10 sierpnia 2025

Nastoletni Pokoik Dziewczyn

Musze przyznać, że dość dawno nie było wnętrzarskiego wpisu na blogu i to w kolejnych tygodniach ma szanse się zmienić, bo w Magicznym Domku nastąpiło parę zmian, które chciałabym tu uwiecznić. Nie wiem czy pamiętacie, ale blog 15 lat temu był o tematyce typowo wnętrzarskiej, lecz z biegiem lat ewoluował dotykając wszelakich tematów. 
Jakiś czas temu wspominałam na Instagramie, że zrobiłam ogromne czystki na strychu i w zabawkach dzieci, dodając, że mam taki szalony pomysł (właściwie od lat), że zbieram różne rzeczy dla "potomnych". Zrobiłam roszady na strychu i zachowałam cudowne skarby dla swoich wnuków. Zadeklarowałam Wam, że jeśli będziecie mnie jeszcze czytać za 20 lat, to z pewnością pochwalę się pokojem zabaw, który dla nich urządzę w Magicznym Domku. Brzmi to jak szaleństwo, ale w ostatnim czasie czuję, że czas się lekko zakrzywia. To co działo się dawno temu, wydaje mi się jakby było wczoraj, z kolei wydarzenia z zeszłego miesiąca wydają się mi już tak odległe. Dopiero co czytaliście o moim ślubie (a w tym roku mija nam cudowne 14 lat!) więc pisanie bloga z perspektywy mnie jako babci wydaje się wcale nie aż tak odległym terminem.

Dobrym przykładem jest nasz ostatni remont w pokoju dziewczynek. Jeszcze tak niedawno urządzałam go dla pierwszego noworodka z białymi mebelkami, boazerią i uroczymi dodatkami (zobacz tu) by właśnie niedawno dostosować go do dorastających nastolatek. Oczywiście to określenie jest trochę przesadzone w przypadku dziewczynek, bo Marysia skończy za chwilę 11 lat a Gabrysia skończyła dopiero 8, ale wytyczne były bardzo klarowne - ma być uroczo, ale już znacznie poważniej. A jeśli chodzi o nastolatki, to w Polsce "naście" pojawia się już w kolejnych urodzinach po 10 wiosnach, więc jedenaście rzeczywiście padnie u nas za kilka tygodni. Zdałam sobie jednak sprawę, że w języku angielskim "teen" pojawia się dopiero przy 13 tym roku życia i ja też bym chciała ten wiek nastoletni przesunąć jak najdalej.
 
Staram się być jednak Mamą, która odpowiada na potrzeby dzieci i rzeczywiście pokój dziewczynek trochę już za nimi nie nadążał. Piętrowe łóżko było urocze, ale węższe i krótsze niż standardowe, a przepiękna szafa była wąska na 30 cm i już zaczynała nie mieścić większych rozmiarów ubrań dziewczynek. I chociaż mam w sobie ogromny sentyment patrząc na nasze stare wnętrza i cieszę się, że mogę do nich powrócić, to jednak nie lubię, gdy dom nie jest dostosowany do realnych potrzeb naszej rodziny. To trochę jak z udawaniem, że ma się dwadzieścia parę lat w średnim wieku (zdecydowanie jestem team naturalnego starzenia się z godnością), czy też traktowanie dzieci jak maluszki, gdy zdecydowanie mogłyby być już bardziej samodzielne - zgodnie z możliwościami swojego wieku. To oczywiście naturalne, że chcemy zatrzymać czas, ale lepszym pomysłem jest stworzyć idealne warunki do swojego (i rodziny) rozwoju oraz etapu w dniu dzisiejszym. Bez udawania, bez zwalniania, ale również bez przyspieszania, tylko dlatego, że współczesny świat wokół szalenie pędzi.

Zapraszam Was do nowego wydania pokoiku dziewczynek, który ostatnio wyczarowaliśmy wspólnymi siłami.


Chociaż zmiany nie były jakieś kolosalne, zupełnie odmieniły klimat pomieszczenia. Przemalowaliśmy ściany na blady odcień na pograniczu błękitu i zieleni (farba to Tikurilla z mieszalnika). Łóżko piętrowe zastąpiły dwa łóżka z wysuwanymi szufladami oraz pojawiła się duża pojemna szafa (IKEA).


