Witajcie kochani, wybaczcie, że pisze dopiero teraz, ale przepadłam w nadmiarze pracy. Miałam od grudnia zwolnić, ale zapomniałam, że przecież grudzień to najbardziej gorący okres w roku! :)
Przyznam jednak, że bardzo czekałam na napisanie tego posta, ponieważ sama potrzebuję wreszcie uporządkować sobie (zwłaszcza w głowie) rzeczy wyprawkowe, które już kupiliśmy. Trzecia ciąża to niewątpliwie najbardziej wyluzowany okres kompletowania rzeczy dla maleństwa. Po pierwsze wiem już co jest mi tak naprawdę potrzebne, a co zupełnie zbędne. Po drugie jak nigdy wcześniej, nawet będąc czynną ;) mamą nie wiedziałam (aż w takim stopniu), co w trawie piszczy. To za sprawą pracy z Layette i obecności na targach. I chociaż mam teraz najmniej czasu ze wszystkich ciąż na godzinne wybieranie gadżetów dla maluszka, to o dziwo najsprawniej mi to poszło. Wiem, że trochę jestem uprzywilejowana, bo o sferę z tekstyliami dla maluszka nie muszę się zupełnie martwić, bo mam wszytko pod ręką, ale przecież jest masa rzeczy, zwłaszcza większych gabarytowo, w które trzeba się zaopatrzyć. Tym bardziej, że przytrafiła mi się okazja i sprzedałam większość rzeczy po Marysi i Gabrysi. Jednak spokój ducha daje mi przede wszystkim to, że jako mama czekająca już na 3 dzidziusia, wiem że najważniejsze to skompletować wyprawkę pod swoje potrzeby, zupełnie nie oglądając się na innych. Wiem na czym zaoszczędzić, wiem również w czym mogę zaszaleć a co zupełnie mogłoby dla mnie nie istnieć. Co nie oznacza, że nie sprawdzi się u innej mamy. Pamiętajcie, że mój wpis jest bardzo subiektywny i osobisty. Może jednak pewne sugestie się Wam przydadzą, więc zapraszam zainteresowanych na pierwszą część wyprawki, w której przedstawię rzeczy większe gabarytowo podzielone na spacer/podróż oraz sen.
Zacznę może od tego czego na pewno nie kupię i nawet nie traciłam czasu, by się tym zajmować. Nie używałam tych rzeczy przy dziewczynach i raczej nie mam w planach używania ich przy synku. Będą mi zbędne wszystkie gadżety związane z karmieniem dziecka mlekiem:
- butelki do mleka
- podgrzewacz do mleka
- sterylizator butelek
- osuszacz na butelki
- laktator*
Jestem mamą, która bardzo ceni sobie karmienie piersią. Obie dziewczyny karmiłam od pierwszej doby do 2 roku życia (Marysia miała ostatnie karmienie równo w 2 urodziny, Gabrysia potrzebowała trochę więcej czasu i odstawiona ostatecznie była w wieku 2 lat i 3 miesięcy. W obu przypadkach karmiłam już będąc w ciąży! ;) A przestawałam dopiero w okolicach 2 trymestru). Obie nie jadły nigdy z butelki (!), co więcej nawet nie umiały! ;) Po ok 6 miesiącu życia od razu piły wodę z bidonu ze słomką (oprócz oczywiście picia nadal mleka z piersi). Są mamy, które z rożnych powodów karmią dzieci mlekiem modyfikowanym. Czasami też mają różne sytuacje (zdrowotne czy też życiowe), że dokarmiają (lub ktoś z rodziny) dzieci nawet swoim odciągniętym mlekiem właśnie butelką. Jednak kompletując swoją wyprawkę biorę swoją sytuację rodzinno-zawodową i wiem, że karmienie piersią co 3 godziny nie jest dla mnie problemem. Zazwyczaj jest mi po prostu wygodniej i wręcz podziwiam kobiety, które na te całe procedury przygotowywania mleka mają siły. Druga sprawa jest taka, że nawet gdy działam zawodowo, mogę to robić z maluszkiem przy boku i dlatego te rzeczy po prostu nie są mi potrzebne.
