To po prostu niesamowite, że nasza Marysia skończyła 7 lat. To wiek dla mnie przełomowy, który zaczyna nowy etap dzieciństwa, gdzie szkoła oraz możliwość samodzielnego czytania otwiera kolejną przestrzeń dla marzeń i wyrażenia siebie.
Koniecznie zajrzyjcie to tego posta (KLIK) pisanego 7 lat temu, gdy czułam taki wewnętrzny spokój po urodzeniu pierwszego dziecka. Wraz pojawieniem się Marysi pozwoliłam sobie na luz, na chwile celebracji tego wyjątkowego stanu, cieszenia się z jesiennych wspólnych chwil i po prostu uwierzyłam w siebie w nowej roli mamy. Dla mnie za każdym razem ten pierwszy etap z maleństwem, choć wymagającym niemalże nieprzerwalnej opieki i karmienia :) był naprawdę cudownym (i spokojnym) przeżyciem. Z Marysią było najłatwiej, bo nie musiałam dzielić tej uwagi na nikogo innego. Uwielbiam wracać do tamtych chwil i tęsknie za mini Marysią w wielu 3 miesięcy, 1,5 roku czy nawet za małą 3 latką. Jednak jednocześnie właśnie teraz czuję z nią taką cudowną więź intelektualną. Widzę jak bardzo się rozwinęła, jak z roku na rok jeszcze bardziej ją podziwiam. I chociaż dzieci robią się coraz starsze, to dla nich urodziny to czas magiczny i widzę jak ważne dla nich jest to, by podkreślić tego dnia ich wyjątkowość. Umówmy się, że dla malucha nawet 2-3 letniego urodziny to trochę abstrakcja - dmuchanie świeczek i prezenty. Dla starszych dzieci, które już zauważają swoje małe życiowe zmiany, przeżywają kolejne etapy w życiu, takie urodziny są bardzo ważnym punktem podkreślającym chociażby ich inność i różnorodność. Marysia sama wybrała motyw przyjęcia oraz tortu (nocne niebo) i starałam się temu zadaniu sprostać. Przygotowaliśmy rodzinny obiad i spędziliśmy wyjątkowy czas w gronie najbliższych.
Przygotowania to zawsze dla mnie pretekst to głębszej refleksji. Wracam myślami do porodu, naszych najlepszych chwil oraz staram się, by dziecięcy jubilat czuł z całych sił, że to wyjątkowy dla niego czas przygotowań.
Bardzo lubię rozkładać zastawę stołową i dekorować stół, po latach lubię taki słoty środek, nie za strojnie, ale też by trochę było widać charakter przyjęcia.
Pięknie wyglądałyby kwiaty, albo jesienny bukiet, ale wiem, że przy tylu gościach, jak już wszystkie potrawy wejdą na stół nie byłoby na to miejsca.
Dla dzieci prezenciki z drobnostkami i słodyczami (dla najmłodszych takie niby słodycze - dozwolone).
By nie było zbyt poważnie, do picia ładne, nawiązujące do klimatu nocnego nieba kubeczki.
Gdy jest u nas tyle osób, dzieci jedzą przy osobnym stoliczku w kuchni - mamy na nie oko, a że większość czasu i tak nie są zajęte jedzeniem i się bawią - nie ma dziwnie wyglądających pustych miejsc przy stole.
Torty dla moich dzieci to punkt obowiązkowy na każde urodziny i jakoś tak dobrze mi z tym, że robię je sama. Nie dlatego że to spawa konieczna, ale robię to również dla siebie. W trakcie ich robienia mam taką chwilę zadumy i skupienia. Zawsze staram się dopasować klimat dekoracji do osobowości. Z każdym rokiem jest łatwiej (to już mój 11 tort dziecięcy!) nie tylko dlatego, że nabieram wprawy, ale też dlatego, że mogą już mi podpowiedzieć o jakim motywie marzą. Marysia wybrała gwiezdne niebo, a ja dodałam romantyczne nocne motyle. Przepis raczej wybieram sprawdzony, rodzinny przepis na biszkopt (podawałam przepis już parę razy - wszystko to kwestia proporcji i tym razem zrobiłam ze 14 jajek) i przekradam kremem z mascarpone z różnymi owocami (w zależności od sezonu). Tym razem Marysia zażyczyła sobie banany, więc automatycznie dodałam po warstwie kremu karmelowego, by stworzyć tort a la banoffee. Wyszło przepysznie! Warto nasączyć biszkopt chociażby wodą (lubię z kapinką cytryny, by przełamać słodki smak) i zawsze robię dzień wcześniej, by się przegryzł i by mieć już ten etap z głowy.
