Kochani, pragnę ogromnie Wam podziękować za liczne komentarze na temat naszego nowego domownika. Korzystam z każdej nadesłanej rady, dobrego słowa i otuchy. Nawet nie wiecie ile obecnie Wasze komentarze dla mnie znaczą.
Pomyślałam, że zrobię malutki wpis o tym jak sprawy się mają.
Kicia się uspokoiła i dochodzi do siebie. Praktycznie jesteśmy codziennie u weterynarza. Oczka Kikulka (tak na nią mówimy, więc prawdopodobnie 'oficjalnie' będzie miała na imię Kika) się świetnie goją, ale ostatecznie stwierdzono, że będzie niewidoma. Jej organizm jest w miarę dobrej kondycji, ale jest trochę niedożywiona. Ma apetyt, je pięć razy dziennie mniejsze porcje, by nabrała ciałka. W piątek ważyła 2,2 kg, a już dziś rano ważyła 2,4 kg.
Bardzo bałam się o to, że będzie to kotek bardzo dziki, ale okazało się, że to niewymowny pieszczoch. Cały czas wtulała by się w ramionka. Być może po prostu potrzebuje miłości i poczucia bezpieczeństwa w obliczu tego co ją spotkało.
Ponieważ jest niewidoma, póki co ograniczamy jej ruchy. Je, śpi i spędza większość dnia (oprócz przytulasów oraz pieszych wycieczek raz,dwa razy na dzień w pokoiku na górze - jest tam mało mebli - lub w gabinecie), póki co musi się oswoić z nowym otoczeniem.
Jak reagują na nią nasze zwierzaki?
Gapcia się trochę bała. Jest nauczona od Lunki, że do kotów trzeba mieć respekt. Owszem można je tarmosić, ganiać, ale tylko i wyłącznie jak na to sobie pozwolą (Lunka kocha Gapcię, więc pozwala jej nawet często :). Tak więc, Gapcia na początku troszeczkę była przestraszona i jak my to nazywamy robiła 'osiołka' czyli taką specyficzną minkę i była odwrócona ciałkiem, jakby miała powiedzieć, że trochę jest obrażona, ale za razem zakomunikować, że ona nic złego nie zrobi, więc prosi by jej również krzywda się nie stała. Gapcie jednak łatwo przekupić i dawaliśmy jej smakołyki przy klatce kici (która raz syknęła, ale potem już znała zapach Gapci i nic sobie z jej obecności nie robiła). Gapcia obwąchała po całej mordce kotkę i dała znać, że ma ważniejsze sprawy w ogrodzie.
Gorzej jest z Lunką. W ogóle nie chce wchodzić do pomieszczenia z Kikulkiem. Raz weszła, zrobiła oczy jak pięć złotych i syknęła, po czym straaaaaaaaasznie wolnym krokiem odeszła. Jak już znam ten krok... kiedy Gapcia była mała to chodziła tak cały czas - wściekła.
Kiedy chodzimy z Kikulkiem na rączkach chodzi za nami i nie jest agresywna. Czasami kucamy, wyraża zainteresowanie, ale zazwyczaj kończy się to wymownym syknięciem (dodam, że Lunka normalnie nie syczy wcale, chociażby nie wiem jak była zła na nas czy na Gapcię - syczała tylko jak Gapcia pojawiła się w domu, więc jest nadzieja, że to po prostu powtórka z rozrywki).
Jeszcze nie puszczaliśmy wolno zwierzaków. Wiem, że jest wielu zwolenników by tak zrobić, ale ja pamiętam pierwszy dzień pojawienia się Gapci. Wtedy Lunka się na nią morderczo rzuciła. W życiu jej takiej nie widziałam! Szczeniaczek, dwa razy mniejszy od niej, a ona wykazała taka agresje. W tej chwili aż nie mogę uwierzyć, że Gapcia tak świetnie dogaduje się z Lunką. Razem śpią (a my razem z nimi), razem piją z miski (jeść też by mogły, ale Gapcia zjadała by wszystko).
Mamy teraz naprawdę sporo na głowie. Musimy wszystko zrobić w swoim tempie. Jednocześnie Kikulek musi poczuć bezpieczeństwo, że w domku nic jej się nie stanie, poznać teren i oswoić się z tym, że nie widzi. A z drugiej strony dać naszym rozkoszniakom (czyli Gapci i Lunce) czas na oswojenie się z nowym domownikiem. Jak na razie ważne są zapachy, małe kroczki i 'nic na siłę'.