* Laktator mam w domu w razie potrzeby (prosta wersja ręcznego marki Medela), a to dlatego, że pierwszy raz laktator był mi potrzebny dopiero przy drugiej córce, gdy miała 1,5 roku, gdy musiałam pójść na 3 doby do szpitala (miałam usuwany woreczek żółciowy). Dodam, że był mi raczej potrzebny o tego, bym utrzymała na spokojnie laktacje i nie miała nawału, bo ona przez te 3 dni dała zupełnie radę bez mleka, a jak wróciłam ze szpitala, wszystko wróciło do normy.
Zdaję sobie również sprawę, że wszystko zależy od sytuacji. Inaczej układa się droga mleczna po cesarskim cięciu lub przy różnych przypadłościach zdrowotnych. Nie wiem jak będzie za 3 razem, ale uważam, że dobre nastawienie to naprawdę połowa sukcesu i dlatego w 100% nastawiam się psychicznie, by nie musieć korzystać z tych rzeczy. Jeśli jednak zajdzie taka potrzeba, to żyjemy w takich czasach, że wszystko można kupić stacjonarnie lub przez internet z dnia na dzień. Jeśli zajdzie taka potrzeba, to wtedy będę się martwić.
Po wyjaśniającym wstępie, zapraszam wreszcie do naszej wyprawki. :)
Zacznę od sfery snu, a mianowicie, gdzie planujemy usadowić naszego 3 maluszka. :)
Tak to już jest, że w miarę powiększania się rodziny, trochę inaczej na to wszystko patrzę. :) Marysia dostała od razu swój własny pokoik, w którym miała swoje łóżeczko, a obok było pojedyncze łóżko, w którym spałam ja (zobacz jak to było na początku - klik). Trwało to 11 miesięcy i często oczywiście spałyśmy razem, a czasami osobno - ale zawsze byłam obok. Wszystko zależało od sytuacji. Gabrysia na ponad rok trafiła do naszej sypialni i miała osobne łóżeczko (zobacz jak było na początku - klik). Oczywiście również bardzo często spałyśmy razem, jednak łóżeczko było bardzo dobrym rozwiązaniem, gdyż kładłam ją do niego wieczorem spać i szłam jeszcze coś zrobić, a potem po pierwszym obudzeniu często i tak lądowała przy mnie. Gdy była już trochę większa i spała w łóżeczku byłam jednak skazana na ciągłe nocne wstawanie.
Teraz wybrałam jeszcze praktyczniejsze rozwiązanie i nasz synek będzie spał, przez pierwsze miesiące intensywnego nocnego karmienia, na dostawce tuż przy moim boku. ;)
Dostawek tego typu na rynku jest mnóstwo, ale ja upatrzyłam sobie ten od Cozee Tutii Bambini (link) - niestety był dostępny tylko za granicą i za straszne pieniądze (ponad 900 zł)! Miałam jednak szczęście i znalazłam ją używaną za 1/3 ceny na OLX w stanie idealnym! Bardzo sobie cenię drugie życie przedmiotów, tym bardziej, że właśnie na tym modelu mi zależało (obejrzyj filmik - klik).
Zdjęcia robiłam tuż po zakupie dostawki jeszcze wczesną jesienią (nie jest to jeszcze kompletny montaż dostawki i aranżacja całej sypialni).
Ponieważ mamy dwa piętra, bardzo ważnym elementem w naszym przypadku, jest również kosz Mojżesza. Na rynku dostępna jest masa takich koszy, jednak ja wybrałam świetnie wykonany i niedrogi polskiego producenta Ahoj. Kosztuje zazwyczaj ok. 219 zł, ale ja trafiłam na jakąś przecenę i kupiłam za 199 zł. Jeszcze muszę dokupić stojak (ok. 130 zł) i maluszek będzie mógł spać tam gdzie się go postawi. :)
Długo też szukałam optymalnego dla nas gniazdka niemowlęcego. Sprawdził mi się w pierwszych tygodniach przy Gabrysi, ponieważ nadaje takiej przytulności w łóżeczku i dodatkowej ochrony przed np. śpiącym w jednym łóżku rodzicem lub rodzeństwem. Jednak w większości dostępnych na rynku przeszkadzał mi kształt. Albo były takie zbyt proste (i nie warte ceny) z takim wałkiem z gąbki, albo zbyt bufiaste i pomarszczone. Były takie co mi się podobały, ale 700 zł na rzecz, z której wyrasta dziecka nawet w 4 miesiącu życia, jakoś mnie nie przekonywały. Aż trafiłam na ładne, klasyczne i co najważniejsze proste gniazdko ze zdejmowanym pokrowcem za ok. 80 zł marki Cleva Mama!
