Dziś przeczytałam na Instagramie, że pewna blogerka, która teraz mocno się udziela w mediach społecznościowych, nie wróci do blogowania, bo stwierdziła, że nikt już tego nie czyta, a to dużo pracy i właściwie nie ma po co. Dotarło do mnie to, jak od lat motywuje mnie do pisania bloga po prostu czysta przyjemność i chęć zapisania gdzieś wspomnień. Bardzo często do nich wracam, gdy coś muszę znaleźć w naszej życiowej czasoprzestrzeni. Cieszy mnie to, że nie kieruje się w pisaniu ani chęcią zdobycia zasięgów, ani tym bardziej tworzenia reklam w celach zarobkowych. I chociaż mam zdecydowanie mniej czasu na pisanie niż wcześniej, to często zastanawiam się, czy w dzisiejszym zagmatwanym świecie jest w ogóle przestrzeń na pisanie o sprawach lekkich i przyjemnych. Czasami sama się stopuje i myślę - Czy kogoś w ogóle obchodzi jaką ścianę pomalowaliśmy w Magicznym Domku? Albo co takiego używam w codziennym makijażu? - to jednak potem sama łapie się na tym, że im trudniej jest nam w życiu (mam tu na myśli caaalutki przekrój tematów z codziennych wiadomości) tym bardziej tęsknimy za taką błahą codziennością. Ludzkość w obliczu gorszych historycznie momentów szukała paradoksalnie wytchnienia w błahostkach. Czy naprawdę już się nie czyta blogów? Czy już się ich nie pisze? Proszę, dajcie znać chociażby anonimowo pojedynczą kropeczką pod tym postem jeśli tutaj zaglądacie.
Uwierzcie mi, że gdybym miała chociaż jeden dzień w tygodniu na napisanie porządnie blogowego posta, pojawiałabym się tu częściej. Czasami sama siebie podziwiam, że kiedyś udawało mi się pisać częściej. Teraz bardzo dużo mojej kreatywnej energii pochłania praca i nowe projekty, które są w toku. Czas wolny w 99% poświęcam rodzinie i naszej codzienności - zostaje dosłownie 1% na wszystkie te rzeczy, które czekają w kolejce do zrobienia. Obiecałam sobie, że znajdę czas i energie na te wszystkie wpisy na blogu, ale oprócz migawek i czasami wpisów wnętrzarskich, które lubię pisać sama dla siebie, to jednak rzeczywiście miło mieć zewnętrzną motywację i energię ze strony czytelników. Wiecie co zrobić, a ja się odwdzięczę, bo będzie mi głupio, by na Wasz znak pozytywnie nie zareagować. :P
A dziś, tradycyjnie, zapraszam Was na migawki z zeszłego miesiąca.
Jaka to była piękna jesień! Spędziliśmy bardzo przyjemny dzień w Dobroniance - takim mini Zoo z atrakcjami pod miastem.
Moje wspaniałe na czubku świata!
Cudowne w tym miejscu jest to, że można kupić pojemniczek z marchewkami i karmić wszystkie zwierzątka.
A że październik to sezon na dynie, można było sobie robić z nimi zdjęcia na każdym kroku!
Zwierzątka czują się tu naprawdę swobodnie.
Takich dwój jakich ich trzech nie ma ani jednego!
Jeszcze po remontowa przestrzeń w salonie, którą warto wykorzystać. :)
A ja cała szczęśliwa, że za jednym zamachem dało się pomalować i odświeżyć również łazienkę. Nawet drobna zmiana roletki w łazienkowym oknie daje mi wiele przyjemności.
Ten cenny czas, gdy mogę się relaksować. - Chociaż powiem Wam, że na nowo uczę się być tu i teraz, bo w tym natłoku spraw staram się nadrabiać i zdarzyło mi się parę razy odpisywać w wannie na maile lub przygotowywać relacje na Instagramie i robić inne rzeczy do pracy - źle się z tym czuję i nie chce już tego robić, ale o tym mam nadzieję napisać w osobnym tematycznym poście.
A pracy było sporo w tym miesiącu, ale to za sprawą wielu projektów oraz nadchodzącej nowej kolekcji.
Mam wrażenie, że odkąd Marysia skończyła 7 lat strasznie urosła i wydoroślała! Może to prawda, że człowiek zmienia się co 7 lat?
Podwórkowe, kredowe arcydzieła dziewczyn.
Raz w tygodniu robimy dzieciom Akcję Pielęgnację - czyli taką długą kąpiel w wannie, z myciem włosów, odżywką, obcinaniem paznokci, czyszczeniem uszu, smarowaniem itp. Postanowiliśmy tego dnia zrobić tą akcję wcześniej, by potem w piżamkach na spokojnie zjeść kolację i coś fajnego wspólnie porobić. I gdy tą caaaałą procedurę wspólnie z 3 dzieci przeszliśmy (to trwa naprawdę dobre kilka kwadransów), to tuż po wysuszeniu ostatniej głowy z najdłuższymi włosami to Marysia zaczęła się uporczywie drapać...
I jak już przerażona wiedziałam co się święci, bo tydzień wcześniej na Librusie (taka szkolna aplikacja do porozumiewania się z rodzicami) wychowawczyni napisała ze wykryto problem i trzeba być czujnym. I gdy zobaczyłam chodzącego robaczka w 5 miejscach we włosach Marysi to prawie zemdlałam. Cała rodzina (łącznie z nami dorosłymi) musiała przejść całą procedurę (trwało to wieki!) dziewczyny zasypiały na stojąco, a my nakładaliśmy olejek, potem wyczesywaliśmy sobie nawzajem włosy, by potem całą procedurę mycia wszystkich głów, suszenia włosów przejść na nowo! Ale uff udało się!
