25 lutego 2012

Prawie Ciemno...

Od dzieciństwa lubiłam bezpieczny, ciepły półmrok panujący w cichym domu. Nie lubię górnego światła. To dlatego w salonie są niskie, ratanowe lampy.

Gdy czasami potrzebuje totalnej ciszy i redukcji kolorów wokół mnie, zapalam w kątach Magicznego Domku maleńkie lampki, zapalam świeczki i rozkoszuje się w aksamitnym półmroku. Lubię wieczór i spoglądać z okna na oświetlone moje miasto nocą. 

Chodzę po pokojach niczym kot i od razu w głowie nucę sobie idealnie pasującą klimatami płytkę Marii Peszek (posłuchaj - klik) Miasto Mania (i tu posłuchaj - klik). 

Odpoczywam w półmroku. Jest tajemniczo, magicznie. Inny wymiar, inny świat - mój świat.



































Prawie ciemno.




































Prawie noc.









































...
SHARE:

Kosmetyczne Odpowiedzi

Blog 'Magiczny Domek' nie jest blogiem o tematyce kosmetycznej, ale z racji, że czasami mam ochotę na luźniejsze, kobiece tematy, co jakiś czas pojawia się o nich wzmianka. 
Dostaję wtedy jednak najwięcej pytań. Robię sobie właśnie przerwę w sprzątaniu (Magiczny Domek bardzo potrzebuje tych sobotnich oczyszczających poranków) i zabieram się do odpowiedzi. Myślę, że łatwiej będzie napisać szczegóły w osobnym poście, niż pod każdym osobnym komentarzem.

Zaczynamy od wpisu o Kosmetykach Do Zadań Specjalnych:

Najwięcej pytań w komentarzach i mailach zadajecie na temat kremu Triacneal. 
Niektóre z Was skarżą się na wysyp na twarzy po jego zastosowaniu. Ten krem ma służyć właśnie oczyszczeniu twarzy. Jeśli jest bardzo zanieczyszczona, rzeczywiście zaczynają nam wychodzić na zewnątrz głęboko ukryte niespodzianki. Czasami trwa to parę miesięcy - ale każda z Was musi sobie zadać pytanie czy chce przez to przejść i oczyścić się dogłębnie, czy nie ryzykować procesu oczyszczania i nadal mieć zanieczyszczenie głęboko pod skórą.
Pomimo, że mam skórę suchą, dość wrażliwą, toleruje krem Triacneal bardzo dobrze. Skóra mi się nie łuszczy, nie szczypie, a proces oczyszczania przechodzę całkiem łagodnie. Myślę, że każdy ten toleruje indywidualnie.
Od mojego ostatniego oczyszczania kremem Triacneal minęło trochę czasu i jestem przekonana, że używane kosmetyki naturalne, tak polepszyły mój stan cery, że w chwili obecnej oczyszczanie jest mniej widoczne i delikatne. Czuję, z każdym dniem, jak moja cera gęstnieje, napina się, a pozostałości po niedoskonałościach znikają. Myślę, że działanie kremu jest ściśle związane z wyjściowym stanem cery.
Mimo wszystko, polecam osobom z dużymi problemami skórnymi taką kurację. Początkowo może być gorzej, ale wytrwałość popłaca. 

Jeśli chodzi o firmę Avene to jest to moja ulubiona marka dermokosmetyków dostępnych w aptece. W Vichy nie wierzę (niejednokrotnie słyszałam, że ich sława poparta jest świetną reklamą a nie działaniem*) a kosmetyki La Roche Posay dla mojej cery są zbyt agresywne.

* chociaż np. moja Mama bardzo lubi kremy Vichy - wiadomo, każdy ma swoje preferencje ;)

Od prawie roku używam kosmetyków naturalnych i to one służą mi najlepiej, ale jeśli chcę uzyskać jakiś mocniejszy efekt, sięgam co jakiś czas do kosmetyków z firmy Avene.


Puder Bambusowy - Bardzo go lubię i używam, gdy chcę lekko zmatowić swój podkład lub bardzo nawilżające kremy naturalne. Podoba mi się efekt, ponieważ daje takie lekko satynowe wykończenie - nie spłaszcza twarzy. Jest lekki i czuję, że skóra pod nim oddycha. 
Nie mam pojęcia czy ten efekt utrzymuje się na skórze długo - mam cerę normalną w stronę suchej, więc nie mam problemów ze świeceniem a raczej odwrotnie. :)
Nie porównywałabym go do pudru z Cliniqua ponieważ ma zupełnie inne właściwości. Puder wykańczający z Cliniqua jest znacznie bardziej kryjący (minimalizuje pory i nadaje dodatkowo kolor) a Bambusowy jest zupełnie transparentny. Oba bardzo lubię. Bambusowego używam na co dzień - Cliniqua na większe wyjścia gdy potrzebne mi jest większe krycie i perfekcja.