Jeszcze jednym, większym gabarytowo niezbędnikiem, jest dla mnie leżaczek. Nie wyobrażam sobie bez niego funkcjonowania w domu. Używałam 2 rożnych (pierwszy pożyczyłam, drug kupiłam) przy dziewczynach marki Bright Stars i sprawdziły się świetnie (zobaczcie jaka malutka byłą Marysia w leżaczku tu - klik). Tym razem chciałam jeszcze coś bardziej stonowanego i nie rzucającego się w oczy. Bardzo długo zastanawiałam się nad kultowym BabyBiorn, bo jest bardzo chwalony. I byłam na niego wręcz już zdecydowana, gdy się okazało, że sprzedaje go mój brat Robert i pokazał mi go na żywo. Nie wiem czemu ale nie podobała mi się regulacja leżaczka i to, że jest dość trudny do niej dostęp (np. gdy maluszek zaśnie i chcemy go położyć). Dodatkowo kolor, który mi się najbardziej podobał (i nie chciałam żadnego innego :) ) okazał się być najdroższą z możliwych wersji. I tak przeszukując internet natrafiłam na leżaczek/bujaczek marki Lionelo z przekręcanymi płozami w kolorach (elementy drewna), pasujący do naszego domku. :) Jest ładny, lekki i niedrogi. Cena 249 zł! (zobacz filmik - klik).
To nie jest tak, że jestem najbardziej oszczędną osobą na świecie i zawsze wybieram tańszą opcję. Są rzeczy, na które jestem w stanie wydać więcej bo są świetnej jakości lub po prostu mi się bardziej podobają wizualnie, ale czasami nie ma co na siłę przesadzać. Tak samo było z fotelikiem samochodowym. Miałam na oku rozkładany na płasko fotelik marki Cybex, ale po rozmowie z panem w sklepie stwierdziliśmy, że w naszym przypadku się nie sprawdzi! Ja zazwyczaj raczej wyjmuję niemowlaczki z fotelika (nigdy nie kupowaliśmy adapterów do wózka), bo zdecydowanie wolałam wozić je w gondoli (wygodniej, przytulniej). Skoro tak, to funkcja leżąca, która kosztuje więcej zarówno finansowo jak i więcej kilogramów do dźwigania (taki fotelik jest po prostu cięższy) wybiła mi to z głowy. Mieliśmy wcześniej (przy Gabrysi i Marysi) fotelik Cybex i wypożyczyliśmy go mojej chrześnicy, właśnie z niego wyrosła, więc postanowiłam zatoczyć koło i użytkować ten sam dalej przy trzecim dziecku. :)
Tym bardziej, że do niego kupiłam przy Gabrysi ochraniacz na fotelik (teraz widzę, że są trudno dostępne) i mogę go z łatwością utrzymać w czystości i zneutralizować wygląd.
Ponieważ tym razem maluszek przyjdzie na świat zimą szukałam śpiworka/kocyka do fotelika. Chyba to był najbardziej wnikliwie zgłębiony przeze mnie temat, który przydał mi się z resztą w pracy. Wszystkie popularne śpiworki/kocyki/otulacze według mnie są zupełnie niepraktyczne. Są albo śpiworkami, które służą do leżenia w gondoli (ale mają możliwość wpięcia do fotelika) i są szalenie grube i duże (bardzo często mają starczyć w przedziale wiekowym 0-12 miesięcy) co już z góry je skreśla, ponieważ jest to najbardziej dynamiczny okres w rozwoju dziecka i różnica między noworodkiem a rocznym dzieckiem jest kolosalna. Poza tym, chociaż takie śpiworki mają otwory na pasy, jego grubość która nadal pozostaje pod pleckami, niebezpiecznie spłyca pozycje w foteliku. Śpiworek i tak musimy odpiąć w samochodzie, w którym jest cieplej niż na zewnątrz i dziecko może się spocić, ale z drugiej strony nadal musimy użyć coś lżejszego do przykrycia, by nie zmarzło zupełnie w czasie snu lub by go nie zawiało. Pojawiły się również takie kocyki przypinane pasami, ale też nie do końca do mnie przemawiają, gdyż mogą nieestetycznie zwisać po bokach (np. gdy się na chwilę położy fotelik na ziemi - pobrudzić) poza tym szalejący nóżkami niemowlak z łatwością może się z nich wygrzebać. Jeśli mam na myśli jakieś okrycie do fotelika samochodowego, to chcę by pełniło funkcje przykrycia podczas jazdy samochodem, gdy według zaleceń powinno się zdjąć/odpiąć kurtkę czy kombinezon. Wiadomo, że w jadącym samochodzie jest grzane, wiec nie ma być to strój eskimosa, ale też jest jednak chłodniej, gdy panują ujemne temperatury i trzeba czymś dzieciątko przykryć. Również ważne jest to by, był dobrany odpowiedni do wieku. Noworodek urodzony jesienią / zimą potrzebuje optymalnego otulenia dedykowanego max. do 6 miesiąca życia. I tak po tym czasie przychodzą letnie miesiące i żaden śpiworek nie będzie mu potrzebny, więc dedykowanie ich do 12 miesięcy, gdy już i tak dziecko będzie wchodziło w następny sezon zimowy w znacznie większych rozmiarach, to po prostu chwyt marketingowy. I tak trafiłam na kombinezon do fotelika marki Red Castle.