Od 7 lat jestem Mamą, a dopiero teraz zdobyłam odznakę odwagi oraz skuteczności w usuwaniu wszy! ;)
Ileż to człowiek musi przejść z tymi dzieciakami! :P
Październik to miesiąc urodzin naszej Marysi! Trwały więc wielkie przygotowania.
Więcej o urodzinach możecie przeczytać we wpisie -
KLIK.
Było też sporo inspirujących zawodowo spotkań i fajnych inicjatyw. Uwielbiam swoją pracę za jej różnorodność.
U nas nadal droga mleczna, a ten moment, gdy mogę w weekend położyć się z Miłoszkiem na drzemkę uważam za jeden z cudowniejszych na świecie! :)
I nie zgadniecie co się stało!? Poszliśmy do kina!
A James Bond, okazał się naprawdę świetny! Zjawiskowy!
Chwilowa pościelowa miejscówka na wieczorne słuchanie słuchowisk. Polecamy Dzieci z Bullerbyn!
I chociaż współcześnie jest tak wiele rzeczy i zabawek dla dzieci, chciałabym by moje cieszyły się z tego co mają i nie oczekiwały cały czas nowości i nieustannych prezentów z reklamy. Powrót do takich książek jak Dzieci z Bullerbyn możne właśnie ich tego nauczyć.
Dobrze jak niedziela pachnie domowym ciastem.
I okazuje się, że gdy tak człowiek się trochę zmobilizuje do tego by nie "odpoczywać" z nosem w komputerze czy skrolując telefon - czas na książki magicznie się odnajduje.
A wieczorami cichutko, że można spokojnie zwinąć się w kłębek.
Jesteśmy z mężem jak marchewka z groszkiem ;) - zupełnie inni, ale chyba nieźle dopasowani. Nawet wybieramy inne komputery i inne telefony - on miłośnik IPhone, ja zdecydowanie Samsung. :P
Ale ogólnie dochodzę do wniosku, że te wszystkie różnice, które nas wszystkich ludzi dzielą, są naprawdę powierzchowne i niektórzy przywiązują do tych różnić zbyt wielką uwagę. W sumie przez to naprawdę wiele tracąc...
W Leroy Merlin uparłem się by wejść do wanny :)
A ja zaczęłam nową przygodę. Uczę się...haftować! ;) Jakie to relaksujące!!
Mówię do swojego Taty: "Ja nie wiem jak te dzieci mają się skupić na nauce, przecież jak tylko Marysia zasiada do lekcji, to jest zamieszanie, hałas, wszyscy i tak skupiają się w jednym miejscu. No obłęd!"
Na to Tata rozbrajająco: "Ale przecież czy myślisz, że Ci wszyscy geniusze mieli łatwe warunki do pracy i nauki?" ;P
Magiczny Domek skąpany w jesiennych kolorach.
Nowości dla Mam pojawiły się też u nas w sklepie. Obok naszej biżuterii, są teraz kosmetyki i aromatyczne herbatki i mieszanki ziół Lune Tea, a w krótce pojaw się coś jeszcze! O Mamy też trzeba zadbać. :)
Nowe miejsce na mapie miasta z pysznymi rybkami.
Ułożyłem poduszki, położyłem i przykryłem się sam, ale Mama, przecież tak na prawdę spać tu nie będę! :)
Rodzinnie wybraliśmy się na 10 urodziny Animalkindom - to marka, z którą mamy wspólny projekt, a właścicielkę oraz całą ekipę darzę wielką sympatią.
Sto lat - cudownie, że wiele polskich marek tak pięknie się rozwija. Obecnie większość rzeczy kupuję made in Poland!
A wieczorny spacer w delikatnym deszczu był na prawdę uroczy!
Te chwilki dla siebie, które trzeba rozsądnie zaplanować. :)
Podczas drzemki...
Czy podczas wieczorynki...
Nauczyłam się, że życiową energią trzeba dobrze gospodarować i najlepiej sprawdzają się interwały. Fajna praca na zmianę z chwilką oddechu! Nie dobrze jest ciągle pracować, ale tez nie dobrze jest snuć się przez życie bez celu, odkładając wszystko na później, nie wychodząc nigdy ze swojej strefy komfortu.
I bardzo ważny, naprawdę kluczowy, jest stały kontakt z naturą.
A tak wracając to prozy życia, tylko ja mogłam zamówić nową suszarkę z brytyjską wtyczką. Oczywiście nie doczytałam. :P
Nowa kolekcja Layette tuż tuż. Tym razem będzie dużo wełny merino ze wzorem w delikatne owieczki.
Zostaliśmy zaproszeni na Halloween!
Tygrysia Mama i Batmanka.
Była masa dzieciaków i świetnie się bawili. Tu większość paczki z naszego kampingowego wyjazdu.
I chociaż Halloween to nie moja bajka i estetyka, to na prawdę wszystko to kwestia fajnych ludzi wokół. I to się liczy.
To był naprawdę aktywny miesiąc! W listopadzie wiele się będzie działo, ale tu stawiam na jeszcze większe ogarnięcie życiowej przestrzeni i organizację czasu, by móc...zwolnić. A o tym napisze już następnym razem...
Pamiętajcie o komentarzu. Mam nadzieję, że chociaż trochę zrelaksowaliście się dziś podczas czytania.
Całuje Was mocno! I do napisania!
Wasza G.