Regularne śniadania zaowocowały dużą dawką energii! :)
W kwietniu świętowaliśmy urodzin męża Ani (na zdjęciu).
Sarenka podchodzi do naszej siatki coraz bliżej. :)
Trwają prace w ogródku / Lunka wychodzi na smyczy na spacer po ogrodzie*
* A na koniec pytanie do właścicieli kotów, gdyż mam wielki koci dylemat.
Ponieważ nasza Lunka przez 4 lata mieszkała w kamienicy, a przez zeszłą zimę siedziała w cieplutkim domku, nigdy nie była swobodnie puszczana na ogród. Teraz, gdy mamy ogród, strasznie mnie korci by ją wypuścić, tak by mogła przechadzać się na świeżym powietrzu. Ale nie ukrywam - panikuję strasznie!
A co jak gdzieś zginie? Nie wróci na noc?
Póki co wychodzę z nią na smyczy i jest bardzo zadowolona. Proszę o jakieś dobre rady osób, które wypuszczają swoje kociaki na dwór.
Czy Wasze kotki trzymają się domu? Czy dotychczasowe pieszczochy po wypuszczeniu na dwór nie dziczeją?
Czekam na wszelkie porady!
Mysle, ze mozesz ja spokojnie zaczac wypuszczac na dwor. Ja rowniez mam kota, ktory przez 3 lata nie wychodzil na dwor (oprocz balkonu), gdyz mileismy mieszkanie na 2 pietrze przy bardzo ruchliwej ulicy. Obecnie od poltora roku mieszkamy w domku raczej na uboczu. Pierwsza zime nasz kot spedzil w domu ale gdy przyszly cieple dni, bylo nieuniknione, ze wyjdzie. Mamy wielkie rozsuwane okna i latem sa one caly czas otwarte. Kot caly czas byl w ogrodku. Teraz zdarza sie mu "wyjsc" na cala noc ale rano czeka juz przed drzwiami, bo wie , ze w domu czeka na niego pelna miska. Dlatego mysle, ze nie masz sie czego obawiac, na pewno nie odejdzie daleko, koty lubia przebywac na "wlasnym" terenie. I nie zdziczeje. Powodzenia!
OdpowiedzUsuńKiedy my, 5 lat temu przeprowadziliśmy się do domu na wsi, nasza ówcześnie 11-letnia królewna rasy Pers stała się typowo wiejskim kotem. Jeszcze nigdy nie wyszła poza ogrodzony betonowymi ażurowymi płytami teren działki, zawsze wraca na noc do domu i pilnuje nas, pilnie obserwując, podczas porządków w ogrodzie. Myślę, że kot, mimo że jest indywidualistą, doskonale wie, gdzie jego dom i gdzie mu będzie najlepiej. Nasza kicia, tak samo jak Wasza miała wiernego kompana w swoich przechadzkach po ogrodzie. Pies bardzo jej pilnował i strofował kiedy szła nie w tym kierunku co trzeba. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTej zimy to już dość:) Co do kota. Miałam kota którego puszczałam luźno na dworze. Zwróć uwagę na czas przeszły - miałam. To była najgorsza decyzja. Więcej bym tego nie zrobiła. Oczywiście też zależy gdzie się mieszka, jakie zwyczaje ma kot itd. Mieszkałam przy ulicy (niezbyt ruchliwej ale jednak) więc ryzyko wypadku było większe. Teraz mieszkam na jeziorkiem i kot który tu mieszka wychodzi sam, włóczy się trochę, znosi ptaki i myszy do domu:) Nic się mu nie stało ale to takie odludzie, samochody rzadko jeżdżą a kot też nie zapuszcza się za daleko domu. Ja po moich doświadczeniach już nigdy tego nie zrobię choćby nie wiem co:)
OdpowiedzUsuńJak dobrze, że zima skapitulowała po wyjątkowo długiej walce. Lubię Twoje migawki :)) Pozdrawiam, miłego weekendu. M.