Jednak bardzo liczę na Lunkę. To ona mogłaby zaopiekować się Kilulkiem i pokazać mu gdzie się chodzi, gdzie jest fajnie, jak zrobić psikusa Gapci i po prostu dogadać się kocim językiem. Mam nadzieję, że się uda. Gdy Kikulek poczuje Lunkę w pobliżu woła ją miauczeniem, jakby chciała naprawdę się zaprzyjaźnić.
Kochani, jeszcze chwileczka i wracam z postami o codziennym życiu. Też mi tego brakuje. Teraz, oprócz typowych codziennych obowiązków i pracy, w 100% procentach zajmujemy się nową, dla naszej całej rodzinki, sytuacją. Nie martwię się już o Kikulka, nie martwię się już, że sobie nie poradzi ale w 100% będę miała spokojną głowę gdy zobaczę, że cała trójka bryka sobie po domku.
Trzymajcie kciuki! Buziaki
P.S Wszelkie rady nadal aktualne!
P.S 2 Tych, którzy nie przepadają za tematem zwierzęcym, bardzo przepraszam, że przynudzam. Winna jednak jestem kilka słów dla tych, którzy w obecnej, nowej dla nas sytuacji nam kibicują. Niebawem wracam - na dobre. :)
Jaka szkoda,ze bedzie niewidoma;((
OdpowiedzUsuńOby szybciutko sie zadomowila z reszta pupili i z Wami
Pozdrawiam cieplutko
Bardzo się cieszę, że wszystko jest na dobrej drodze. Kwestia czasu, a kocia przyjaźń będzie kwitła :)
OdpowiedzUsuńGosiu to wspaniała wiadomość ! Będzie dobrze. Ja też wolę, gdy zwierzęta oswaja się małymi kroczkami. Z pewnością w niedługim czasie cała trójka dojdzie do porozumienia :) Buźki!
OdpowiedzUsuńZawsze są obawy jak zwierzęta się nawzajem przyjmą. Z mojego doświadczenia wynika, że z kotami jest trudniej, trudniej im się przyzwyczaić do obecności kogoś nowego w domu, psy są chyba bardziej zainteresowane i ciekawe, a koty raczej omijają szerokim łukiem przez jakiś czas. Moje trzy koty to przybłędy i za każdym razem jak pojawiał się kolejny było nieswojo, a nawet dość stresująco, bo spoglądały na siebie spode łba i trudno było ocenić jaki będzie finał tej historii, teraz razem sypiają, ganiają się, jedzą z jednej miski. I Wy, i zwierzęta przyzwyczaicie się na pewno do tej nowej (nagłej) sytuacji prędzej czy później, a Kicia na pewno będzie z Wami szczęśliwa!
OdpowiedzUsuńWczoraj nie skomentowałam, ale dziś napiszę, że macie naprawdę złote serca, ja nie wiem, czy bym się zdecydowała na ślepego kotka... Mam nadzieję, że cała trójka zwierzaków wkrótce się w pełni zaakceptuje i znów będzie spójną szczęśliwą rodzinką :)
OdpowiedzUsuńA co do porad, niestety takich nie posiadam - czytałam za to kiedyś cudowna książkę "Odyseja kota imieniem Homer", na faktach, o ślepym kocie. Autorka ma nawet stronę internetową, może na niej będą jakieś porady? A książkę polecam samą w sobie, trochę jako poradnik, trochę jako świetną lekturę :)
Koniecznie dawaj znać jak Kikulka, martwimy się o nią!. Czy wiesz może w jakich okolicznościach kocia mogła stracić wzrok? Straszne to co ją spotkało:(
OdpowiedzUsuńCala nasza rodzina trzyma za Kicie kciuki! Mocno Was sciskamy. Zwlaszcza Leeloo:)
OdpowiedzUsuńOby wszystko jak najlepiej się ułożyło :D
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że kicia dochodzi do siebie:)
OdpowiedzUsuńW świecie zwierzęcym jest często tak, że ustala się przez pewnien czas hierarchię. Czasami nowa Kocia może dostać łapką od Lunki, lub zostać delikatnie uszczypnięta przez Gapcię. Ale tak musi być, muszą ustalić kto jest szefem, a potem nastanie zgoda.
