29 września 2024

Jesienny, rodzinny weekend w domu i ogrodzie

Tak nas rozpieściło tegoroczne lato (mnóstwo słonecznych dni, a nie było tak skrajnie upalnie), że wcale nie czekałam na nadchodzącą jesień jak co roku. Jednak paradoksalnie nie mając żadnych wymagań i oczekiwań weszłam w jesienne klimaty naturalnie oraz z wielką przyjemnością. 

Mnóstwo cudownej energii dostarczył nam nowy czworonożny mieszkaniec Magicznego Domku, który jesienną aurę ma wręcz wpisaną w oczach. To jego spojrzenie rozmiękcza nasze serca i wybaczamy mu każdą psotę, którą zdarza mu się wyrządzić, z drugiej strony starając się wprowadzać różne psie zasady pękamy z dumy, że tak łatwo je przyswaja. 

W drugiej połowie września w końcu lekko zwolniłam (niebawem migawki miesiąca, wiec zobaczycie, że początek był trochę szalony) i zaczęłam czerpać garściami z dbania o domowe ognisko. Ocieplam wnętrza kolorami tekstyliów, świecami i zapachami z kuchni. Oboje z mężem ciągle coś pichcimy w jesiennym klimacie. Były już bułeczki cynamonowe, zupa dyniowa, knedle ze śliwkami, kasza z duszonym mięsem, kociołek warzywny z domowymi bułeczkami. Mogę śmiało powiedzieć, że jesienne aromaty w kuchni zaliczam do swoich ulubionych, wiec moje ambitne plany by w końcu zrzucić nadprogramowe kilogramy, mogę odłożyć na bardziej sprzyjające czasy. :)




Wraz z latem kończą się wyjazdy oraz aktywności na świeżym powietrzu (nie licząc ogrodowych jesiennych porządków i grabienia liści), wiec automatycznie staję się typową domatorką cieszącą się ze wspólnego rodzinnego czasu. Chociaż coraz chłodniejsze dni na zewnątrz, u nas robi się coraz cieplej, gdy spędzamy ten czas wspólnie w domu. Jak miło usiąść razem w salonie, posłuchać jazzowej muzyczki z gramofonu, cieszyć się chwilą z książką i herbatą przy ciepłym świetle bocznych lampek.



Ogrodowe porządki to też coś na co czekam cały rok. Chociaż przyroda przygotowuje się do zimowego snu, przed zaśnięciem obdarowuje nas przepięknymi kolorami i owocami. 

Staram się regularnie zamiatać liście przed wejściem do Magicznego Domku a na stoliku do starej maszyny do szycia przygotowałam klimatyczny kącik.



Trzeba przyznać, że jesień jest naprawdę przepiękna i staramy się jak najwięcej spędzać czas na świeżym powietrzu. Ogrodowe spacery z Vincentem (jesteśmy jeszcze przez ostatnim szczepieniem) czy niedzielne ognisko z kociołkiem na obiad.



Czekając na obiadowe pyszności, czytamy sobie książki przy ognisku. Ostatnio przypomniała mi się książka dla dzieci, którą bardzo lubimy, ale dawno do niej nie zaglądaliśmy. Zamówiłam ją do na nas do sklepu by mieć piękne pozycje na jesień. "Jabłonka Eli" to przepięknie ilustrowana książka z prostą historią pełną ciepła i uroku. Dopiero po czasie dopatrzyłam się, że przecież występuje w niej nasz długowłosy jamniczek! :)



Gra świateł, ciepłe koce, przytulne wnętrza i aromaty zapowiadające pyszny domowy posiłek.


Jesień zapowiada się ciekawie, będzie to jednak ukłon w stronę świata wewnętrznego niż zewnętrznego. Myślę, że naturalną potrzebą jest zwolnienie i dostosowanie się do panującej pory roku. Rok temu pisałam o sposobach na jesienne wyciszenie - w tym roku plany mam bardzo podobne. Dużo kreatywnych działań takich malowanie akwarelami nowych kolekcji (uwielbiam ten proces), prace plastyczne z dziećmi czy nawet drobne robótki: stworzenie jesiennego wieńca przed domem czy wyhaftowanie imienia Vinenta na posłaniu. Mam również w planach dwa filmowe wieczory w tygodniu, gdzie będę nadrabiała stare filmy z lat 80 i 90 tych, które chcę odświeżyć. Mam już kilka za sobą i z racji nabytych latami doświadczeń oglądam je jakby na nowo. To było zupełnie inne kino niż teraz, gdzie nie tyle akcja była najważniejsza, ale przemyślenia, które pojawiały się w nas po seansie. Z pewnością pojawi się o tym jakiś wpis, ale póki co zapisuje w notatniku powiększającą się listę filmowych perełek. W pozostałe wieczory obowiązkowo książka! 