OdpowiedzUsuńKot kotu nierówny. Jeden będzie się trzymał blisko domu i wracał aby się załatwić do kuwety (autentyczna historia) a drugi zniknie na dwa dni. Na takie koty czyha mnóstwo niebezpieczeństw-samochody, zwierzęta leśne, psy no i ludzie :/ Sama nie wiem czy odważyłabym się moje koty wypuszczać bez opieki.
OdpowiedzUsuńZnajoma weterynarz powiedziała,ze kot żyje 18 lat lub do pierwszego spotkania z samochodem.Swojego nie wypuszczam,choć rzeczywiście,gdy uda mu się przez naszą nieuwagę wymknąć,wraca.Kot to bezwzględny mięsożerca-poluje.Ryzyko złapania od upolowanego,żyjącego dziko zwierzaka np. tasiemczycy jest moim zdaniem dość duże,a mam małe dziecko-boję się ,że kot jednak coś przywlecze.
OdpowiedzUsuńKotki z reguły trzymają się domu, co innego kocury :)
OdpowiedzUsuńNa początku proponuję z nią wychodzić na godzinę, dwie, ale nie na smyczy :)
Kiedy kotka przyzwyczai sie do terenu nauczy się co i jak :)
Poza tym, zwierzęta są ciekawskie i do każdej dziury muszą włożyć nosa, pozwól jej na to. Miałam kotkę 12 lat. Nawet jeśli wyruszała na jakąś nocną eskapadę zawsze wracała z rana :))
Jeśli się zdecydujemy wypuszczać Lunkę, to mamy taki (mam nadzieję realny) plan, że będzie wychodziła tylko z nami np. jak będziemy robic coś w ogródku. A jak bedziemy wracać to za kark i do cieplutkiego domu. :)
OdpowiedzUsuńMagczny Domek jest oddalony od średnio ruchliwej ulicy jakies 300 m. Mam nadzieję, że to dla kotki (wysterylizowanej) za daleko, chciałabym by trzymała się ogrodu. Ah, nie wiem sama nie wiem...
Moja kotka mieszkala przez 6 lat swojego zycia w bloku, a teraz jestesmy w domku i chodzi po calej wsi i zyje :) Ogolnie trudna ja ruszyc z fotela zeby poszla pobiegac ale siusiu na dworze. Tylko na kleszcze trzeba uwazac, a tak to odnalazla sie (z drugim kotem) bardzo dobrze.
OdpowiedzUsuńZ moją kotką to jest tak, że od zawsze siedziała w domu ponieważ nie mieliśmy warunków żeby ją wypuszczać, ale odkąd wróciliśmy do rodzinnego miasta często na weekendy zostawiamy lolę w domu rodziców gdzie jest duży ogród. Na początku lola wychodziła na długiej smyczy, drzwi od domu zostawiałam zawsze otwarte ponieważ jak czegoś się bała to od razu uciekała w stronę drzwi. Kiedy pierwszy raz wyszła bez smyczy to panikowałam strasznie. Raz nam uciekła, przeskoczyła ogrodzenie i pobiegła za innym kotem, chodziłam wtedy po osiedlu i wołałam ją tak głośno jak tylko mogłam, z krzaków wypędził ją pies rodziców, na szczęście nic jej nie było, poza zdartą sierścią na pyszczku. Po tamtej sytuacji była strasznie przestraszona tak, że sama nie chciała wychodzić przez kilka dni. Teraz wypuszczamy ją bez obaw. Kręci się na terenie działki, najczęściej siedzi w krzakach i obserwuje co się dzieje. Na noc zawsze zabieramy ją do domu. Myślę,że lunkę na początku powinniście mieć na oku jak się zachowuje, ale bez obaw możecie wypuszczać, lola jest strasznie szczęśliwa jak może pohasać po dworze:)
