To już kolejny cykl o pielęgnacji, którą stosuję w różnych porach roku. Prawda jest taka, że nasza skóra potrzebuję wtedy zupełnie innych składników ponieważ ma inne wymagania i potrzeby. Wraz z początkiem września zmieniłam moją pielęgnacje letnią na jesienną i mogę podzielić się z wami rezultatami po 3 tygodniach. Praktycznie wszystkie produkty są dla mnie zupełnie nowe, ale część z nich zdążyła mnie zauroczyć i myślę, że nie raz do nich powrócę. :)
Od razu przepraszam, że nie podaję cen. Kupowałam sukcesywnie kosmetyki jeszcze latem i spokojnie czekały na swoje otwarcie. Przez to ich koszt rozłożył się na parę rat i nie był tak odczuwalny dla portfela.
Produkty są bardzo wydajne i myślę, że spokojnie starczą mi do grudnia, gdy zacznę pielęgnację zimową, którą oczywiście się z Wami również podzielę! :)
Zaczynamy!
PORANNA PIELĘGNACJA
Rano lubię przemyć twarz wodą, dlatego stosuję piankę do mycia twarzy marki Caudalie.
Ma bardzo kremową konsystencję oraz delikatny, przyjemny zapach. Odświeża, nie wysusza, nadaje się również do demakijażu (nawet oczu), dlatego sięgam po nią również wieczorem.
Następnie zamiast toniku używam wody z winogron również tej firmy.
Od jakiegoś czasu nie używam typowych toników. Odkryłam wspaniałe właściwości wód termalnych. Tym razem poszłam ciut dalej i wybrałam podobną opcję - hydrolat pozyskiwany z 100% ekologicznych winogron w sprayu. Użytkowanie jest szybsze i łatwiejsze. Nie musimy zużywać wacika kosmetycznego jak w przypadku toników płynnych. Woda marki Caudalie dodatkowo nie musi być osuszana ręcznikiem, ponieważ błyskawicznie się wchłania. Produkt ładnie się rozpyla. A ja czuję jak cera jest orzeźwiona i soczysta. :)
Po wchłonięciu się wody z winogron nakładam krem po oczy.
Jest to jeden z lepszych kremów pod oczy jaki stosowałam. I pomimo, że nie nie jest to typ, który po pierwszym nałożeniu zmienia nam skórę oczu niczym fotoshop - błyskawicznie, to regularne stosowanie rano i wieczorem powoduje, że skóra jest przepiękne nawilżona (przez co są mniej widoczne zmarszczki) a spojrzenie jaśniejsze (sukcesywnie minimalizuje cienie pod oczami). Jest to krem, który po prostu opiekuje się naszymi oczami. :)
Z tej samej serii wybrałam krem nawilżający marki Caudelie.
Krem według producenta, oprócz nawilżenia, ma sprawić, że nasza skóra stanie się bardziej delikatna i przyjemna w dotyku i trzeba przyznać rację, że coś w tym jest. Krem po aplikacji nie tworzy tłustej, ciężkiej warstwy i nie zapycha. Mam wrażenie, że cera jest ukojona i zabezpieczona przed czynnikami zewnętrznymi. Krem przepięknie, delikatnie pachnie i z przyjemnością używam go każdego ranka.
To już drugie moje spotkanie z firmą Caudalie (
pierwsze klik) i muszę przyznać, że kosmetyki są naprawdę świetnej jakości. Nie są najtańsze, ale ceną porównywalne do dermokosmetyków typu La Roche Posay czy Avene.
WIECZORNA PIELĘGNACJA
Po ciężkim, długim dniu, najważniejszy jest dokładny demakijaż. W tym celu nadal stosuję produkty Boujois, o których pisałam we wcześniejszych sezonowych pielęgnacjach (
klik i
klik) ponieważ woda micelarna bardzo przypomina mi tą z Biodermy, ale jest znacznie tańsza.
Jednak, jak już wcześniej wspominałam, naprzemiennie stosuję piankę Caudalie, ponieważ bardzo dobrze sobie radzi z moim makijażem. :) A następnie spryskuję wodą winogronową twarz i dekolt i nakładam ten sam krem pod oczy.
