W miniony weekend, w piękny październikowy dzień świętowaliśmy 9 urodziny Marysi. Uwielbiam ten okres w roku, który zawsze kojarzy mi się z nowym początkiem, a właśnie dziewięć lat temu nabrał zupełnie nowego znaczenia, gdy zostałam pierwszy raz mamą. Pamiętam doskonale nasze pierwsze spotkanie z Marysią, gdy tuż po porodzie trzymałam ją na rekach i ogromną wdzięczność za to nieopisane uczucie szczęścia. Czułam, że to moja życiowa rola, w której w końcu mogę się zatracić - to przeświadczenie dawało mi ogromne pokłady spokoju, które udzieliły się też naszej maleńkiej dziewczynce. (Pamiętacie może ten wpis? Ja do tej pory, gdy wracam do tych wspomnień czuje błogi, jesienny nastrój, który wtedy panował w naszym domu).
Nie muszę Wam chyba pisać, że jestem dość zaskoczona czasem, który minął od naszego spotkania (jest w tym niezmiernie dużo prawdy, że w dorastaniu dzieci widać go najmocniej). Będąc na tamtym etapie nawet w najśmielszych snach nie sądziłam, że nasze życie w Magiczny Domku będzie tak wyglądać, a rodzina się tak rozrośnie. Jednak z całą pewnością mogę powiedzieć, że to Marysia zapoczątkowała moją przemianę i początek rozwoju w zupełnie nowych dziedzinach. Teraz pomimo kolejnych świeczek na torcie, jestem niezmiernie ciekawa i otwarta na to co każdy następny rok przyniesie. Marysia swoim dorastaniem przeciera szlaki mojego macierzyństwa i mam wręcz wrażenie, że to właśnie teraz, gdy dzieci są bardziej rozumne, czekają nas coraz większe wyzwania w wychowaniu. I im dłużej jestem Mamą, tym mocniej do mnie dociera, że to nie tyle dzieci tego wychowania potrzebują, ale to my musimy się niejako w sposobie przekazywania im wartości i wiedzy o świecie rozwinąć.
Marysia z małego łobuza, przypominjącego do 2 roku życia chłopaka, wyrosła na wrażliwą, ale wiedzącą czego chce dziewczynkę. Zafascynowana końskim światem, lubiąca wszelkie prace plastyczne, kochająca zwierzęta i naturę. Jest niesamowicie wrażliwa i wyczulona na najmniejsze detale. Rozpozna po stłumionym grymasie nastrój danej osoby, jest niezwykle empatyczna i wczuwa się w położenie drugiej osoby. Jednocześnie mówi najgłośniej w rodzinie, bardzo emocjonuje się opowiadając różne historie, a asertywność ma opanowaną do perfekcji. :) Ma duże poczucie humoru i często się śmieje, wyłapując z otoczenia wszelkie śmiesznostki. Lubi, gdy w jej otoczeniu panuje porządek i nie pójdzie spać w nieposprzątanym pokoju. Świetnie się dogaduje z rodzeństwem, wiedząc kiedy postawić na swoim, a kiedy im odpuścić dla świętego spokoju. :) Nie ma w niej krzty zazdrości i zawsze potrafi sobie wytłumaczyć daną sytuację w głowie.
Zgodnie z tradycją pokażę Wam kilka inspiracji prezentowych, które Marysia dostała od rodziny. Do blogowego pamiętnika wklejam również migawki oraz przybranie stołu. To był wyjątkowy dzień, pełen wrażeń, radości i rodzinnego ciepła, który w dniu urodzin jest największa wartością*.
