Są takie rzeczy, które nie wszędzie będą pasować i nie każdemu będą się podobać. Rzeczy tak zwyczajne dla innych, że aż nadzwyczajne dla wtajemniczonych posiadaczy. Lubię jednak gdy właśnie takie przedmioty pojawiają się w domach, bo czynią wnętrza bardziej spersonalizowane, mniej sztampowe i jak z katalogu. Już wielokrotnie pisałam, że właśnie z umiłowania do pewnych ozdób, nie mogłabym się oddać stylowi w zupełności nowoczesnemu. Tam pozostaje tylko miejsce na design i pochwałę minimalizmu. I chociaż moje zboczenie zawodowe powoduje, że zachwycam się naprawdę skrajnymi stylami w urządzaniu wnętrz, już dawno dotarło do mnie, że we własnym domu trzeba być przede wszystkim sobą. Można szukać inspiracji, ale gdy robimy to zgodnie z tym co nam w duszy gra, a nie z tym co jest akurat modne, daje nam to najwięcej satysfakcji i zadowolenia (pisałam o tym tu - KLIK).
Dziś chciałabym Wam przedstawić jak w prosty sposób (a właściwie na parę sposobów) odmienić zwykłą lampę. Moją inspiracją, będzie niezwykle sentymentalna lampa, w całości zrobiona przez moją Babcię, która towarzyszy mi już ponad 25 lat! Gdziekolwiek była, pasowała jak ulał, bo jej wyjątkowość i ładunek sentymentalny był zawsze bardzo silny. Na początku oczywiście stała w moim pokoiku z dzieciństwa, a potem w pokoiku młodej panny na studiach (na półce z książkami - KLIK), następnie wyprowadziła się ze mną do naszego pierwszego mieszkania i zajęła honorowe miejsce w przedpokoju (na komodzie - KLIK). Nie mogło zdarzyć się inaczej i lampka od razu znalazła swoje miejsce w nowym Magicznym Domku i towarzyszy nam codziennie w naszej kuchni nadając taki niesamowicie ciepły klimat kafejki.
Przynajmniej właśnie tak nam się kojarzy. :)
Babcia czyli moja Babi, zrobiła ją w zupełności sama, używając do tego starej butelki od wina, własnoręcznie zrobionego klosza oraz starych znaczków. Co ciekawe, znaczki nie są kupione, tylko odmoczone od starych pocztówek i listów, z widocznymi stemplami. Przemierzyły kawał świata, by przesłać wszelakie historie i wiadomości, a następnie znalazły się właśnie na mojej ukochanej lampce. Magia! :)
Lampka może pasować w wielu pomieszczeniach nadając klimatu retro. Oczywiście zachęcam Was do zbierania własnych, prawdziwych znaczków (najlepiej z wysłanych listów), jednak mam świadomość, że era papierowych listów odeszła już w zapomnienie, a znaczki z urzędowych pism może nie będą aż tak romantyczne. :) Jednak może macie w swojej rodzinie jakieś klasery z pięknymi znaczkami, które kiedyś się zbierało, albo stos listów jeszcze z czasów młodości, z których można coś uzyskać.
Ja ponieważ, już mam swoją wyjątkową lampkę, nie zastanawiałam się nad kompletowaniem prawdziwych znaczków na kolejną lampę, ale buszując w internecie w jednym z ulubionych papierniczych sklepów Rzeczownik, natrafiłam na urocze naklejki w kształcie znaczków, z setką różnych wzorów. I pomyślałam od razu, by wziąć się za naprawę i odmianą abażuru w lampie w saloniku na górze. I tak powstało małe spontaniczne DIY, które z przyjemnością wykonałam w towarzystwie Marysi. :)
Oczywiście lampka nie jest aż tak wyjątkowa jak mojej Babi, ponieważ odmieniłyśmy tylko abażur, ale i tak efekt jest uroczy.
Zabrałam się za przyszycie drucika do sztywnego papieru, który się poluźnił przy używaniu (abażur jest dość stary i wyłudziłam go kiedyś od Mamy). Ale do zrobienia swojego, można użyć oczywiście dowolnego abażuru, dostępnego chociażby w Ikei. Warto, by był w kremowo brudnych odcieniach, które wpasują się w klimat retro.
