Los bywa naprawdę nieprzewidywalny. Zdarzają się w naszym życiu rzeczy, które są dla nas zupełnie nowym początkiem.
Nie planowaliśmy nowego, zwierzęcego członka rodziny. Mamy Gapcię (psa) i Lunkę (kota), które robią dostateczne zamieszanie w Magicznym Domku. Jednak w piątek, zupełnie przypadkowo trafił do nas nowy domownik.
A zaczęło się tak...
Od jakiś 2-3 lat, biało-bura kicia (jeszcze nie wybraliśmy imienia), kręciła się koło mojej pracy. Dzika, nieufna, przychodziła do nas codziennie na jedzenie. Siadała w drzwiach dawała znak, że trzeba napełnić miseczkę i czekała. Wtedy zawsze ktoś zanosił jej jedzenie (od tego czasu zawsze był u nas zapas kociego jedzenia) a ona oddalała się na chwilę, by powrócić do swojej miseczki jak wszyscy się schowają. Od jakiegoś czasu się nie pojawiała...
Na zapleczu budynku, by okazji wyrzucania śmieci, kicia została zauważona. Leżała bidulka na trawie, z masakrowanymi oczkami. Kompletnie wygłodniała, osłabiona i...ślepa. Oj jaka to była rozpacz...
To była szybka reakcja. Jedna osoba pojechała do weterynarza po transporter i rękawiczki. Potem złapaliśmy biegnąca na oślep kotkę. U weterynarza okazało się, że kotka straciła bezpowrotnie wzrok... Jeszcze kilka godzin i mogłaby nie przetrwać. Dostała masę antybiotyków. Jeśli będzie leczona dojdzie do siebie, ale przecież nie mogliśmy wypuścić jej na czas leczenia na dawne miejsce. To już nie ta sama kotka, która była na tyle silna, że przetrwała kilka zim na dworze.
Kotka wyglądała jak siedem nieszczęść i po prostu poczułam, że muszę daj jej szanse na normalne (chociaż inne niż dotychczas) życie. Z jednej strony wielkie szczęście, że udało się ją uratować, z drugiej strony pełnia obaw, jak niewidomy kotek sobie poradzi i jak zareagują na nowego mieszkańca nasze zwierzaki...
Kicia jakiś czas musi spędzić w klatce, by oswoiła się z tym, że... nie widzi oraz oswoiła się z otoczeniem. Musi również przejść kwarantanne, bo do tej pory z pewnością nie bywała u weterynarza, nie była odrobaczywiana, ani nie była szczepiona.
Póki co nie pokazuję dużo zdjęć kotki, bo naprawdę jej oczka wyglądają przeraźliwie. Ale zobaczycie jeszcze będzie to najpiękniejszy kotek na świecie! :)
Czeka nas ciężki okres socjalizacji naszych zwierzaków. Mamy już w tym doświadczenie, bo tego samego wymagały nasze ukochane, dotychczasowe zwierzaki, gdy się poznały (Lunka była pierwsza i musiała zaakceptować Gapcię).
Musicie wybaczyć mi chwilową nieobecność, ale poświęcamy dużo czasu by nasz nowy członek rodziny wyzdrowiał i poczuł się w naszym domku dobrze.
Będę starała się pisać Wam aktualizacje, ale już po 3 dniach spędzonych razem, mogę stwierdzić, że to naprawdę ogromny słodziak. Cieszę się, że jest z nami i mam nadzieję, że Magicznym Domku będzie szczęśliwa...
Wasza G.
P.S Jeśli wśród czytelników Magicznego Domku są tacy, którzy mają doświadczenie z niewidomymi kotkami, będę bardziej niż wdzięczna za przydatne rady..
Gusiu masz ogromne,ciepłe serce i bardzo to w Tobie cenię. Trzymam kciuki za kotkę! Jak dobrze, że na Was trafiła!
OdpowiedzUsuńJesteś niesamowita! wielka! nic nie podpowiem, bo ja uczulona jestem i koty szerokim łukiem omijam.
OdpowiedzUsuńtrzymam kciuki za kotka :)
OdpowiedzUsuńps. czy bylas u zwierzecego okulisty?
Polesam strone http://www.japaczesercem.pl/, duzo rad i kocich historii.
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńodwiedzam Twojego bloga od jakiegoś czasu, ale nigdy nie komentowałam. Jako kociara wzruszyłam się czytając ten wpis. Nie mam doświadczenia z niewidomymi kotami, trzymam jednak mocno kciuki, aby udała się asymilacja kociaka, a być może będziemy świadkami wzruszających postów na temat kociej przyjaźni?