OdpowiedzUsuńa mi się podoba sposób, w jaki piszesz o zwierzakach :) jak o ludziach niemalże:)
OdpowiedzUsuńSzczęście miała Kicia, że trafiła na Ciebie:-) Trzymam za Was kciuki:-) Ola
OdpowiedzUsuńGusiu, nasza kotka (najmilsza na swiecie), po pojawieniu sie nowego kotka, dostala furii. Byla obrazona i wsciekla. Pozniej dawala cycuszka, dla kociaka, ktory szukal mleka. Koty maja swoje charakterki i musza pokazac panswtu kto tu jest kotem jimer 1 :)
OdpowiedzUsuńDroga Gusiu tych, którzy nie przepadają za tematem zwierzęcym tutaj nie znajdziesz ,popatrz ile komentarzy !!!!!!:).To co Was spotkało jest zupełnie wyjątkowe . Trzymamy kciuki ,a Ty pisz kochana jak najwięcej o swoich zwierzakach .
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńKochana dałaś mi do myślenia, bo u mojego taty na wsi jest kot, który prycha i kicha i ma załzawione oczka. Dzięki Twojemu wpisowi przypomniałam sobie o tym i wstukałam w net te objawy! Okazało się, że to koci katar!
OdpowiedzUsuńBardzo groźne dla kociaków, bo może prowadzić do ślepoty!
Jutro wybieram się na wieś i zabieram kota do weterynarza!
Ps. Wszystkim fanom zwierzaków polecam kanał na youtube użytkownika o niku eldad75! Niesamowity człowiek, ratujący zwierzęta z tragicznych sytuacji!
Gusia! Ty dla mnie jesteś takim jego polskim odpowiednikiem!
pisz, pisz jak najwięcej o Kikulku!
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki i dziękuję, ze daliście Kikulkowi dom i rodzinę!
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę że z kotkiem coraz lepiej, ojj nie wiem co zrobiłabym na Twoim miejscu bo jak widzę że zwierzątko cierpi to ja też cierpię i pewqnie cały czas ryczałabym. Mam pieska tzn mieszka teraz z mamą;) nie wiem co zrobiłabym gdyby coś mu się stało..
OdpowiedzUsuńJesteście naprawdę wspaniali i macie złote serca!! Wszystkiego dobrego dla Was i zwierzaczków. Jeszcze troszkę i na pewno się oswoją :-)
OdpowiedzUsuńObie kotki muszą być mocno zestresowane nową sytuacją,więc najważniejsze to nic na siłę. Polecam preparat feliway - to taka syntetyczna postać kocich feromonów. Niestety nie zawsze się sprawdza, ale jeśli miałby oszczędzić nerwów zarówno Kikulce, jak i Lunce, to myślę, że warto sprawdzić. Może pomóc obu kotkom łagodniej przejść etap aklimatyzacji. Bez problemu znajdziesz go chociażby na allegro. U nas sprawdziła się wersja z dyfuzorem (jest jeszcze spray). Trzeba tylko pamiętać,żeby w pomieszczeniu, w którym jest podłączony nie otwierać okien. Pozdrawiam cieplutko
OdpowiedzUsuńPrzeczytalam poprzedni wpis i ten...poplakalam się...na szczęście ma Was ..pozdrawiam cieplutko
OdpowiedzUsuńNa pewno kotki już niebawem się dogadają. ;) Czytam tego posta z uśmiechem na twarzy. Widać, że kochasz zwierzęta i dobrze wiesz co im chodzi po głowie. Podziwiam Cię za to co robisz w życiu i za to, że pomogłaś bezdomnej kici. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńWitaj, nie mam doświadczenia z kocią ślepotą ale co do zachowania Lunki-przejdzie jej, koty nie lubią zmian, ale uważam że to, że Kika nie widzi będzie wyczuwalne dla Luny i wg mnie powinna ją zostawić w spokoju :) jako że będzie to słabszy domownik, a Kika się odnajdzie na pewno i sądzę że będzie schodzić Lunie z drogi..koty zdolne są a i węch mają doskonały ;) coś czuję że jeszcze trochę a Luna będzie kotem przewodnikiem Kiki ;) powidziwam za to że przyjęłaś pod swój dom tę bidulkę ;)
