MENU

28 lutego 2025

Migawki Lutego' 25

Ach ileż to miałam napisać dodatkowych postów w tym miesiącu. Pomysłów, a nawet zrobionych zdjęć nie brakowało, ale jak to bywa zabrakło najważniejszego - czasu.

Co prawda luty z założenia jest najkrótszym miesiącem w roku, ale winy upatrywałabym bardziej w mnogości przedsięwzięć i projektów, które pochłonęły mnie w ostatnich tygodniach. Trwają przygotowania do nowej kolekcji Layette oraz do zmiany magazynu sklepu. W toku kilka nowych projektów, trochę zamieszania z produkcją i nowych wyzwań. Gdy dużo się dzieje w pracy zawsze lubię to zrównoważyć rodzinnymi sprawami i tak oto postanowiliśmy wziąć się za wiosenne odświeżenie domu i pomalowaliśmy gabinet, hol oraz kuchnie w Magicznym Domku. Do tego ferie zimowe na całego (które co prawda za sprawą fajnych półkolonii przeszły nam bezstresowo) oraz moja praktyka wdrażania codziennych rytuałów zajęły mi czas dosłownie w 100%. To był naprawdę dobrze zagospodarowany miesiąc. Zapraszam Was na migawki minionego miesiąca. 

Drobne zakupy z moim małym chłopcem w Ikei.


Ponieważ w styczniu część rodziny chorowała do Miłoszka napływały urodzinowe prezenty jeszcze w lutym.


Z ciocią Zuzią. 


Przyszły mroźne dni i aż nie chciało się wychodzić z domu.


Bananowe placuszki oznaczają jedno - nadszedł weekend.


Wczesnoporanne pobudki to już moja codzienność. Ciepła woda, joga i chwila skupienia w trakcie medytacji. Cała godzina dla mnie, gdy jeszcze wszyscy śpią.



Potem budzę dzieciaki do przedszkola i szkoły. Miłoszek lubi mi pomagać w zwijaniu maty do jogi.


Zaciekawiła mnie Ajurweda. Przeczytałam aż cztery książki i niektóre zasady już stosuje w swojej codzienności, niektóre jeszcze są przede mną. Jestem też w trakcie testowania Ajurwedejskich kosmetyków naturalnych.  A ten miedziany przedmiot służy do... codziennego oczyszczania języka. 


Rodzina już trochę przewraca oczami na moje ostatnie fascynacje i poszukiwania. Jak widać Vincencik też! Hihi


Spacery - czasami mi się nie chcę, ale ruszam na godzinny spacer, bo wiem, że po pierwsze to cudownie oczyszcza głowę, a poza tym najnowsze badania pokazują, że jest to świetny sposób na spalanie... tłuszczu! Spacer nie podnosi poziomu kortyzolu i wcale nie trzeba spędzać godzin na siłowni. 


To miłe, gdy się zajadają moim autorskim zielonym curry.


W tym miesiącu mocno zabrałam się za porządki. Rozłożyłam je w czasie i robiłam też pewne czynności również po pracy w ciągu tygodnia. 

Za mną już w lutym:

♡ Czystki w szafie (pozbyłam się rzeczy, których wiem, że nie będę nosić). 

♡ Porządki w garderobie na dole i redukcja butów oraz kurtek i płaszczy. 

♡ Porządki w szafkach i szufladach w kuchni

♡ Porządki w kredensach z zastawą stołową 

♡ Ułożenie i segregacja wszystkich książek w domu



Wieczorne rytuały też są ważne. Leżenie na macie z kolcami daje ulgę w bólach kręgosłupa i pomaga w zasypianiu.


Przez kilka dni było mi przeraźliwie zimno. Nie zachorowałam i trzymałam się świetnie, ale myślę, że to zasługa wielu zmian w moim życiu oraz słuchania swojego ciała. Gdy było mi zimno jadłam ciepłe, klejące potrawy jak np. kaszę jaglaną z dodatkami na śniadanie.


Zima wracała jak bumerang ale bywało "zielono". Spacer w lesie to czysta przyjemność.