OdpowiedzUsuńJak czytam artykuły czy komentarze na forach w internecie to mam coraz to większe wątpliwości... Boje się! :(
OdpowiedzUsuńmoja kotka wychodzi tylko wtedy kiedy ja wychodze i musze powiedziec ze nie oddala sie zbytnio, ja mam schize i co chwile patrze co robi i gdzie jest.Oczywiscie nie ma mowy zeby zostala sama a tym bardziej po zmroku, czasami robie wyjatek i zostawiam spiaca na sloncu ale wtedy okna i drzwi na osciez otwarte i co chwile wygladam co sie z nia dzieje i czy przypadkiem nie wpadla na pomysl polowania albo wspinania sie. Generalnie musze przyznac ze pilnuje sie sama i jednak woli swoje czyli moje lozeczko niz nocne wloczegi :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam,ewa
Gusiu fora to zlo, niestety... Ludzie lubia straszyc. Kleszcze wyciagam i wszystko jest ok. Frontline (czy jak to sie pisze) aplikuje. Nie ma sie czego bac. Kot ma instynkt i nie zgubi sie ani nie zginie :)
OdpowiedzUsuńA i czasem moj Bubu znika na 2 dni, bo sie obrazi i na poczatku sie stresowalam, ale teraz widze, ze jemu jest lepiej. Posyczy na ptaszki, polapie motlki, pobrodzi w sniegu.
OdpowiedzUsuńteż tak miałam. Mój kotek siedział w domu jak mieszkaliśmy w bloku. Jak się przenieśliśmy do domu strasznie się bałam że się zgubi. Przez jeden dzień dałam ją na smyczy a później hasała zadowolona już bez. I zawsze wiedziała gdzie wrócić :)
OdpowiedzUsuńdodam jeszcze ze odkad wychodzi jest bardziej szczesliwa i pieszczocha.. wraca wygrzana,skontroluje kwiatki i krzaczki, poobciera sie rozkosznie, popomaga mi w przesadzaniu kwiatkow, powsadza lapki w konewki, popije wody , narobi troche szkod ;)sprobuj,zawsze mozesz zabrac ja z ogrodu,niech cieszy sie ogrodem razem z gapcia :)
OdpowiedzUsuńewa
Jakiś czas temu czytałam kilka książek o kotach wydawnictwa Galaktyka i w jednej z nich (być może był to "Koci detektyw", ale zupełnie nie jestem pewna...) było szczegółowo opisane, jak nauczyć kota wychodzenia na zewnątrz i jednocześnie wybić mu z głowy szwędanie się po okolicy. Nie pamiętam metody, ale wydawała mi się sensowna i przede wszystkim - bezpieczna, bo można narzucić kotu ograniczenia i pozwolić mu wychodzić np. tylko do ogródka. A koty to ciekawskie stworzenia, ciężko jest mając dom trzymać latem wszystkie okna zamknięte czy zakładać w nich siatki i prędzej czy później kot wykorzysta chwilę nieuwagi i czmychnie, żeby zobaczyć, co jest na zewnątrz. A może dobrym pomysłem byłoby wyprowadzanie Lunki na smyczy na spacer? Jeśli pozna okolicę, nawet gdyby zwiała będzie wiedziała jak wrócić i nie będzie tak przerażona i oszołomiona nowym otoczeniem, żeby zrobić coś głupiego. Mój kot spadł kiedyś z parapetu do ogródka (miałam go na oku) i zanim zdążyłam wybiec z domu kota już nie było. Okazało się, że wszedł przez otwarte drzwi drugiej klatki i zaczął miauczeć pod drzwiami tak samo usytuowanymi jak moje. Widocznie znał drogę do domu mimo rzadkiego wyprowadzania na spacer.