Jeśli mowa o foteliku, zaopatrzyłam się jeszcze w specjalny pas ułatwiający jego noszenie. Są takie sytuacje, gdy szybkie wyjście z fotelikiem (bez użycia wózka) np. do lekarza lub po np. starszą pociechę do przedszkola jest niezbędne, wtedy taki pas warto mieć pod ręką (a raczej na ramieniu ;) ).
Ponieważ nasz poprzedni wózek sprzedaliśmy, musieliśmy siłą rzeczy kupić nowy. Dowód na to, że poprzedni wybór (który służył zarówno Marysi i Gabrysi) był trafiony, jest taki, że i tym razem, chociaż na targach oglądałam masę różnych wózków, wybraliśmy markę Joolz. Tym razem nowszą, nieco mniejszą wersję, która jest bardziej kompaktowa. Ma lepszy system składania, wygodniejszy koszyk oraz większy daszek (w poprzednim modelu musiałam dokupić taką przedłużającą nakładkę). Przy spacerówce ma również funkcję wyprostowania siedziska. Wybraliśmy kolor czarny, by w nim pięknie prezentowały się wszelakie tekstylia. :)
Zmianą, którą postanowiłam wprowadzić przy kompletowaniu 3 wyprawki jest zupełna rezygnacja z..torby do wózka. Wiem, że wiele z Was to zaskoczy. Za każdym razem kupowałam torbę i przez jakiś czas ją oczywiście sumiennie używałam, ale prawda jest taka, że nie lubię tych wielkich wiszących toreb, w których jest milion przegródek niby ułatwiających życie, a tak naprawdę powodujących, że już zupełnie nie pamiętamy co właściwie w nich jest. Wolę zdecydowanie wszystkie swoje drobiazgi trzymać w niewielkiej torbie na ramię, a dziecięce rzeczy w organizerze i kosmetyczce leżącej w koszyku. Dodam, że nie jestem mamą wielbłądem i nie noszę ze sobą całej wyprawki dla maluszka. Wystarczą mi chusteczki, kilka pieluszek, jeden krem do pupy i na zmianę pogody oraz smoczek. W osobnej saszetce mogę mieć jakiś otulacz i malutkie ubranka na zmianę. Właściwie nic innego mi nie potrzeba. Dlatego w tej wyprawce postawiłam na organizer marki Skip hop, haczyki do zawieszenia np. torby na zakupy i kosmetyczkę, do której wrzucę resztę potrzebnych rzeczy, które są mniej używane i umieszczę w koszyku. Duża torba zawieszona na wózku zawsze stanowiła jakąś taką przeszkodę i ścianę między mną a dzieckiem.
Takie haczyki świetnie się przydają, gdy zabierasz ze sobą normalną, trochę większą kobiecą torbę i możesz ją na nich powiesić.
Piękna kosmetyczka i bardzo pojemna, będzie służyć nie tyle do kosmetyków ale zapasowych ubranek, pieluszek itp.
Bardzo lubię taką stonowaną, ale ciepłą kolorystykę.