*Po urodzinach Marysi, w trakcie naszych wieczornych rozmów przed snem, dziewczynki ustaliły listę najważniejszych urodzinowych rzeczy. I tak zgodnie z ich kolejnością zostało ustalone:
1. Goście (Rodzina i przyjaciele) - co mnie wzruszyło, bo powiedziały, że bez tego urodziny się nie liczą
2. Prezenty - bo na to czeka się cały rok :)
3. Tort
4. Balony - zostało stwierdzone, że balony są niemalże równoważne co tort
5. Przybrany stół i jedzenie
Więc przewrotnie zacznę od tej najmniej ważnej rzeczy, która z kolei dla mnie jest krokiem milowym w organizowaniu przyjęć, czyli przyszykowanie stołu. :)
Menu na takie przyjęcia też przychodzi nam naturalnie i często uzależniamy je od danej pory roku (mamy w sumie fajnie, bo w naszej rodzinie obstawione są wszystkie pory).
I tak w naszym urodzinowym menu znalazł się kociołek (a la gulasz węgierski) z kaszą, zapiekanką ziemniaczaną z porem, cebulką, parmezanem i śmietaną, surówki z kiszonej kapusty oraz typu Colesław.
Kociołkiem zajęli się nasi rodzinni hipsterzy. :) Gabrysia pięknie pomagała Tacie w przygotowaniach, pomimo, że wymagało to trochę czasu i nakładu pracy, gdy pogoda (a raczej temperatura) na zewnątrz nie rozpieszczała.
Ponieważ i ja jestem koniarą, nie ukrywam, że przyglądam się tej nowej pasji z wypiekami na twarzy.
Nasza panienka.
Sto lat Marysiu! Bardzo Cię kochamy!
Przy okazji chciałabym Wam niezmiernie podziękować za zrozumienie i masę cudownych, ciepłych komentarzy pod ostatnim postem.
Tak jak obiecałam, nie znikamy i już niebawem wracam z nowym, tematycznym postem.
Do napisania! :*
Marysiu rośnij zdrowa i szczęśliwa.
OdpowiedzUsuńDziękujemy! :)
UsuńAle niespodziankę mi sprawił ten post. Ciepło domowe czuję przez ekran 😍 pozdrawiam i obiecuję, że będę komentować częściej
OdpowiedzUsuńPaulina z Krakowa
Dziękuję Paulinko!
UsuńWszystkiego najlepszego dla Marysi i dla Was, tworzycie wspaniałą rodzinę.
OdpowiedzUsuńDziękuje za ciepłe słowa :)
UsuńDziękuję za tę relację,samych serdeczności i do kolejnego poczytania.
OdpowiedzUsuńWracam z następnym wpisem niebawem :)
UsuńWszystkiego najpiękniejszego dla Marysi Ilona
OdpowiedzUsuńDziękuję Ilono ❤️
Usuń❤️❤️❤️❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuń❤️❤️❤️❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego dla Marysi. Rosnij zdrowo mloda damo i spelniaj swoje marzenia. Miska
OdpowiedzUsuńDziękuję Miska!
UsuńAleż pięknie przybrany stół. Mam pytanie odnośnie menu. Czy przygotowujesz tylko obiad? Czy też jakieś przekąski. No i czy oprócz tortu są jakieś słodkości typu ciasteczka, żelki, czipsy?
OdpowiedzUsuńOwszem ładnie, jestem pewna, że każdy tak dekoruje stół z okazji jakiejś uroczystości, to normalne....
UsuńJeśli chodzi o menu to u nas bywało różnie - bywały przekąski a la szwedzki stół (np. na 1 i 2 urodzinach Marysi i Gabrysi) i to chyba lepsza forma jak jest dużo znajomych i ich dzieci. Ponieważ mamy sporą rodzinę i każde urodziny czy święta to 20 osób z dziećmi, to jednak wolę wtedy podać taki obiad a na deser tort. Z przystawkami jest bardzo dużo roboty, mnóstwo naczyń się brudzi, a z obiadem nawet na 20 osób jakoś jestem bardziej wprawiona. :) Zazwyczaj podaje jeszcze zupę tu pasowałaby dyniowa lub porowa, ale jakoś przez ten kociołek to przeoczyliśmy. Na zeszłym urodzinach Marysi było jeszcze tiramisu. Słodyczy czy paluszków nie podajemy, ale każde dziecko dostaje taki malutki upominek (w trakcie rozpakowywania prezentów) ze słodkościami w rozsądnych ilościach.