OdpowiedzUsuńU mnie kot od małego (przyszedł jak miał ok półtora roku) wychodzi na dwór przez 4 lata jakie mieszka z moimi rodzicami na noc nie wrócił może ze dwa razy tak to bardzo pilnuje się domu. Gdzie chodzi mnie mam pojęcia, ale na pewno poza granice działki. Jak tylko moja mama przyjeżdża z pracy to gna co sił na jedzonko :) czasami sam sobie coś upoluje i przynosi ;) A co do włóczenia się po okolicy weterynarz jak się o to pytał i wiedział, że jest wykastrowany to uznał, że ma to w genach, więc pewnie to też od kota zależy ;)
OdpowiedzUsuńCo do powrotów do domu to podobno koty są w stanie z bardzo daleka odnaleźć drogę, słyszałam o historiach, że jakiś kot zwiał gdzieś po drodze do weterynarza a potem po jakimś czasie do domu wrócił.
Myślę, ze warto też kota zaczipować no i zabezpieczyć przed kleszczami.
OdpowiedzUsuńps.Przepiękny blog. W ostatnim czasie przeczytałam całość:)Pozdrawiam!
hej:) ja mam taka dluuga smycz i kotke zawsze na oku, czy wsyzstko jest w porzadku, ja jestem spokojna a kotka co najwazniejsze zadowolona :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNie ma co panikować:) moja kotka mieszkała z nami przez 5 lat na mieszkaniu bez wypuszczania, po przeprowadzce do domu przez 2 tyg wychodziliśmy z nią na dwór na smyczy. Potem ją wypuściliśmy i myślę ,że była to bardzo dobra decyzja. Tym bardziej ,że kotki trzymają się przy domu. Nasza koteczka zawsze wracała na noc do domu spać, nie zmuszaliśmy jej , po prostu miała taką potrzebę:)
OdpowiedzUsuńJa mieszkam w bloku więc mój kot wychodzi na dwór tylko na smyczy. Zamówiliśmy mu specjalną kamizelkę, (była szyta na zamówienie więc jest bardzo dla niego wygodna) więc nie szarpie się podczas spacerów. Mimo iż jest to domowy kot na wszelki wypadek ma też plakietke z naszym telefonem i informacją o tym, że posiada czip. Weterynarz powiedział mi też, że koty trzymane w domu o wiele dłużej żyją gdyż są mniej narażone na różne niebezpieczeństwa. Może spróbuj puścić Lukę wolno jednak przez kilka dni obserwuje jak się zachowuje. Może nie będzie powodu do paniki. Sprawdź czy też nie wałęsają się jakieś psy po Waszej okolicy które by mogły ją przestraszyć. Jeśli mieszkasz blisko lasy to także uważaj na lisy. Mojej koleżanki kot miał starcie z lisem i ledwo go uratowalismśmy. Daj znać jakie znalazłaś rozwiązanie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie:-) Ja także mam kotkę i brata weterynarza:-))Miałam te same obawy, chociaż nie posiadam domku. Posiadam jednak mieszkanie dwupoziomowe z połaciowymi oknami, które trudno zabezpieczyć przed wychodzeniem kota, na przykład na dach budynku.To jest jeden problem. Drugi problem to kwestia zabierania kota na małe wycieczki, kiedy jest lato, ciepło i przyjemnie. Konsultowałam te problemy z moim bratem weterynarzem i mogę napisać jedynie to, że jego zdaniem kot żyjący tylko w domu powinien w tym domu pozostać. Jeśli od urodzenia kot był w domu i wychodził również na dwór, to może to nadal robić. Jeśli nigdy nie wychodził na dwór, jeśli mieszka tylko w ciepłym i bezpiecznym domu, to powinien nie zmieniać otoczenia.Kiedy szczepiłam kota, lekarz zadał mi pytanie, czy kot będzie również przebywać na dworze. Dlaczego? Ponieważ jeśli będzie, to musi mieć więcej szczepień, niż kot totalnie udomowiony. Kot jest z natury bardzo ciekawski,poluje, zdobywa, walczy, chodzi własnymi drogami,może mieć kontakty z innymi