Ostatnią częścią wyprawki związaną z przemieszczaniem się, będzie chusta elastyczna i nosidełko. Uważam, że chustonoszenie jest fantastyczną sprawą i bardzo sobie je cenię. Jednak wybór chust jest niezwykle duży i trzeba dostosować je do swoich potrzeb i warunków. I chociaż przy Gabrysi używałam chusty tkanej, to jednak było parę mankamentów, które mi przeszkadzały. Po pierwsze takie chusty są zazwyczaj bardzo długie (ok. 5-6 m) przez co przez pierwszy moment "motania" szurają o podłogę. Nie ma problemu jak to odbywa się w domu, ale trzeba się nieźle nagimnastykować, by nie ubrudzić jej zakładając na zewnątrz (wyobraźcie sobie zimową pluchę). Ponieważ był to naprawdę gruby i duży kawał tkaniny taka chusta była też ciężka i dość nieporęczna w przewożeniu, gdy nie była używana. Z tych powodów stwierdziłam, że u mnie taka chusta nie sprawdza się w 100%. Drugim rodzajem jest chusta kółkowa. Krótsza, bardzo szybka i prosta w obsłudze, ale jej wadą jest to, że obciąża jednak jedno ramię. Ja mam dość często problemy z kręgosłupem, dlatego wiem, że tym bardziej po ciąży, dźwigając niemalże non stop maluszka, pogłębiłyby mi się bóle. Do mojego trybu życia najlepiej pasuje miękkie, ergonomiczne nosidło. Nie twarde stelaże z masą sprzączek, ale miękkie opływowe, dopasowane nosidło marki Tula. I chociaż mam po Marysi starszą wersję, to zdecydowałam się na nową z serii Free to Grow, którą można stosować od praktycznie samych narodzin. Jednak gdy maluszek jest takim noworodkiem, czasami takie (nawet przystosowane) nosidełka mogą okazać się trochę za duże i dlatego na samym początku i później równolegle z Tulą będę używała chusty elastycznej, która cechuje się tym, że jest lekka (nie jest taka długa), ma tylko jedno, bardzo proste wiązanie. Jest też właśnie idealna od pierwszych dni maluszka, którego można umiejscowić na boczku lub przylegającego brzuszkiem do mamy. W tzw. 4 trymestrze ciąży (czyli okres 3 miesięcy poza brzuchem mamy, kiedy maluszek potrzebuje nadal noszenia i bliskości) jest to dla mnie niemalże niezbędnik. Można wykonywać domowe prace, pracować i załatwiać swoje sprawy itp. a jednocześnie maluszek jest dopieszczony i blisko mamy. Bardzo polecam na ten temat książkę "W głębi kontinuum" Liedloff Jean. I chociaż teraz jest cała masa pięknych wzorów, to w obu przypadkach wybrałam czarną wersję, ponieważ jest to kolor, który wyszczupla i pasuje do każdej stylizacji. Zwróćmy uwagę, że taka chusta musi pasować zarówno i do stroju dziecka i do stroju mamy, więc nawet najpiękniejsze różnorodne wzory mogą w zestawieniu prezentować się niekorzystnie. (Miałam piękna chustę kółkową w delikatne kwiaty. Pięknie wyglądała z czymś neutralnym, ale np już kompletnie nie pasowała do bluzki w paski). Ten wybór zaoszczędzi mi dodatkowego myślenia, co na siebie założyć. ;)
Chusta elastyczna ma fajny woreczek i zajmuje niewiele miejsca. Będzie można wrzucić ją do koszyka wózka i mieć zawsze pod ręką.
Jeśli jesteście za tym, by ułatwić sobie codzienne funkcjonowanie nosząc w chuście/nosidle maluszka to ważne jest to, by zacząć taką przygodę niemalże od razu w pierwszym, czy drugim tygodniu życia. Półroczne dziecko może już być lekko zszokowane nowa forma noszenia, dlatego dobrze jest przyzwyczaić do tego od pierwszych dni. To naprawdę super ułatwienie w codziennym funkcjonowaniu.
(przeczytałam wpis i brzmię w nim jak taki niezły krytyk ;) - ale tak to już jest, że często wyborów dokonujemy na zasadzie redukcji i krytycznego spojrzenia )
W następnej części o wyprawce, powiem o kolejnych rzeczach, których nie kupimy, oraz które nas zachwyciły. Mam nadzieję, że ta seria się Wam spodoba. :)
Ściskam Was mocno. Jak przygotowania do Świąt?