Chciałam Ci tylko napisać, że jesteś wspaniałym i dobrym człowiekiem podejmując się tego wyzwania. Tak bardzo chciałabym, żeby było więcej takich ludzi jak Ty!
Trzymaj się ciepło,
Grażka
Dobrze że kotkę w porę znaleźliście.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że szybko dojdzie do siebie. Trzymam kciuki.
Na pewno Lunka i Gapcia się przyzwyczają do nowego domownika, to tylko kwestia czasu. Mam beagle'a i trzy koty, uwielbiają się, ale początki były trudne, nie wiadomo było czego się spodziewać. Jeden z moich kotów to kotka znaleziona na ulicy, z chorym oczkiem, zapchlona, zagłodzona - niestety oczka nie udało się uratować. Trudno mi się jednak wypowiadać, bo drugie oczko ma całkowicie sprawne i nie czuć tej inności w stosunku do innych kotów.. Mam nadzieję, że nowy członek Waszej rodziny szybko się zadomowi i poczuje jak u siebie. Trzymam kciuki za kicię i resztę zgrai :) Na pewno będzie dobrze!
OdpowiedzUsuńNasze koty to też znajdy!
OdpowiedzUsuńKiedyś kotka zimowała u nas pod samochodem dziadka i była taka wygłodniała, ze wyjadała chleb ptakom. Na wiosnę przybiegała do nas po jedzenie i biegała potem na inny ogród i tak cały dzień. Staraliśmy się przekonać ja do siebie, aż zaczęła się do nas bardziej zbliżać. Widzieliśmy ze ktoś (chyba poprzedni właściciel) założył jej obrożę na pchły ale zakręcił ją na drut, który wbijał jej się w skórę a sama obroża ją dusiła. W końcu pozwoliła ją sobie obciąć i co zrobiła z radości? Przyprowadziła nam z wdzięczności i zaufania 4 swoje kociaki! :) Do dzisiaj pozostała nam tylko jedna jej córa, która bała się wszystkiego, a sama mama dożyła z nami starości, ale cóż to był za kot! Ona traktowała mnie jak kociaka, usypiała wieczorem, udeptywała mi łóżko i zawsze tuliła jak było mi smutno! Z waszą Kicią na pewno będzie dobrze i się wam odwdzięczy! :)
Masz dobre serce kobieto!
OdpowiedzUsuńWięcej ludzi z takim sercem jak Twoje :)))
OdpowiedzUsuńKochana Gosia ♥
OdpowiedzUsuńWzruszyłam się ogromnie. Masz piękne, ogromne i szlachetne serce. Los chciał, aby kotka trafiła akurat w Twoje ręce. Wszystko będzie dobrze, a i z pewnością będzie Ci na każdym kroku okazywała wdzięczność.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
z całego serca powodzenia!
OdpowiedzUsuńJesteście cudowni, że przygarneliście tego biednego kociaka i chcecie sie nim zaopiekować, trzymam kciuki żeby wszystko było dobrze. Mam nadzieje, że to co sie mówi, że "Dobro wraca do dobrych ludzi" u Was sie zwróci i to z podwojoną siłą :) pozdrawiam i życze zdrówka Kici
OdpowiedzUsuńWitam!
OdpowiedzUsuńCzytam Twego bloga od kilku miesięcy, ale dopiero ten post skłonił mnie do ujawnienia się.
Bardzo Cię podziwiam, masz dobre, gorące serce! Sama mam 3 kotki, wszystkie znalezione w różnym stanie - dzisiaj są piękne, zdrowe i szczęśliwe. Nowy Członek Rodziny będzie taki sam, bo miłość leczy najgorsze rany, a tej u Was, w Magicznym Domku, nigdy kici nie zabraknie. Świadectwa Takich Ludzi jak Ty, przywracają mi wiarę w to, że istnieje w ludziach dobro i miłość dla zwierząt.
Życzę powodzenia, dużo wytrwałości i miłości, wiele wiele miłości, bo ta jest podstawą szczęśliwego Domu!
Trzymam kciuki i przesyłam serdeczne pozdrowienia dla Ciebie, Małżonka, kici, Gapci i Lunki!
Paulina.
Jakie to szczęście, że są takie wspaniałe osoby jak Ty o tak wielkim sercu... Trzymam kciuki za Koteczkę - szczęście w nieszczęściu, że trafiła na Was...