kotami, zwierzętami, zatem zawsze jest jakieś niebezpieczeństwo. Ale żeby nie było tak "dramatycznie", to myślę, że trzeba zaufać własnej intuicji i po prostu próbować, zwłaszcza kiedy ma się dom z ogrodem:-)Najlepiej pojechać do dobrego lekarza weterynarii i o wszystko zapytać:-) Nie na forum, ale u żródła:-))Ja tak robię:-)Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńMoja kotka ma 9 lat i przez 8 była kotem typowo mieszkaniowym, jedynie na balkon wychodziła. Jak się przeprowadziliśmy do domu z ogrodem musieliśmy ją przekonywać, żeby zaczęła wychodzić :). Tak jej się spodobało, że wychodzi codziennie. Kilka razy zdarzyło się, że została przez nieuwagę na noc na dworze. Ale najważniejsze w całej tej historii jest to, że bardzo się zmieniła, odkąd może wychodzić. Jest dużo bardziej wyluzowana. Od kilku lat (odkąd urodziły się dzieci) była na mnie obrażona i zazdrosna, zdarzało się jej być agresywną (tylko wobec mnie). A teraz kot marzenie ;). Złagodniała, przychodzi na kolana (teraz przegina w drugą stronę i jest wręcz natrętna :D), lubi się przytulać. Podsumowując - bardzo polecam wypuszczanie kota :).
OdpowiedzUsuńMój Edek wychodzi na spacery na smyczy od roku. Na początku mieszkalismy w bloku, to chodziliśmy z nim na trawnik przed czy na jakąś górkę obok, gdy teraz mieszkamy w domu z ogródkiem chodzimy codziennie na min. 20 minutowy "spacerniak"(latem czasem po 2 razy). Co ciekawe lubi też wychodzić zimą, wtedy w weekendy, za dnia, nawet jak jest bardzo zimno, chociaż na kilku minut. Wszyscy nam mówią, żeby go puścić ze smyczy, że to głupie, ze kot na smyczy itp. Ale gdy widzę te biedne koty potrącone przez samochody, albo słyszę, że nie wracają bo ktoś je otruł, gdzieś zamknął albo po prostu zagryzły je dziko żyjące psy, to wiem, ze wolę sobie wychodzić z Edkiem na spacer na smyczy. Poza tym on jest szcześliwy jak wychodzi na spacer, pobiega sobie,poskubie trawki, pogania motyle i wraca wtedy upojony światem, zmęczony zasypia na kanapie. Koty wychodzące samodzielnie żyją krócej, grozi im wiele niebezpieczeństw , ale to chyba już tylko wybór właściciela czy są gotowi pogodzić się z faktem, że może się zdazyć tak, że ich ukochany Sierściuch może po prostu już nigdy nie wrócić.
OdpowiedzUsuńWitaj:) miło że ktos ma podobne problemy...jakies 3 lata tmu wzięliśmy dorosłą kotkę ze schroniska i na początku była smycz, potem dłuuugi sznurek(wszyscy się śmiali ze mnie Pawlaczka) ale po zabezpieczeniu terenu Amidalla spędza podczas ciepłych dni czas i w ogrodzie i w domu, spaceruje jak psy...nie ucieka tylko wieczorem wcześniej zamykamy bo po zmroku włącza jej się syndrom łowcy:)
OdpowiedzUsuńGusia, tak naprawdę każdy kot jest inny i musisz zacząć obserwować czy Luna nie interesuje się zbyt "obcym" terenem. Jeśli będzie wychodzić z Wami do ogrodu i trzymać się go to możesz być w miarę spokojna. Wiadomo, że kot ma swój instynkt i jak coś wyczuje, może zobaczy mysz czy innego stworka to zacznie polować i tracić orientacje w terenie. Bardzo ważne jeśli Luna chodzi w obróżce, pod żadnym pozorem nie może mieć jej na spacerze, bo mogłaby się gdzieś zahaczyć (odpukać w niemalowane). Warto ją też zaczipować, gdyby nie daj bóg się zgubiła, to jeśli ktoś przyniesie kota do weterynarza to on sczyta czip i zadzwoni do właściciela. Nie dziwię się, że masz masę wątpliwości, przecież to jak dziecko, o które boisz się, że się zgubi, ale stanie mu się coś złego.