UsuńA jeśli chodzi o stół, to uwielbiam wracać do dekoracji poprzednich - to fajna retrospekcja, gdy mam na pamiątkę każdą Wigilię, Wielkanoc czy też urodziny.
Sto lat Marysiu!
OdpowiedzUsuń100 lat dla Marysi :)
OdpowiedzUsuńRadości i zdrowia dla solenizantki 💐
OdpowiedzUsuńMasz śliczny naszyjnik na zdjęciu, czy możesz powiedzieć gdzie można taki kupić?
Kupiłam jakiś czas temu w Milloni Jubiler
UsuńJak zawsze słodko i pięknie, aż mdli...mimo wszystko dla dziecka dużo serdeczności...pozdrawiam Aneta
OdpowiedzUsuńSkoro Panią mdli ,to proszę tu nie zaglądać .Wszystkim wyjdzie na zdrowie .
UsuńA ja tu nowa jestem, też uważam, że to wszystko przesłodzone.. każdy może mieć swoje zdanie. Po co zaraz atakować komentującą.
UsuńOgólnie urodziny są słodkie. :) To czas rodzinny, miłe wspomnienia i radosne chwile, wiec jeśli ktoś nie lubi słodkości, to przecież nie musi wchodzić w treść posta, w którym od razu widać po tytule, że jest o słodkich urodzinach, prawda? :)
UsuńMarysiu-Powodzenia wszelkiego w życiu.Nadal będę podglądaczem waszego życia,ale nie obsesyjnym i z daleka....bo południe Polski.A złośliwych ludzi proszę mieć głęboko w tyle...
OdpowiedzUsuńPo Pani komentarzu śmiem twierdzić, że też należy Pani do złośliwych... bardzo brzydko ..Iwona.
UsuńIwonka, Ty również brzmisz zlosliwie
UsuńJak zawsze słodko i pięknie, czyli tak jak ma być! Mnie tam nie mdli, cieszę się tym wpisem, zapisuję inspiracje, a osobie powyżej na mdłości polecam imbir i wylogowanie się z sieci. "Końska" faza Marysi odlotowa! Pozdrowienia z południa Polski i sto lat dla Solenizantki!
OdpowiedzUsuńDobre! ;) Dziękuje kochana!
UsuńSto lat dla Marysi!
OdpowiedzUsuńHobby horsing jest w naszym domu obecny od kilku lat a młodsza nawet zaczęła szyć takie konie, której to pasji przyglądam się z niemałą radością :) Poza tym jak patrzę na prezenty Marysi, to czuje jakbym wracała do przeszłości, kiedy moje córki tez dostawały różne końskie zabawki (koniki Schleich do dziś młodszej towarzysza, choć to już nastolatka) i zestawy do rysowania.
Narobiłaś mi smaku na zapiekankę ziemniaczaną :)
Ale fajnie! :) Ciekawa jestem jak to się u nas rozwinie. :)
UsuńCoś czuję, że niedługo migawki zobaczymy. Miało nie być prywaty, ale widać, że konsekwentna nie jesteś ;) No cóż, prezentami trzeba było się pochwalić.
OdpowiedzUsuńRetrospekcje z urodzin pojawiają się na blogu od 9 lat i chyba większego potwierdzenia konsekwencji w moim pisaniu nie trzeba. ;)
UsuńNie będzie natomiast migawek (gdzie widać co robimy w ciągu całego miesiąca).
Jak zwykle zupełnie nietrafiona uwaga. W dobie, gdy dzieci dostają tablety, telefony, ipady i cuda wianki, powiedziałabym, że takimi prezentami wręcz warto się pochwalić, gdy nie są nastawione na ilość, a na rozwój pasji danego dziecka. Ale chyba właśnie ten fakt sprawia, że szalejesz z zazdrości. Bo rzeczy można kupić, ale do danego nastawienia do życia Tobie baaardzo daleko.
