25 czerwca 2016

Domek dla Lalek

Ostatnie dwa dni przeniosły mnie do innego wymiaru. Byłam tak oddana na tej jednej rzeczy, że zapomniałam o bożym świecie. Bardzo tęskniłam za tym stanem skupienia i pracy nad detalami. Nad wymyślaniem z czego można zrobić to czy tamto, z akcesorii dostępnych tylko w jednym sklepie budowlanym. To kombinowanie pamiętam z czasów studiów, gdy zaprojektowany przedmiot musieliśmy wykonać w skali 1:1 - tak, by wyglądał jak prawdziwy, gotowy do użycia. Potem te długie godziny dłubania, wieczne niedomyte ręce, poklejone włosy - tak zazwyczaj wyglądają studenci z Akademii Sztuk Pięknych. Cofnęłam się do tamtych czasów w te upalne dni, gdy pracowałam pod gołym niebem nad pewnym projektem.
Jakiś czas temu trafił do nas domek dla lalek, który wykonał dla Zuzi (młodszej siostry Pana Poślubionego) ich św. pamięci Dziadek. Ponieważ nie był używany od ponad dekady, postanowiłam go odrestaurować. Włożyłam w niego całe swoje serce. 

I tak powstał Marysiowy domek z rodzinną historią w tle...



Domek jest dość sporych wymiarów (100x100x45cm) i posiada 5 pomieszczeń. Na dole kuchnię i salon z jadalnią, na górze sypialnię i łazienkę oraz na poddaszu malutki strych.








Wcześniej, naznaczony upływem czasu i użytkowania, prezentował się tak:



Do odnowienia domku potrzebowaliśmy kilka rzeczy.


Na początku odmalowaliśmy domek na kolor kremowy farbą olejną do drewna.


By przykryć poprzedni kolor potrzebne były dwie warstwy.


Następnie gwóźć programu czyli dach wykonany z...linoleum. :)


Elementy dachu przymocowałam za pomocą takera.


Ależ panował bałagan! A Marysia szybko zmęczyła się pracą. :P


Czas na tapetę samoprzylepną. Tapetowanie zajęło mi cały kolejny dzień!


Znalazłam wzory idealne na podłogi i ściany. I tak powstały drewniane, bielone podłogi, urocza sypialnia w kwiatuszki, granitowa łazienka, a w kuchni kolorowe kafle. :)


Na Marysię zawsze można liczyć. ;)


I jeszcze tylko okienka zrobione ze skrawków materiału oraz paspartu i gotowe! :)


To jest pierwsza część wpisu o naszym domku dla lalek. W następnym poście, który pojawi się pewnie za parę miesięcy, pokażę Wam jak urządzimy wnętrze domku. W tej chwili nie mamy ani jednego mebelka, nie mówiąc o odpowiednich lalkach. :) Bez pośpiechu będziemy kompletować ciekawe elementy wyposażenia z różnych źródeł i na jakąś większą okazję Marysia dostanie domek w całości. Teraz będzie trzeba go ukryć, by troszeczkę o nim zapomniała. ;)

No muszę przyznać, że jestem naprawdę dumna! Nie sądziłam, że wyobrażenie i pomysł na domek aż tak się urealni! :) Mam nadzieję, że Wam też się spodoba!

Całuje Was mocno!

P.S Teraz czeka nas mały odpoczynek, gdyż już jutro wyjeżdżamy na króciutki wyjazd urodzinowy. :) Jeśli chcecie jechać z nami to zaglądajcie na nasz Instagram, a po powrocie z pewnością pojawi się jakiś post o miejscu, w którym się zatrzymaliśmy. 

Do napisania po powrocie! :*
SHARE:

20 czerwca 2016

Pędzelki

Obiecałam Wam, że będę pisać również o małych sprawach, które przeplatają się w naszej codzienności. Ponieważ poniedziałki są dla nas dniem dla domu, gdzie nie tylko sprzątamy, ale nadrabiamy inne domowe obowiązki typu segregacja prania, zmiana pościeli, prasowanie czy też porządki w szufladach, dziś przy okazji mycia swoich pędzli do makijażu pomyślałam, że napiszę do Was właśnie takiego króciutkiego posta. :)
Jakiś czas temu, zupełnie przypadkowo kupiłam mydło w płynie, które okazało się być idealne do mycia pędzli i gąbeczki typu beautyblender.