OdpowiedzUsuńAle wzruszająca historia .Trzymam kciuki :)))
OdpowiedzUsuńStrasznie się wzruszyłam czytając ten post. Kochana Gusi, masz wielkie serce ! Szkoda, że na naszym świecie jest tak mało osób dla których los zwierząt nie jest obojętny. Trzymam mocno kciuki aby kotka szybko doszła do siebie.
OdpowiedzUsuńNa miau.pl (na forum) na pewno znajdziesz dużo cennych porad zw. z niewidomymi kotkami, trzymam kciuki!
OdpowiedzUsuńSkontaktuj się z przychodnia Retina w Krakowie (ul.Rolna).Tam przyjmuje b.dobry okulista dr Paweł Stefanowicz.Wiem,ze okulistyka to jego konik i jest jednym z niewielu specjalistów w tej dziedzinie.Skionsultować koteczkę nigdy nie zaszkodzi.
OdpowiedzUsuńTu podsyłam Ci link: http://www.weterynarz-okulista.pl/pl/
OdpowiedzUsuńMasz wielkie serce! Jestem pewna, że kotka dojdzie do siebie, nauczy się "nowego" życia i będzie dla Was źródłem wielu radości :)
OdpowiedzUsuńhttps://www.facebook.com/BlindOskar
OdpowiedzUsuńwystarczy taka jedna Gusia i świat staje się o niebo lepszy:) buziaki
OdpowiedzUsuńNie mogę zapanować nad potokiem łez... masz bardzo dobre serce :)
OdpowiedzUsuńPopłakałam się jak to przeczytałam, macie ogromne Serce :) Dobrze, że są tacy ludzie jak Wy! :)
OdpowiedzUsuńRok temu znalazłam maleństwo na drodze rowerowej. Siedziało/leżało coś czarnego (początkowo nawet myslalam ze to kamień i chcialam sobie kopnąć) lecz podchodząc bliżej mełe to to, zaczęło miałczeć przeraźliwie. No i tak zadzwoniłam do mamy ze niosę kota (a w domu pers arystokrata i kunelka stara pani z mnóstwem zwyczajów). Kotek był tak chory jak sie okazało w domu w świetle, że nie wiedziałam czy przeżyje noc. Jak się potem okazało przechodziła koci katar. Najgorszą z kocich chorób. Oczy chcieliśmy ratować, ale niestety w pewnym okresie kotem nie widział, możliwe że przez bardzo silne leki, mimo tego super sobie radziła chodzac/ biegajac po domu na oślep.
OdpowiedzUsuńPotem nagle wzrok wrócił, nie w całości i nie w obu oczętach, co więcej jedno wygląda tak, że kto nie zna Tośki może się ostro przestraszyć, ale teraz to najlepsza i najbardziej rozrabiająca kotka pod słońcem!
Przeżyliśmy dużo z tymi oczami i prawie roczne co tygodniowe (czasem częściej) wizyty u lekarza. Jakbyś miała pytania pisz: CekieraKamilla@gmail.com
Cieszę się, że kotka trafiła w Twoje ręce. Na pewno zajmiecie się nią znakomicie. Biedna kicia, wiele przeszła :( ale teraz na pewno będzie szczęśliwsza..
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/user/Mick12321kciM tu jest link do kanału Oskara, niewidomego kota :) Jak widać radzi sobie naprawdę świetnie :)
OdpowiedzUsuńAż łezka zakręciła mi się w oku. To cudownie, że w naszym zabieganym, pełnym znieczulicy świecie żyją osoby o tak wrażliwym sercu jak Ty. Sama mam dwa koty, jednego z nich też przygarnęłam. Myślę, że Wasza nowa kotka, mimo tego co przeżyła, jest szczęściarą, bo znalazła to co najważniejsze...miłość. Może nazwiecie ją "Lucky"? :)
OdpowiedzUsuńJesteście wspaniałymi, ciepłymi ludźmi... Szkoda, że takich osób jest coraz mniej... Całuję serdecznie Rodzinkę ze wszystkimi czworonogami!
OdpowiedzUsuńOczywiście łzy mi poleciały.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że sobie da jakoś radę, koty też w końcu nawigują swoimi wąsami.
Jestes wielka ze ja uratowalas,napewno da rade bo poczula ludzka troske i serce a Wy urosniecie w sile patrzac jak sobie swietnie radzi.Nie kazdy zwierzak dostaje taka szanse.Trzymam kciuki i jestem z Wami calym sercem.