OdpowiedzUsuńLuna to kotka, nie będzie się zbyt daleko oddalać. Mam i kotkę i kocura. Kotka całymi dniami wygrzewa się na słońcu, leży w kwiatkach i najdalej gdzie się zapuszcza to do sąsiada. Z kolei kocurek czasem znika na dzień lub dwa i zawsze wraca i zjada wtedy wszystko co mu się podstawi pod nos;) Jedynym ryzykiem dla kotów jest ruchliwa ulica, ale widzę że wy przy takiej nie mieszkacie więc śmiało :) kot na smyczy? prawie jak u Kargulów ;)w kotach właśnie to jest piękne, że nie trzeba ich trzymać w zamknięciu. Są z człowiekiem z wyboru, jak im dobrze to zostaną :)
OdpowiedzUsuńMoja koteczka najlepiej czuje się w domu ale przy ładnej pogodzie wychodzi sobie na dwór aczkolwiek nie zbyt daleko... pooddycha świeżym powietrzem, poobserwyje ptaszynę poczym zawsze wraca do domku.
OdpowiedzUsuńNie obawiaj się... zaufaj Lunce, na pewno do Was zawsze wróci, koteczki są bardziej wierne niż czujące chuć kocurki ;-)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńco do bliskosci grasujacych lisow to dodam od siebie, ze nalezy uwazac bo kot moze zniesc do domu pasozyta o nazwi bąblowiec... znajduje sie on bodajze w odchodach lisow a jak kot czy inny zwierzak bobiega sobie po terenach uczeszczanych przez lisy to nie problem o przyniesienie pasozyta do domu. ostatni rok z tym pasozytem zmagala sie znajoma mojej mamy, raz ze postawienie diagnozy zajelo pol roku to najwiekszym problemem bylo to, ze pasozyt ten tworzy w ludzkim organizmie cysty z jajkami, ktore moga zagniezdzic sie np w watrobie a nawet mozgu... i jesli nie zostana w czas zdiagnozowane moga peknac a wtedy to juz koniec.... caly organizm zostanie zaatakowany przez pasozyta. znajoma mojej mamy na "szczescie" miala go w watrobie i musiala przejsc jej przeszczep, wiec bardzo powazna sprawa. poza tym dziewczyny uwazajcie na owoce z lasu, nigdy nie jedzcie prosto z krzaka czy o jagod malin czy poziomek! obowiazkowo myjcie! obok waszego krzaczka mogl zalatwic sie lis i o pasozyta nie trudno - tak wlasnie zarazila sie ta pani o ktorej pisze - zjadla niewinnie wygladajace, pyszne jagodki prosto z krzeczka/pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNie polecam wypuszczania kota, koto domowy niechaj bedzie kotem domowym. Nie boisz sie, ze cos ja sploszy i pobiegnie przed siebie i nie wroci? Poczytaj na ten temat w siecie, znajdziesz sporo informacji.