Od grudnia nie pijam praktycznie kawy, ale czasami skuszę się (gdy idę na lunch w trakcie załatwienia spraw) na taką z pianką z mlekiem roślinnym. 


Marysia odnalazła kolejną swoją pasję - szydełkowanie. Taaaką kolekcję włóczek ma w swoim repertuarze.


Jak ona szybko to łapie!


Kakao ceremonialne. Moja codzienna dawka zdrowia i przyjemności.


Staram się żyć świadomie. Oznacza to również dobre zarządzanie swoim czasem i energią oraz panowanie nad emocjami. Jestem ostatnio spokojniejsza, chociaż nie brakowało stresujących sytuacji. Gdy mam jakiś problem, trudne zadanie uczę się odkładać je na bok i wyjść z Vincentem na spacer (nawet tylko do ogrodu) lub np. poświęcić chwile na podlanie i pielęgnację kwiatów. Takie przerywniki w duchu slow pozwalają mi spojrzeć na problemy z zupełnie innej strony. 


U Babci prace plastyczne (malowanie farbami ceramiki) i ćwiczenia słówek. Cudnie jest korzystać ze starego poczciwego słownika. Gdy czuje, że mówię jakieś niezrozumiałe, trudniejsze słowo, to od razu je utrwalamy. Albo bawimy się w otwieranie słownika na znak stop i czytanie jakiegoś nowego słówka do nauczenia. 


Ach ja też dostałam swoją walentynkę od ukochanego. 


Lunch biznesowo towarzyski. Mam taką dobrą duszyczkę, która też prowadzi swoją markę i zawsze możemy porozmawiać o tym jak czasami trudno kobiecie godzić ze sobą różne światy. Troska o firmę, prowadzenie domu i dbanie o rodzinę, rozwój osobisty i pracę nad sobą. Dziękuję, że jesteś. 


Chociaż nigdy nie ma odpowiedniego czasu na remont w domu, a sił mieliśmy jak na lekarstwo, to jestem przeszczęśliwa, że udało nam się to zrobić!


Czas zadbać o gabinet! A potem z rozmachu (bo zostało nam jeszcze farby) pomalowaliśmy przedpokój i kuchnię.



W gabinecie zapanował naprawdę fajny nastrój. Jeszcze kilka detali i będzie gotowe.




Porządki w książkach o tyle mnie ucieszyły, że teraz każdy ma swoją przestrzeń, bo książki Pana Poślubionego powędrowały do biblioteczki w gabinecie. Ja starałam się znaleźć kompromis miedzy ustawieniem tematycznym a kolorystycznym. 



Piękna zima. Uważam, że było naprawdę sporo słonecznych dni.


Taki widok z rana. Coś czuję, że znów będzie pukanie w szyby jak w zeszłym roku.


Spontaniczne kino z Mamą. Bridget Jones bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła, a my z Mamą odnalazłyśmy tam wiele wątków dla siebie.


O wiele milej dba się o dom, gdy w tle leci muzyka z gramofonu.


Oj Vincuś Vincuś - ileż Ty nam przynosisz radości!


Trzeba odgruzować się po tych remontach.


Wiele dni kończyłam z minimalną ilością energii (dosłownie czułam się jak ta małpka i potwierdzał to pomiar na telefonie).


Bardzo dojrzałe cytryny z twardymi skórkami, których już nie dało się kroić na plasterki wycisnęłam do pojemnika, który ułatwia mi przygotowanie porannej wody z cytryną. 
Muszę przyznać, że od dłuższego czasu praktycznie nie marnuje się u nas jedzenie. Dojrzałe banany zamieniają się w chlebek bananowy, a czerstwy chlebek czy bułeczki podgrzewamy w tosterze. Bardzo dobrze mi z taką oszczędnością i myślę, że napiszę niebawem o tym odrębnego posta.


Marysia pojechała na zjazd harcerski, które odbywało się w stadninie koni (czy mogłoby lepsze połączenie?). Gdy późnym wieczorem podjechałam ją odebrać pomyślałam, że naprawdę lubię swój stary samochód, który w ogóle się nie psuje od 13 lat i ma odtwarzacz CD. Nie mam takiego w domu, w nowych samochodach nawet na taki nie ma co liczyć, a ja uwielbiam słuchać swoich starych płyt (część odnalazłam przy okazji porządków gabinecie).