Wieczorem zamiast kremu stosuje serum Lemon z Biochemii Urody.
Serum jest w postaci nawilżająco - natłuszczającego olejku, który wspomaga łagodne oczyszczenie skóry, regulację pracy gruczołów łojowych oraz redukcję wyprysków, zaskórników i blizn potrądzikowych. By go uzyskać mieszamy olej z kocanki z olejem tamanu, kwasu salicylowego (BHA - 2%), wybielającym olejem z nasion pietruszki oraz z antyseptycznym olejkiem z cytrynowego drzewa herbacianego.
Czytałam wiele dobrego na jego temat oraz wiele obaw ze strony osób, które chcą zacząć go stosować. Moje doświadczenie z tym produktem jest takie, że nie zauważyłam żadnego wysypu pryszczy w wyniku oczyszczania się skóry. Być może był na tyle delikatny, że aż nie zauważalny, ponieważ wszelkie niedoskonałości bardzo szybko się goiły. Oczywiście nie jest to produkt, który działa w ciągu pierwszego użycia. Ale regularne stosowanie produktu widocznie minimalizuje pory i wygładza cerę. Nie wiem czy to zasługa olejków w nim zawartych, czy mojej pielęgnacji dziennej, ale również nie zauważyłam wysuszenia czy łuszczenia się skóry. Dodam, że cerę mam raczej normalną w stronę suchej i nic złego się nie działo. Jestem bardzo ciekawa dalszych rezultatów. :)
PIELĘGNACJA DODATKOWA
Ponieważ nie chodzę do kosmetyczki, nie stosuję żadnych chemicznych peelingów ani mocnych kuracji złuszczających naskórek, mam hopla na punkcie peelingów, które możemy stosować w domu. Wierzę w to, że systematyczne oczyszczanie cery z martwego naskórka, pozwala zachować promienną i zdrową cerę. Kremy lepiej się wchłaniają, a cera lepiej oddycha.
Peeling gruboziarnisty i enzymatyczny zamówiłam również ze strony Biochemii Urody. O właściwościach i składzie możecie poczytać
tu i
tu. Stosuję je raz w tygodniu (czasami jeden po drugim by wzmocnić działanie) i jestem zachwycona. Peeling gruboziarnisty jest naprawdę mocny, więc nie polecam go osobom o bardzo wrażliwej skórze lub z naczynkami. Ja jednak lubię czasami poczuć 'silny masaż' na swojej twarzy. W momencie zmywania drobinek, skóra jest niesamowicie wygładzona i oczyszczona.
Peeling enzymatyczny znam już bardzo dobrze, gdyż kiedyś zużyłam 3 opakowania. Działa bardzo dobrze, wygładza i apetycznie pachnie. Złotą dwójkę stosuję z wielką przyjemnością.
Drugi raz w tygodniu stosuję inny peeling do twarzy firmy Ogranix. Jest tak delikatny, że nie ma mowy o podrażnieniu i zbyt częstym używaniu. Ładnie utrzymuje oczyszczenie cery.
Uzupełnieniem peelingów są według mnie maseczki, gdyż doskonale się wchłaniają po uprzednim oczyszczeniu cery. Obecnie stosuję maseczkę oczyszczającą (o której już wcześniej pisałam) firmy Sanoflore oraz maseczkę nawilżająco-relaksującą z tej samej serii co peeling Organix, który wybrałam ze strony
www.lovemeeco.pl. Jesienią i zimą gdy potrzeba dodatkowego nawilżenia przydają się bogate maseczki. Plus dla tej z Ogranix, że nie zapycha, a skóra po użyciu jest elastyczna, zdrowa i odżywiona. Jedyny minus jest taki, że jak na maseczkę relaksującą, nie posiada zmysłowego aromaterapeutycznego zapachu. Ale ponieważ miałam już wcześniej produkty z tej firmy to wiem, że stawiają raczej na działanie, natomiast nuta zapachowa we wszystkich produktach utrzymana jest w tej samej specyficznej tonacji.
Maseczkę oczyszczającą bardzo sobie cenię ze względu na jej delikatność. Pomimo, iż jest na bazie glinki, nie ściąga skóry przy wysychaniu. Staram się stosować obie maseczki raz w tygodniu.