OdpowiedzUsuńNic się nie martw. Najpierw kilka razy pochodź z nią po trawie, później wypuść, ale miej na oku, a potem puszczaj ją swobodnie, niech biega gdzie chce. Wróci na pewno!:)
OdpowiedzUsuńNaprawde nie ma sie czego obawiac :) Koty zawsze wracają :) ja kiedys pojechałam z moim do MIEJSCOWOŚCI obok wypuściłam na ogród u cioci i wyszedł sb gdzies na spacer :) po 2 godzinach zadzwoniła do mnie mama że Krucjan ( tak ma na imie) przyszedł sam do domu :D
OdpowiedzUsuńPo ogrodzie z właścicielami tak. Na samotne wycieczki kota ani kotki nigdy bym nie puściła.Zajmuje się zwierzętami, działam w fundacji pro-zwierzęcej, jestem wolontariuszką w schronisku. Napatrzyłam się na to co może się stać wolno wychodzącemu kotu. Samochody, psy, dzikie zwierzęta i inne koty to tak na prawdę najmniejsze zagrożenie. Jeśli Twoja kotka jest na tyle oswojona, że podchodzi do człowieka nie powinna wychodzić na dwór sama bo to własnie człowiek może jej zrobić największą krzywdę. Widziałam koty utopione dla zabawy, zatrute, zmasakrowane w sposób, którego normalny człowiek by nie wymyślił. Decyzja jest Twoja ale tak jak ktoś napisał- decydując się na wypuszczanie kota musisz liczyć się z tym, że któregoś dnia nie wróci a Ty nawet nie będziesz wiedziała czy ktoś ją przygarnął bo myślał, że potrzebuje pomocy czy zrobił krzywdę . Przemyśl to, żeby potem jak moja przyjaciółka nie mieć do siebie pretensji.
OdpowiedzUsuńKochani Moi!
OdpowiedzUsuńStrasznie dziękuję Wam za wszystkie komentarze i porady. Każdy wpis był dla mnie bardzo ważny, przeczytałam wszystko po 2 razy i podjelismy decyzję co do wychodzenia Lunki. Pisaliscie o waszych różnych doświadczeniach z wypuszczaniem kotów, niektóry mają dobre opinie, niektórzy przeżyli tragedie. Podeszliśmy do tematu w taki sposób, że znamy naszego Lunciocha i wiemy mniej więcej jakie mogłyby spotkać ją przeciwności losu.
Zdecydowaliśmy, że nie będziemy wypuszczać Lunki i przemówiły za tym (zainspirowane min. wasze porady):
1. Lunka jest kotka niezwykle ufną i towarzyską. Nawet jak jest zamieszanie, spotkanie na 12 osób, ona siedzi z nami i nie ma nic w sobie z kota, który nie lubi tłumów - wręcz przeciwnie! Dlatego obawiamy się, że mogłaby by być zbyt ufna do innych ludzi. Ktoś może zrobić jej krzywdę, albo zabrać sobie na zawsze! Tego byśmy nie przeżyli.
2. Lunka jest również niezwykle ufna do innych zwierząt. Nie boi się żadnych psów, nawet wielkiego Labradora moich rodziców. Oczywiście żyjąc z Gapcią jest to wielki plus, ale jeśli spotkałaby obcego dzikiego psa, mogłaby źle odebrać jego intencje i stałaby się tragedia.
3. Jestem przekonana, że Lunka nie oddaliłaby się daleko, ale nie wiem jakie niebezpieczeństwa mogłyby ją spotkać blisko domu - lisy (chociaż nie widziałam jeszcze), trutki na szczury itp.
4. Ponieważ śpimy ze zwierzakami, nie moglibysmy spać z Lunką dalej gdyby gdzieś chodziła w brudne miejsca. I tu nie o błotko, czy ziemię chodzi, bo to zna doskonale Gapcia, która wychodzi codzinnie na ogród, który jest sfera powiedzmy czystą. (nie kręcą się żadne obce zwierzęta - mamy 2 psy na podwórku więc nikt nie śmie tu wkroczyć i się np. załatwić :) )
5. Lunka z racji, że tak długo żyła w mieszkaniu, nie jest przystosowana do życia na zewnątrz jak kociaki wiejskie, które jak z resztą pisaliście, wyssały wiedzę o niebezpieczeństwach z mlekiem matki.
6. Lunka ma różne szczepienia, ale była prowadzona przez weterynarza jako kot niewychodzący. Jest z pewnością mniej odporna.
7. Magiczny Domek jest na tyle duży, że Lunka może spokojnie się tu wyszaleć - a okazji nie brakuje - czyt. gonitwy z Gapcią.
8. 300-400m od naszego domku jest ulica, ta sama na której mój znajomy stracił kilka kotów...
