Nie mogę uwierzyć, że kolejne piękne wydarzenie i wyjątkowa uroczystość już za nami. Trzymając malutką Marysię w rękach tuż po urodzeniu nie sądziłam, że zanim się obejrzę będę ją widziała w białej sukience idącą do pierwszej komunii. Z jednej strony ten mijający czas powoduje aż ścisk w sercu, z drugiej strony przecież tak wiele jeszcze przed nami i te kolejne etapy są niesamowicie fascynujące. Naprawdę dobrze mi w byciu tu i teraz, w tej konfiguracji wiekowej naszej rodziny. :)
Wraz z nadejściem trzeciej klasy trwały przygotowania do pierwszej komunii i ponieważ pierwszy raz byłam tak bliska tego tematu miałam przeróżne przemyślenia, które towarzyszyły mi przez te klika miesięcy.
Jest to niewątpliwie ważna i podniosła chwila oraz dzień, który pragniemy uczynić wyjątkowym, jednak to co się słyszy dookoła, ta presja społeczna, którą owiana jest ta uroczystość, dosłownie mnie w ostatnich tygodniach przeraziła. Od samego początku nie chcieliśmy uczynić z komunii Marysi małego wesela, wymyślać nie wiadomo jakich prezentów i skupiać się na materialnej stronie tego wydarzenia.
Szał niektórych rodziców przy wybieraniu najlepszych restauracji na 70 osób, poszukiwania tygodniami sukienek i garniturów nie tylko dla dzieci ale (przede wszystkim) dla rodziców, kredyty na ogromne prezenty, ściganie się w zaliczaniu modlitw oraz przesadne skupianie się na zewnętrznej otoczce wydarzenia utwierdziły mnie jeszcze mocniej w przekonaniu, że zdecydowanie chcemy to zrobić inaczej i po swojemu.
Postawiliśmy na normalne, ale uroczyste przyjęcie w gronie naszej najbliższej rodziny w zaciszu naszego domu. Udekorowałam odświętnie stół, przygotowałam z pomocą bliskich obiad i upiekłam tort na tą okoliczność. Wszystko przebiegło tak naturalnie i spokojnie, Marysia czuła się cudownie w swojej prostej, uroczej sukience i ucieszyła się niezmiernie z prezentów, które przede wszystkim mają wspierać rozwój jej pasji.
Dziś do blogowego pamiętnika wklejam te wyjątkowe chwile, do których z pewnością będę lubiła powracać. :)
Przygotowania.
Sukienkę Marysi kupiłyśmy w sklepie, gdzie produkowane są tylko komunijne akcesoria. Wśród ogromnego wyboru różnych fasonów wybrałyśmy 4 (jednogłośnie!), które nam się najbardziej podobały na manekinach. Marysia wybrała z nich tą jedną, w której czuła się najlepiej i następnie sukienka była uszyta pod indywidualnie wymiary Marysi. Wiedziałyśmy czego szukamy i dlatego cała procedura zajęła nam może maksymalnie godzinę. Potem pozostało czekać na uszycie sukienki, którą odebrałyśmy 3 tygodnie przed komunią.
Akcesoria dobrałyśmy od razu. Przepiękny wianek ze sztucznych kwiatków (ze względów praktycznych), proste rękawiczki i torebeczkę. Obie lubimy raczej prostotę niż bardzo bogate fasony, a całość wraz naturalnymi (lekko podkręconymi przez mamę) włosami prezentowała się uroczo.
By podkreślić charakter przyjęcia kupiłam kilka dekoracji - w tym girlandę, świece i serwetki oraz świeże kwiaty, z których zrobiłam dwa bukiety na stół.
Reszta to moja wysłużona zastawa, która idealnie sprawdza się na wiele naszych rodzinnych przyjęć i okazji.
Nieśpieszne przygotowania stołu, tortu, ozdób. O ile łatwiej, gdy poprzedniego dnia ciocia Zuzia zabierze całą trójkę w tym czasie na lody. ;)
Tort tym razem w wariacji z brzoskwinią i ciasteczkami Oreo.