UsuńPozdrawiam jubilatkę, masz cudownych rodziców i kochająca rodzinę, a to największa wartość!
Ale żałosny komentarz,zazdrośniku.Magda z Sopotu
UsuńDużo zdrowia dla Solenizantki :)
OdpowiedzUsuńDziękuję!
UsuńCzy masz jakieś problemy zdrowotne?
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego dla Marysi. Pozdrowienia dla całego Magicznego domku przesyła Wiolka z lubuskiego.
OdpowiedzUsuńDziękuję Wiolu. :*
UsuńGabriela ubrana nieodpowiednio do sytuacji.
OdpowiedzUsuńMaria również....
UsuńNie wiem czy kiedykolwiek miałaś styczność z kociołkiem, ale przyrządza się go na kilka godzin przed przyjęciem (4-5 godzin przed podaniem) i jest to trochę "brudna" robota (rozpalanie ogniska, wrzucanie po kolei produktów).
UsuńJa również nie robiłam tortu w docelowym stroju. ;)
Dlaczego anonimowy czepia się dzieci, których nie zna ,to jest bardzo niegrzeczne.Proszę zajrzeć na swoje podwórko. Ania
UsuńCzytaj ze zrozumieniem, nikt nie czepia się dzieci , tylko ich stroju, ubrania...
UsuńDziwi mnie ten komentarz, skoro Gusia pisze pamiętnik publicznie, każdy może go czytać, oglądać zdjęcia... może więc wyrażać swoje zdanie, czy się komuś to podoba czy nie, niestety...nikt tu nie obraża dzieci... pozdrawiam Kasia..
UsuńAle po co czepiać się normalnego ubrania przy aktywności w ogrodzie przy kociołku? Czepialscy nie trafiają z tą opinią i teraz nie wiedzą jak z tego wybrnąć. 🤭
UsuńMnie akurat podoba się styl ubierania dzieci, bo jest normalny. Ani nie w stronę Elzy i Świnki pepy, ani nie ubieranie w sukienusie i stroje na małych dorosłych. Dlatego wszelkie te zaczepki uważam za nietrafione i widać, że są na siłę.
UsuńTo wła..snie jest czepianie się dzieci i ich mamy.A to jak ubrane,a to jak się zachowują.Proszę się nie martwić ,rodzice na pewno wiedzą co robią.
UsuńJeżeli komuś tu się nie podoba,to jest proste wyjście,po prostu nie czytamy bloga,omijamy go szerokim łukiem.Justyna z Lublina
UsuńA ja właśnie dla tego piękna i tych słodkości przychodzę tu od wielu już lat, jeszcze od czasów, kiedy nie byliście małżeństwem. Rzadko komentuję, ale dziś chcę napisać, że kocham Twój sposób przedstawiania Waszego świata. Dużo szczęścia dla Marysi i całej Rodzinki, serdecznie pozdrawiam i dziękuję!
OdpowiedzUsuńDziękuje kochana za komentarz. :*
UsuńDla Marysi przytulas urodzinowy, a dla Mamy Marysi "dziekuje" za decyzję o pisaniu i wklejaniu zdjęć takich jak się chce...życzę odwagi by nie bolało, było obojętnym to co mówią nieszczęśliwi ludzie, komentuja niegrzecznie, obraźliwie itd...to ich problem, a nie nasz. Marysia jest asertywna i super!! Uczmy się od młodszych:) Bądźmy my ciut starsi od Marysi szczesliwi i nie odwracajmy się za tym co nie jest nasze. Pani blog jest fajny i czytamy go my, którzy czerpiemy z niego coś dla siebie i ja dziś Pani za tą twórczość dziekuje. Lubię to miejsce i Wasza gościnę. Nie przejmujmy się tymi, którzy nie potrafią się cieszyc zyciem....pielęgnujmy to co daje nam radosc...i dzielmy się tym z innymi. Pozdrawiam i ślę życzenia również dla Was rodziców Marysi bo Marysi urodziny to też Wasz wielki dzień! Gratuluje, życzę zdowka i radości.