Kochani, cudownej niedzieli i nadchodzącego tygodnia Wam życzę i lecę na pyszne bułeczki i leczo z kociołka. Aż ślinka mi cieknie. ;)

Do napisania!

SHARE:

22 września 2024

Vincent van Dog

Tydzień temu powitaliśmy nowego mieszkańca Magicznego Domku. Ten uroczy jamnik długowłosy rozmiękczył nasze serca. 

Vincent od cętek, które ma na pyszczku, jak i odniesienie do usposobienia - bo niezły z niego artysta! ;)

O piesku myśleliśmy od jakiegoś czasu, Gapci nie ma z nami już ponad dwa lata, a Matylda po zeszłorocznej chorobie brzuszka, przesiaduje większość czasu obok u mojej Mamy. Choroba dopadła ją, gdy byliśmy na wyjeździe przyczepą kempingową i moja Mama bardzo to przeżyła. Dobrowolnie podjęła się prowadzenia diety Matyldy gotując lekkostrawne mięsko z ryżem dla niej jak i dla dziadka. Te frykasy zaowocowały tym, że Matylda co świt ruszała w stronę drzwi sąsiadów (moich rodziców), a ze względu na wiek i coraz większą potrzebę spokoju lubiła tam ucinać sobie drzemki. Po roku wędrówek utarło się tak, że Matylda chodziła tam na dzień, a w nocy spała u nas. Oczywiście latem, gdy mamy otwarty taras, robiła parokrotnie rundki w ciągu dnia w poszukiwaniu jakiś upuszczonych kąsków na ziemi, ale ostatecznie wracała na swoje wygodne legowisko u Mamy. Śmialiśmy się, że lubi te turnusy w sanatorium, gdzie leży blisko mojego chorego Taty. 

Jak wiecie niedawno straciliśmy naszą 16 letnią kotkę Lunkę i w domu zrobiło się naprawdę pusto. Choć Vincent był w planach już trochę wcześniej i miał poznać swoją kocią siostrę to niestety nie było mu to dane. Ta pustka w domu (nie licząc krążącej Matyldy) była nie do zniesienia, dlatego jego pojawienie się w naszym domu dosłownie dał nową, czystą energię, której wszyscy potrzebowaliśmy. Zaledwie po tygodniu obecności, nie mogłabym wyobrazić sobie naszego domu bez niego. Nasz Vincencik, Vincuś, Vincunio.




Jeśli chodzi o Matyldę, to szczerze mówiąc póki co nie wyraża jakiegoś większego zainteresowania nowym lokatorem. Po obwąchaniu i zaznaczeniu, żeby Vincent nie zbliżał się za blisko (Matylda nigdy nie lubiła zbytniego spoufalania się ani obcych ludzi ani zwierząt - tolerowała tylko bliskie leżakowanie z Lunką). Teraz gdy przychodzi by spotkać się z Vicencikiem, zdecydowanie bardziej interesuje ją jego pełna miska. :)

A jeśli chodzi o przyjęcie nowego mieszkańca przez dzieci, to jestem po prostu zachwycona ich rozwijającą się relacją. Są tak delikatne i obowiązkowe, zajmują się, bawią, wychodzą na małe spacerki do ogrodu (czeka nas jeszcze trzecie szczepienie, więc nie udajemy się póki co dalej) i widać, że im zależy na dobrym wychowaniu. Na kilka tygodniu przed pojawieniem się pieska w domu oglądaliśmy (zamiast bajek na wieczorynkę) filmiki o wychowaniu szczeniaka i psa, by zapoznały się z ogólnymi zasadami.
Ponieważ Gapcia i Matylda były u nas na długo przed pojawieniem się wszystkich dzieci, były już wychowane i ułożone, a dla dzieci stan z 3 zwierząt był czymś zupełnie naturalnym - zastanym od urodzenia. Tym razem mają szanse wspólnie z nami być częścią stada, które nowym mieszkańcem pokieruje i go wychowa. Podeszli do tego bardzo poważnie. :)

Chociaż niejednokrotnie myśleliśmy o zabraniu pieska ze schroniska, to w naszej konfiguracji rodzinnej chcieliśmy by piesek był u nas od szczeniaka (9 tygodni) i mieć wpływ na wielkość oraz charakter rasy, tak by był to bezpieczny przyjaciel dla dzieci oraz niewielkich rozmiarów towarzysz naszych kempingowych wyjazdów. 