OdpowiedzUsuńTrzeba dać Lunce czasu. Syczenie na początku jest zupełnie normalne nawet w przypadku bardzo łagodnych kotków. Czasem trzeba jeszcze przeżyć etap ustalania hierarchii. Silniejszy/starszy kotek pokazuje nowemu/młodszemu "kto tutaj rządzi". W przypadku zwierząt jest to zupełnie normalne. Po tym etapie zazwyczaj wszystko jest już w porządku. Rezydenta nie wolno za to karcić i reagować dopiero w przypadku "większej agresji", może on bowiem się bardzo zrazić do nas i do nowego domownika. Z resztą każdy kot jest inny, inaczej reaguje na różne sytuacje. Wszystko wychodzi w praktyce, trzeba być obok i obserwować oraz okazywać dużo miłości jednemu i drugiemu :) Trzymam kciuki i mocno kibicuje, żeby wszystsko dobrze się skończyło :) Lena
OdpowiedzUsuńJesteś tak niesamowicie ciepłą osobą, że aż mnie zatkało :) trzymam kciuki za kotkę :) i pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńWitam!
OdpowiedzUsuńJestem na tej stronie po raz pierwszy (poleciła mi koleżanka) i nie wiem, czy ktoś już Pani nie podpowiedział tego o czym planuję napisać.
Jakiś czas temu czytałam wspaniałą książkę o niewidomym kocie pt. "Odyseja kota imieniem Homer" napisaną przez Gwen Cooper. Historia oparta na faktach. Bardzo dużo tam jest przytoczonych opowieści związanych z "ułomnością" Homera i jak sobie właścicielka radziła. Można też się do Niej zwrócić, poza tym prowadzi stronkę i bloga.
Pozdrawiam i życzę powodzenia. Kasia
Witam!
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo, że malutkiej jest lepiej i oby było już tylko na plus ;)
Moja kotka też syczała na nowych lokatorów, jednak z czasem zaczęły się "zapasy", ustalanie kto jest szefem, a dziś żyją w idealnej komitywie i szczerze się kochają. Bądźcie dobrej myśli, wszystko się ułoży. Ja również nie integrowałam kotów na zasadzie "niech same się dogadają", wolę pełną kontrolę i ostrożne zapoznawanie kotów ze sobą. Zawsze towarzyszyłam kotom w zabawach, na kolanach za nimi - żeby być blisko w razie wybuchu agresji ze strony starszych lokatorów, które, niestety, się zdarzały. Ważne jest, by okazywać Lunce i Gapci, że nadal są ważne i kochane, wtedy nie będą się czuły zagrożone i łatwiej przyjmą kicię.
Trzymam kciuki i pozdrawiam serdecznie!
Paulina.
...Gusia,a ja z zupełnie innej beczki: rozpocznij wreszcie obiecany cykl dni w formie pamiętnika - choćby jutro - miał być wiosenny, a tu juz lato:)...nie mogę się doczekać:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i trzymam kciuki za Kicię:)
dobrze ze kicia trafiła na tak wspaniałą osobe i znalazła ciepły kochający dom:) trzymamy kciuki za kicie, zeby szybko dochodziła do zdrowia
OdpowiedzUsuńAj, korzystając z chwilki wytchnienia w pracy, czas nadrobić zaległości i odpisać na Wasze komentarze:
OdpowiedzUsuńBellissima - bidulek z niej straszny, ale ważne, że nie zagraża jej nic życiu oraz to, że ma taki apetyt, że już przestaje przypominać kociego szkieleta. :)
Zielone Serduszko - mam taką nadzieję, robimy ku temu malutkie kroczki, ale powoli, systematycznie i zobaczymy co będzie.