OdpowiedzUsuńOd początku było to właśnie założenie tego bloga. Żeby nieść radość, celebrację codzienności, cieszenie się z małych rzeczy i rodzinnego czasu. Chociaż na początku był to blog wnętrzarski to przekształcił się w wnętrzrsko-rodzinny pamiętnik. Tyle lat spokoju, ciepła, cudownych maili od czytelników. Czasy jednak się zmieniły, świat pędzi, ludzie są nieszczęśliwi i zamiast aspirować do tego szczęścia, wolą kogoś się czepiać (i to takich pierdułek!). Nie daje im to jednak wytchnienia, a wręcz czują się z tym jeszcze gorzej.
UsuńDziękujemy za życzenia, nie znikamy, ale właśnie z powodu zmieniających się czasów, mam ochotę na coraz więcej prywaty. :)
Ściskam!
Bardzo lubię Twoje wpisy, czytam od wielu lat, również bardzo celebrowałam moją pięcioosobową rodzinkę i uważam to za najpiękniejszą przygodę życia (teraz już cudownych młodych ludzi z którymi dziś dzięki temu mam wspaniały kontakt, jak mówi moja mama ile włożysz tyle wyjmiesz :)), nigdy nie komentowałam, nie widzę innego wyjścia jak wyłączyć całkowicie komentarze i tyle. Pozdrawiam Magdalena
OdpowiedzUsuńJakie miałaś przemyślenia podczas robienia tortu?
OdpowiedzUsuńTakie jak zawsze, już kiedyś o tym pisałam. :)
UsuńGusia szybciutko robiła torcik, by strzelić foteczkę na bloga...pozdrawiam
UsuńNie szkoda czasu na takie głupawe uwagi? Jakieś pierwotniaki to robią:-)
UsuńCiekawe pytanie... właśnie robię sernik i zastanawiam się o czym myśleć 🤣🤣🤣
UsuńTorcik nie robi się szybciutko, chyba ktoś nigdy go nie robił.
UsuńA Tobie?
UsuńGusiu, a czy były one podobne do tych, które masz podczas ścielenia łózka?
UsuńNie inne, o tym też pisałam. Jeszcze inne mam podczas jazdy samochodem. Ogólnie lubię myśleć. ;) Wiem, że to prowokacja, ale nie widzę nic złego by podczas różnych czynności mieć refleksyjne myśli. Podczas robienia tortu myślę o czasie, który płynie, o wspomnieniach zwiazanych z dzieckiem (czyli z sentymentem o przeszłości). Gdy ścielę łóżko porządkuje w głowie plan dnia (czyli myślę o przyszłości). Polecam myślenie, to lepsza inwestycja w siebie niż pisanie komentarzy z wiadomo jakim zamiarem.
UsuńAle mi dopieklas. Popłakałam się.
UsuńCzytam komentarze i widzę,że pisze tutaj wielki zazdrośnik.Czyż nie lepiej zająć się swoim życiem,myślę,że jest ciekawsze niż w Magiczym domku.
UsuńZ drugiej strony Magiczny Domek nie jest jakimś najsławniejszym blogiem (nie reklamuje się, autorką nie jest znana osoba) a tyle komentarzy :) - to nawet Kasia Tusk ma trochę ponad sto. Trzeba się Gusiu cieszyć, bo widzę, że pomimo, że nie piszesz milion postów w miesiącu, to coś tu przyciąga tych zazdrośników, a Ty widzę nie przejmuje się, konsekwentnie piszesz na swoich warunkach i wychodzi Ci to świetnie. :)
OdpowiedzUsuńKasia Tusk ma również moderowane komentarze. Pytanie, ile z tych, które sa napisane, ujrzą światło dzienne :D
UsuńZ racji, że ludzie piszą głupoty, czepiają się dosłownie wszystkiego (co czyni ich śmiesznych i infantylnych) to mam nadzieję, że właśnie sporo takich komentarzy idzie do śmietnika. Blog to własność autora i czasami jak w domu, nie każdy lubi brudny zlew czy wysypujące się pranie. Warto dbać o estetykę nawet w komentarzach, gdy osoby piszą zupełnie nie na temat byleby się przyczepić.