Lubię gdy tort jest starannie udekorowany, ale jednocześnie nie chce by wyglądał równiutko jak z cukierni. To cudowne gdy jednak widać, że tort jest domowy! Nie używam wiec jakiś specjalnych foremek, czy akcesoriów. Torty za to zawsze kładę na obrotowej tacy - ułatwia to nakładanie kremu i wyrównywanie, a potem krojenie tortu na stole.
Efekt nocnego nieba osiągnęłam przez jadalny barwnik. Metodą akwarelową poprzez mieszanie z kremem, bezpośrednim polewaniem oraz posypując jadalnym przepięknym brokatem odtworzyłam niebo. Powsadzałam nieregularnie trochę gwiazdek i doczepiłam motyle na płatku (je oraz barwnik i brokat zamówiłam przez internet). Uwaga: warto takie ozdoby na płatku doczepiać max godzinę przed podaniem tortu - moja pierwsza partia przykleiła się po nocy do tortu. Na szczęście maiłam jeszcze parę motylków i taki efekt 3d wraz z tymi odbijającymi niczym w tafli wody motylami wyszedł jeszcze magicznej!
O rety 7 świeczek!
Prezenty to już nie tylko dopasowanie do wieku dziecka, ale uważne podkreślenie ich osobowości, troska z czego się mały człowiek ucieszy i czy się uwzględniło jego pragnienia. Starałam się już od jakiegoś czasu przed urodzinami być uważna i zrobić przestrzeń na pragnienia Marysi. Uczę ją, by nie ulegała panującym modom, nie sugerowała się tym co mają rówieśnicy, że nie wszystko co cieszy innych może cieszyć nas. Dziewczynki nie są też podatne na reklamy w telewizji (bo akurat w domu nie mamy telewizora) więc nie są bombardowane ich treścią. Ale z drugiej strony nie zamykam ich na świat, nie udaje, że istnieją tylko drewniane zabawki - bo to jest kreowanie nieprawdziwego życia. Mamy przepiękny drewniany domek z historią (o nim przeczytanie tu -
KLIK) który był stworzony początkowo dla Barbie, ale potem długo zamieszkiwały je myszki Maileg (ku mojemu zadowoleniu bo są prześliczne), to jednak nie dziwię się, że siedmiolatka bardziej utożsamia się z ludźmi niż zwierzaczkami i coraz częściej sięga po lalki Barbie (część z mebelków i lalek ma jeszcze po mnie!).
W sumie szkoda, że świat Barbie jest AŻ tak różowy, ale i tu można znaleźć kompromis i poszukać trochę bardziej stonowanych zestawów. Marysia marzyła o samochodzie dla Barbie więc wybrałyśmy białą wersję Fiata 500.
A najfajniejszy (bo normalny) strój miała Barbie podróżniczka. :)
Odkąd Marysia zaczęła przygodę ze szkołą uwielbia ją aranżować. Często z dziadkiem i Gabrysią potrafi się bawić godzinami. Ten przepiękny zestaw z mini szkołą Moulin Routy dostała właśnie od dziadków.
Gra rodzinna zawsze na czasie. :) Oraz zestaw do zrobienia szkatułki z lego, którą można dowolnie ozdobić.
Lego Firends! Zawsze następnego dnia jest masa frajdy z układania.
Szkatułka z pozytywką na małe skarby. (A w odbiciu mój największy rozmarzony skarb :) )
Mała pachnąca laleczka w flakoniku od perfum. :)
Tak, ciocia Zuzia lubi róż i dołożyła jeszcze zestaw do ozdabiania koszulek (zarówno Barbie jak i tych dziecięcych)
Kartki na pamiątkę również od rodziców (dla mnie to bardzo ważna rzecz).