Wasza G.
troche za szybko mmoim zdaniem oceniasz ze nigdy nie beda tobie potrzebne takie rzeczy jak butelka itd ,czasami zycie potrafi nas zadziwic i przewrocic wszystko do gory nogami ,i ja tak myslalam a najgorsze ze wszyscy obok mnie tez tylko karmienie naturalne i co? 5 doba w ktorym moj synek czekal az to cholerne mleko trysnie z moich cyckow a ono nie tryskało uswiadomilo mi ,ze najwazniejsze jest dobro dziecka,zycze duzej ilosci mleka w cycach :)
OdpowiedzUsuńNapisałam przecież, że jak tylko przydarzy się sytuacja bez wyjscia, to dopiero wtedy kupię potrzebne rzeczy. Ale nie uważam by było to rozsądne kupować wcześniej, jeśli nie ma takiej potrzeby. :)
Usuńduża kwestia, to dobre wsparcie laktacyjne przy trudnościach. Przy pierwszym dziecku mocno walczyłam o każdą krople, odwiedziłam kilka doradczyń laktacyjnych, aż znalazłam taką, która mi pomogła prawidłowo przystawiać dziecko. Karmienie przy dobrej technice i odpowiednim wsparciu nie musi być traumatyczne ;)
Usuńmleko i butelki dostepne w każdym rosmanie, apteka gemini dostarczy na drugi dzień, także nie ma co się obstawiać sprzętem. Powodzenia :)
Pokarm nie musi "tryskać", żeby móc kp :) Gusiu możesz jeszcze rozważyć używanie pieluszek wielorazowych, na pewno o nich słyszałaś na targach...
UsuńI to jest właśnie prawidłowe podejście doswiadczonej matki. Takich rzeczy nie kupuje się na zapas
Usuń..ależ piękne i przydatne rzeczy :)
OdpowiedzUsuńJa przy drugim dziecku też nieco zmieniłam podejście do wyprawki�� tez korzystałam ze śpiworkach do samochodu, wybrałam Skip Hop, bo cienko pod pleckami, a na zimę, można doczepić dodatkową warstwę. Ale największym hitem przy drugim dziecku są pieluchy wielorazowe! To jest cudo. Piękne wzory, mnóstwo rozwiązań, są ekonomiczne i ekologiczne. A co najważniejsze- wcale nie wymagają od nas poświęcania dużo więcej czasu. Szczerze polecam ci Gusiu!
OdpowiedzUsuńSuper wpis, czekałam na niego! :) ja oczekuje 2 dzidziusia i też teraz mam zupelnie inne spojrzenie na wyprawke niż przy pierwszym dziecku :)
OdpowiedzUsuńCo do butelek itd to doskonale Cie rozumiem, kupowanie takich rzeczy na zapas tylko zapesza. No i szkoda kasy jak chcemy żeby się nie przydało :) ja też nie kupowałam tych rzeczy i dzielnie walczyłam z laktacja i karmie do dziś a jestem w 6 miesiącu drugiej ciąży :)
Wspaniały i praktyczny wpis /super poradnik ☺️Dobry pomysł na podzial tego co jest potrzebne. Widać, że jakość jest najważniejsza! Kolory wyprawki bardzo mi się podobają. Są takie naturalne i ciepłe. Z niecierpliwością czekam na kolejną część wyprawki. Pozdrawiam J&H
OdpowiedzUsuńŚwietne jest to łóżeczko cozee <3 Prawdę mówiąc, zgłupiałam po przeczytaniu Twego wpisu. Już byłam nastawiona na zakup chicco next2me, bo taniej i ma kółka, ale... to łóżeczko wygląda tak stabilnie i ma dodatkowe miejsce do przechowywania. Tylko w Polsce jest praktycznie nie do zdobycia. Podobne jest łóżeczko maxi-cosi, tylko raczej bez regulacji stopnia nachylenia, a cena 800-900 PLN. Nie wiem, co wybrać... Ratunku!