OdpowiedzUsuńJa również się wzruszyłam. Kocham koty, ale nie jestem pewna czy sama podjęłabym takie wyzwanie. Masz wielkie serucho i naprawdę cie podziwiam. Oby koteczka doszła do siebie i potrafiła żyć ze swoją ułomnością, bo u was na pewno znajdzie ciepły kochający dom.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że musiała czekać na to 2-3 lata a przy okazji stracić wzrok :(
OdpowiedzUsuńMasz dobre serce :) Zdrówka dla kotka :)
OdpowiedzUsuńJesteś wielka! Żeby więcej ludzi miało takie dobre serducho jak ty! Mam nadzieję, że z kotkiem wszystko będzie ok!
OdpowiedzUsuńKochani, strasznie, ale to strasznie dziękuję Wam za wsparcie i dobre słowa. Jesteśmy trochę przerażeni, ale zrobimy wszystko by nowy członek rodziny poczuł, że w końcu ma swoje miejsce na ziemi.
OdpowiedzUsuńHej. Bardzo mi zaimponowałaś tym czynem :) Ja jestem społecznicą jeżeli chodzi o pomaganie zwierzakom. Tak już po prostu mam. Darze ogromnym szacunkiem osoby, które są wrażliwe na krzywdę zwierząt. Sama mam dwa koty, które bardzo kocham. Z doświadczenia wiem, że zwierzaki w większości przypadków prędzej czy później się dogadują. Mam nadzieję, że Twoje także się szybko zaakceptują. Przyznam szczerze, że nie spodziewałam się takiego wpisu u Ciebie a zaglądam tutaj od kilku miesięcy. Zrobiło mi się ogromnie miło i ciepło na sercu. Od razu milszy poniedziałek :) Niestety nie mam doświadczenia z taką dysfunkcją u kotków. Dziewczyny z Agapeanimali, które czasem wspieram, zajmują się chorymi, bezdomnymi kotkami. Myślę, że mogą mieć doświadczenie z takimi przypadkami. Podaję adres do stronki: http://www.agapeanimali.org/. Korzystając z okazji namawiam wszystkich do pomocy różnym organizacjom, które działają non profit. Warto poszukać najpierw w swoim mieście. Jeśli ktoś nie ma czasu i chęci do "społecznego" udzielania się to można przelać chociażby 10 zł. Niby mało a można tym uratować życie zwierzaka dokładając się do niezbędnego leczenia. Pozdrawiam serdecznie Ciebie i wszystkich zakręconych na punkcie zwierząt :) Lena.
OdpowiedzUsuńMoże i się zbyt często tu nie udzielam, ale kiedy przeczytałam tę notkę muszę po prostu coś od siebie powiedzieć.:) Ja sama mam w domu ślepego kocura. Znaleźliśmy go w lesie, był wygłodniały i wyglądał jak mały kiciuś. Dopiero weterynarz stwierdził, że to stary kot, prawie bez zębów i niewidomy. Kiedy po jakimś czasie przyzwyczaił się do naszego mieszkania, przestał obijać się od sprzętów, nauczył się nawet samodzielnie otwierać szafy i zdejmować pokrywkę z puszki z karmą.;) Trochę cierpliwości i nawet niewidomy kotek się zaznajomi z otoczeniem. Czasem trzeba mu tylko pomóc zejść np. z kanapy, bo zdarza się, że zasypia i zapomina gdzie jest.:) Powodzenia!
