A kuku! :) My jeszcze w całości! Historia lubi się powtarzać i Gabrysia, jak i wcześniej Marysia, nie chce opuścić lokalu w moim brzuchu. Byłam przekonana, że nastąpi to znacznie wcześniej, a my czekamy i czekamy i nic. Chociaż jeszcze dzień młody i wszystko się może zdarzyć. I tak powtarzam sobie to od paru dni, od planowanego terminu. :)
Pomyślałam sobie, że w ramach odstresowania, napiszę dla Was luźnego posta o rzeczach, które ostatnio bardzo lubię i namiętnie używam. Mam nadzieję, że i Wy się zrelaksujecie. :)
Zacznijmy od książki, którą obecnie czytam. Szczerze mówiąc ubolewam nad tym, że od jakiegoś czasu czytam książki tak wolno. Czasami mam takie okresy, że pochłaniam jedną w dwa, trzy wieczory. A czasami robię strasznie długie przerwy. Jednak pomimo mojego ślimaczego tempa, stosik książek do przeczytania czeka na sezon wiosenno-letni. Z jakiejś wewnętrznej potrzeby sięgam po książki, które w jakiś sposób są bliskie natury. "Życie Pasterza" urzeknie te osoby, które mają dosyć miasta i pędu życia. To opowieść również o tym, że aby być szczęśliwym, trzeba po prostu być sobą. Cudowna pozycja, godna uwagi.
Mamy już maj, wiosna powinna eksplodować w swoim rozkwicie. Tymczasem nadal skrada się nieśmiało. A ja mam niezmierną ochotę otaczać się zielenią. W naszym domu pojawiło się mnóstwo roślin doniczkowych, które rekompensują mi ociągającą się wiosnę.
Cieszę się chociaż, że już można zapomnieć o zimowych kurtkach i butach. Ostatnio chodziłabym nieustannie w ukochanych, ultrawygodnych balerinach marki Geox. Są bardzo stabilne, ale wygodne i oddychające.
Kolejną rzeczą, bez której nie wyobrażam sobie funkcjonowania, jest... szczotka do włosów. Miałam już o niej napisać dawno, bo używam od paru miesięcy i jest wspaniała. To szczotka
Tangle Teezer z rączką i dłuższymi ząbkami. Idealna do włosów grubych, gęstych i długich. Mam również wersję podstawową, ale ta po prostu jest o niebo wygodniejsza w użytkowaniu. Doskonale masuje skórę głowy, idealnie rozczesuje włosy suche jak i mokre. Polecam!
Od jakiegoś dłuższego czasu zrobiłam sobie przerwę w robieniu hybrydy i od tego czasu stosuje nieprzerwanie kultową odżywkę marki Eveline 8w1. Po pierwsze świetnie regeneruje płytkę paznokcia, a po drugie pięknie wygląda! 2-3 warstwy tworzą przepięknie naturalny, mleczny manicure. Pokazałabym go na swoich paznokciach, ale mam tak spuchnięte dłonie, że wyglądają jak serdelki (Gabrysia, wyłaź wreszcie!). Taki naturalny manicure wydaje mi się również odpowiedni w pierwszych tygodniach życia maluszka. Jakoś nie wyobrażam sobie tej początkowej sielankowej pielęgnacji w krwistoczerwonych paznokciach. :) Lakier, a właściwie odżywka, również bardzo dobrze i długo trzyma się na paznokciach.
Z kosmetyków naturalnych odkryłam ostatnio masę świetnych marek i nowości. Myślę, że niebawem napiszę o całej pielęgnacji osobnego posta. Dziś chciałabym wspomnieć o cudownym rozświetlającym
serum do twarzy o konsystencji olejku marki Iossi. Ma charakterystyczny, ale przepiękny zapach. Idealnie wygładza i nawilża. Jestem oczarowana.
W ciąży jestem bardzo pobudzona jeśli chodzi o specyficzne, naturalne zapachy. Zrobiłam się jeszcze większą koneserką różnych wonnych przyjemności. Od niektórych aromatów jestem wręcz uzależniona i to dosłownie! Rozmarynowy olejek eteryczny wprowadza mnie w stan euforii, więc kilka razy dziennie go wącham i odpływam. Zabiorę go na poród! Uwielbiam!
Kolejną, dosłownie perełką nad perełkami, jest mój nowy puder brązujący marki Bare Minerals. Jest to produkt, który może służyć do ocieplenia całej twarzy, jak i delikatnego konturowania, który można stopniować. Puder jest o tyle wspaniały, że dodaje niesamowitego blasku, a nie zawiera drobinek. Mój jest w kolorze medium. Jestem oczarowana. Więcej o produkcie napiszę w poście z kosmetykami kolorowymi, bo muszę przyznać, że trochę zmieniła się zawartość mojej toaletki od ostatniego posta na ten temat. Jest sporo świetnych nowości, o których będę chciała napisać. :)
Szminkę, którą noszę bardzo często w torebce, jest zakupiona całkiem niedawno pomadka marki MAC w kolorze See Sheer. Jest idealnym kompromisem miedzy delikatnie podkreślonymi ustami, ale jednak z podbiciem ich koloru. Bardzo odpowiada mi konsystencja, bo jest kremowa i nawilżająca. To moja pierwsza pomadka z MAC i chyba nie ostatnia. ;)
Z drobnych przyjemności, na które pozwalam sobie od czasu do czasu, jest buszowanie po papierniczych sklepach internetowych. Uwielbiam te wszystkie notesiki i zeszyty, w których mogę snuć swoje plany i marzenia. Bardzo lubię też organizować czas rodzinny, dlatego zdecydowałam się na niewielki półroczny planner, który zamówiłam w sklepie
Rzeczownik. Uroczy!
Nie mogłabym nie wspomnieć o cudownym, luksusowym prezencie, który trafił do nas za sprawą marki
Kathmandu Handmade Cashnmir, która w swoim asortymencie ma oryginalne chusty oraz koce w 100% wykonane z kaszmiru. Materiał ten jest niezwykle lekki i przemiły w dotyku. Grzeje nawet do 8 razy mocniej niż pledy wełniane. Można używać go również jako ponczo w chłodniejsze letnie wieczory. To najbardziej miękki pled jaki kiedykolwiek dotykałam, do tego w pełni naturalny. Cieszę się, że zamieszkał w Magicznym Domku.
Z domowych nowości, pojawiły się w Magicznym Domku świeczki marki Kringle. Zazwyczaj kupuję świeczki w sklepie TKMaxx lub Yankle Candle. Unikam mocnych, sztucznych zapachów jak np. The Body Shop. Zapalona świeczka nie może dusić. Miło jednak, gdy jest odczuwalna, a jej woń delikatnie rozpływa się po całym pomieszczeniu. I jakie było moje zaskoczenie, gdy wreszcie wypróbowałam świeczki marki Kringle! Szczególnie ten cytrusowy zapach przypadł mi do gustu, bo jest jednocześnie świeży i ciepły za razem. Zapach przepięknie się rozprowadza i absolutnie nie dusi. Poza tym słoiczki przepięknie sprawdzają się jako dekoracja. Cudowny prezent dla świeczuszkowych maniaków. :)
To wszystko na dziś z ulubionych przedmiotów w Magicznym Domku.
Pozdrawiam Was serdecznie i do napisania niebawem (oby już w powiększonym składzie)! ;)
Wasza G.