzespanych nocy. Zasypiam wzorowo, natomiast gdy tylko coś mnie wybudzi, to nie mogę później zasnąć. I tak o godzinie 2 lub 3 nad ranem mam oczy jak 5 złotych, galopujące myśli o wszelkich troskach dnia codziennego i zmartwieniach całego świata. Nachodzą mnie złe myśli i smutek, ale bywa, że myślę o czymś przyjemnym - o planach czy marzeniach i jestem tak podekscytowana, że również nie mogę przestać o tym myśleć i nie śpię. Chociaż kortyzolu mam w nadmiarze, to i tak byłoby jeszcze gorzej, gdybym nie stosowała pewnych dobrych nawyków, które regulują poziom stresu w moim organizmie.
Oprócz stresu i przebodźcowania na naszą bezsenność ma wpływ szereg malutkich czynników. Ciężkostrawna dieta i syte kolacje, brak ruchu na świeżym powietrzu i ekspozycji na słońce (nawet w pochmurny dzień) czy też kontakt ze światłem niebieskim przed snem do czego przyczynia się np. przeglądanie telefonu w łóżku. Zdaję sobie sprawę, że na zaburzenia snu potrzebne jest działanie w kilku aspektach. Suplementacja witamin, redukcja stresu (medytacja, praca z oddechem czy ćwiczenia jogi), głębszy kontakt z naturą. Czasami nasze dolegliwości są po to, by nam przypomnieć o czymś ważnym. Być może jest to dobry moment, by zastanowić się jak polepszyć naszą jakość życia, czego brakuje nam na poziomie fizycznym i psychicznym.
"Jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz"- jest w tym powiedzeniu dużo prawdy oraz głębsze dno. I chociaż jestem z tych osób, dla których pościelone łóżko jest niezaprzeczalnym elementem, które przyczynia się do dobrego snu, to chodzi tu o szereg czynności, które świadomie wykonujemy kilka godzin przed snem.
Czysta pościel, wywietrzona sypialnia, odpowiednia (nie za ciepła) temperatura w pomieszczeniu, lekka kolacja zjedzona na 2-3 godziny przed zaśnięciem, ciepła kąpiel i ziołowa herbata (czarna może nas dodatkowo pobudzić). Leżenie na macie z kolcami i czytanie książki przed zaśnięciem. Czasami w gonitwie dnia codziennego robimy zupełnie na opak, a potem w środku nocy bijemy się w pierś, że wystarczyło po prostu podejść do sprawy bardziej świadomie. Oczywiście zarówno ciało jak i umysł potrzebuje trochę czasu na uporanie się ze swoimi słabościami. Jestem świadoma, że nie był to dla mnie łatwy rok i daje sobie prawo i przyzwolenie do tych wszystkich uczuć, które wybudzają mnie w nocy. Wiem, że to się unormuje i minie, jednak warto sobie w tym trudnym procesie pomóc sobie wprowadzając do codzienności zdrowe rytuały.
Wielokrotnie pisałam Wam, że sypialnia w Magicznym Domku to takie nieskazitelne miejsce. Każdego ranka ścielę dokładnie łóżko i wietrzę pokój. Chowam skrupulatnie rzeczy do szafy i zawsze panuje tam ład i porządek. To miejsce musi przynosić mi ukojenie, bo przez bezsenne noce, wiem jak jest ono ulotne. Cieszy mnie każda zmiana pościeli, kolejna książka czytana i leżąca na stoliczku nocnym czy też niedawna zdobycz - piękne lustro, które postawiłam na toaletce (TKMaxx). I chociaż szaro-buro za oknem, tu jest nasz przytulny azyl, w którym jak opadną już emocje przezwyciężę powracającą bezsenność.
Stonowane kolory, dużo drewna, ciepłe światło bocznych lampek oraz przestrzeń nieprzytłoczona nadmiarem przedmiotów.
Polecam Ci pójście na saunę przed snem. Gwarantuję że będziesz spała jak kamień :)
OdpowiedzUsuń