Malanka - Gusiu! :) Małe kroczki! Otóż to!
velvetunderground - mam obawy, ale jednoczesnie dobre przeczucie. Nie było łatwo zaakceptować Lunce Gapcię, a teraz siostrzyczki na 100%. :)
Ev - Dziękuje Ci kochana, za miłe słowa. A jeśli chodzi o książkę to oczywiście już zamówiłam w Empiku! Dziękuję za cynk! :*
Anonimowy - Kikulek coraz lepiej, oczywiście będę pisała jak postępy! Nie ukrywam, że teraz to taka najwalniejsza sprawa w naszym domu - by oswoić się z nowa sytuacją i by wszystko ułożyło się szczęśliwie.
znplace - dziękujemy! Ze już kompletnie będzie u nas kichał bo będą już dwa koty! Dlatego musicie koniecznie przyjechać w lipcu i posiedzimy w ogródku a nie w 'zakoconym' domku ;)
An na - trzymajcie kciuki! Jak na razie dwa kociaki nie były puszczane same ze sobą, ale znają się już po zapachach i 'z widzenia' ale na odległość. :)
nor - Kikulkowi juz jedno oczko się pięknie zagoiło, ale drugie jest jeszcze w średnim stanie bo się po nim...drapie! Dziś znów wizyta u weterynarza i zobaczymy co dalej. Ale ogólnie jest w dobrym stanie i nastroju.
i życie smakuje mi coraz bardziej -
cos podejrzewam, że Lunka będzie tu rządząca, wie to nawet dwa razy większa Gapcia. ;)
tylko-silje - dziękuję kochana, dla mnie zwierzaki to jak ludzie, którzy po prostu w inny sposób do nas przemawiają. Mamy trochę hopla na punkcie zwierząt. ;)
claud - dziekuję :*
Milena - Lunek wstręciuch to potrafi! Na szczęście nie jest obrażona na nas gdy przytulamy Gapcie. Wtedy też podchodzi i pieszczoszki są podwójne. Mam nadzieję, że w przyszłości będą potrójne. :)
Anonimowy - uwielbiam pisać o zwierzątkach, tym bardziej, że zdarzyła nam się wyjątkowa sytuacja. Ilość komentarzy mnie zaskoczyła, tak bardzo tego potrzebowałam!
Belette - sama jestem ciekawa co się stało z Kikulkiem, czy była to choroba koci katar, czy mechaniczne uszkodzenie (czy zobiła sobie to sama, czy jakieś zwierze, a nie daj boże człowiek...) biegnij do lekarza ze swoim kociakiem, by nie działy się podobne sprawy.
Anonimowy - będę pisać! :)
Uwielbiam Twój blog a wpis o nowym domowniku bardzo mnie wzruszył.Oby więcej ludzi zachowywało się tak jak Ty.Trzymam kciuki za nowego mieszkańca. Pozdrawiam gorąco Kaśka
OdpowiedzUsuńAnonimowy - Ja tez bardzo się ciesze, ze trafiła do nas. Było to owszem zupełnie nieplanowane, ale czasami tak właśnie jest lepiej. :)
OdpowiedzUsuńGwinoic - oj my tez spłakaliśmy się nie raz. Ja staram się (chociaż to trudne) nie myśleć o nieszczęściu, które Kilkulka spotkało, tylko o tym, ze teraz będzie jej dobrze, jak tylko cała rodzinka się przyzwyczai do nowej sytuacji.
Anonimowy - Kilkulek ma najgorzej, bo musi oswoić się z 3 rzeczami: po pierwsze był to dziki kotek, więc musi się oswoić z nowym domem i środowiskiem (ale nie widzę by tęskniła za dworem, teraz ma wszystko pod noskiem i nie musi walczyć o przetrwanie), po drugie musi się oswoić z tym, że nie widzi, to dla niej musi być niesamowity szok! A po trzecie oswoić się z resztą zwierzaków.
cherry - bardzo cenna rada, oczywiście pobiegłam od razu kupić preparat (jak na razie w sprayu) bo był dość drogi, ale widzę, że działa. Obie kotki są spokojniejsze a Gapcia nie potrzebuje uspokojenia bo to luzak straszny i raczej z nią nie będzie problemu. :)
einsichten -mam nadzieję, że będzie u nas szczęśliwa! :)
Karolina - dziękuje kochana, gdybym tylko mogła przygarnęłabym wszystkie zwierzęta świata. Jednak to duża odpowiedzialność i trzeba włożyć w wychowanie i opiekę dużo serca, cierpliwości i czasu. Czasami się śmieję, że na starość będę taką Wiolettą Villas. :) Ale żeby mieć zwierzaki trzeba dać z siebie 100%.
fruitella83 - to jest dla mnie wymarzona sytuacja, by Lunka się Kikulkiem zaopiekowała i była takim przewodnikiem. Mam nadzieję, że się pokochają jak z Gapcią.