OdpowiedzUsuńAle macie dobre serduszka!!!, trzymam kciuki żeby kotka bidulka wyzdrowiała i została przyjęta przez resztę domowników. Czekamy cierpliwie na dalszą relację, pozdrawiam serdecznie ;)
OdpowiedzUsuńKicia miała przeogromne szczęście że natrafiła na Was.... inni domownicy powinni bez problemu zaakceptować nowego przybysza, skoro sami są z przypadku :)
OdpowiedzUsuńJak kicia wyzdrowieje to będzie najlepsza grupa wsparcia i najkochańsze uratowane zwierzątka które kochają was pełną wdzięcznością :)
Powodzenia dla Kici! :)
A ja mysle,ze to biedne kocie troche dlugo czekalo na serce czlowieka.Jak piszesz 2, 3 lata przychodzilo do was do pracy i nic. Owszem dostala cos do zjedzenia ale nikt nie pomyslal,zeby sie nim zajac lub przekazac w dobre rece.Nie mnie oceniac ale dla mnie nie do pomyslenia taka sytuacja.A teraz ta cala egzaltacja.No nie wiem...Tylko szkoda kotka to bardzo inteligentne i kochane zwierzeta.Beata
OdpowiedzUsuńsuper , że pomoglaś tej biednej kotce , biorąc na siebie tyle obowiązków , ale napewno odpłaci się wam za to wielkim oddaniem i miłością
OdpowiedzUsuńOj tak się wzruszyłam że nawet komentarzy czytać już nie mogę. Kicia jest teraz bezbronna i mocno przestraszona, ale trochę ciepła i cierpliwości i wszystko sie ułoży, zobaczysz. Ja i moje 5 kociaków trzymamy za was kciuki :-)
OdpowiedzUsuńMialam niewidome zwierzatko jednak byl to piesek. Urodzil sie niewidomy ale naprawde dobrze sobie radzil. Na poczatku troszke obijal sie o rozne rzeczy ale z czasem zapamietal co gdzie stoi:) wazne bylo zeby nie zmieniac miejsca przedmiotom o ktore moglby sie przewrocic:)piesek mial bardzo dobry sluch, duzo lepszy niz jego zdrowi koledzy:) byl cudowny. mysle ze trzeba dac twojemu kotkowi troche czasu aby mogl poznac otoczenie i swietnie sobie poradzi w nowej sytuacji:)
OdpowiedzUsuń:((((((((((((((((((((((((((((
OdpowiedzUsuńMasz wielkie serce! Trzymam kciuki za nowego członka załogi Magicznego Domku. Na pewno kotek wyzdrowieje i się do nowego otoczenia :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDziewczyno, jesteś na prawdę WIELKA! Mam nadzieję, że kotka szubko wróci do zdrowia i będziesz szczęsliwą zwierzęcą mamą :)
OdpowiedzUsuńDo domu moich rodziców rok temu przyszła matka z 3 małymi, ok 5. tygodniowymi kotkami, które teraz są cudownymi kocurami i w tym roku dwie z nich się okociły i mamy 7 przecudownych maluszków :)
Ja się zastanawiam jakim człowiekiem trzeba być żeby tak skrzywdzić zwięrzę?
OdpowiedzUsuńSama mam psa i kocham go jak członka rodziny. Raz zdarł sobie kawałek skóry przy oku, na szczęście nic się poważnego nie stało, oko nie zostało uszkodzone. Wyglądał jak terminator z kawałkiem krwisto czerwonej skóry pod okiem. Serce mi się rozrywało jak na niego patrzyłam, ludzie się krzywo przyglądali na spacerach, ale to wciąż był mój ukochany psiak. Wszytsko ładnie się wygoiło i teraz już śladu nie ma.
Kici w waszych rękach napewo będzie łatwiej wyzdrowieć.
Róznież od dawana jestem gościem Magicznego Domku i cieszę się, że Was poznałam w sieci. To naprawdę magiczne miejsce, pełne serca i miłości.
Podziwiam was i jestem pewna, że dacie sobie radę :)
Monika
myślę, że to bardzo dobra decyzja-lubicie zwierzeta, macie duży dom, ogród więc warunki jak najbardziej są :) a to poczucie, że daje się komuś dom-bezcenne :)
OdpowiedzUsuńKotka wyzdrowieje, jak będzie miec dobry dom i opieke odpowiednich ludzi nie będzie problemu ze zdobyciem sił i wyjścia z choroby :)
Mam jednak nadzieję, że pomimo dużego zaanagażowania nie zosatwisz nas tutaj i będziesz na bieżaco relacjonowac postępy z tym kociakiem :)
Gusiu jesteś naprawdę wspaniałą osobą. Jak dobrze, że w tych czasach są jeszcze tacy ludzie, którzy są w stanie podjąć się takiego trudu i ulżyć zwierzątku w cierpieniu... Będzie ciężko, ale wierze, że właśnie Ty jesteś w stanie pomóc temu kociakowi najlepiej.
OdpowiedzUsuńBiedactwo! Dobrze, że znalazła u Was dom, jesteście wspaniałą rodziną!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło i zapraszam na małe rozdanie, może coś Cię zainteresuje;)
Oooo <3
OdpowiedzUsuńTo najcudowniejszy post jaki kiedykolwiek przeczytałam... Dziękuję!!!