UsuńNajśmieszniejsze jest to, że czasami te uwagi dotyczą skrajności - i tak źle i tak źle. Jak to śpiewała Kasia Nosowska w HEY w piosence Cudzoziemka w raju kobiet - warto sobie przypomnieć. :)
Czytam bloga od dawna, podoba mi się u Gusi.. pozdrawiam serdecznie Magda
OdpowiedzUsuńPiękne urodzinki ! mnie nie mdli ani trochę , wręcz przeciwnie jest mi bardzo przyjemnie :) wszystkiego najlepszego dla Solenizantki i Rodzinki!
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego dla Marysi. Jak zawsze pięknie, ciepło i inspirująco. Ileż razy już skorzystałam z chwalipięty, dzięki za pomysły.
OdpowiedzUsuńCzy nie da się usuwać idiotycznych komentarzy?
Pozdrawiam
eva
Za Słownikiem języka polskiego: ,,Chwalipięta to pogardliwo-żartobliwa nazwa kogoś, kto się przechwala". Może by zmienić nazwę tej ,,serii"?
OdpowiedzUsuńNie ma takiej potrzeby,znowu czepiamy się.Niech właścicielka pisze jak chce.Iwona
UsuńIwonka, kolejny twój komentarz, z którego wylewa się jad. Może to ty piszesz te negatywy, żeby potem sama sobie odpowiadać?
UsuńCzytam tego bloga od czasu ślubu Autorki 😊 W tym momencie jest to jedyny blog o takiej tematyce, na jaki zaglądam. Styl życia Autorki i jej rodziny jest dla mnie ogromną inspiracją, uwielbiam to miejsce w sieci ❤️
OdpowiedzUsuńJa myślę, że wszystkie z pozoru negatywne komentarze są od osób, które tak naprawdę dobrze Ci życzą. Może probuja zwrócić Ci na cos uwagę.
OdpowiedzUsuń''Rany przyjaciela są wierne, ale pocałunki wroga są zwodnicze.''
A ja mysle, ze w dzisiejszych trudnych czasach ten blog jest jakby z innego swiata...troche przeslodzonego, bajkowego i koniecznie "ladnego". Niewielu ludzi tak zyje i na to moze sobie pozwolic. Niewielu osobom pomaga od zawsze jedna i druga zamozna rodzina. To chyba najbardziej boli zlosliwcow. Faktem jest ze biede i bogactwo sie dziedziczy. Biedny nie zrozumie bogatego i na odwrot. Dla Gusi zwykle wypady na miasto czy wakacje sa tym, czego doswiadcza stosunkowo waska grupa wybrancow. Mysle, ze wlasnie to boli ludzi i rozsierdza, ze tak paskudnie komentuja. Mysle, ze mozna nie czytac bloga, ktory nas boli czy uwiera. Tak samo jak uwazam, ze nie trzeba chwalic sie zbytkami, bogactwem i wystawnym stylem zycia w kraju w ktorym niewiele osob moze tak zyc. Ja juz chyba wyroslam z tego miejsca, ktore kiedys lubilam estetycznie. Tu czas sie zatrzymal, ja juz jestem w innym miejscu. Po prostu rzadziej tu zagladam i dotad nie komentowalam. Pozdrowienia. I przemyslen wszystkim zycze - czemu tu jestescie, skoro autorka tak was irytuje? Nie lepiej znalezc sobie cos co sprawi wam radosc? Kazdy z nas ma swoja, niepowtarzalna droge do przejscia. Nie warto tracic czasu na zawisci czy awantury. Dziekuje za kilka inspiracji i zycze spokoju. Wszystkim.
OdpowiedzUsuńI.