Podkład Rimmel - Mój jest w kolorze 'True Ivory' (jest mniej pomarańczowy niż 'Ivory'). Dawno nie dobrałam tak dobrze koloru podkładu - odcień idealnie stapia się z moją skórą. Mam dość jasną karnację i zawsze wybieram te jaśniejsze kolory. 
Uważam, że dość długo utrzymuje się na twarzy, ale u mnie ciężko to wyczuć. Jestem maniakiem dotykania twarzy! Zwłaszcza gdy 'intensywnie' myślę np. w pracy. ;)
Może to zabrzmi dziwnie, ale lubię gdy wieczorem mój makijaż jest lekko wytarty - wtedy demakijaż nie jest tak brutalny.

Podkład Mineralny - Najczęściej zadawane pytanie - czy wysusza. Oczywiście to zależy od właściwości. Są podkłady mineralne matujące. Ja ze względu na suchą skórę takich nie wybieram. 
Puder nie podkreśla mi suchych skórek, ani nie powoduje uczucia ściągnięcia. Prawda jest jednak taka, że nie wysusza, ale też nie nawilża. Dlatego zimą, gdy cerę mam wyjątkowo przesuszoną wolę podkłady w płynie. Późną wiosną i latem podkłady mineralne są świetne - nie ważą się na twarzy.
Mój puder mineralny mam w kolorze Multi-Tasking Neutral z firmy Everyday Minerals - wybrałam go ze względu na mocniejsze krycie, ponieważ pudry mineralne są z natury lżejsze. Jeśli spodziewacie się bardzo mocnego krycia (jak Revlon Color Stay dla cery tłustej*) to możecie się zawieść. Ale mimo wszystko krycie jest naprawdę zaskakujące.

* Revlon Color Stay dla cery suchej ma bardzo dobre krycie, ale z racji, że jego konsystencja jest bardziej nawilżająca efekt krycia jest delikatniejszy.

Próbki Lavera - zakochałam się w tym podkładzie właśnie dzięki próbkom! Na pewno są dostępne w specjalnych Aptekach z kosmetykami naturalnymi. Często są też testery. Ponieważ konsystencja podkładu z Lavery jest specyficzna i nie każdemu będzie odpowiadać - polecałabym jednak przetestować przed kupnem pełnowymiarowego opakowania.


Odpowiedzi do Kosmetyki Do Makijażu cz.2 :

Pędzle - Czy zużywa się więcej produktu przy ich używaniu? Jeśli są syntetyczne wydaje mi się, że nie. Nakładając podkład palcami i na nich zostaje trochę produktu. 
Używam pędzli codziennie, nawet do bardzo oszczędnego makijażu. Myślę, że to trochę zboczenie zawodowe, malując się pędzelkami to tak jakbym przeniosła się na studia i malowała obraz. :)

Umiar - nie przepadam za dużą ilością kosmetyków. Wolę mniej a te, które naprawdę lubię i używam. I tak wydaje mi się, że mogłabym mieć ich mniej. Obiecałam sobie nic nie kupować, a gdy mi się skończą - kupić tylko moje ulubione.
Ostatnio moja koleżanka zapytała mnie ile ja właściwie mam kosmetyków naturalnych (patrząc na te prezentowane w postach). To chyba oczywiste, że te które przedstawiałam np. w zeszłym roku w maju już dawno się skończyły. :)
Staram się nie posiadać kosmetyków dublujących się. W jednej chwili, jeden otwarty szampon, jedna odżywka, jeden płyn do kąpieli itp. 
Powiem Wam, że po wielu próbach i testach, wręcz lubię gdy coś mi się kończy. Im mniej tym lepiej! Coraz częściej bywam wierna ulubionym kosmetykom i tylko je ponownie kupuję.

Baza Art Deco - jak pisałam trochę się na niej zawiodłam ale bywają jej dobre dni, gdy jestem z niej zadowolona. Dlatego też nie kupuję żadnej innej bazy, póki jej nie skończę. 

Cienie z INGLOTA - ale dałyście mi zadanie! :) Ledwo wyjęłam je z paletki.


1 - nr 395 (pearl)
2 - nr 353 (matte)
3 - nr 397 (pearl)
4 - nr 420 (pearl)
5 - nr 407 (pearl)
6 - nr 402 (pearl)
7 - nr 361 (matte)
8 - nr 419 (pearl)
9 - nr 452 (pearl)
10 - nr 423 (pearl)









Moi drodzy, ponieważ obecnie rzadko kupuję nowe kosmetyki, na najbliższy czas nie planuję wpisów o tej tematyce. 
Wracamy więc do Magicznego Domku oraz życia codziennego w jego zaciszu! Do napisania! :)
SHARE:

22 lutego 2012

Kosmetyki do Makijażu cz.2

Kolejna część kosmetyków, które używam do makijażu.