A na koniec coś co bardzo brakowało nam w dziecięcym pokoju - coś do puszczania radia, muzyki, audiobooków oraz słuchowisk! Ta dziecięca mini wieża ma również dwa mikrofony, przez które można śpiewać w trakcie grania muzyki! A do tego masa audiobooków (nie wszystkie są na zdjęciach) od Dzieci z Bullerbyn, Baśnie Andersena, klasyczny Kubuś Puchatek oraz takie płyty jak odgłosy natury, czy śpiew ptaków przez ponad 1,5 godziny.
A na koniec wymarzony koszyk na rower - fajny, bo raz dwa się go mocuje i można go zdjąć i zamienia się w przenośny koszyczek na skarby.
Cudowny czas w rodzinnym gronie podczas urodzinowego przyjęcia i ostatnio masa chwil zadumy, że dzieci rosną, rozwijają się, a my wraz z nimi.
Już niebawem wracam z migawkami września.
Ściskam Was mocno i mam nadzieję, że trzymacie się w zdrówku.
Wasza G.
Gusiu....jeszcze migawek września nie było 😉☺️
OdpowiedzUsuńAle ten czas szybko leci... Pamiętam jak Gabrysia się urodziła, jakby to było wczoraj!! Wszystkiego dobrego dla tej dużej pięknej dziewczynki :* Dziękuję Tobie Gusiu że jesteś, dopiero zdałam sobie sprawę jak długo podglądam was w magicznym domku :*
OdpowiedzUsuńWitam! Tort jest przepiekny!!! Podziwiam za talent i cierpliwosc, sama tez uwielbiam robic torty moim dzieciom, wiem ile to pracy. Czerpie inspiracje z Pani bloga, atmosfera i sposob w jaki wychwujecie dzieci budzi we mnie duzy podziw i szacunek, wyrosna z nich piekni ludzie!!! Serdecznie pozdrawiam, zamiast pracowac przegldam wszystkie zrobione torty :) , niedlugo urodziny mojej czterolatki, ma byc tort - jednorozec :)
OdpowiedzUsuńWitam, z jakiej firmy jest mini wieża?będę wdzięczna za odpowiedź.
OdpowiedzUsuńNie ma drugiego takiego miejsca ja tu u Ciebie,u Was,zaglądam tu zawsze gdy chcę poczuć ciepło w sercu i spokój.Chociaż paradoksalnie-czy może być spokojnie w domu,gdzie są dzieci,zwierzaczki,goście?:)Wszystkiego Najmilszego i Dobrego dla Marysi w Dniu Jej 7.Urodzin:)))Ewa.
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego dla Marysi! Przepiękny tort, inny niż poprzednie, widać wprawę i inspirację layetkowymi akwarelami, cudo!
OdpowiedzUsuńA jeszcze mam pytanie, może będziesz miała chwilkę, żeby odpowiedzieć :) Jak ci się udało uniknąć gadżetów, ubrań itp z bohaterami bajek, np słynna Elsą z Krainy Lodu ? Dziewczynki nigdy nie proszą o takie rzeczy? Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńCudowny tort :)
OdpowiedzUsuńMagiczny domek, magiczne urodziny i magiczny tort! <3 Gdyby mnie motylki przykleiły się do tortu, to bym się załamała, a Ty stworzyłaś piękny efekt! Jestem pod wrażeniem. Artystka w każdym calu :) Wszystkiego najlepszego dla Marysi! Już tu byłam, gdy pojawiła się na świecie i z przyjemnością obserwuje z pozycji czytelniczki bloga jej rozwój :) Pięknie piszesz o córce :*
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu wpisu czuję się jak mile oczekiwany gość na urodzinach Waszej cudnej siedmiolatki! Sto lat dla Gabrysi, dzięki też za chwalipiętę, zawsze wracam do tych urodzinowych wpisów przed świętami bo to kopalnia inspiracji na podarki dla dzieciaków! Tort cudny, ciągle przewijam żeby na niego jeszcze chwilę popatrzec :-)
OdpowiedzUsuń