OdpowiedzUsuńJesteś dobrym człowiekiem :-) Oby kicia czuła się jak najlepiej :D
OdpowiedzUsuńJestes Kochana,ze przygarnelas tego biednego kotka. Nie moge patrzec na cierpienie zwierzat i ich bezdusznych wlascicieli. Co jakis czas w mojej okolicy pojawiaja sie wyrzucone psy i koty. Powinno bardzo surowo karac sie takich ludzi. Sama jestem kociara i niewyobrazam sobie zycia bez tych moich pieszczochow. Uwielbiam Twoja pozytywna energie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPiękna postawa, cieszę się, że przygarnęliście tę bidulkę :) Nigdy nie mów nigdy, może uda się przywrócić jej wzrok- tylu Twoich czytelników mówi o zwierzęcych okulistach :) Szczerze powiedziawszy, nawet nie wiedziałam, że coś takiego istnieje- uroki pochodzenia z małego miasta ;)) Pozdrawiam z całą serdecznością! :)
OdpowiedzUsuńKochana z Ciebie osóbka! Jak dobrze, że tacy ludzie istnieją :).Ja kilka lat temu, chodząc do liceum, zauważyłam przez okno szkoły małego kociaka, który siedział skulony i bał się wszystkiego. Poszłyśmy po niego z koleżankami, mały był przerażony, a całe oczka miał zaropiałe. Biegiem poleciałyśmy dl weterynarza. Okazało się, że kotek został porzucony i był zbyt mały, aby poradzic sobie samemu - znalazłyśmy go w ostatniej chwili. Został wyleczony w ciągu kolejnych tygodni, a jedna z koleżanek jest posiadaczką tego cudnego maleństwa (chociaz teraz już nie takiego maleństwa :p). Każdy zwierzak zasługuje na miłość i opiekę! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńWzruszyłam się strasznie!!! Sama mam kociaka i cieszy mnie to, że są na świecie ludzie, którym los chorych zwierząt nie jest obojętny. Jestem z Wami całym sercem, oby więcej takich ludzi!!!
OdpowiedzUsuńJeżeli chodzi o wspólne (radosne) życie z niewidomym kotkiem to przede wszystkim trzeba mu pozwolić na to, aby nauczył się mieszania na pamięć a potem nie przestawiać mebli. Kotek będzie radził sobie doskonale! Dodatkowo trzeba uważać na inne zwierzaki (szczególnie drugiego kotka) żeby nie dokuczały temu niewidomemu. Niestety zwierzaki wyczuwają gdy jedno z nich jest słabsze i potrafią być, że tak powiem upierdliwe. Niech kotka przebywa dużo na świeżym powietrzu. Znam przypadek gdzie niewidomy od urodzenia kot z powodzeniem poluje na świerszcze w ogrodzie, tak więc nie bój się kocica na pewno sobie jakoś poradzi tylko potrzebuje czasu ;)
OdpowiedzUsuńAaaaa i dodam jeszcze, że na wszelkie kocie rany bardzo dobra jest żyworódka. To taka roślina, której sok działa znieczulająca i antybakteryjnie. http://www.kuzdrowiu.pl/?pid=main_tresc.pl.76
OdpowiedzUsuńJeśli dajesz dom tak choremu zwierzęciu to musisz być bardzo dobrym człowiekiem.
OdpowiedzUsuńNie wiem czy oglądasz, ale polecam programy Jacksona Galaxy My cat from hell. W jednym z odcinków był niewidomy kotek. Może na necie znajdziesz ten odcinek.
Trzymam za Ciebie kciuki ja i mój kot i życzę powodzenia.
Pozdrawiam,
Witaj,
OdpowiedzUsuńtrafiłam tu zupełnie przypadkiem, choć parę razy zdarzyło mi się czytać Twojego bloga. Postanowiłam napisać parę słów, bo mnie samą podobna historia spotkała trochę ponad rok temu. Wracając do domu w nocy, pod koła samochodu prawie wpadł nam mały kot. Zachowywał się dosyć dziwnie, bo nie bał się auta i zamiast uciekać na jego dźwięk/widok podchodził coraz bliżej.