TUSZE DO RZĘS



































Oprócz mojej naturalnej mascary z firmy Hauschka, posiadam jeszcze dwa tusze do rzęs.
Pierwszy - pogrubiający Volume Glamour Max firmy Bourjois. Po paru maskarach z silikonową szczoteczką naszła mnie ochota na tradycyjną. 
Z Volume Glamour jestem bardzo zadowolona. Łatwo się rozprowadza, daję dobry efekt pogrubienia (na mascary pogrubiające trzeba uważać bo często mają skłonność do tworzenia się grudek) ale i z tym daje sobie świetnie radę. 
Jedyny minus - bardzo trudno tą mascarę zmyć, pomimo iż, nie jest to wersja wodoodporna. Jest przez to bardzo odporna na wycieranie i przetrwa najtrudniejsze warunki. Jednak myśl o wieczornym demakijażu powoduje, że używam jej tylko na wybrane okazje.

Drugim tuszem jest Extra-Volume Colagene z firmy L'oreal. Jak zauważyłyście ważne dla mnie jest pogrubienie rzęs. Również ta mascara daje sobie z tym świetnie radę. Ma dużą szczoteczkę, która idealnie pokrywa sporą ilość rzęs, ale trzeba się przyzwyczaić do tej formy aplikacji, by nie ubrudzić się mascarą wokół oka.

Tusz do rzęs jest dla mnie jednym z najważniejszych kosmetyków do makijażu więc przetestowałam ich nieskończenie wiele! Niestety z doświadczenia wiem, że nie zawsze cena gra z jakością, więc poszukiwanie idealnego tuszu zajęło mi trochę czasu. Pewnie jeszcze nie raz skuszę się na jakieś nowości ale póki co jestem zadowolona z tych, które używam obecnie.


ZALOTKA/AKCESORIA





















A jeśli o rzęsach mowa - cudownym sposobem na podkręcone rzęsy jest oczywiście zalotka. ;)


PĘDZLE DO MAKIJAŻU



























Wszystkie moje wcześniejsze pędzle (Sephora, Inglot a nawet EcoTools) poszły w odstawkę, gdy tylko wypróbowałam pędzle polskiej firmy HAKURO.
Posiadam tylko takie, które używam naprawdę często. Jeden do płynnych fluidów (H52 -ulubiony!), drugi do pudru mineralnego (H54), do pudru sypkiego-wykańczającego (H55), języczkowy (H18 - którego używam najczęściej do korektora), do różu (H21) oraz 6 do makijażu oczu (ukochane to - H70, H77, H78).
Są niezwykle eleganckie, gęste i mięciutkie. Dla mnie są idealne! Robienie makijażu przy ich pomocy to sama przyjemność. Moje pędzle nie straciły do tej pory ani jednego włoska, są niezwykle gęste, a ich użycie pomaga uzyskać naturalny efekt oraz dopasowanie.


BAZA POD CIENIE



















Chwalona baza pod cienie z firmy ARTDECO nieco mnie zawiodła. Mam ją już 2 lata i za nic nie mogę jej zużyć. Roluje się w załamaniu oka i waży się. Czasami używam jej by rozświetlić oko. Miewa lepsze dni ale przeważnie po prostu o niej zapominam...


SEPHORA



























Nie posiadam zbyt wielu kosmetyków kolorowych. Przez lata zdążyłam wypróbować najrozmaitsze kolory i teraz wiem, w których jest mi naprawdę dobrze. 
Posiadam kilka cieni, brązer, rozświetlaczoraz wielokolorową paletkę z firmy Sephora. Dostałam ją dwa lata temu na gwiazdkę. 
Zadziwiające jest to jak wolno zużywa się kosmetyki kolorowe! Dlatego przyznam, że ostatnio rzadko kupuję kolejne cienie do powiek. Paletka jest o tyle wygodna, że po pierwsze można zobaczyć w jakich kolorach jest nam najlepiej (metodą prób i błędów) oraz pozwala na sporadyczne szaleństwo na powiekach bez konieczności zakupu pełnowymiarowego opakowania. 


INGLOT




































Możecie mi wierzyć lub nie, ale jest to ostatnia paletka moich kosmetyków kolorowych. Jakiś czas temu robiłam w nich porządki i obecnie posiadam tylko to co zaprezentowałam w dwóch ostatnich postach.
Tak jak już mówiłam kolorowe kosmetyki zużywają się niezmiernie wolno. Im mamy ich więcej tym większe prawdopodobieństwo, że w końcu minie ich data przydatności.
Po przeprowadzonych porządkach mam kilka ulubionych kolorów, w których czuję się naprawdę dobrze. Możliwości jest nieskończenie wiele (dzięki paletce Sephory) a do 'wytrenowanych', codziennych makijaży używam paletki firmy Inglot. Do tego czasami eyeliner i gotowe!
Obiecałam sobie, że dopóki nie skończę moich obecnych cieni, nie będę kupować następnych. Nie kuszą mnie więc żadne rewolucje z innych firm nawet kultowych z MAC. :)

Kosmetyki mam więc uporządkowane, a potrzeby zaspokojone. Zdecydowanie więcej testuję kosmetyków do pielęgnacji! :)

Pozdrawiam Moi Drodzy! 
SHARE:

19 lutego 2012

Kosmetyki Do Makijażu cz.1

Kobiecy, uroczy temat na luźną niedzielę - kosmetyki kolorowe do makijażu.