9. Nasz sąsiad (2 domy dalej) miewa koty wychodzące, piszę miewa... ponieważ ciągle się zmieniają, a po poprzednikach nie ma śladu. To też daje mi do myślenia.
10. Jeśli komuś przychodzi na myśl, że jestem po prostu panikarą - to tak, macie prawo tak myśleć, bo tak jest. :)
W obliczu za i przeciw, widzimy ze jest to zbyt ryzykowne dla naszej Lunki.
Decyzja podjęta, ale dziękuję Wam za dobre rady. Każda się przydała. Osobą, które wypuszczają kociaki, troszeczkę zazdroszczę, ale pamiętajcie, że każdy kot jest inny a Lunka po prostu jest zbyt śmiała i naiwna, do głowy by jej nie przyszło, że może być tyle niebezpieczeństw na zewnątrz. Lepiej by pozostała w cieplutkim domku, gdzie nic jej nie grozi.
Będziemy oczywiście chodzić sobie po ogrodzie na smyczce! Ale ogólnie Lunka jest kotem domowy i chyba tak już musi zostać.
Jak zamierzacie rozwiązać kwestię otwartych latem okien i drzwi na taras? Będziecie montować zabezpieczenia? Pilnować? Pytam, bo mam znajomą, której niewychodzący kot zwiał przez uchylone okno z mieszkania na parterze i niestety przepadł... Trudno zniechęcić kota do zwiedzania okolicy. Bywalcy kociarskich forów uważają, że siatki w oknach to mus. Jakoś nie podoba mi się to rozwiązanie, a też planuję wyprowadzkę z bloku z niewychodzącym kotem...
OdpowiedzUsuńAnonimowy - my uchylamy okna tak delikatnie (od góry) więc Lunka nie ma szans wyjść. Na górze okna połaciowe mają blokadę na bardzo małą szczelinkę, kiedyś nie blokowaliśmy okien i całą zimę nic ją nie korciło. Zaczelismy stosować blokadę okien po tym jak będąc w ogródku usłyszałam Lunkę jak mnie woła z dachu! To był szok. Teraz jesli mamy np. grilla i wiem, że cały czas goście będą się kręcić z domu do ogrodu, to na tą chwilkę zamykam Lunkę w innym pokoju i sobie śpi. Czasami zdarza się, że wyjdzie pare kroków przed drzwi ale wtedy ją łapię i do domku.
OdpowiedzUsuńSpacerujemy sobie na smyczce i też jest fajnie. Lunka nie jest jakoś tak strasznie pragnaca wychodzić, nie miałczy, nie drapie, po prostu spogląda sobie przez okna.
Moja mama mieszkaw bloku i swoją kotkę wypuszcza na dwór. Kotka zazwyczaj trzyma się bisko domu chociaż raz lub dwa razy się zdarzyło, że nie wróciła na noc. Z tym zzdziczeniem to ja nie zauważyłam żeby zachowywała sie odmiennie w domu odkąd jest wypuszczana. Mama zaczeła ją wypuszczać na dwór jak miała ok roku a własciwie kotka sama o tym zadecydowała bo zaczeła uciekać przez uchylone górą okna :))wiec nie było rady jak poprzez drabinkę umożliwić jej wychodzenie.
OdpowiedzUsuńMoja mama mieszkaw bloku i swoją kotkę wypuszcza na dwór. Kotka zazwyczaj trzyma się bisko domu chociaż raz lub dwa razy się zdarzyło, że nie wróciła na noc. Z tym zzdziczeniem to ja nie zauważyłam żeby zachowywała sie odmiennie w domu odkąd jest wypuszczana. Mama zaczeła ją wypuszczać na dwór jak miała ok roku a własciwie kotka sama o tym zadecydowała bo zaczeła uciekać przez uchylone górą okna :))wiec nie było rady jak poprzez drabinkę umożliwić jej wychodzenie.
OdpowiedzUsuń