Ponieważ strasznie lało, a kot był malutki, zapakowaliśmy go do samochodu, z planem rozwieszenia ogłoszeń następnego dnia i znalezienia właściciela. W domu, przy świetle zastaliśmy straszny widok - maleńkiego kota (na oko 3 miesiące), brudnego, niemożliwie mruczącego i potrzebującego miłości... bez oczu, a zamiast nich z ropiejącymi ranami, potwornie cuchnącymi. Mając koty od lat, mając 4 w domu, wiedziałam co to znaczy - Herpes. Wiedziałam, że nie moge zatrzymać tego kota, bo może zarazić pozostałe (zwłaszcza, że dwa są przewlekle chore). Zawieżliśmy kotkę do lecznicy. Z ciężkim sercem i postanowieniem, że tam ją zostawimy, aby ktoś znalazł jej dom. Po zrobieniu testów na inne wirusowe choroby, okazało się, że na szczęście poza katarem kotce nic nie jest. Pod ścisłym nadzorem naszych weterynarzy postanowiliśmy zabrać kota do domu. "Kwarantanna" trwała prawie 3 tygodnie. W tym czasie kotka mieszkała w pokoju z jednym z domowników, a pozostałe koty nie miały z nią styczności. Doszła do siebie. Po 2 miesiącach czekał ją jeszcze zabieg resekcji tego, co zostało po wygniłych gałkach ocznych. Poznałam dzięki temu wspaniałego chirurga, który wykonał piękną robotę. Kotka wygląda teraz pięknie. Powieki ma po prostu zszyte, więc sprawia wrażenie, jakby miała zamknięte oczka. Poza tym jest przecudowna. Odwdzięczyła się nam taką miłością, że nie wyobrażamy sobie, że mogłaby nie mieszkać z nami. Pozostałe koty ją zaakceptowały. Ktoś, kto nie miał ślepego kota, zapyta pewnie - jak sobie radzi? A radzi sobie świetnie. Najpierw jej widok wywoływał u mnie falę współczucia, bo biedne zwierzę, nie rozmuie, co ją spotkało i jak ciężko jej będzie sobie radzić. Patrząc na mojego kota, myślę, że jest bardzo szczęśliwy. Zwyczajnie nauczył się żyć "z tym, co ma". Szaleje, skacze, biega po schodach. Bynajmniej nie rozbija się o ściany, czy sprzęty, które go otaczają. Ulubiona zabawa - łapanie much. Jest w tym lepsza, niż moje widzące koty;) Pod naszym nadzorem wychodzi równiez na dwór (a mieszkam podobnie, jak Ty w domu z działką). Paradoksalnie, jako miłośniczka kotów, ten niepełnosprawny pomógł mi dostrzec jeszcze większą ilość zalet, jakie te zwierzęta posiadają. A już poranne sprawdzanie łapką, czy mam zamknięte oko i śpię... bezcenne :).
P.S. A jako słowa pocieszenia dopisać mogę reakcję gości, na wieść, że kot nie widzi : "Ale skąd wiesz, że nic nie widzi? No wiesz, ona sobie tak dobrze radzi..." - bo nie ma oczu ;)
Podziwiam!
OdpowiedzUsuńI trzymam mocno kciuki za poprawę stanu kociaka!
Naprawdę jestem pod wrażeniem poświęcenia i serce mi się raduje jak pomyślę, że istnieją tak dobrzy ludzie, daliście mu szanse na lepsze życie.
Mój kolega przygarną własnie takiego malucha, który w skutek choroby stracił wzrok. Kotek zachowuje się jak normalny zdrowy kociak.
Na początek jak już dojdzie do siebie, niech pozna teren, zapachy, rozmieszczenie mebli i z czasem intuicyjnie będzie wiedział co gdzie jest.
Będziecie mieli dużo pracy, ale dacie radę!
Ponad ktoś napisał, że kociak stracił wzrok na skutek złego traktowania człowieka, ale podejrzewam, że w tym przypadku spowodowane to jest chorobą i powikłaniami związanymi z nią. Bezdomne kociaki nie mają łatwo, nieleczone infekcje, choroby...
Na pewno dacie radę! Podziwiam i trzymam kciuki, bo podczytuję od dawna.
OdpowiedzUsuńNie mogę jednak przejść obojętnie nad komentarzami w stylu "dlaczego to trwało 2-3 lata?". Moje Drogie/dzy, nie tak łatwo przygarnąć dzikiego, ale ZDROWEGO zwierzaka, który radzi sobie sam! Owszem, szwęda się wokół ludzi, ale wcale w ich ręce i do ciepłego domu się nie garnie! Większość znajd z ulic trafia do domów właśnie w sytuacji gdy są chore, niedomagające i już nie są w stanie poradzić sobie samodzielnie. Zastanówcie się proszę, zanim przekażecie krytykę - brzmi ona jak narzekanie rodziców, że dziecko dostało 5 a nie 6, albo, że ktoś wygrał złoty medal, ale nie pobił rekordu świata, więc generalnie kiepsko... A tak wcale nie jest, gratulacje Gusiu!