PODKŁADY

Podkład - podstawa makijażu. Od lat poszukiwałam swojego ideału. Przez ostatni rok wiele z nich mnie pozytywnie zaskoczyło. Mam ścisłe kryteria przy wyborze - musi mieć średnie krycie (gdy mam ochotę na minimalne wybieram kremy tonujące np. Alterra lub dobrze sprawdzający się w tej roli koloryzujący filtr La Roche-Posay), nie przepadam natomiast za ultra mocnym kryciem i efektem maski.
Druga sprawa to nie lubię podkładów matujących - za bardzo wysuszają moją dość suchą skórę. Lubię więc gdy podkłady są nawilżające, wtedy delikatne świecenie koryguję sypkim pudrem. Trzecim wymaganiem jest zawartość filtra ochronnego minimum SPF 15.




































Jednym z moich ulubionych podkładów jest Revlon Color Stay. Mam w wersji dla cery normalnej i suchej. Jest przez to lekko nawilżający i nie tworzy efektu maski przy dość mocnym kryciu. Minusem jest niestety brak pompki. Właśnie mi się skończył (jak widać na zdjęciu), więc wybrałam się po kolejne opakowanie. Jednak zamiast jego postanowiłam wypróbować pewną nowość:




































Podkład Rimmel Wake Me Up. 
Uwiodła mnie cena (w promocji 29zł!) oraz właściwości nawilżające. Naprawdę jestem zaskoczona. Podkład ma piękny zapach, aksamitną konsystencję i świetnie się rozprowadza. Ma za zadanie skórę nawilżyć oraz ją rozświetlić i rzeczywiście po użyciu twarz wygląda na wypoczętą. Ma tak minimalne drobinki, że przy świetle dziennym w ogóle ich nie widać! 
Dodatkowo kupiłam korektor pod oczy. Oba produkty przy mojej cerze spisują się znakomicie i.. testuję dalej.




































Używam również podkładu Even Better z firmy Clinique. Spełnia on moje wymagania co do podkładu. Delikatnie nawilża, ma dobre krycie i jest przyjemny w użyciu. Wyrównuje koloryt skóry i daje naturalne wykończenie. Jestem z niego zadowolona, ale nie olśnił mnie swoim działaniem jak na swoją cenę (ok. 135zł).

Natomiast lekki puder z firmy Clinique jest moim kosmetykiem 'Must Have'. Jest po prostu niesamowity i w tym przypadku wart swojej ceny (ok.120zł). 
Nigdy wcześnie nie miałam pudru, który tak dobrze by minimalizował widoczność porów. Efekt jest naprawdę genialny. Ładnie wykańcza makijaż i nie tworzy efektu maski. Jest bez wątpienia moim ulubieńcem, który warto mieć w swojej kosmetyczce!


MAKIJAŻ MINERALNY



























Alternatywą dla podkładów w płynie są pudry mineralne. 
Mam w swojej kolekcji kosmetyków kilka produktów, którymi mogę stworzyć makijaż w pełni mineralny.
Puder mineralny (Multi-Tasking Neutral), bronzer (Light Tan), dwa róże (Snuggle i All Smiles), korektor pod oczy (Sunlight) oraz cienie do powiek (Lap Top i Bundled Up) mam z firmy Everydays Minerals. 
Czarną i brązową kredkę oraz nawilżający błyszczyk z firmy Lili Lolo.
(wszystkie produkty można zamówić na stronie: klik)
Do nakładania używam specjalnego pędzelka. Cera wygląda bardzo dobrze, jest wypoczęta i rozświetlona. W sezonie zimowym potrzebuję jednak dodatkowego nawilżenia (w postaci nawilżającego fluidu) więc te kosmetyki sprawdzają się u mnie lepiej wiosną i latem.
Jednym z moich ukochanych produktów z tej serii jest cień do powiek w kolorze Lap Top - można uzyskać piękny efekt w błyskawicznym tempie. 


MAKIJAŻ NATURALNY






























O większości tych kosmetyków pisałam tu - klik. Nadal je bardzo często używam. Wszystkie są naturalne i skóra w takim makijażu po prostu odpoczywa. 
Podkład firmy Lavera po prostu uwielbiam. Trzeba go jednak umiejętnie nakładać. Nadaję się do tego bardzo gęsty pędzel typu kabuki. Podkład ma specyficzną konsystencję i trzeba go dobrze rozsmarować. To kwestia wprawy. 
Wybór podkładu jest naprawdę kwestią preferencji. Próbowałam wcześniej Bio podkład z firmy Bourjois. Jest dość chwalony - a w moim przypadku strasznie wysuszał skórę, podkreślał suche skórki a dostępne odcienie ma zbyt żółtawe i ziemiste. 
Pewnie nie każdy będzie zadowolony z mojego ukochanego podkładu naturalnego. Moja cera go po prostu kocha. Używam go od zeszłego czerwca i dopiero teraz mi się kończy - z pewnością kupię kolejne opakowanie!

