Witam stęsknionych czytelników!
Jeszcze troszeczkę a wynagrodzę Wam moje ciągnące się nieobecności! :) Wiem, że trudno w to uwierzyć, skoro cisza na blogu, ale u nas dzieje się naprawdę dużo! Oj dużo! Takie fajne dużo i mam nadzieję, że obiecujące dużo. :)
Jednocześnie jestem cała szczęsliwa, że w tym roku wiosna przychodzi do nas wcześnie i pięknie, w swoim tempie nam rozkwita. Czekam na szaleństwo w ogrodzie, ale póki co jestem w trakcie małych zmian w wystroju wnętrz. Powiew świeżości widać też w mojej kosmetycze i łazience.
Pięknie kule z kwiatuszkami (Bomb Cosmetics) pieknie pachną i odzabiają łazienkę. Kąpieli nigdy dosyć. Dla mnie jest to jedna z najukochńszych form relaksu, na którą pozwalam sobie również wiosną.
Niedawno zaczęłam nową pielęgnację twarzy i choć trochę odbiega od mojej typowo naturalnej (chociaż nadal uważnie przyglądam się składom) to po prostu, jak prawie każda kobieta, potrzebuje czasami odmiany. :)
Wiosną lubimy zaczynać 'na nowo', chcemy czegoś innego, świeżego. Ja, pomimo iż zazwyczaj lubię schować moje kosmetyki do szuflady, by nie zakłócały wystroju wnętrza, tym razem aż oczy mi się śmieją na piękne, wiosenne i radosne opakowania kosmetyków do pielęgnacji ciała. :)
Po wcześniejszych udanych próbach, z przyjemnością zgodziłam się oddać się dalszej przyjemości w testowaniu kosmetyków naturalnych ze strony www.aromatella.pl. Chętnie Wam napiszę za jakiś czas, co mogę polecić z czystym sumieniem, na wiosenne dni. :)
Bo chyba nie jest tajemnicą, że uwielbiam takie wieczory dla siebie, w których mogę poczuć się jak w najlepszym SPA.
Tym czasem cieszę oko nowymi, wiosennymi kolorami w łazience i zabieram się za nową pielęgnację.
Całuje! :*