To szare myło w płynie (bez typowego zapachu szarego mydła) polskiej marki Barwa. Idealnie i błyskawicznie domywa pozostałości po kosmetykach. Wcześniej podbierałam jakieś płyny do kąpieli Marysi, lub używałam po prostu mydeł do rąk, ale musiałam się mocniej napracować, by domyć pędzle do czysta.



Dziś zrobiłam też porządki w kosmetykach kolorowych i pewne produkty są już na wykończeniu, zrobiłam więc małe zamówienie. Mam nadzieję, że kosmetyki się sprawdzą i wtedy może pojawi się post z letnim makijażem. :) 


Powyżej mój idealny zestaw pędzli. Zakup zestawu Zoeva był chyba najlepszym na jaki mogłam się zdecydować, są po prostu fenomenalne. Brakuje w nim tylko pędzelka języczkowego do nakładania cieni oraz bronzera (oba firmy Hakuro). Mam również jeden Real Techniques, który służy mi do nałożenia bronzera na całą twarz, tak by stworzyć wrażenie opalonej cery.


Znalazłam również sposób na ciekawską Marysię, która niemalże codziennie towarzyszy mi przy robieniu makijażu. W swoim pojemniku na pędzle, trzymam mój jeden stary, który daje Marysi do zabawy. :)


By przetrwać taki dzień porządków, Marysi wymyślam cały czas jakieś zajęcia. Czasami mi pomaga, a czasami sięgamy po dziecięce zabawki. Mam jednak wrażenie, że lubi te nasze domowe poniedziałki. :)


Życzę Wam udanego tygodnia i dajcie znać czy lubicie takie któciutkie posty o drobnych sprawach. :)

Wasza G.
SHARE:

16 czerwca 2016

Żyj Uważnie

Początek tygodnia, siatka spotkań i lista rzeczy do zrobienia tak długa, że bez kalendarza nie możesz funkcjonować. Bo jak spamiętać te wszystkie rzeczy? Myślisz sobie - oby do piątku, albo i niedzieli, jeśli jesteś z tych co w soboty też nie obejdą się bez pracy. Są bowiem tacy co z duma dodają, że pracują po 12 godzin dziennie i nie mają na nic czasu. Za parę miesięcy spotykam znów jedną z takich osób, która mówi mi o tym jaka jest samotna, w kiepskim zdrowiu i chociaż zarobki ma bardzo satysfakcjonujące (firma pilnie płaci za nadgodziny) to właściwie nie ma kiedy iść na zakupy. Są też tacy, który wszystko robią na ostatnią chwilę i muszą nerwowo wyłączyć się z życia, a w tym wolnym czasie przed - nie robią nic. Siedząc na kanapie, snując się od kąta w kąt, życie im umyka. Jak zawsze skrajności nie są dobrym rozwiązaniem. Nie będziesz żyć pełną piersią spędzając czas tylko w pracy, jak i trwoniąc go bezproduktywnie bez żadnego planu.

Nie będzie to post w stylu - jak wprowadzić slow life do swojego życia ze złotymi radami. Nie jestem absolutnie żadnym ekspertem w tej dziedzinie, chociaż z przyjemnością sobie o tym czasami czytam. Nawet nie o to chodzi, czy panuje teraz moda na slow food i inne te "slow" rzeczy, bo moda jest i przecież zaraz przemija. Jednak obserwując swoje otoczenie, żyjąc w tym pędzącym świecie, każdego dnia powtarzam sobie:

"Zwolnij. W każdej dziedzinie swojego życia. Planuj, realizuj zadania nie marnując czasu, ale daj sobie część z życia na robienie tego co kochasz. I najważniejsze - nie przejmuj się opinią innych."

