Wiele z Was pyta mnie w wiadomościach, jak to się stało, że narodziła się w naszej głowie marka Layette. Teraz, po ponad roku działalności, mogę stwierdzić, że była to dla nas świetna, jakby zupełnie naturalna decyzja. Prowadząc rodzinny interes czujemy się spełnieni, bo praca ta, chociaż wymaga wiele poświęceń, daje nam wiele satysfakcji. Zawsze chcieliśmy robić coś własnego i kreatywnego. Dawno temu, planowaliśmy założyć małą manufakturę świeczek, były też pomysły na kreatywną kawiarnię, ale wciąż nie było to do końca dopasowane do naszego stylu życia. Pewnego dnia uśpiliśmy dzieciaki (wtedy Marysię i Gabrysię), usiedliśmy na kanapie i stał się cud. W ciągu jednego wieczoru wymyśleliśmy całą koncepcję marki Layette! Do głowy wpadła mi francuska, pięknie brzmiąca nazwa (która zarówno po francusku jak i angielsku oznacza po prostu "wyprawkę" dla niemowlaków). Pierwszą rzeczą, którą musiałam zrobić, by "poczuć" jej idee był projekt logo. I potem.... całą jesień i zimę przeznaczyłam na projekty i pracą nad Layette. Można powiedzieć, że działałam niczym zahipnotyzowana. Pracowałam w każdej wolnej chwili, projektując ekologiczne opakowania, ulotki, stronę internetową i co najważniejsze malując akwarelami wzory do 3 pierwszych kolekcji i projektując produkty z dbałością o każdy detal. Całą logistyczną stroną zajął się Pan Poślubiony. Los nam sprzyjał, bo poznaliśmy w tym czasie samych wspaniałych ludzi, dla których nie było rzeczy niemożliwych. Co było dla mnie dużą odskocznią od klimatu, który miałam w poprzedniej pracy (dla tych co nie wiedzą 7 lat zajmowałam się... zarządzaniem palcówką zdrowia :)). Postanowiliśmy iść za ciosem i zadebiutować na największych targach branżowych w Polsce KIDS TIME. Pozwoliło nam to określić sobie konkretną datę, gdy już absolutnie wszystko musi być gotowe. Praca nad marką, do momentu debiutu na targach zajęła nam 5 miesięcy! Jest to okres ekspresowy, po zazwyczaj trwa to rok lub nawet dwa lata! Myślę, że na ten sukces zaowocowały trzy bardzo ważne kwestie. Po pierwsze założyliśmy sobie, że będziemy działać lokalnie (co bardzo przydaje się w kontroli jakości i postępu produkcji), po drugie za całą artystyczną stronę była odpowiedzialna jedna osoba. Mam to niebywałe szczęście, że z racji swojego wykształcenia na ASP oraz otwartości na nowe umiejętności (czego nauczyłam się właśnie na studiach, gdzie szkoła ma zadanie nakierować, ale i tak większości rzeczy trzeba wypracować sobie samemu) zaoszczędziliśmy czas na tłumaczenie postronnym osobom o co nam chodzi. Całą spójną koncepcję miałam po prostu w głowie i to ode mnie zależało jej powodzenie. Z doświadczenia w mojej pracy, czy też pracy Michała w korporacji, wiemy ile traci się czasu na niepotrzebne maile, tłumaczenia, przesuwanie w czasie itp. Dużą cześć pracy zajmuje udawanie, że się pracuje. :) Nam we dwójkę bardzo zależało na sukcesie projektu, więc gadanie przekuliśmy w działanie. Kolejnym czynnikiem, była wiara. Wiara w to całe przedsięwzięcie i postawienie wszystko na jedną kartę. I tak wiosną 2019 roku narodziła się Layette, której w ciągu tego całego roku oddaliśmy masę serca i pracy.