Dziewczynki mają takie same ułożenie półek po dwóch stronach szafy. Wreszcie mogą powiesić część ubrań na wieszakach oraz mają specjalne, wysuwane kosze. 
Oczywiście, że bliżej mojego serca są szafy z duszą i taka właśnie była szafa poprzednia wersja. Jednak wiem, że w życiu każdego dorastającego dziecka pojawia się potrzeba nowoczesności, a Ikea swoje systemy urządzania szaf ma niezwykle wygodne. Ja też swojego czasu urządziłam swój nastoletni pokój bardzo nowocześnie, by na stare lata (a właściwie już po ślubie) wrócić z utęsknieniem do klimatów retro. :) 


Drewniane łóżka (Ikea) mają przepiękny kolor - ciepłej szarości. Nad nimi półki na wszelakie skarby (Jysk), które dodają pokojowi dziewczęcości.




Mam nadzieję, że udało zachować się klimat dziecięcego jednak pokoju, ale w bardziej dziewczęcym wydaniu. Zajrzyjcie jak prezentowały się poprzednie wersje: gdy do pokoju wprowadziła się Gabrysia (klik) i gdy pojawiło się biurko, gdy zaczęła przygodę ze szkołą Marysia (klik).



Przepięknie wpasował się tu również stoliczek nocny (Jysk) z lampką (TKMaxx). Dzięki niej wieczorami panuje tu niesamowity klimat. 




Stare i nowe, dużo rzeczy w pokoiku to nasze skarby z całego domu, które mieliśmy już wcześniej, ale pojawiło się trochę nowości - pościel z H&M w koniczynki, niebieskie narzuty i ozdobne poduszki (Jysk) czy uroczy kocyk w Jamniki z bawełny (Temu). 

I tu ważna dygresja: Chociaż nie przepadam za produktami z Chin, umiem znaleźć tam perełki (chociaż robię to bardzo rzadko). Tym bardziej, że wiele rzeczy można znaleźć stamtąd w sklepach, butikach oraz na allegro... więc nie daje się na to złapać. Ogólnie stawiam na jakość, dobre materiały i lubię sprawdzone polskie firmy, ale nie wszystko da się kupić od twórcy czy rzemieślnika. Plastikowa klamerka do włosów, pojemnik na farby, czy podstawka na biurko pod myszkę, to i tak zazwyczaj made in China... Nie kupuję tam ubrań, ani pojemników, które mają styczność z żywnością. Natomiast zauważyłam, że w sklepach wiele rzeczy sprzedawanych są ściągnięte z Temu - np. w zeszłym roku cała wyprawka szkolna w Carrefourze z kapibarą była hurtowo ściągnięta z chin, z tych samych fabryk, sprzedawana za wielokrotność ceny. Temat rzeka, ale podchodzę do tego z umiarem. Tak więc nie promuje Temu, ale jestem szczera i nie będę Was oszukiwać, że akurat ten kocyk kupiłam gdzie indziej.




Wełniany kocyk z kolorowych włóczek kupiłam kiedyś w secondhandzie i leżał na fotelu bujanym, na którym karmiłam malutką Marysię.


Namalowałam też dla dziewczynek obrazek - jamniczka śpiącego na łóżku. Kolejny będzie przedstawiał pieska przy biurku i analogicznie zawiśnie po drugiej stronie pokoju.



Od strony biurka zmiany nie są aż tak duże, ale pojawiły się nowe krzesła obrotowe w paseczki (Ikea) oraz z pokoju Miłoszka przywędrowała szafeczka na kosmetyki (u niego tez zaszły malutkie zmiany, które pokażę w następnym wpisie).





W pokoju, zwłaszcza wieczorami jest tu mega przytulnie. Marysia powiesiła jeszcze lampeczki, co rusz pojawiają się dodatkowe detale, które ocieplają wnętrze pokoju.
Idealna baza na wieczorne pogaduchy (gdy dziewczynki mają najwięcej do opowiedzenia) czy też czytanie książek. 


Detale, które jeszcze przenoszą do świata dziecka.






I niezliczona ilość włóczek Marysi do szydełkowania.


Jestem niezmiernie zadowolona, że udało nam się ukończyć ten projekt, który pociągnął za sobą kilka innych. Dzięki zmianom zrobiliśmy ogromne czystki w zabawkach, udało się zrobić gigantyczne porządki na strychu, przemeblowaliśmy też pokoik Miłoszka i wywieźliśmy wiele starych i zepsutych przedmiotów na wysypisko jeszcze z poprzedniego oczyszczania przydomowej kanciapy. Wiosna i lato w tym roku były oczyszczające!

Cudownego dnia Wam życzę i już niebawem wracam z pokoikiem Miłoszka.
SHARE:

04 sierpnia 2025

Migawki Lipca '25

Człowiek czeka na wakacje jak na zbawienie, gdzie odpocznie od codziennej przedszkolno-szkolnej gonitwy, a potem okazuje się, że czas wcale nie zwalnia i oto mamy już środek letnich miesięcy. 