I po tych latach mówienia do siebie o uważnym życiu, doszłam do pewnych wniosków, które chciałabym tu zapisać. Nie musicie przecież mieć tych samych przemyśleń, bo zwolnić oznacza również znaleźć czas na rozmowę ze samym sobą i stworzenie sobie indywidualnej listy. I to Wy wiecie najlepiej co Was uspakaja i pozwala celebrować i smakować życie. A może, na niektóre rzeczy spojrzymy podobnie?

Chciałabym tym wpisem powiedzieć jedno - zwolnij i ciesz się swoim jedynym życiem na swój sposób, na własnych warunkach. I miej na uwadze, że celebrować powinno się każdy najmniejszy dzień, nawet ten krótki w samym środku zimy. :) Z doświadczenia wiem, że o wiele więcej satysfakcji daje cieszenie się codziennie z małych przyjemności, niż odhaczanie bezbarwnych dni do np. urlopu czy innego większego wydarzenia, które ma nam to oczekiwanie w zawieszeniu wynagrodzić. To nie fajerwerki czy szalone przygody czynią nas szczęśliwszym, bo one zdarzają się raz na kiedyś. A człowiek szczęścia potrzebuje codziennie. Radość z życia jest na wyciągnięcie ręki. Gdyby tylko miał czas się zatrzymać i je dostrzec...

Oprócz pracy, obowiązków, powinności, zobowiązań i masy spraw, które też są naturalnym elementem naszego życia, staram się celebrować również małe przyjemności i mam swoje sposoby na to, by zwolnić. Po latach szukania drugiego dna, skomplikowanych dróg i zawiłości świata, okazało się, że te proste, wręcz banalne rozwiązania dają najwięcej satysfakcji i przyczyniają się do lepszego życia. Wymienię zaledwie kilka z nich, które są takie oczywiste, a jednak często o nich zapominamy.

1. Jedź zdrowo!

To prawda stara jak świat i chyba nie ma osoby, która by o tym nie wiedziała. Jednak jakoś tak jest, że nie każdemu ze zdrowym jedzeniem jest po drodze. Ja należę do osób, którym bardzo smakuje zdrowe jedzenie, jednak mam słabość do słodyczy i słonych przekąsek i kolorowych napoi. To ciężka walka, ale gdy tylko uda mi się ograniczyć je do minimum (a czasami zdarza się i je wykluczyć zupełnie) naprawdę czuję się lepiej. Robię małe postępy i już wiem, że dieta niesamowicie wpływa na nasze samopoczucie. Jeśli chcecie poczuć się szczęśliwsi, postawcie na zbilansowaną dietę redukując cukry i sól do minimum. 


2. Ruszaj się!

Teraz w modzie jest bycie fit i to całkiem fajna opcja, tylko wiem po sobie, że nie każdemu odpowiadają żmudne ćwiczenia na siłowni czy zajęcia, na które trzeba dojechać przez całe miasto. Jednak ruch to naprawdę podstawa, zwłaszcza we współczesnym świecie. Jeśli nadal uważasz, że sport nie jest dla Ciebie, to oznacza tylko, że po prostu nie znalazłaś/eś pasującej do siebie dyscypliny. U mnie, akurat na tym etapie życia idealnie sprawdzają się przejażdżki rowerowe. Jeżdżę razem z moją Mamą i Marysią siedzącą w foteliku niemalże codziennie przynajmniej 1-1,5 godziny. Mogę pogodzić sport z byciem Mamą, a do tego w trakcie przejażdżki zapominam zupełnie, że ćwiczę. Wiem, że niektórzy trenują z licznikiem tętna, liczą stracone kalorie i mają zdecydowanie ostrzejsze treningi, jednak ja jestem szczęśliwa, że ruszam się regularnie i na świeżym powietrzu. Dostosowałam ruch do swoich możliwości i po kilku tygodniach mogę z całą pewnością przyznać, że jestem ogólnie mniej zestresowana! Po takiej przejażdżce wiele problemów wydaję się być bez znaczenia.