Rodzinne wyjście na basen. Ach już zapomniałam jak bardzo lubię pływać. Pomyślę chyba o regularnym basenie w porannych godzinach w tygodniu (plan na marzec).


Kto by pomyślał, że odświeżenie ścian w kilku pomieszczeniach może sprawić tyle radości.


Vincent i jego "mały" patyczek, którego sobie codziennie podgryza.


Tłusty czwartek. Kiedyś było szaleństwo szukania najlepszych pączków w mieście, teraz wcale nie miałam na tą ilość cukru aż takiej ochoty. Ostatecznie ten zjedzony w pracy był naprawdę wart grzechu, ale pozostałam przy jednym i było mi z tym naprawdę dobrze.


Styczeń i luty to często miesiące, w których robię sobie kontrolne badania (zwłaszcza ginekologiczne). W tym roku nawet pierwszy raz udałam się na mammografię. Za mną oczywiście cytologia oraz usg. To naprawdę ważne by regularnie się badać.


Aż nie mogę uwierzyć, że za chwilę marzec i dosłownie kilka dni do wiosny. 
Zima minęła mi naprawdę spokojnie. Z pewnością przyczyniło się do tego życie w zgodzie z porami roku. Dlatego cieszę się, że wraz z wiosną nadejdzie swoisty klimat i inne aktywności, które są o tej porze ważne.

Dziękuje Wam za wspólny czas i życzę cudownego weekendu.
SHARE:

02 lutego 2025

Migawki Stycznia '25

To był naprawdę piękny, w pełni wykorzystany miesiąc. Początek 2025 roku przyniósł w moim życiu powiew energii i wewnętrznego spokoju. Mam nadzieję, że taki stan utrzyma się na wiele nadchodzących miesięcy, a tymczasem zapraszam Wam na migawki z minionego miesiąca.

Trzeba przyznać, że pomimo środka zimy słońca w tym miesiącu nie brakowało. Z przyjemnością chodziliśmy na spacery.


Przyroda daje ukojenie.


Już niestety czas pożegnać naszą choineczkę i schować ozdoby do pudełka.


Lubię wtedy zmienić trochę aranżację pomieszczenia. Gwiazdy betlejemskie mamy tak piękne w tym roku, że je póki co zostawiłam i wprowadziłam delikatne bordowe akcenty.


Zielone curry moglibyśmy jeść na okrągło.


Muszę przyznać, że się lekko przeraziłam, jak zobaczyłam kątem oka skrzynię z zabawkami.


Czasami na wieczorne czytanie Miłoszka przychodzą też dziewczyny.


Nawet Vincenta zabawki wpasowały się idealnie. 😊


Robią pyszne śniadanko.


Z pierwszego śniegu w tym roku trzeba korzystać!



Zimowe wieczory, idealne na naukę haftowania.


Regał z książkami dla dzieci pęka w szwach, ale trzeba przyznać, że jest regularnie używany.


Tworzyliśmy też noworoczne mapy marzeń.


Cała ja - trochę klasyki trochę egzotyki. 😉


W nocy zerwała się wichura i okazało się, że na nasze ogrodzenie spadło drzewo.


Nic nie może się zmarnować - gdy banany są dojrzałe czas na chlebek bananowy, który uwielbiają dzieci.


I przyszła taka prawdziwa, prawdziwa zima.

Lubię żyć zgodnie z porami roku, wtedy można wykorzystać ciemne wieczory na kreatywne aktywności.



Herbatka z afirmacjami. 


Wieczory są wciąż ciemne, wiec trzeba zapalić światło na zewnątrz i w takich warunkach dokończyć bałwana.




Chwilka relaksu dla mnie.


Mituś i Vincuś.


Miałam w styczniu trochę pracy i malowania. Kończyłam wiosenną kolekcję dla Layette w takim doborowym towarzystwie.