OdpowiedzUsuńDzięki Gusiu za wpis! Warto było czekać :)))
Oj, mini organizer do wózka to jest to! Przy pierwszym dziecku miałam torbę i nie lubiłam jej. Przy drugim tylko organizer, zresztą bardzo podobny. Kubek termiczny na spacery idealnie pasuje do tej koncepcji, dla mamy oczywiście, bo dzieci u mnie również korzystały z luksusowego "baru mlecznego".
OdpowiedzUsuńHej. Z wymienionych rzeczy miałam tylko wózek. A i laktator. Przydał się zwłaszcza gdy też musiałam iść do szpitala na kilka dni i zostawić małą Jagodziankę... Różnie z karmieniem piersią bywa i u każdej z nas może to wyglądać inaczej. U mnie początki były bardzo trudne... I stresujące i różnie to się skończyć mogło. Jednak ja zauważam w Twoim wpisie coś innego co się udziela i zaskakuje - nadzieja, optymizm i wiara. Myślę, że w tym też jest moc (nie zawsze, ale często_), i jakiś kierunek. I Twój spokój to też zapewne Ci pomaga. Trzymam kciuki za Ciebie i za każdą z Twoich czytelniczek, które oczekują swojego Szczęścia.
OdpowiedzUsuńPrzygotowania do świąt? hmmm jak co roku - lekka burza ale i tęcza :) pozdrawiam.
dobrze się czyta, choć ja na razie z dwójką dzieci :)
OdpowiedzUsuńz fotelikowych kocyków polecam mocno ponczo patulove. Kupiłam przy drugim
dziecku i... dokupiłam dla Starszaka :)
Widziałam, że jest też opcja do fotelika/ chusty jako kurtka. Mała rodzinna firma, dobre materiały, więc warto.
pokrowiec na fotelik mam bambusowy z filcove. Też rewelacyjny.
Z trzecim dzieckiem to tak zazwyczaj jest, pojawia się niewiadomo skąd ;). I trzeba kupować wszystko od nowa. Wyprawka cudna!
OdpowiedzUsuńPoczytaj o dacie ważności fotelików. O ile mnie pamięć nie myli to max 5lat. Może wyglądać na niezniszczony, ale to nie o pokrowiec chodzi, a o plastik który traci swoje właściwości. Moze, akurat jeszcze bedzbę dobry!:-)
OdpowiedzUsuńFajny wpis Ana kiedy masz termin?
OdpowiedzUsuńPiękne, świadomie wybrane rzeczy. To lubię :) Ja mam termin na za 2 tygodnie, bardzo czekałam na ten Twój wpis, by porównać nasze wybory i dobrze, że czekałam z niektórymi zakupami, bo chyba też zamienię upatrzony Baby Bjorn na polecany przez Ciebie leżaczek. Wszystkiego dobrego na ostatniej prostej!
OdpowiedzUsuńA ja Ci polecę fotelik samochodowy avionaut pixel. Ma bardzo fajnie zaprojektowane wkładki i "rosnie" razem z dzieckiem. Został zaprojektowany we współpracy z fizjoterapeuta. A co najważniejsze waży 2,5kg! Czyli jakieś 2kg mniej niż pozostałe foteliki tego typu.
OdpowiedzUsuńSzczęśliwego rozwiązania:)
A gdzie udało Ci się upolować gniazdko Clevamama za 80 zł? (na stronie producenta widzę za 85€)
OdpowiedzUsuńNa allegro, ale teraz coś nie mogę znaleźć (kupowałam gdzieś sierpień/wrzesień).
UsuńTeż chciałam dopytać o to gniazdko. Wygląda na proste i funkcjonalne.
OdpowiedzUsuńNie można położyć dziecka w krzaczki Babybjorn, ponieważ w instrukcji jest napisane, że dziecko nie może w nim spać, ponieważ leżaczek ten czy inny nie jest przeznaczony do spania dla dziecka.
OdpowiedzUsuńNie no w krzaczki nie będziemy kłaść dziecka...chociaż gdy będzie bardzo niegrzeczny kto wie, kto wie. HIHI ;) :p :*
UsuńJak się sprawdza bujaczek Lionelo? Jesteście zadowoleni?
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńSuper artykuł. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńPiękne rzeczy, ale i pewnie spory wydatek, gdyby dodać to wszystko razem. Tak czy inaczej - super wpis :)
OdpowiedzUsuńŚwietny wpis, naprawdę warto sie z nim zapoznac.
OdpowiedzUsuń