Olej Tamanu używam na wszelakie sposoby. Czasami stosuje go punktowo w celu przyspieszenia gojenia się niedoskonałości, od czasu do czasu stosuje go na całą twarz (np. w weekendy w domu). Pomimo, że jest to olej, dość szybko się wchłania (po parunastu minutach). Myślę jednak, że na recenzję trochę za wcześnie. Jestem zadowolona, ale więcej o tym produkcie napiszę przy pielęgnacji zimowej (bo opakowanie z pewnością mi starczy na parę miesięcy)
PIELĘGNACJA CIAŁA
Do kąpieli w wannie (od których jestem uzależniona) lubię dolać jakiś płyn, który delikatnie spieni wodę. Niestety jest mało naturalnych płynów do kąpieli. Dlatego stosuje takie, które pewnie lepiej sprawdzają się pod prysznicem. Są delikatniejsze i zbyt szybko rozpuszczają się w wodzie. Czekam na płyn idealny (może polecicie coś?), który jednocześnie nie będzie za drogi. Do tej pory najlepiej sprawdzającym się naturalnym płynem do kąpieli, który wypróbowałam jest z firmy Florame, ale nie mogę go nigdzie znaleźć. :(
Od niedawna używam żelu do kąpieli marki Alverde. Plus ogromny za to, że nie wysusza skóry i ma naturalny skład. Jest jednak bardzo delikatny w zapachu i w pienieniu się.
Będąc już w wannie namydlam się osobnym mydełkiem. Teraz w sezonie jesiennym wróciłam do naturalnego mydła oliwkowego. Ma bardzo nietypową konsystencję - półprzezroczystej pasty i specyficzny zapach. Parę lat temu, gdy powąchałam je pierwszy raz, nie przypadł mi do gustu, jednak jest to jeden z tych zapachów, który po czasie może uzależnić. :)
Mydełko dobrze się pieni, ładnie oczyszcza skórę (można nawet stosować do twarzy omijając okolicę oczu) i nie wysusza skóry.
Naturalne kosmetyki, które nie powodują wysuszenia skóry trochę mnie rozleniwiły. Nie przepadam za smarowaniem ciała. Tak jak potrafię poświęcić trochę czasu mojej twarzy, tak na ciało mi tego czasu już szkoda. ;) Dlatego po kąpieli używam olejków, które stosuję na mokra skórę. Najlepiej lubię te z Alverde. Tym razem testuję o zapachu kokosowym.
PIELĘGNACJA WŁOSÓW
Oszalałam na punkcie trzech produktów do włosów, które obecnie stosuję. Kokosowy szampon i odżywka firmy Organix są absolutnym ulubieńcem, do których będę wracać i wracać.
Gdy jak ja macie włosy suche i lekko niesforne te produkty przypadną Wam do gustu. Mają przepiękny, utrzymujący się na włosach zapach i niesamowite działanie. Nawilżają bez obciążenia, zabezpieczają końcówki przed rozdwajaniem, nadają połysk i sprężystość. Dla mnie i mojego typu włosów - cudo! :)
Ponieważ produkty do pielęgnacji włosów kończą mi się dość szybko, czekają w kolejce na mnie produkty marki Alverde. Jednak gdy tylko wszystkie zapasy wykończę, wrócę do Coconut Milk z wielką przyjemnością.
Dopełnieniem pielęgnacji jest maska do włosów włoskiej firmy, której również jestem bardzo zadowolona.
Jesienną pielęgnację uważam za bardzo udaną. Żaden produkt mnie nie zawiódł, a wręcz wiele z nich będzie mi towarzyszyć w przyszłej pielęgnacji. Pragnę dodać, że tylko dwa produkty dostałam w prezencie od czytelniczki Eli, a resztę kupiłam sama za własne pieniądze.
Następny kosmetyczny post o pielęgnacji pojawi się dopiero zimą, ale jeśli będziecie miały ochotę wcześniej może się pojawić aktualizacja kosmetyków do makijażu oraz zakupy z drogerii DM. Dajcie znać! :)
Pozdrawiam i do napisania!