Jednak lipiec upłynął nam naprawdę bardzo aktywnie i różnorodnie, staraliśmy się wycisnąć z niego tyle ile się dało.

Zapraszam na migawki miesiąca.



Lipiec zaczęliśmy naszym wyjazdem przyczepą kempingową nad jezioro Gopło. A o tym jak cudownie minął nam tam czas przeczytacie w poprzednim, osobnym poście (tu).



Pobyt zakończyliśmy żeglarską przygodą, która była świetnym wstępem do półkolonii żeglarskich Gabrysi i Miłoszka.

Gdy nasza Marysia była na obozie harcerskim, a dzieciaki pojechały na przedłużony weekend do Babci, my pojechaliśmy do Monachium. 


Mąż był tu służbowo w pracy, ale zostaliśmy dłużej, by pozwiedzać miasto (głównie na rowerach, które można wypożyczyć przez aplikacje).



W jednym z największym parków w Europie Englischer Garten można podziwiać nawet wodospady. Jest tu przepięknie!


Spontanicznie udaliśmy się na lunch do restauracji, gdzie na miejscu są wszędobylskie koty. Dodam, że było tam czyściutko a jedzenie przepyszne.



Absolutnie się nie nudziłam podczas nieobecności męża. Spędziłam cudowny czas w Monachijskich Galeriach Sztuki, które mają imponujące kolekcje.

Trochę klasyki.


Można było w skupieniu przemierzać niekończące się korytarze i podziwiać arcydzieła sztuki. To było dla mnie niesamowite doznanie.



Staram się często chodzić do muzeum sztuki, zwłaszcza gdy odwiedzam jakieś europejskie miasto, jednak przed zwiedzaniem w ogóle nie sprawdzam jaka jest obecnie wystawa i konkretne dzieła (chyba, że idę typowo na daną wystawę np. Picassa w Warszawie). Bardzo lubię być zaskoczona i mieć ogromną przyjemność z odkrywania kolejnych perełek w muzeum. 

Słoneczników Vincenta Van Gogha się absolutnie nie spodziewałam! Zamurowało mnie i tak się wzruszyłam, że poleciały mi łzy.



Ale to nie jedyne muzeum, które odwiedziłam - czas na Sztukę współczesną, którą uwielbiam (zwłaszcza XX wieku).


I wtedy... "Let your imagination run wild".






Monachium mnie zachwyciło. Świetnie przygotowane ścieżki rowerowe (na każdej najmniejszej ulicy w mieście).




Udaliśmy się do bardzo ciekawego muzeum BMW w Monachium. Już sama architektura budynków zachwyca.




Ze wszystkich modeli jednak zdecydowanie najlepiej prezentują się samochody retro. Miały w sobie to coś. Myślę, że takich zwolenników jak ja jest więcej i nawet pomyślałam sobie, że marki powinny produkować z jednej strony futurystyczne samochody z najnowszą technologią a drugim nurtem powinny być klasyczne nadwozia samochodów (powracające do dawnych kanonów jak w modzie), ale dostosowane technologią do współczesnych standardów.


Przepiękny, największy pałac Nymphenburg z imponującym ogrodem. Następnym razem z przyjemnością odwiedzę również jego wnętrza (ale na to potrzeba raczej całego dnia!)


Nieczęsto mamy okazję spędzić takie weekendy tylko we dwoje, więc taka podróż była nam naprawdę potrzebna. Wspólne chodzenie po mieście z celem i bez celu cofa nas do młodzieńczych lat. ;)


Po powrocie czułam wielką potrzebę zajęcia się domem przed naszym ostatnim wyjazdem w te wakacje.


Nadrobiłam trochę ogrodowych zaległości (chociaż w tej chwili mam poczucie, że znów jestem w tyle) i "ubrałam" tekstyliami dom w klimatach lata. Niebieskie poduszki w kwiaty to H&M, narzuta w paseczki Homla, a uroczy muślinowy kocyk w rybki przywiozłam z targu we Francji.




Przeurocze są te żółwie ninja, które namalował Miłoszek (ja malowałam je identycznie w dzieciństwie). Byłam ogromną fanką i pamiętam, że rodzicie mieli taką okrągła skórzaną poduszkę przypominającą skorupę żółwia i zakładałam ją na plecy by poczuć się jak prawdziwa postać z bajki.


Lipiec nas nie rozpieszczał, ale zieleń jest soczysta jak nigdy!


Nasz Vincencik skończył niedawno roczek! Jednak postanowiliśmy świętować urodziny zawsze we wrześniu, w dniu kiedy się u nas pojawił.
 