Coś czuję, że Vincencik mocno zawojuje nasz świat naszej rodziny, a jesień i zima upłynie nam na poznawaniu się, szkoleniu, wychowaniu naszego nowego towarzysza. Zdecydowanie będziemy mieli co robić! ;)

Ściskam Was mocno i niebawem wracam do Was z migawkami minionego miesiąca. 

Cudownej nadchodzącej jesieni Wam życzę!
SHARE:

06 września 2024

Życie na Poddaszu

Lubię to nasze pięterko. Pokoje dzieci, biblioteka na poddaszu, moje miejsce do tworzenia i malowania oraz naszą sypialnię z oknami na las.

To był bardzo emocjonujący tydzień. Gabrysia rozpoczęła nową przygodę w szkole, a Marysia dołączyła do szkolnych starszaków. Miłoszek, nasz jedyny przedszkolak, dzielnie tupta na swoje zajęcia bez starszej siostry. 

Gdy chociaż na chwile nasz dom wypełnia cisza, ja rozkoszuje się ich pokojami, w których trzymają swoje skarby. Zabiorę Was dziś na mały spacer na poddaszu Magicznego Domku.


Chcę je zapamiętać i trzymać w sercu właśnie ten okres z życia naszej rodziny. Ich pokoje przejdą przecież jeszcze wiele zmian w przyszłości.

W pokojach robimy regularne porządki i dbamy, by każdego wieczoru rzeczy wracały na swoje miejsce. 


Tym razem nie było wielkiej rewolucji przed nowym rokiem szkolnym. Bardzo lubimy to ustawienie. Jedynie zmiany to cykliczna wymiana pościeli i książek do czytania. :)





W pokoju dziewczynek coraz mniej zabawek a więcej kosmetyków, perfum itp. 

Ach, rosną nam te panienki!


Gdy tylko dziewczynki wracają ze szkoły, siadamy w ich pokoju i rozmawiamy o wszystkich sytuacjach w szkole. Jestem taka ciekawa!
Rozglądam się wtedy po tym miejscu i nie mogę wprost uwierzyć, że w tym roku minie 10 lat odkąd urządzałam ten pokój dla swojego pierwszego maleństwa. Zobaczcie jak wtedy wyglądało to miejsce - klik. 

W pokoiku Miłoszka staramy się nie przesadzać z ilością zabawek. W wakacje zrobiliśmy wielkie czystki i jestem zdecydowanie za tym, by w domu było tylko to, czym dzieci naprawdę lubią się bawić. 



Gdy zmieniamy pościel, zmienia się też ustawienie i kolekcja książeczek na półce.





I ja zrobiłam sobie generalne porządki na biurku i w szufladach. W następnych tygodniach będę sporo malować i lubię mieć do tego uporządkowaną przestrzeń.


Z nowości? Pufa upolowana w TKMaxx. Można sobie przysiąść i pooglądać książeczki.




Chociaż nie jest to duże pomieszczenie, dzięki wysokiemu sufitowi bardzo fajnie czuje się tu przestrzeń.




Jak utrzymać na poddaszu porządek?

Oprócz wieczornego chowania wszystkich zabawek na miejsce, mamy też poranne rytuały. Między innymi porządne ścielenie łóżek. O ile milej jest wieczorem układać się do snu w tak uporządkowanej przestrzeni.




W wakacje zrobiliśmy też ogromne porządki na strychu i chwilowo wyciągnęliśmy z niego bujany fotel. To właśnie ten fotel dostałam na swoją komunię i od tego czasu jest ze mną. Czasami odpoczywa na strychu, a czasami migruje po całym domu. 

Jedynym miejscem, które aż prosi się o udoskonalenie jest nasza łazienka na poddaszu. Ale to plany na przyszłość. Lubię jak Magiczny Domek dojrzewa razem z nami. :)

Ściskam Was mocno i mam nadzieję, że i takie luźniejsze wpisy przypadną Wam do gustu.

SHARE:
© Magiczny Domek. All rights reserved.
Blogger Templates by pipdig