Tusz do rzęs z firmy Hauschka ma niesamowitą konsystencje i naprawdę pielęgnuje rzęsy. Niestety coś za coś - równocześnie jest baaardzo 'niewodoodporny' i trzeba z nim uważać by się nie rozcierał.

Nowością jest cień z firmy Logona (piękny szaro- brązowy odcień jest jednym z moich ukochanych do makijażu dziennego) oraz koloryzująca pomadka ochronna do ust z firmy Yes To Carrots (super nawilża). 

Kosmetyki naturalne do makijażu są bardzo delikatnie napigmentowane i nie można sobie zrobić nimi krzywdy. Mają za zadanie delikatnie podkreślić urodę i spisują się w tej roli znakomicie.


Ciąg dalszy o kosmetykach kolorowych nastąpi. :)
SHARE:

18 lutego 2012

Kosmetyki Do Zadań Specjalnych

Znacie już moją miłość do kosmetyków naturalnych. Lubię je, ponieważ są bardzo przyjazne dla mojej skóry. Odkąd je stosuje czuję się wyjątkowo. Nie kuszą mnie wszystkie dostępne kosmetyki. Mam ograniczony wybór i z tym jest mi naprawdę dobrze. (pamiętam wcześniej jak dużo czasu zajmowało mi stanie przed stoiskami z kosmetykami gdzie musiałam się zastanawiać - czy wybrać polską markę czy zagraniczną, filmę np. Garnier czy L'oreal, nowość czy coś już sprawdzonego itp.)
Kosmetyki naturalne oprócz samego przyjaznego składu, mają jeszcze jedną (teoretycznie mniej ważną) zaletę - przez swoje nieopatrzone opakowania i flakoniki - wyglądają ekskluzywnie i elegancko. :)

Pomimo, że w mojej łazience 99% kosmetyków są z naturalnym składem nie mówię NIE wszystkim innym kosmetykom. Nie ma co dawać się zwariować, ale po prostu uważniej patrzeć na skład kosmetyków. Czasami dobrze na naszą cerę działają kosmetyki nie tylko Bio i Eco.

Też mam kilka takich swoich ulubieńców. Stosuję je do zadań specjalnych kilka razy do roku.


KREM (na noc) TRIACNEAL



















Kultowy krem firmy Avene - Triacneal. Stosuje go w kuracji już 4 raz (średnio 2-3 razy do roku) aż to wyczerpania kremu.
Krem ma zadanie oczyścić naszą cerę z wszelkich niedoskonałości, nawet z podskórnych niewidocznych krostek w głębokich warstwach. Z uwagi na obecność kwasu glikolowego, na początku stosowania stan skóry może ulec przejściowemu pogorszeniu. Jednak ja nigdy jakiegoś wysypu u siebie nie zauważyłam. 
Pięknie oczyszcza skórę, zaskórniki znikają, cera staje się gęstsza i gładsza. 
Ulepszona forma kremu nie wysusza skóry. Mam cerę raczej suchą i nawet w moim przypadku krem jej nie podrażniał ani nie wysuszał. Nakładam dość grubą warstwę na noc i rano już widzę rezultaty.
Pomimo iż krem jest przeznaczony do cery z problemami, ma silne działanie przeciwzmarszczkowe (żaden inny drogeryjny ani apteczny krem bez recepty nie ma w sobie tyle retinaldehydów).
Przed zastosowaniem polecam jednak dowiedzieć się więcej o tym kremie np. na 'youtubowych' kanałach kosmetycznych (wiele informacji można dostać tu, i tu oraz informacja na temat właściwości przeciwzmarszczkowych tu)
Krem kupuję zazwyczaj w SuperPharm w promocji za ok. 45zł.


PIANKA DO MYCIA



















Ponieważ krem Triacneal jest kremem silnie działającym w nocy, reszta produktów, które w tym czasie stosuje jest bardzo delikatna. 
Pianka myjąca z firmy Avene dla dzieci ma niesamowicie delikatną konsystencję. Nadaje się idealnie do odświeżenia twarzy rano jak i do wieczornego demakijażu (zmywa nawet tusz do rzęs).
Jest bardzo wydajna, bezzapachowa i przyjazna dla cery. Mycie twarzy tą pianką to czysta przyjemność.
ok. 40zł (w czasie promocji w SuperPharm)


KREM NAWILŻAJĄCY (na dzień)



















Przy używaniu kremu Triacneal ważne jest nawilżanie skóry w ciągu dnia. Idealnie sprawdza się nawilżający krem dla dzieci firmy Avene. Jest bardzo delikatny, bezzapachowy i idealnie koi skórę twarzy. 
Ponieważ krem Triacneal w nocy robi wszystko czego obecnie potrzebuję - wygładza, redukuje niedoskonałości oraz ma właściwości przeciwzmarszczkowe, w ciągu dnia swoją cerę traktuję jak najdelikatniej. Pianka do mycia twarzy i leciutki krem nawilżający dla dzieci sprawdza się w swojej roli idealnie.
Do tego świetnie współpracuje z podkładem lub pudrem mineralnym. Bardzo lubię stosować ten zestaw w trakcje kuracji.
ok. 35zł (w czasie promocji w SuperPharm)


WODA TERMALNA



















Ponieważ najlepiej mi służą dermokosmetyki Avene, wodę termalną również mam z tej firmy. Idealnie koi i odświeża skórę. Jest niezastąpiona w ciągu lata ale świetnie sprawdza się w roli tonizującej mgiełki w ciągu całego roku.

