Mnie gdy czytam komentarze (nie tylko na tym blogu, ale ogólnie w sieci) smuci najbardziej to, że ludzie mają tendencje do widzenia tylko góry lodowej czyjejś pracy, a wiele spraw sobie dopowiadają. Ostatnią rzeczą, którą bym powiedziała o rodzinie z Magicznego Domku to życie wystawne i nad wyraz. Oczywiście są na pewnym poziomie (mają pracę, dom, a dzieci nie kosztują mało) ale równie dobrze mogliby żyć znacznie wyżej stanu niż pokazują. Prawda? Może żyją znacznie skromniej niż by mogli, bo drogie samochody, ubrania, sprzęty codziennego użytku czy wyjazdy na Bali nie są tym co ich interesuje?
UsuńOczywiście widzę tu na blogu rzeczy, których nie można kupić (i może te bolą niektórych najbardziej): pracowitość, troska o rodzinę i dom, by było przytulnie i rodzinnie, zamiłowanie do natury, ciekawość świata poza tym tylko materialnym. Czytam Gusię od ponad 10 lat (chyba od czasu ślubu) i pamiętam te wszystkie rzeczy na plus, których nie da się kupić (albo można by było kupić za znacznie drożej) - suknia ślubna uszyta według własnego projektu, produkcja świeczek - prezentów dla gości, stare meble, które dostają nowe życie w ich wnętrzach (które często sami malują, odnawiają), rodzinne przyjęcia w domu a nie w wykwintnych restauracjach, czy też lata uwiecznionych podróży na różną kieszeń (chyba ktoś nie odrobił lekcji, bo ja pamiętam, jak Gusia z rodziną jeździła przez pewien okres tylko na małe weekendowe wyjazdy), a Samo podróżowanie z 3 dzieci przyczepą kempingową też jest rozsądnym (ekonomicznym) rozwiązaniem.
Są osoby, które nie mogą sobie pozwolić nawet na miesięczny Internet (wiec czytelniku już jesteś do przodu w tej kwestii, skoro możesz komentować sobie bloga online ;) ) ale są też osoby, które naprawdę żyją mega wystawnie! Dodam jeszcze, że w życiu są różne okresy, raz lepsze, raz gorsze, wiec warto może na tego bloga i pracę włożoną w każdy wpis spojrzeć z perspektywy 13lat. Był już przecież inspirujący cykl chwalipięty, który pojawia się od 10 lat (wiele osób o niego prosi, by znaleźć inspiracje dla swoich dzieci), od lat były retrospekcje z małych czy dużych podroży a migawki to już chyba od samego początku. To nie pisanie się zmieniło, ale ludzie się zmieniają, bo zaczyna ich boleć czyjeś szczęście, na które moim zdaniem po części trzeba sobie zapracować. I nie o rzeczy materialne tu chodzi i chyba każdy piszący zdaje sobie sprawę. Pocieszające jest to, że każdy może żyć pięknie - ale musi się o to postarać i to jest najtrudniejsze.
Marlena
Na szczęście może i można zapracować, ale kwestii finansowych się nie przeskoczy. A mają one wpływ na szczęście. Widać, Marleno, że również jesteś uprzywilejowana, podobnie jak Gusia.
UsuńNie jestem uprzywilejowana, po prostu ciężko pracuję ale jednocześnie z przyjemnością, bo uwielbiam swoją pracę. Panuje jakieś dziwne przekonanie, że ludzie "majętni" wyczarowali pieniądze z kosmosu. Nikt pieniędzy za darmo nie daje. Czasy po znajomości też dawno minęły, więc czasami trzeba zakasać rękawy i robić to w czym się jest dobrym. Oczywiście są przeciwności losu, choroby i inne nieszczęścia, ale nie mówimy tu o skrajnych przypadkach, tylko o tym, że każdy do szczęścia ma takie same prawo i nie ujmujmy innym tego, że stają na głowie by tego dokonać, podczas gdy inni widzą wierzchołek góry lodowej, a nie co za tym "uprzywilejowaniem" idzie. Obawiam się, że dyskusja jest naprawdę bez sensu, bo my tak na prawdę nie wiemy o autorce bloga na tyle, by się o sytuacji finansowej, czy rodzinnej wypowiadać. Czy masz dostęp do konta, znasz sytuacje rodziny? To trochę chore tak spekulować, nie mówiąc już w ogóle, że to naprawdę nie Twoja (ani moja) sprawa.