Abstrahując od tego, że dla każdego z nas sukces ma inną miarę, jestem niezmiernie dumna z tego, że postanowiliśmy robić coś spójnego z naszą filozofią życia, z naszym poczuciem estetyki i zupełnie nie zważając na to co jest aktualnie modne (w myśl zasady, że ktoś te ścieżki musi przecierać ;). Dla nas najważniejsze jest to, by działać w zgodzie z samym sobą i na własnych warunkach.
Ponieważ w Magicznym Domku pod względem wnętrzarskim niewiele się dzieje, pokaże Wam dziś nasze nowe miejsce Layette, które jest jeszcze w fazie przygotowań. Za jakiś czas zrobimy małą aktualizację, bo bardzo lubię uwieczniać na blogu małe zmiany.
Gdy ruszyliśmy ze sklepem www.layette.com.pl rok temu, wynajęliśmy niewielkie biuro/magazyn (ok. 34 m 2). Wraz z pojawiającymi się kolekcjami musieliśmy wynająć jeszcze jedno, takie same pomieszczenie obok. Ale wciąż, wraz z rozwojem marki, ta przestrzeń była dla nas coraz mniejsza. W grudniu podpisaliśmy umowę na nowe miejsce dla Layette. Mamy tu swoje biuro, magazyn, miejsce do metkowania i pakowania oraz przygotowaną przestrzeń na Showroom - czyli sklep z naszymi akcesoriami, który otworzymy na spokojnie pewnie latem. Jeszcze sporo detali do dopracowania, ale bardzo zależy mi na tym, by zachować rozwój tego miejsca na blogu. Jak tylko otworzymy sklepik, zrobię kolejną aktualizację, bo pomimo, że jest to nasze miejsce pracy, panuje tu bardzo domowa atmosfera i jest w niej masa naszych rodzinnych akcentów.
Zapraszam do miejsca Layette. Mam nadzieję, że spodoba Wam się mała zmiana tematu na blogu. :)
Miejsce utrzymane jest w industrialnym, ale przytulnym klimacie. Uwielbiam połączenie cegieł, drewna i metalu. Showroom jest jeszcze pusty. Czekamy aż opadnie poremontowy kurz, na zainstalowanie oświetlenia i ułożenie detali, które dopiero "zrobią" klimat tego miejsca. :)
Paradoksalnie cieszę się, że nie musimy szykować tej części w pospiechu i presji czasu. Gdy całe zamieszanie minie, spokojnie zaprosimy Was na otwarcie. :)
Z drugiej strony pojawia się coś wyjątkowego, na co z pewnością zwrócicie uwagę i Wy. Te ogromne (260 cm wysokości drewniane drzwi) znaleźliśmy na OLX za grosze! Początkowo chcieliśmy zrobić na zamówienie szklane drzwi z metalowymi szprosami, ale ich cena była powalająca. Stare drewniane drzwi wystarczyło oszlifować, szyby zostawiliśmy w oryginale i efekt jest naprawdę oszałamiający! Kolejny raz przekonuje się, że nowe nie oznacza wcale, że lepsze! :)
To zdjęcie przyda się do zestawienia Przed i Po - za jakiś czas. :)
Drzwi do gabinetu.
W drugiej części holu mamy kanapę, kącik kuchenny z małą lodóweczką i kawomatem oraz toaletę.
(Na zdjęciach załapał się już mocno zarośnięty Pan Poślubiony, którego z racji, że zamknięte są wszystkie barbershopy krótko po tym sama obcięłam tak, że nie rozpoznał go system rozpoznawania twarzy w telefonie ;) )
Po lewo wchodzi się do części magazynowej, a na końcu znajduje się pomieszczenie do pakowania produktów i paczek.
Do magazynu będą zainstalowane drzwi typu barn door.
Jeszcze trwa organizacja magazynu, tak by funkcjonował najsprawniej. Staramy się nie przetrzymywać nadmiaru produktów. Stawiamy na cotygodniowe dostawy, a zamówienia do sklepów zewnętrznych realizujemy na bieżąco - są to osobne dostawy, które sprawdzamy, metkujemy i pakujemy i od razu wysyłamy do miejsca docelowego.