Tak więc dziś prezentuję wam zestaw kosmetyków 'do zadań specjalnych' firmy Avene, które pojawiają się w mojej łazience w trakcie kuracji (ok. 2 miesięcznej) kremem Triacneal. 
Po niej moja cera jest 'wyprasowana', wygładzona i gotowa na lepsze wchłanianie i czerpanie z dobroczynnych składników w moich ulubionych, naturalnych kosmetykach do pielęgnacji.

A już jutro post o moich kosmetykach do makijażu! Będzie bardzo kobieco! Do zobaczenia! :)

SHARE:

Nie pracuję!

Juhu! Znów nadszedł weekend! :)


























Oto moje nastawienie na kolejne dwa dni -  nie pracuję! Ani rano ani przez kolejne dwa dni!

A w ten weekend pojawi się kilka postów bardzo kobiecych - o kosmetykach do makijażu oraz do zadań specjalnych.
Do zobaczenia!
SHARE:

12 lutego 2012

The End Of The Weekend

Jeden z lepszych weekendów ostatnich miesięcy. Nigdzie nieśpieszno, doborowe towarzystwo i coraz bliżej wiosny!

SOBOTA




































































































































































NIEDZIELA










































































Szkoda, że te dwa dni mijają tak szybko...

Udanego tygodnia Wam życzę!


P.S
Fajnie, że Martensy wracają do łask!
Od jakiegoś czasu, znów nosze moje ukochane niegdyś Martensy w kwiatki.

Zobaczcie kolekcje (klik) Martensów na wiosnę i lato - jest naprawdę super!

Mi na wiosnę do zwiewnych sukienek przydałyby się te - (klik) :)
SHARE:

11 lutego 2012

Byle do Wiosny...





































Czy Wy też odliczacie?

   ;)
SHARE:

08 lutego 2012

Torebki i mały vintage sklep

Robię listy i porządkuję własne otoczenie. Zaczełam jak zwykle od swojej szafy. W tej czynności jest coś niezwykle oczyszczającego.
Odkąd się przeprowadziłam do Magicznego Domku (3,5 roku temu) robiłam czystki nieskończenie wiele razy. Tak trudno mi się roztać z niektórymi ubraniami. Coś lubię i dażę sentymentem ale wiem, że już tej rzeczy nie założę bo jest np. zmechacona. 
Musiałam dojrzeć do wielkiech zmian w garderobie i by się odważyć przeorganizowałam szafę.  => Ale o tym będzie w następnym poście.

Temat dzisiejszego posta to moje małe szaleństwo - miłość do torebek.
W ciągu tych paru lat uzbierało się kilka ale część torebek wydałam już wcześniej. (Mamie, przyjaciółkom a nawet Babci).
Dziś wyjęłam z szafy pozostałe, by je wywietrzyć i na nowo podziwiać. :)

















































































































Torby, które są w mojej kolekcji są naprawdę na wszystkie możliwe okazje. Eleganckie, sportowe, romantyczne, skórzane, z materiału, do pracy, na weekend i wyjazdy itp. Swojego czasu kupowałam najczęściej torby w Espricie, Bennetonie i Jacpocie. Teraz jest tak duży wybór toreb dobrze zrobionych i niekoniecznie z firmowych sklepów, że decyduję się na takie które mnie po prostu zauroczą.
Tak było w przypadku torebki w kształcie królika (kupiona w AlmiDecor) - nie miałam jej ani razu na sobie , ale trzymam np. dla swojej córeczki. :)

W jednym okresie nie zmieniam często torebek i używam najwyżej dwóch na zmianę - ostatnio jest to duża torba do pracy typu kuferek i niewielka na ramię w stylu retro.



















