Po króciutkiej przerwie wracam z malutkim postem. Ostatnio piszę troszeczkę mniej, ponieważ przebywam na urlopie. Z racji, że w tym roku na dłuższe wyjazdy się nie wybieramy, staram się w pełni wykorzystać wolne dwa tygodnie. Sprzątam domek, kończymy nasz taras (już niedługo prezentacja!), ale też staramy się spędzić czas wakacyjnie i robić to, na co w ciągu roku nie było czasu.
Korzystając z dni wolnych, spędziłam też uroczy czas za miastem z dziewczynami. Ponieważ na co dzień, każda jest zabiegana, postanowiłyśmy spędzić ze sobą cały dzień, by w pełni się sobą nacieszyć i nadrobić zaległości.
Miejsce wybrała Jula, trafiając w mój gust idealnie!
Poznajcie Synowcówkę - kolejne agroturystyczne gospodarstwo, które udało mi się odwiedzić. Dochodzę do wniosku, że naprawdę lubię takie klimaty i bardzo szybko w takim miejscach się regeneruję. :)
Do dyspozycji miałyśmy cały wiejski domek. W pełni sielskie klimaty, tym bardziej, że miejsce, w którym znajduje się gospodarstwo, idealnie wtapia się w klimat.
Wnętrza chatki.
Malowane ręcznie meble, wszechobecne aniołki i panujący spokój.
Okolica.
W moim przypadku miejsce tworzy również kuchnia. Dobre jedzenie jest czymś co, wielokrotnie zwiększa przyjemność odpoczywania. :)
Nasz jednodniowy wyjazd był pełen przepysznych posiłków, które idealnie komponowały się z 'babskim gadaniem', plotkowaniem i spędzaniem wspólnie wolnego czasu. Naszej najmłodszej uczestniczce Stefci też się bardzo podobało. :)
Posiłki składały się głównie z produktów pochodzących z gospodarstwa. Warzywa i owoce ze szklarenki, przepyszne sery z domowej wędzarni, domowe marmolady - aj, smak nie do opisania.
Lunch. (papryczka na ciepło, pomidorki, ogórki, rzodkiewki, brokuły z fetą, sos chrzanowy, bagietka, sery i najsłodsze truskawki jakie jadłam!)
Obiad. (sałatka z pestkami dyni, zapiekanka z cukinii oraz indyk pieczony z morelami i orzechami włoskimi)
Kolacja (oliwki, ogórki małosolne, deska serów i wędliny, mozzarella z pomidorkami, razowy chlebek)
Śniadanie (jajecznica z boczkiem i cebulką, domowej roboty twaróg, warzywa z ogródka, sery i ciasto do kawy)
Po takim jedzeniu spacer obowiązkowy. :)
Gwiazda wyjazdu - Stefcia (aż trudno uwierzyć, że jeszcze TU była w brzuszku)
Do napisania kochani!
Niebawem wracamy do Magicznego Domku po kilka aktualizacji. ;)
Magicznie! :))
OdpowiedzUsuńStefcia kochana! :)
OdpowiedzUsuńWidać,że magiczny klimat tego miejsca...
OdpowiedzUsuńTeż kubie takie sielskie miejsca ....
oj zazdroszczę, jakie pyszności na stole:))
OdpowiedzUsuńAle fajne klimatyczne miejsce ;)
OdpowiedzUsuńbardzo fajne klimatyczne miejsce ;)
OdpowiedzUsuńJednym zdaniem sielsko i anielsko :) Dobrze, że robisz sobie choć takie wypady za miasto, skoro na dłuższy urlop się nie zanosi. A powiedz Kochana, gdzie to miejsce się znajduje? Buziole
OdpowiedzUsuńCudowne miejsce, aż chciałoby się usiąść na tej werandzie i wypić kawę :)
OdpowiedzUsuńwspaniałe miejsce
OdpowiedzUsuńGusiu, ja mam pytanie odnośnie poprzedniego posta. gdzie kupiłaś drewniane podziałki do szuflad?
OdpowiedzUsuńWspaniałe miejsce na odpoczynek!W każdym gronie!A Stefcia jest prześliczną dziewczynką:)
OdpowiedzUsuń