Zostało jeszcze trochę prac na zewnątrz budynku - jeszcze pojawi się masa smakowitych detali, a nam pozostaje cierpliwie czekać na postępy w remoncie.
Już nie mogę doczekać się, aż zaprezentuje Wam to miejsce w 100% skończone. Póki co mogę Wam powiedzieć, ze panuje tu świetna, artystyczna atmosfera. Miejsce jest praktycznie w centrum miasta, ale miejsce jest lekko oddalone od ulicy, więc jest cisza i spokój. Fakt, że pracujemy w rodzinnym gronie daje nam poczucie bezpieczeństwa, bo możemy się z nikim nie widzieć, ale działać poza domem. Daje mi to trochę wytchnienia od siedzenia w Magicznym Domku, w którym i tak spędzam ostatnio sporo czasu! :)
Ściskam Was serdecznie i niebawem wracam z migawkami miesiąca!
Wasza G.
Gustu, cudownie!
OdpowiedzUsuńMamy sklep internetowy (stacjonarny również) i jesteśmy właśnie na etapie przenoszenia się z wynajmowanego na własna hale. Te zdjecia stanowią dla mnie niesamowita inspiracje! Dziękuje Ci.
Kinga
Absolutnie fantastycznie.
OdpowiedzUsuńŚwietne są te ławy z blatem w jodełkę! Gdzie można takie dostać? Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńExtra! Trzymam kciuki!
OdpowiedzUsuńJestem z Łodzi i na pewno będę chciała do Was kiedyś zajrzeć :)
Witam :) Jest przepięknie, zupełnie oczarowało mnie Wasze nowe miejsce, gratuluję i podziwiam. Wprawdzie Wasze produkty, są adresowane do bardzo małych dzieci, tak nie mogłam odmówić sobie zamówienia, że niby otulacze dla dzieci :) Ale te cudne ilustracje - pięknie malujesz! Życzę wiele sukcesów, samych zrealizowanych projektów. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńBardzo, ale to bardzo Wam kibicuję! Trzymam kciuki za sukces tego miejsca (po inspiracjach widać, że powstaje kolejne magiczne miejsce w Łodzi - zaraz po Waszym domku). To wróży tylko szczęśliwe zakończenie! Gratuluję i powodzenia w biznesie! :*
OdpowiedzUsuńKarolina
Gusiu... tak bardzo Ci gratuluję. Jestem z Tobą od zawsze, pamiętam jeszcze jak mieszkaliście w mieszkanku :) Wspaniały rozwój bloga, Ciebie, Twojej marki. Od zawsze mnie inspirujesz i to Ty mnie natchnęłaś do działania i założenia własnej firmy. Tak powstała „Perełka mamy”. Dziękuję Ci. Właśnie takich Influencerek nam trzeba <3
OdpowiedzUsuńPróbuję odgadnąć okolicę i przychodzi mi na myśl Rzgowska przy placu Niepodległości lub Ogrody Geyera 😊
OdpowiedzUsuńTrzymam za Was kciuki i cały czas kibicuje. To piękne widzieć jak w zgodzie ze swoim gustem i w harmonii realizujesz marzenia wykorzystując przy tym artystyczny talent.
OdpowiedzUsuńSerdeczne pozdrowienia,
Paulina
Jestem pod ogromnym wrazeniem. Bedzie pieknie
OdpowiedzUsuńPiękne miejsce. Cieszę się, że Wasza firma odnosi sukcesy, a co najważniejsze, spełniacie się w tym. Jestescie niesamowici w tym co robicie 👍😉
OdpowiedzUsuńKlasa. Jest klasa. Drzwi są zaproszeniem do świata magii, bo miejsce które tworzycie jest magiczne, a magiczne drzwi są początkiem tego co za nimi można spotkać... a można spotkać piękno i rodzinne klimaty... Jestem bardzo na Tak i gratuluję :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie surowe wnętrza, a szczególnie surową cegłę!
OdpowiedzUsuńŚwietnie to zaplanowaliście a drzwi są MEGA!😍
OdpowiedzUsuń