Ponieważ mam na oku 3 (!) torebki, które chcę kupić na wiosnę, muszę zrobić im miejsce. (by nie gromadzić wszystkiego jak zazwyczaj)
Dlatego cztery torebki (oznaczone czerwonymi kółeczkami w lewym górnym roku) są na sprzedaż dla moich czytelniczek. Chcę by torebki trafiły w dobre ręce. Taki mini vintage sklep. :)






































1. Pierwsza - szaro-beżowa od firmy ESPRIT. Skórzana z charakterystycznymi dla tego typu skóry przetarciami i zarysowaniami (taka była od początku). Doczepiony na breloczek z zielono-fioletowo-turkusowymi kamyczkami. Wymiary: 36x26x10

CENA: 99zł     (plus koszt przesyłki)   KUPIONA

2. Druga - musztardowa z firmy Reserved. Skóra ekologiczna, wygląda zupełnie na nieużywaną. Wygodna i bardzo pojemna. Wymiary: 36x34x10

CENA: 39zł     (plus koszt przesyłki)     KUPIONA

3. Trzecia - brązowa z włoskiej firmy PABIA. To już wyższa klasa - elegancka przepięknie wykończona i wykonana z lakierowanej, świetnej jakości skóry. Nie ma żadnych śladów użytkowania! Teraz do sprzedania w 1/4 ceny. Wymiary: 30x34x17

CENA: 249zł   (plus koszt przesyłki)

4. Czwarta - czarno-oliwkowa torba z firmy ESPRIT. Idealna na laptopa, zeszyty do szkoły lub na weekend za miastem. Ma ciekawą kieszonkę w kształcie łuku na klapie. Z grubej ekologicznej skóry. Ma parę, prawie niewidocznych przetarć na lamówce oraz mikro zabrudzenie na beżowym pasku przy logo firmy (taką ją kupiłam). Wymiary: 34x32x10

CENA: 89zł   (plus koszt przesyłki)

Jeśli chcecie skorzystać z okazyjnego mini sklepiku w Magiczny Domku i upatrzyliście sobie jakąś torebkę, zarezerwujcie ją pisząc na: magicznydomek@gmail.com. Kto pierwszy ten lepszy!

* Do każdej torebki dołączony będzie świeczuszkowy prezencik z Magicznego Domku!
SHARE:

Kosmetyki Naturalne cz. 8

Gdy zaczynałam przygodę z kosmetykami naturalnymi i potrzebowałam czegoś do twarzy, pewna Pani namawiała mnie do olejków. Powiedziała, że jeśli ktoś zacznie ich używać, raczej już nie wróci do typowych kremów.

Trudno mi było w to wtedy uwierzyć, ale na początku roku postanowiłam wreszcie tej metody spróbować. Warto było!


OLEJKI DO TWARZY



















Ostatnio moja cera się bardzo przesuszyła przez szalejącą za oknem zimę. By ją ukoić, wybrałam odżywczy olejek ze słodkich migdałów firmy Florame. Doskonale nawilża i łagodzi podrażnioną skórę. Po nałożeniu w ciągu ok. 5 minut ładnie się wchłania i nie pozostawia tłustej warstewki. Można po pewnym czasie z powodzeniem nałożyć makijaż. 
W wyborze olejku do twarzy trzeba zdecydowanie kierować się typem cery. Są dostępne olejki nawet dla cery tłustej. Wybór odpowiedniego dla nas olejku to połowa sukcesu - druga połowa to cudowne jego działanie. Polecam!

Kupiłam też tańszy odpowiednik olejku ze słodkich migdałów - zobaczymy czy jest równie dobry.


KREM DO MYCIA TWARZY/ SZTYFT 



















Zdecydowanie wolę myć twarz kremami niż żelami. Zużyłam już kolejny ukochany krem do mycia twarzy z firmy Alterra, dla małej odmiany skusiłam się na kosmetyk z firmy Logona. To kremowe mleczko z bio-różą i bio-aloesem myje skórę twarzy wyjątkowo delikatnie, ale dogłębnie. 
Taka pielęgnacja to sama przyjemność. Krem przepięknie pachnie, ma super delikatną konsystencję, skóra po użyciu jest nawilżona i aksamitna. 
(Jedyny minus to ilość produktu wydobywającego się z pompki - w moim przypadku naciskam ją ok. 6 razy.)

Przy okazji kremu do mycia twarzy, kupiłam z tej samej firmy sztyft na wypryski. Mam cerę suchą, więc nie mogę sobie pozwolić na kremy redukujące niespodzianki. A z racji, że i u mnie czasami się pojawiają postawiłam na sztyft do stosowania punktowo. Jest naprawdę rewelacyjny. Redukuje wypryski, wysusza, bez wysuszania skóry wokół krostki. Używam również na wszelakie podskórne grudki, które jeszcze nie są widoczne - lepiej przeciwdziałać przed, a nie po ich wyskoczeniu.


KREM TONUJĄCY/ SZAMPON (Aterra)



















Kolejnym kosmetykiem, który obecnie próbuje jest krem tonujący z firmy Alterra. Służy mi jako niezobowiązujący 'podkład', gdy nie chcę nakładać na siebie czegoś więcej. Sprawdza się w domu, na spacerze oraz na szybkie zakupy w pobliżu Magicznego Domku. 
Bardzo ładnie wyrównuje koloryt skóry - ma całkiem niezłe krycie jak na krem tonujący. Idealnie stapia się z olejkiem ze słodkich migdałów, o którym wcześniej wspominałam. (i tak radziłabym krem używać przy cerze suchej, normalnej i mieszanej - bez bazy ochronnej może trochę wysuszyć). 
Krem tonujący nie waży się i lekko matuje połysk olejku (lub kremu nawilżającego). Natomiast bez uprzedniego użycia nawilżającej lub natłuszczającej warstwy, będzie idealny dla cery tłustej. Delikatnie wysuszy tłuste partie twarzy.