I sukcesywnie wprowadzałam swoje nowe rytuały dla zdrowia i urody.


I bardzo często wychodziłam po prostu na spacer. Dotlenić się, wyprostować myśli, ruszyć się z kanapy czy oderwać od biurka.


Poranne kakao tym razem z Gabrysią. Twierdzi, że w połączeniu z bananem jest pychotka!


A w weekendy spacery całą rodziną. 


Zapachy lasu są nie do opisania.


Szukaliśmy też śladów zwierząt na śniegu.



Spacery dają mi ostatnio dużo satysfakcji tym bardziej cieszę się z najnowszych badań, że do spalania tłuszczu przyczynia się umiarkowana (ale regularna) aktywność, wcale nie ciężkie treningi, ale właśnie rytmiczne spacery, które pobierają energię z tłuszczy a nie z mięśni.


Tak jak pisałam Wam w poprzednim poście, wiele zmian kiełkuje w nas do czasu, gdy będziemy w pełnej gotowości. Tą książkę kupiłam w 2015 roku i bardzo ładnie podsumowuje tematy, którymi się ostatnio interesuję. (Jest nadal dostępna w nowym wydaniu). Mam nadzieję, że uda mi się przeprowadzić taki 10 dniowy detoks w lutym.


Czytam po 5 książek na raz, wiec czasami krótkie artykuły (i niekoniecznie te na telefonie) są miłą odmianą.


Prezencik od serca dla uroczej dziewczynki, która ostatnio skończyła dwa latka. Robienie tego haftu sprawiło mi wiele przyjemności.


I oto ta urocza dziewczynka jeszcze w świątecznych klimatach.


Zdrowe zakupy aż cieszą oko.


Miłość wisi w powietrzu.


Myślę, że tego słońca nie było tak malutko w tym miesiącu. Warto iść w jego kierunku, nawet jak nam się nie chce, to potem jest satysfakcja i zalewamy się endorfinami.


Szykuje tort dla mojego zimowego chłopca.


Niestety nie obyło się bez przeszkód. Gdy ciasto było już gotowe, to przy przenoszeniu wypadło mi dno i całe ciasto się zmarnowało. Ostatnio jest we mnie więcej spokoju, wiec zamiast tracić energię na nerwy, zabrałam się za tort nr 2.





Największą zmianą w tym roku było wprowadzenie czasu na poranne rytuały. Wstaję o 5.55 każdego dnia by móc spokojnie napić się ciepłej wody z cytryną, poćwiczyć jogę i pomedytować. Zależy mi na wewnętrznej równowadze, powrocie do formy oraz zadbanie o higienę snu. Chodź brzmi to przewrotnie, to że wstaję wcześniej powoduje, że śpię spokojniej i głębiej. Po około 3 miesiącach napiszę o tym dokładniejszy wpis na blogu. Teraz jestem w fazie wyrabiania sobie nawyku.
 

Pięknie jest tak witać dzień, a nie od razu pędzić z masą zadań do zrobienia.


A to już mój rytuał od ponad 2 miesięcy. Pisałam o kakao ceremonialnym osobnego posta na blogu.


To był miesiąc, w którym starałam się zminimalizować stres i niepokój. Czasami trzeba wyjść ze strefy komfortu, zacząć coś robić i wziąć się w garść (np. spacery czy codzienna praktyka jogi) a czasami wręcz ograniczyć stresujące sytuacje unikając przebodźcowania czy kontaktów, które nam nie służą. 


Po imprezie, wszystkie balony są Twoje!


Koszula czeka wyprasowana na przedstawienie dla Babć w przedszkolu.


Ale Vincent ma dobrze, cały czas ktoś go przytula i głaszcze.


Trochę więcej o porannych i wieczornych rytuałach pisałam w poprzednim poście tu.


Życzę cudownego tygodnia i trzymajcie się cieplutko. Jeszcze tylko minie luty a potem nastanie marzec i nadejdzie wiosna! To już tuż tuż.

A więc, do napisania!
SHARE:
© 2025 Magiczny Domek. All rights reserved.
Blogger Templates by pipdig