Czerwiec to mój ukochany miesiąc! Miniony był niezwykle udany, pełen pracy, ale też rodzinnych chwil. Cały czas staramy się te dwa światy ze sobą dobrze równoważyć. Zapraszam Was na migawki z naszej codzienności.
W domku parę nowości. Łóżeczko w którym sprawnie idą nam drzemki. ;)
Lampka, choć to dziwne częściej palona u nas latem niż zimą a to dlatego, że latem na parterze jest mniej słońca przez duże drzewa za oknem, zimą wpada tu masa słońca bo mamy okna na południe.
Przyłapani.
Gdy babcie nie mogą pomóc bywa, że trzeba wszystkie dzieciaki zabrać do pracy. Ale chyba całkiem są zadowolone. ;)
Miłocha i Gabrycha.
W deszczowy dzień domowe przedszkole u Babci.
Gapcioszek Krzywoustny.
Taki piękny chlebek na zamówienie z ulubionej piekarni.
Z jajecznicą na śniadanie - pycha!
Na grillu u przyjaciół. Uroczy wieczór!
Stópka.
Ślina po pachy, mamy dwa ząbki! Na trawie najlepiej.
Obiadek.
Chwilka dla mnie z widokiem na cały świat.
Super Bohater.
Zaczęło się! ;)
A ja nie pamiętam kiedy miałam ostatnio na nogach szpilki!
Wiecie, że logo do Chupa Chups zaprojektował sam Salvadore Dali?
Taką trójeczkę mam codziennie do schrupania.
W czerwcu wiele godzin spędziłam w pracy, ale mam fajne towarzystwo!
Otwarcie naszego sklepu stacjonarnego coraz bliżej!
Cieszy mnie ogromnie, że tak uwielbiają książki!
Gościłyśmy koleżankę Marysi z przedszkola.
Miałam tego dnia więc 3 córki i syna jedynego. :)
Przejażdżki rowerowe z Gabrysią.
Rodzinne weekendy.
Taki mały basenik a tyle z niego radości! :)
Ukochane szparagi!
Niedzielny obiadek pod chmurką.
Deser w ogrodowym pikniku.
Cześć!
Ten uśmiech! :)
Poranki.
Dzień w domu. 2 śniadanie i ciągłe zastanawianie się co tu zrobić z tą całą trójką. ;)
Czasami trzeba się wspinać na wyżyny kreatywności. :)
Świetny naturalny krem z filtrem SPF50 (dostępny u
nas).
Owsianka na śniadanie - uwielbiam.
W pracy przygotowania do zdjęć.
I pośpieszny lunch.
Długie dni i wieczory spędzone na malowaniu.
Aż włosy dęba stają, jak to wszystko sprawnie trzeba ze sobą pogodzić. ;)
Nie ma jednak jak rodzinne spotkania.
Lego Time!
Słodziaki.
Nasz prywatna polana.
I afrykańskie stokrotki.
Każdego dnia czuję wdzięczność za nasz ogród, w którym spędzamy mnóstwo czasu.
Na upały najlepszy chłodnik.
Spacerki już nie w gondoli! (Miłosz już ledwo w niej wytrzymywał, a przecież niedawno skończył dopiero 5 miesięcy).
Kaczuszki!
Namiastka wakacji.
Rybka na obiadek.
Wieczorem czas na miętę z naszego ogródka.
W kogo wda się ten nasz Miłoszek w rozważną Marysię czy szaloną Gabrysię? :)
Trzeba umyć ziemniaczka przed schrupaniem. ;)
Jak oni się lubią!
Mama i Tata - bardzo wielka miłość. ;)
A tu Tata myśli o Mamie. ;)
Nasza stała miejscówka.
Gabrysia.
Weekendowe poranki wyglądają tak.
A w tygodniu praca, a w niej uwielbiam różnorodność. Tu sesja zdjęciowa uroczych bliżniaczek Hani i Heli!
Czasami mały detal ma znaczenie...
Bywa, że praca trwa aż do późnych godzin.
Ale w czwartki zawsze odwiedzamy Babi.
Prace plastyczne.
Kocur w ogrodzie.
Urodzinowa beza!
Muszę przyznać, że wyszła znakomicie!
Rano obowiązkowa kawa!
Piękny wypełniony po brzegi miesiąc za nami. Było w nim wiele sukcesów, ale też gorszych chwil. Ja zaliczyłam ogromne uczulenie na słońce, wizytę u lekarza z powodu ogromnego jęczmienia i zapalenia spojówki. I ta ciągłe zmęczenie i robienie co w naszej mocy by wszystko ze sobą pogodzić. Tyle trzeba zmieścić w ciągu dnia, że człowiek czasami chętnie rzuciłby się w łóżko! :)
Trzymajcie się ciepło! Do napisania!