UsuńMarlena
Marleno, a z jakiej rodziny pochodzisz? Bo autorka bloga z zamożnej. Również mąż i jego rodzina są zamożni. Czasami podczas ,,chwalipięt" wydanawane jest wiele pieniędzy - z ciekawości sprawdzałam. To pokazuje, że skoro ich stać na zbędne rzeczy, to i na ,,normalne" życie też mają sporo. Pozdrawiam.
UsuńAha i po prezentach z urodzin stwierdziłaś z jakiś rodzin pochodzą. Dobre. Moja Mama jest na malutkiej emeryturze, żyje skromnie, ale na wnuki zawsze szaleje. To dla niej przyjemność. Jeśli nie znasz tej rodziny i ich dokładnych korzeni to po co spekulować? Jeszcze pomiędzy biedną a zamożną rodziną jest wiele możliwości.
UsuńAle ja nie spekuluję. Widać status tej rodziny na zdjęciach. Drogie rzeczy do domu, ciągłe ich dokupowanie, kupno ,,domku na kółkach" i zagraniczne wyjazdy. To świadczy o zamożności i nie wiem, czemu inni chcą mówić, że jest inaczej. Gusia jest zamożna z domu, jak i po mężu i taki jest fakt.
UsuńTrzeba mieć trochę pokory i zrozumieć, że Ty jako widz masz bardzo ograniczone wiadomości i wiedzę na temat. Więc czasami lepiej nie zakładać, a już w ogóle pisanie o sprawach materialnych jest nieeleganckie. Na dodatek Twoje spostrzeżenia są straszne płytkie i nietrafione. Siłą ich wnętrz to właśnie jest to, że NIE zmieniają i NIE dokupują ciągle nowych rzeczy. Może warto trochę zgłębić się w treść bloga od początku, a nie układać sobie wymyślony w głowie schemat. Dlatego przepraszam, ale Twoja opinia jest niewiarygodna i kupy się nie trzyma. Bez odbioru.
UsuńTak jak i Twoja wypowiedź nie trzyma się kupy. Bronisz obcej osoby z internetu. Przypominam, że Gusia opubikowała kilkanaście, jak nie więcej, postów z zakupami dla siebie, jak i do domu. To były duże kwoty. Nie każdy może też sobie pozwolić na kupowanie TK Max za kwoty, jakie Gusia tam wydawała. Hobby, jakiemu oddaje się Gusia, jak i jej córka do najtańszych nie należy. Dalej mam Ci dawac przykłady, że to zamożna rodzina?
UsuńCzy nie zauwazszasz, że takie obsesyjne myszkowanie kto ile zapłacił to trochę zakrawa o chorobę? I tu nawet nie chodzi o sprawę autorki bloga, ale znów Twoja wypowiedź kupy się nie trzyma, w TKMaxx są mega obniżki pojedynczych produktów, które trudno odtworzyć. ;) Wiec twoje obliczenia są jak wypowiedzi..z kosmosu. Dla mnie autorka może być nawet z rodziny królewskiej, ale obiektywnie nie uważam by się czymkolwiek obnosiła.
UsuńFaktycznie, tu jest czasami za słodko i zbyt bajkowo... Do tego infantylny język autorki. Czasami cięzko się czyta.
OdpowiedzUsuńNo to ,kurka, nie czytaj,skoro ciężko. To miłe miejsce w sieci, inspirujące. Ja też chyba jestem uprzywilejowaną, przynajmniej materialnie. Jeśli chodzi o sytuację rodzinną,to pozostaje mi żal i smutek,że nie jestem mamą albo teściową Gusi. Musi być fajnie w tej rodzinie.
OdpowiedzUsuń