3. Pielęgnuj ciało!

Zdrowa cera i zadbane ciało dodaje nam pewności siebie, a dosłownie gładzenie i masowanie naszego ciała sprawia, że czujemy się dopieszczeni. :) W samym rytuale wieczornej kąpieli, czy przy nakładaniu maseczki, odnajduje czas na wyciszenie się i przyjemność obcowania ze samym sobą.


4. Połącz się z naturą!

Życie w mieście, w hałasie, w tłumie, w korkach, w pośpiechu odbiera naszą wewnętrzną energię. Gdy czujesz, że poziom stresu sięga zenitu czas wyruszyć w stronę zieleni. Wyjazd za miasto, cisza lasu, czy też obcowanie z przyrodą niesamowicie koi i wycisza. To dlatego tak wiele ludzi, niezależnie od wieku oddaje się tzw. gleboterapii w swoich ogródkach. :)


5. Spędzaj czas z bliskimi!

Kochający ludzie, którzy życzą nam dobrze, dbają o nas, rozśmieszają i wnoszą nowe wartości do naszego świata, to jeden z fundamentalnych elementów szczęśliwego życia. Ja preferuje spędzanie czasu z bliskimi tak, by móc z nimi jeść i rozmawiać! :)


6. Celebruj małe przyjemności!

Cieszenie się z najmniejszej chwili, która przemija to niewątpliwie ogromny dar. Można się jednak nauczyć uważnego życia i doceniania tego co się ma. Bo ta spokojna chwila z kawą w dłoni czy przepiękny zachód słońca może zaskakująco przyczynić się do naszego wewnętrznego poczucia szczęścia...


7. Dbaj o dom!

Dom to poczucie bezpieczeństwa, nasze miejsce schronienia. Domem przede wszystkim jest też nasza rodzina. Bo nasz dom to miejsce gdzie można się zaszyć, zwolnić i odpocząć, ale też sfera gdzie dzielimy naszą codzienność z najbliższymi. Dlatego niezmiernie ważne jest by doceniać to, że mamy dach nad głową i w związku z tym dbać o niego. Sprzątać, naprawiać, urządzać nasze cztery kąty, jak i poświęcać masę uwagi na dobre relacje w rodzinie. Myślę, że jest to fundament uważnego, szczęśliwego życia.


8. Bądź kreatywny!

Twórczość otwiera umysł i daje spełnienie niezależnie od tego czy skierowana jest do świata czy też odbywa się w zaciszu naszego domu. Majsterkowanie, szycie, fotografia, czy popularne teraz kolorowanki działają jak balsam dla naszej zagonionej duszy. Warto jest przestawić się na zupełnie inne myślenie i pracę nad swoją wyobraźnią. Ja oprócz całej otoczki w urządzaniu Magicznego Domku, robieniu zdjęć i pisaniu bloga, lubię czasami oddać się totalnemu skupieniu nad jedną czynnością. Ostatnio zachwyciły mnie "Hirameki" czyli barwne kleksy, które za pomocą cienkopisa można dowolnie i twórczo uzupełniać. To niesamowite, że każdy w kleksie zobaczy zupełnie co innego. Sama byłam zaskoczona, że przestawiając się na zupełnie inne myślenie odkryłam w kleksach małpkę z bananem, czy śpiącego na plecach szczurka. :)


9. Czytaj!

Chociaż jestem miłośniczką kina i ruchomego obrazu, to jednak książki mają tą przewagę i masę uroku, że przenoszą nas do innego świata. Czytając książkę redukujemy wszystkie zewnętrzne bodźce i jesteśmy zdani tylko na naszą wyobraźnie. Czytanie pozwala nam zajrzeć w głąb siebie, bo każdy tworzy obraz i historię według własnej interpretacji. To skupienie podczas czytania pozwala nam zwolnić w pędzącym świecie.


10. Wysypiaj się!

Odpowiednia ilość snu wpływa pozytywnie na funkcjonowanie naszego organizmu. Człowiek wyspany lepiej po prostu myśli, sprawniej działa i..jest szczęśliwszy. I chociaż od 2 lat mój sen jest zakłócony, to staram się traktować swoje ciało jak bardzo ważną baterię, którą trzeba naładować.  :) Zwolnić, czasami pozwolić sobie na drzemkę czy opuszczenie sobie wyjścia na imprezę, jeśli organizm potrzebuje wytchnienia po ciężkim tygodniu.