Mając na myśli zajęcie się domem oznacza dla mnie to, żeby zrobić jak najwięcej rzeczy z listy z drugiego planu. Ogromnym przedsięwzięciem były roszady i przesadzenie roślin w domu do większych doniczek. 



Zajęło mi to ze 4 godziny, ale jestem przeszczęśliwa, że zrobiłam to latem na tarasie a nie zimą w domu... Bałagan w trakcie był straszny. 


Nie lada wyzwaniem był też mój las w słoiku.


Jednak wszystkie rośliny w domu dosłownie odetchnęły z ulgą!


Hortensje w tym roku mnie zaskoczyły. Przepięknie się rozwijają, aż miło dekorować nimi dom.



Paczka ze słodkościami i płaszczem przeciwdeszczowym dla Marysi na obóz harcerski. To nasza pierwsza w życiu taka długa rozłąka i musze przyznać, że nie było mi łatwo.


A nasi mniejsi żeglarze majsterkują z tatą i tworzą uchwyt do ćwiczeń węzłów.



Nie wiem co go tak zaskoczyło. :P


Ogarnęłam też nasz "od siedmiu boleści" warzywniak. W przyszłym roku zrobimy to od A do Z w innym miejscu, a w tym roku modlę się by cokolwiek urosło. ;)


Mieliśmy planowaną przerwę w dostawie prądu, więc śniadanie zrobiłam w przyczepie.



Trzymam się diety (a raczej sposobu jedzenia) niskowęglowodanowej. Z małymi wyjątkami trzymam się zasad i czuje się coraz lepiej.



Bardzo przypasowały mi nowe garnki emaliowane (Silesia) z pięknym motywem pasującym do naszej kuchni. 


W lipcu udaliśmy się na bajkowy ślub mojej serdecznej Agatki, którą z pewnością znacie z bloga za sprawą jej ilustracji. Wyglądała zjawiskowo w piękniej błękitnej sukni a na głowie mając opaskę z żywymi kwiatami niczym Frida.


Bardzo podobała mi się oprawa kwiatowa przyjęcia.


Oraz cudowny widok na Pałac Poznańskiego i panoramę Łodzi.


Zdrowy poczęstunek dla cioci Ani. Kilka dni bez cukru i wszystko co zdrowe na nowo jest cudownie słodkie. 


Wakacyjne dni w domu jednak nie są łatwe. Dzieciom trzeba zapewnić jakąś rozrywkę, bo chociaż sami świetnie wymyślają zabawy, ale czasami aż strach się bać co im przyjdzie do głowy. :)


A tu nowe projekty w pracy na jesień.


I tak się kończy kawa w pracy. :)


I mam wyrzuty sumienia, bo zamiast biegać boso z dziećmi w ogrodzie, biorę się za kolejne rzeczy do zrobienia. Porządki w kuchni, pościeli, rożnych zakamarkach domu.



Nie jest to łatwe, ale staram się tak organizować tydzień, by w miarę równomiernie działać na wszystkich polach.


Przepyszna domowa pasta pełna białka. Ciecierzyca (miałam w słoiku), biała fasola (moczyłam na noc a potem godzinę gotowałam), suszone pomidory, podsmażona cebulka z czosnkiem, sól, pieprz i zmiksować na pastę.


Oliwa z oliwek, nasiona słonecznika i czarnuszka. Pycha!


To już ostatnie chwile w takiej konfiguracji w pokoju dziewczynek.



I wróciła nasza harcerka! Jak oni się wytęsknili! To był dzień pełen emocji!




Ale najpierw porządna kąpiel! Czekając na wodę opowiadają sobie co się działo przez ten czas.


Deser i piknik w ogrodzie. Jak tu nie kochać lata?


Mascarpone z ubitym jajkiem (osobno), erytrytolem, bananem i borówkami.


Coraz ciężej zrobić im normalne zdjęcie we trójkę. :)


A dla mnie??


Wytęsknione spotkanie z dziewczynami.


Ja jak zwykle z tej okazji tatar. Uwielbiam! 



To był bardzo aktywny lipiec a i sierpień zapowiada się na pełnych obrotach. I choć wakacje z założenia mają być czasem odpoczynku i zwolnienia tempa, często okazuje się, że to właśnie wtedy dzieje się najwięcej. Podróże, spontaniczne wycieczki, porządki odkładane od miesięcy, remonty, próby pogodzenia pracy z wakacjami dzieci… Może tak właśnie działa energia lata. Ten letni ruch też jest formą ładowania baterii, tylko trochę inaczej niż sobie wyobrażaliśmy. :)

Pozdrawiam Was ciepło i do napisania!
SHARE:
© Magiczny Domek. All rights reserved.
Blogger Templates by pipdig