A następnie poprzyklejałyśmy naklejki w kształcie znaczków. Ponieważ naklejki miały dość delikatny klej (przeznaczony raczej do papieru), użyłam dodatkowego kleju na każdy znaczek. To Marysia decydowała, która naklejka będzie następna i przyklejanie sprawiło jej niezwykłą przyjemność. :)
I po jakimś czasie, cały klosz został odmieniony. :)
Świetnym rozwiązaniem, gdy nie mamy jednak znaczków (lub ich zamienników) lub gdy nasz klosz jest większych rozmiarów, jest uzbieranie np. oryginalnych, pięknych etykiet od wina. Taką lampę ma moja Babcia u siebie.
Etykiety można odmoczyć i zdjąć z butelek, a następnie wysuszyć. To też może być sentymentalna podróż każdej rodziny, gdyż można przykleić (a nawet dyskretnie podpisać) wszystkie ważne wydarzenia z naszego życia. Ślub, urodziny, rocznice, wyjątkowe spotkania itp.
Powiem Wam, że sama niosę się z zamiarem skompletowania takich sentymentalnych etykiet, tym bardziej, że trzymamy jeszcze parę win, podarowanych nam w dniu naszego ślubu! :)
Jestem bardzo ciekawa jak Wam się ten pomysł podoba. :)
Pozdrawiam Was ciepło i zapraszam niebawem na kolejnego posta z wiosennym tematem. :)
Do napisania!
Cudna lampa, ma swój niesamowity urok, którego żadna kupiona w sklepie nie zastąpi. Takie pamiątki mają ogromny ładunek emocjonalny i przywołują piękne wspomnienia :). Pozdrawiam ciepło.
OdpowiedzUsuńKocham takie rzeczy! Lampa po babci jest pewnie bezcenna, ale ta zrobiona z Marysią pewnie też taka się stanie. :)
OdpowiedzUsuńWidzę znaczek z lat 80 z mojej ukochanej serii "Głowy wawelskie" :) Aż muszę odkurzyć stare kolekcje, bo chociaż sama wciąż zbieram znaczki, to do tych wiekowych, odziedziczonych kolekcji rzadko zaglądam. Dzięki za inspirację :)
OdpowiedzUsuńRewelacja!
OdpowiedzUsuńBardzo udany pomysł, lampa babcina jest niesłychanie klimatyczna, a odnowiona "salonikowa" również zyskała na urodzie. Zaczyna mnie kusić, żeby coś zrobić wreszcie ze stelażu na abażur, zalegającego w piwnicy:)
OdpowiedzUsuńlampy są super, większe wrażenie zrobiło na mnie to , że to Marysia była tak zaangażowana i tyle zrobiła
OdpowiedzUsuńŚlicznie ��
OdpowiedzUsuńPomysł świetny:) Wiesz, Gusiu, gdy obejrzałam sobie Twój dziewczęcy pokoik, to zaczęłam zastanawiać się, ile to już lat (!) do Ciebie zaglądam. Chyba już z 5 albo i 6. I pomimo, że się nie znamy, to zapewne jak większość Twoich czytelniczek, traktuję Cię jak dobrą znajomą:) Wiem, że na jakieś sentymenty mnie wzięło, ale przypomniał mi się remont Waszego domu, Twoja ciąża z Marysią (kto by pomyślał, że wkrótce skończy 3 lata!)i w ogóle Ty jesteś taką super dziewczyną, że nie sposób Cię nie polubić. Życzę Wam wszystkiego dobrego, a przede wszystkim lekkiego porodu i wiele zdrówka dla Ciebie i Maleństwa. Pozdrawiam bardzo serdecznie:)
OdpowiedzUsuńKochana takie klimatyczne przedmioty są wspaniałe! Sama kilka dni temu zrobiłam lampkę, bo miałam drewnianą podstawę toczoną jeszcze przez mojego tatę, więc to dla mnie wspaniała pamiątka :) a abażur zrobiłam własnoręcznie na warsztatach, o których pisałam, więc też świetna sprawa! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i ściskam :*
Jestem oczarowana zmianą designu lampy ... zwłaszcza, że mam obok taką, na która nie mam zielonego pomysłu a całkowicie nie pasuje mi już do wystroju sypialni .... i klosz musi również ulec metamorfozie :)
OdpowiedzUsuńDo stylu retro lampa pasuje idealnie :)
OdpowiedzUsuńJa mam pomieszczenie w stylu nowoczesnym jednak lampka jest naprawdę efektowna. Spokojnie można taką podarować komuś w prezencie :)) Ja mam co prawda dwie lewe ręce, ale kto wie może kiedyś spróbuję coś sama zrobić. Na razie kupuję gotowe rzeczy :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie to zostało opisane.
OdpowiedzUsuń