Oczywiście każdy z nas ma zwariowane okresy w życiu. Nawet ja paradoksalnie zaczęłam pisać ten wpis w poniedziałek i codziennie nie było czasu, by go w końcu umieścić. Czasami po prostu jest tak, że nie mamy w co włożyć ręce. Jednak z tyłu głowy wiem, że na dłuższą metę ta gonitwa działa bardzo destrukcyjnie i wtedy oddaję się mym małym przyjemnościom. :)

Jestem bardzo ciekawa, jakie Wy macie sposoby na to by zwolnić i żyć uważniej? Piszcie koniecznie w komentarzach pod postem! A dla dwójki autorów najciekawszych komentarzy trafią Hirameki*! :)
Pomyślałam, że czas najwyższy na jakieś rozdanie! :)

*zestaw zawiera książkę, torebkę i naklejki! :)


Pozdrawiam Was mocno i życzę jak najwięcej wytchnienia i małych przyjemności! :)
SHARE:

10 czerwca 2016

Wszystko Co Lubię

W sieci od zarania dziejów (no.. może trochę przesadziłam ;) ) krążą posty oraz youtubowe filmiki o ulubionych produktach autorek. Ulubieńcy czy też perełki minionych miesięcy to jedne z najczęściej oglądanych i czytanych tematów. Pomyślałam sobie, że wprowadzę podobny cykl do Magicznego Domku, ale zmienię troszeczkę jego formułę. 
Gdy nadejdzie mnie ochota, zbiorę wszystkie przedmioty, które obecnie używam, i które sobie cenię. Książkę, którą w danej chwili czytam, kosmetyk, który z przyjemnością używam, coś do jedzenia, czy też część garderoby, którą najczęściej noszę. Coś co lubię TU i TERAZ. :)

Mam nadzieję, że taki cykl Wam się spodoba! :)


Ponieważ wielkimi krokami zbliża się do nas lato, w moich ulubieńcach panuje lekko kolonialno-egzotyczny klimat. ;) Najmocniej podkręca go świetna książka, którą obecnie czytam. 


"Euforia" Lilly King to opowieść o trójce antropologów prowadzących badania nad plemionami w Nowej Gwinei. Książka jest jednak przede wszystkim o poszukiwaniu samego siebie w kontekście swojej przeszłości i obecnych pragnień. Bardzo podobają mi się psychologiczne wątki, które przesiąknięte są tropikalnym klimatem. Jest to dokładnie taka atmosfera, jakiej obecnie potrzebowałam! Nie wiem czemu, ale ja po prostu bardzo lubię, gdy w książkach jest gorąco! :) Pięknie o książce napisała Bookendorfina.

I chociaż na zewnątrz też jest coraz cieplej. Wieczorami, po całym dniu picia zimnej wody, lubię zasiąść do czytania książki z filiżanką zielonej herbaty.


Obecnie pijam zieloną herbatę z jaśminem, którą kupiłam w TKMaxx. Lubię ten wieczorny rytuał zaparzania, gdy otwieram pudełko, następnie delikatnie rozrywam folijkę i wyjmuję saszetkę... tak wiem, że do prawdziwego parzenia zielonej herbaty to strasznie daleko, ale sama ta czynność już mnie relaksuje! :)

Wieczorny rytuał nie może też się obejść bez smarowania łydek kremem ochładzającym. W sezonie wiosenno-letnim mam problem z puchnięciem nóg. 


Upały oraz to, że praktycznie ciągle jestem w ruchu i być może mam gorsze krążenie, powoduje, że często wieczorami bolą mnie nogi. Miętowy krem marki Manufaktura (naturalne, czeskie kosmetyki) stosowałam już kiedyś będąc w ciąży z Marysią i od tamtej pory go po prostu uwielbiam. Gdy tylko ktoś jedzie do Pragi, proszę o zapas na lato.