Jesteście cudowni i bardzo dziękuję za to co zrobiliście !!!
OdpowiedzUsuńAgnieszka
Cześć, przeglądam Twojego bloga już od dawna, wiem,że jesteś z Łodzi lub okolic w sprawię kotki polecam wam przychodznię SOWA w łodzi na Pietrusińskiego 47/49. Sama tam leczyłam swoja kotkę, którą znalazłam na ulicy. Była mała, zźiębnięta, miała robaki, pchły i koci katar, to nic w porównaniu z waszą kićką alę wierzę,że wszytko będzie dobrze. W lecznicy naprawdę pracują świetni fachowcy i we wszytkim doradzą. A co do ślepoty kotki, to niedawno cyztałam o ludziach których przygarnęli małego ślepego kotka, z czasem przyzwyczaił się do sprzetów i mebli w domu i szalał jak zdrowy kot. Tylko niestety nie mogą przestawiac za bardzo mebli... Wszystko będzie dobrze! Pozdrawiam serdecznie !
OdpowiedzUsuńŁzy się leją rzewnie, bardzo wzruszająca informacja. Ogromne brawo za odwagę i chęć pomocy, będę trzymać kciuki żeby kociątko doszło do siebie. Dużo siły i wierzę, że będzie dobrze!:) Dziękuję za tego posta i dziękuję nissiax83 za to, że dzięki niej Cię odkryłam :)
OdpowiedzUsuńGosia jesteś super i masz ogromne serducho:)trzymamy kciuki za kicie :*
OdpowiedzUsuńDziękuje, strokrotnie dziękuję za Wasze komentarze! Jesteście wspaniali! Tyle rad, dobrego słowa, zrozumienia! Dziękuję :*
OdpowiedzUsuńTo cudowne, że są ludzie wrażliwi jak Ty i że pomagasz kotce:)
OdpowiedzUsuńJa nie mogę mieć na razie zwierzaka, ale czynnie działam w organizacji reks zajmującej sie porzuconymi zwierzakami i szukającej im nowego domku. Mam nadzieję, że wszystkie zwierzaki znajdą taką dobrą Panią jak Ty.
Kochana,
OdpowiedzUsuńSama jestem miłośnikiem kotów i szczęśliwie mam 3 w rodzinie dwa żyją pod jednym dachem a łatwo nie było. Kiedy Julek trafił do nas Tris była już w nim sześcioletnią rezydentką zanim zaakceptowała kolegę przeżyliśmy 4 trudne tygodnie.
Koty są bardzo terytorialne i co w Waszym przypadku ważne nie tolerują chorych i słabych osobników, ale cierpliwość popłaca i uda się na pewno. Jest pewien program, z którego ja nauczyłam się wiele i jeśli dobrze pamiętam w jednym z odcinków był przypadek niewidomego kotka „My cat from hell ( u nas na Animal Planet) tytuł może nie zachęca, ale facet wie, co robi i pomaga ludziom w zrozumieniu kotów i kotom w dogadaniu się między sobą. Często są w programie przypadki konfliktów miedzy zwierzakami. To nie przypadkowy „gość od kotów” tylko zwierzęcy behawiorysta sama jestem z wykształcenia psychologiem i wiem, że to działa.
Trzymam kciuki, kibicuje i będę śledzić dalsze losy
Ps. Koty kocham na równi z psami buziak dla Gapci.
Monika
Trzymam kciuki za Was i za kociaka :)
OdpowiedzUsuńJa miałam niewiadomego kota przez 15 lat, czuje sie ekspertem. Jeśli masz jakieś pytania, podaje mail: yoannapee@gmail.com
OdpowiedzUsuńZaimponowalas mi swoja decyzja. Dobro wraca ., dlatego wiem, i zycze Wam zeby zwierzaki sie polubily. Pokochaly i zeby nowydomownik poczul sie szczesliwy. Mysle , ze juz tak sie czuje. Gratuluje decyzji, trzymam kciuki . Jestes odwazna, dzielna dziewczyna , a takim ludziom los sprzyja i rowniez sie odwdziecza. Zycze Wam szczescia.
OdpowiedzUsuńpowodzenia życzę!!
OdpowiedzUsuńuwielbiam koty:)
pozdrawiam cieplutko