Lena - jest to trudny proces i długotrwały, my dajemy sobie nawet do miesiąca czasu, żeby się poznały po zapachu, na odległość, z widzenia. Kikulek musi wyzdrowieć i dopiero po tym puścimy je obok siebie i zobaczymy...
Joanna Radomska - strasznie mi miło :*
Kasia - książkę już zamówiłam i nie mogę się na nią doczekać, mam nadzieję, że znajdę w niej dużo rad! :)
Kilkulec radzi sobie całkiem dobrze z chodzeniem po ciemku (nie jest tak że wali o wszystko - zmysły ma naprawdę dobre) ale jest ogólnie przestraszona, przejdzie kawałek, siada, nie ma ochoty chodzić i buszować, jest wylękniona, bo nagle nie widzi i najgorsze, że pewnie nie rozumie, czemu nagle jest ciemno. Najchętniej by się przytulała w ramionkach, potrafi tak godzinami, wtedy czuje się bezpiecznie, co mnie bardzo zdziwiło, bo to dziki kotek a taki pieszczoch. Mam nadzieję, że będzie chodziła śmielej.
Paulina. - małymi kroczkami je zapoznajemy. Ale pierwszy raz puscimy je pod pełna kontrolą - bardzo się boję. Jak na razie stosujemy różne triki i bazujemy na różnych radach oraz swoim doświadczeniu przy poznawaniu Lunki z Gapcią. Ale o wszystkim Wam opowiem! :)
Anonimowy - wiem, że obiecałam, ale niestety za dużo teraz mam na głowie i czasu trochę mniej (nawet nie wyobrażacie sobie ile taka forma pamiętnika wymaga pracy). Aj życie, życie. Postaram się jednak pisać dużo postów w najbliższym czasie na rożne tematy. :)
Anonimowy- Tak, teraz zdrówko Kikulka jest najważniejsze. Jedno oczko się przepięknie zagoiło i wygląda prawie jak normalne, ale drugie jest takie wystajace, jakby miała doklejoną dziwną gulkę i wygląda to strasznie. Dziś znów wyprawa do weterynarza. Ale będzie dobrze!
Feliway jest na prawdę dobry. Ja go stosowałam przy przeprowadzce oraz przy wprowadzaniu nowego kotka do domu. Miałam wersję do kontaktu i w sprayu. Był dość drogi (ok. 150 zł za całość) ale pomógł szybko moim kocikom oswoić się z nowym otoczeniem/sytuacja. Jak się kocha swoje zwierzaki to nie ma co oszczędzać :) Z doświadzczenia mogę powiedzieć, że wersja "do kontakyu" sprawdziła się u mnie dużo lepiej i tę mogę polecić z czystym sumieniem. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńWitam, zaglądam na tego bloga od jakiegoś czasu i też dopiero teraz zdecydowałam się odezwać. Bardzo mnie wzruszyło to, że przyjęłaś pod swój dach niewidomego kotka. Sama mam 3 koty, każdy jest znajdą i miałam z nimi już różne przygody.