Jeśli chodzi o pielęgnację letnią, to nie wyobrażam sobie funkcjonowania bez kremu z filtrem. Nie tylko chroni skórę przed szkodliwymi promieniami i przedwczesnym starzeniem, ale w moim przypadku stosowanie kremu z filtrem zapobiega rozszerzaniu się porów po ekspozycji na słońcu. Skóra jest mniej podrażniona i po prostu lepiej wygląda.


W tym roku odkryłam filtr marki Nuxe, który w 100% spełnia moje oczekiwania. Chroni, ma wysoki filtr (dostępny jest jeszcze SPF 50, ale nie wybieram się w jeszcze cieplejsze rejony niż Polska), błyskawicznie się wchłania, nie zapycha, ma przyjazny skład oraz przepięknie pachnie.

Na paznokciach u rąk od kilku tygodni, nieprzerwanie króluje u mnie ten lakier.


I chociaż lakiery OPI nie są najtańsze, w moim przypadku dążę do minimalizacji kolorów, bo po latach już wiem, które się u mnie najlepiej noszą. Kolor "Passion" cudownie pasuje do lekko opalonej skóry, a manicure wygląda świeżo i subtelnie.

Uwielbiam biżuterię i podziwiam ją u innych, ale sama nie mam i nie noszę jej za dużo. Kolczyki zazwyczaj po prostu zaczynają żyć ze mną w pełnej symbiozie i noszę swoje ulubione nieprzerwanie dzień i noc przez kilka miesięcy.


Te missie od Lilou dostałam od Pana Poślubionego na gwiazdkę i zdjęłam je dopiero teraz, by zrobić dla Was zdjęcie. Noszę je non-stop. :)

Pozostałej biżuterii też nie mam za wiele, ale ten naszyjnik skradł moje serce i noszę go bardzo często. Nie raz ktoś mnie zaczepiał, by zapytać gdzie go kupiłam. Dostaję mnóstwo komplementów.


Ten oryginalny naszyjnik kupiłam w Tatuum i pasuje mi do wielu moich outfitów. Bardzo go lubię! :)

Zapach... która kobieta nie lubi perfum? Otóż odkąd 2,5 roku temu zaczął mi rosnąć brzuch za sprawą Marysi, zrobiłam się bardzo wrażliwa na mocne zapachy. I chociaż w mojej toaletce mam kilka pięknych, firmowych zapachów, nie mogę ich używać. Migrena i duszności gwarantowane! 


I może Was zaskoczę, ale obecnie idealnie otula mnie orzeźwiający lecz delikatnie letni zapach cytrusów od Yves Roche. Nie potrzebuję niczego więcej.

Powinnam o tej płytce wspomnieć na samych początku, bo to jest muzyka, która towarzyszy mi codziennie (w samochodzie) od dłuższego czasu i jestem nią oczarowana. Nie wiem doprawdy jak tak młoda osoba może mieć tyle wrażliwości, geniuszu i dojrzałości muzycznej za razem!


A mowa o cudnej płycie Fismolla "At glade". Uwaga! Po 2 pierwszych piosenkach zakochacie się bez pamięci!

Ostatnio kładę duży nacisk w swojej pielęgnacji na maseczki do twarzy. Uwielbiam te od Organique.


Regularne stosowanie daje niesamowite rezultaty i pozwala mi się zrelaksować. :)

Moją kolejną rzeczą, którą wręcz uwielbiam jest moja nowa torebka, którą kupiłam całkiem niedawno w TKMaxx i od tego momentu się z nią nie roztaję.


Wykonana jest z zaimpregnowanego materiału (taka zmywalna powłoka) i ma oryginalne ramiączka. Jest szalenie wygodna i pojemna. Można wrzucić do niej laptopa, jak i cały zestaw "wychodny" dla Marysi. Coś czuję, że nie roztanę się z nią całe lato! ;)

Mam nadzieję, że ten cykl Wam się spodoba!

Życzę Wam udanego weekendu! :*
SHARE:
© Magiczny Domek. All rights reserved.
Blogger Templates by pipdig