Kolejny szampon wprowadzony do sieci Rosmann z firmy Alterra. Po kolei próbuje sobie wszystkie rodzaje. Ten wyjątkowo mi przypadł do gustu.
To niewiarygodne jak bardzo odwdzięczyły mi się moje włosy od czasu, gdy stosuję szampony naturalne. (to już jakieś 10 miesięcy) Nie mam za grosz rozdwojonych końcówek, a włosy są mocne i lśniące. (Od tamtego czasu nie byłam u fryzjera i nie podcinałam końcówek, ani nie farbowałam włosów.)


AA ECO



















Kolejne produktu ogólnodostępne (w większości aptek). Seria przeciwzmarszczkowa z serii AA ECO jest bardzo przyjemna w użyciu. Nie podrażnia, wręcz łagodzi i ma delikatne działanie. Skóra podczas używania tej serii 'odpoczywa' dzięki bardzo delikatnej konsystencji. Plus za markę z Polski. :)


PEELING I ŻEL DO TWARZY





















W zestawie AA ECO kupiłam też peeling do twarzy. 
Ma dużą pojemność i jest przyjemny w użyciu. Drobinki są bardzo delikatne a kremowa konsystencja ochrania skórę w trakcie tarcia. Po użyciu jest mocno nawilżona. Dzięki delikatnemu działaniu używam go nawet 3 razy w tygodniu. Jednak osobiście wolę mocniejsze peelingi i wtedy używam je raz (a porządnie) w tygodniu.

Żel do twarzy z firmy dr. Scheller jest naturalny, nie podrażnia, nie szczypie w oczy, dobrze zmywa. Jednak ja wolę ostatnio zdecydowanie kremowe konsystencje. Kupiłam na promocji w Super-Pharm.


COLD KREM/ PEELINGUJĄCE CHUSTECZKI



















Tegoroczna zima zaskoczyła chyba nas wszystkich. Temperatura spadała nawet do -30 stopni! Dawno nie miałam aż tak podrażnionej cery. Pilnie potrzebowałam czegoś ochronnego. 

Spędziłam trochę czasu w aptece, by wybrać idealny krem. Zdecydowałam się na Cold Crem firmy Mustela ponieważ miał najbardziej zbliżony skład do naturalnego. (kiedyś uzywałam próbkę Cold Crem z Avene i też byłam zadowolona, jednak skład już nie był tak przyjazny).
Cold Crem uratował moją wysuszoną skóre i zniwelował suche skórki. 
Przyjemnie pachnie (tak 'dzidziusiowato') a skóra po użyciu jest nawilżona, gładka i promienna. O dziwo, jak na dość tłusty krem, świetnie współpracuje z makijażem. Podkład na nim doskonale się rozprowadza a delikatne błyszczenie można złagodzić pudrem. Już wiem, że ten krem będzie przyjaźnił się ze mną przez całą zimę! :)

Będąc w Super-Pharmie zostałam zaintrygowana przez dwustronne chusteczki firmy Aquilibra. Nie są w pełni naturalne ale skład mają do zniesienia. 
Sposób użycia: przecieramy twarz po stronie z drobinkami (ja robię dość mocny peeling) a następnie dla złagodzenia przecieramy drugą gładziutką stroną chusteczki. 
Efekt po, jest naprawdę zdumiewający. Cera maksymalnie wygładzona (w dotyku jak pupa niemowlaka). Trzeba jednak pamiętać, by po użyciu chusteczki, jak po każdym dość inwazyjnym peelingu, złagodzić podrażnioną skórę. Ja chusteczkę stosuję raz na 2 tygodnie wieczorem, a następnie spryskuję twarz woda termalną i mocno nawilżam.

Na dziś koniec z naturalnymi kosmetykami. W najbliższym czasie chciałabym umieścić trochę postów dotyczących moich kosmetyków do makijażu (tych zwykłych i tych naturalnych). 
Może pojawi się jeszcze jakiś post co do pielęgnacji kosmetykami naturalnymi w najbliższych miesiącach ale w maju umieszczę post z moimi ukochanymi naturalnymi kosmetykami, które wybiorę pośród wszystkich, które używałam w ciągu roku.

Całuję mocno Drogich czytelników i do zobaczenia w następnym poście! :)

P.S Często mnie pytacie o ceny produktów, niestety zazwyczaj nie pamiętam (kosmetyki z 2 ostatnich wpisów kupowałam przez ostatnie 4 miesiące). Wiem mniej więcej, ale jeśli już coś podaję to chcę żeby cena była prawdziwa.
Będę miała to jednak na uwadze w przyszłości i będę sobie na specjalnej karteczce zapisywać - tak więc od następnego razu ceny się pojawią. :)
SHARE:
© Magiczny Domek. All rights reserved.
Blogger Templates by pipdig