OdpowiedzUsuńKiedyś myślałam, że nie będę mieć żadnego zwierzaka, bo kot czy pies w mieszkaniu się męczy. Ale sąsiad chciał przyoszczędzić i zamiast wysterylizować swoja kotkę co kilka miesięcy topił kociaki. Jak tylko się o tym dowiedziałam, razem ze znajomymi zabraliśmy mu tą kotkę do weterynarza, a kociaki rozdaliśmy znajomym. Niestety jednego nikt nie chciał, bo był agresywny. Drapał i gryzł, a jak tylko mógł to uciekał i chował się po kątach. Nie było co z nim zrobić, więc trafił do mnie "na chwilę" i został na zawsze. Najpierw spędził 3 dni pod kanapą, ale powolutku się oswoił. Potem strasznie szalał, rozwalał wszystko co się dało, wykopywał ziemię z kwiatków, skakał na głowę w nocy znienacka i ogólnie była z nim kupa śmiechu. Nadal jest niedotykalski, ale pokochał nas, jest pieszczochem mojej mamy (tylko do niej się przytula i śpi z nią)więc cieszę się, że do nas trafił... c.d.n
(za bardzo się rozpisałam i musiałam podzielić tekst ;) Nika
3 lata później doszła kotka. To było bardziej traumatyczne, bo pewnego dnia, kiedy wracałam do domu coś mi śmignęło miedzy nogami do środka nawet nie wiem kiedy. Okazało się, że to małe czarne nieszczęście. Kotka miała złamaną nogę i pełno dziwnych ranek, u weterynarza okazało się, że ktoś do niej strzelał z wiatrówki i cudem przeżyła. Nie będę mówić, co bym zrobiła temu kto ją tak urządził. Nie miałam serca jej wyrzucić, zwłaszcza, że to była zima, a nikt na ogłoszenia, że znaleziono kotka nie odpowiedział. Mała się okazała strasznym słodziakiem. Zawsze u kogoś na kolanach, bardzo grzeczna i mądra. Wszystko się zagoiło i jest nam bardzo wdzięczna za ratunek. Pierwszy kot nie był jej obecnością zachwycony. Prychał na nią i syczał, ale nie robił jej krzywdy, a ona go totalnie olewała. Dla bezpieczeństwa starszy kot chodził w szelkach, bo baliśmy się, że się na małą rzuci, ale nigdy tego nie zrobił. Chyba po 3 dniach się oswoił, przestał prychać i syczeć. Może nie ma między nimi wielkiej miłości ale się lubią, czasami śpią razem i żyją w zgodzie.
OdpowiedzUsuńTrzeci kot trafił do nas rok później. Był to mały kociak, strasznie przyjacielski, znajoma siostry prosiła żeby go przechować tydzień kiedy będzie na wakacjach, a potem stwierdziła, że go nie chce i albo zostanie u nas, albo go mamy oddać do schroniska (a że schronisko to dla kota wyrok, to chyba każdy wie). Obecnie szukamy mu nowego domu, ale nie ma chętnych, bo nie jest zbyt piękny, ot taki zwykły biało-bury kotek. Kiedy do nas przyszedł, pierwszy kot znowu się wkurzał i prychał, a co gorsza mały go zaczepiał, bo chciał się bawić. Kotka strzeliła focha i siedziała w szafie obrażona ;) Ale tutaj też po dwóch dniach już było ok. Starszy kot jeszcze czasami syknął na małego raz na dzień, ale po jakimś tygodniu w końcu mały go oswoił i razem gonią, bawią się, i śpią. Kotka do zabaw nie jest chętna, jak malutki ją zaczepia to dostaje lekko w łeb i jest spokój. Foch jej przeszedł i teraz się małym opiekuje, myje go, i tuli do snu, pokazuje mu różne rzeczy, np. jak otwierać drzwi, albo gdzie się chować. I wszystkie koty się przyjaźnią. Czasami urządzają zapasy, ale to tylko zabawa i nikomu się krzywda nie dzieje :)
Tak więc myślę, że wszystkie zwierzęta są w stanie się polubić, moje miały ciężkie charakterki, i różne przygody, i jakoś się udało. Muszą tylko ze sobą przebywać, kilka razy się pobawić, zobaczyć kto komu da w łeb i za co, i będzie spokój :)
A jeśli chodzi o wzrok, to jest to bardzo smutne, ale dla kotów oczka nie są aż tak ważne jak dla ludzi. Kot gorzej sobie radzi jak by mu np obciąć wąsy albo ogon (wtedy nie może złapać równowagi). Mój znajomy ma niewidomego kota, i nawet się można nie zorientować :) Tak samo się przymila, bawi, jest ciekawski i towarzyski. Wie gdzie miska i gdzie kuweta. Więc na pewno wszystko będzie dobrze jak tylko koteczek się wykuruje. Na pewno będą z Lunką i Gapcią najlepszymi kumpelkami :)
Pozdrawiam gorąco, trzymam kciuki i będę śledzić dalsze losy Waszego Domku.
Nika
Przywracacie wiarę w ludzi! Jesteście wspaniali, a za małego choruska trzymam kciuki.
OdpowiedzUsuń