Klasycznie, prosto przystrojony.
Uroczystość w kościele była niezwykła, jednocześnie podniosła, ale też pełna luzu i bez zadęcia. To sługa uroczej siostry, która przygotowała dzieci. Wzruszającym momentem było też podarowanie przez dzieci róży wszystkim mamom w kościele, bo komunia przypadała dokładnie w Dniu Mamy.
Oczywiście zrobiliśmy sobie sesję zdjęciową w ogrodzie i tych zdjęć jest bardzo dużo! Na pamiątkę wrzucam jednak moje ulubione z Marysią i moją Mamą.
Menu tym razem było bardzo tradycyjne, a z racji, że rąk do pomocy mi nie brakowało, udało się przygotować wszystko bez stresu i przemęczenia.
Na sam początek podałam zupę serowo-porową a na drugie danie były: kopytka i zapiekane ziemniaczki, 3 rodzaje mięs: pieczeń, schabowe i kotleciki mielone oraz 3 rodzaje surówek: mizeria, o którą prosiły dzieci, surówka z marchewki, sałatka z młodej kapusty. Na deser tort domowej roboty oraz szarlotka babci Joli.
W tle leciała muzyka z 3 sezonu Bridgertonów :) i w tym klimacie czułam się świetnie! Potem śpiewaliśmy polskie piosenki z lat 60 tych, a dzieciaki bawiły się w ogrodzie. Uwielbiam ten miks luzu z odświętnym wydaniem. :)
Marysia na komunię dostała przepiękne prezenty, jednocześnie nie chcieliśmy całą rodziną przesadzić z przepychem, o którym się słyszy wokoło. Marysia dostała pieniądze do skarbonki, jak również odpowiednią kwotę od babci na tegoroczny obóz konny, natomiast cała reszta była odpowiednio dostosowana do dorastającej panienki.
Najlepsze są prezenty wspierające pasje! Poniżej zestaw do fotografii - przepięknie wydana książka oraz kompaktowy aparat fotograficzny.
Marysia bardzo interesuje się fotografią, a z racji, że chcemy jak najdłużej przeciągnąć moment posiadania osobistego telefonu (na którym można co prawda robić również piękne zdjęcia, ale jednak zdecydowanie lepiej spędzić dzieciństwo bez zbędnej technologii i uzależnień). A książka przepiękna!
Klasyczny zegarek Swatch. (ja również uwielbiałam tą markę i nosiłam takie zegarki w podstawówce i w liceum). :)
Profesjonalne kredki w 180 kolorach! Marysia uwielbia kolorować jej szkice.
Biżuteria dla młodej damy. Piękne motyle.
Pięknie dobrany zestaw: kolczyki w koniki, bransoletka z podkową i koniczyną i naszyjnik z koniczynkami.
Naszyjnik z łezką i broszka.
O i jeszcze naszyjnik z ważką. Marysia ma teraz więcej biżuterii niż ja! :)
Naszyjniki dobrane tak, by mogła bez obawy nosić je już teraz. Nic nie będzie się kurzyć w szufladach z obawy, że "drogie i zginie".
Obie dziewczynki dostały rowery, bo z poprzednich wyrosły. Gabrysia na swoje urodziny a Marysia w ramach prezentów komunijnych.
Pamiętacie swoje prezenty na komunię? Ja pamiętam, że również dostałam zegarek (Casio), rower górski oraz... najpiękniejszy prezent, który mam do dziś - fotel bujany! Zawsze o takim marzyłam i jako 8 latka poprosiłam o niego moją Babi właśnie na komunię. (Zobaczycie go
tu i
tu).
Ostatnio do każdych migawek czy wpisu na blogu na Instagramie pojawia się również filmik. Jeśli macie ochotę zobaczyć migawki, ale w uchwyconych chwilach w ruchu, to zapraszam
filmik na naszym profilu.
Cudowne chwile za nami!
Życzę Wam udanego, długiego weekendu. :*