Dawno nie było wnętrzarskiego wpisu, a przecież kiedyś właśnie od takich postów zaczynałam przygodę z blogowaniem. Nie bez znaczenia w tytule jest nazwa "domek", chociaż przez lata znaczenie słowa dom mocno się rozwinęło. Jest dla mnie oczywistością, że dom równa się rodzina, jednak jestem z tych, którzy zawsze będą dążyć do tego, by w domu czuć się komfortowo i stworzyć dla całej rodziny schronienie przed światem.
Jest we mnie taki paradoks, że nie mam absolutnie problemu, by zapraszać Was wirtualnie do naszych wnętrz. Z drugiej strony nie przepadam za tym, gdy ktoś obcy pojawia się w naszych czterech ścianach. Oczywiście rodzina i najbliżsi przyjaciele są bardzo mile widziani, ale to w naszym przypadku jeszcze mocniej podkreśla wyjątkowość naszych relacji. Bycie w Magicznym Domku jest dla nas bardzo intymne i przekonałam się o tym ponownie właśnie podczas ostatniego remontu poddasza. Remont dłużył się w nieskończoność, bo nie zdecydowaliśmy się na żadną specjalistyczną ekipę, a na zaprzyjaźnionych dwóch panów, którzy dorabiają sobie do emerytury. Pan Marek to taka złota rączka naszej rodziny, zawsze gotowy nawet do najmniejszej pracy (a wiecie doskonale, że do takich remontów o ekipę najtrudniej, bo nikt nie chce pracować przy wszelkiego rodzaju drobnicy). Nie mniej jednak miesiąc nieustannej obecności postronnych osób, nie był dla mnie komfortowy i nie ukrywam, że to również przyczyniło się do ogromnego zmęczenia ostatnimi tygodniami. Ogromnie się cieszę ze zmian, które u nas nastąpiły, bo momentalnie podniosły jakość życia naszej rodziny. Tak to już jest, że docenia się to co się traci i chociaż to trudne do pomyślenia we współczesnym świecie, to ogromnie się cieszę, że po 1,5 roku mamy na górze prąd!
Dla tych co nie pamiętają - pewnej wiosny zaczęły nam wyskakiwać korki i zrobiło się jakieś spięcie we wszystkich kontaktach na poddaszu. Na szczęście działało górne światło, ale dla nas nie było to wcale pocieszające, bo my wszyscy uwielbiamy klimat bocznych lampek (i mamy ich w domu ogromne ilości!). Przywykliśmy trochę do wiszącego kabla - przedłużacza na schodach, który używaliśmy na zmianę w różnych pomieszczeniach, ale pojawiały się różne problemy. A to nie można było zamknąć do jakiegoś pokoju drzwi (kabel był za gruby) a to czasami przydałoby się oświetlić dwa pomieszczenia na raz. System przedłużaczy i kabli był dla mnie nie do zniesienia, więc prawda jest taka, że trochę zapominaliśmy o problemie latem (gdy do późnego wieczora jest widno), ale już kolejnej jesieni i zimy bez bocznych światełek i komfortu z nich płynącego, bym po prostu nie zniosła. Oczywiście od czasu awarii przyjeżdżało kilka ekip i elektryków, który chcieli rozwikłać zagadkę za pomocą różnego typu sprzętu, ale niestety jedynym wyjściem byłoby prucie całej instalacji, a tego chcieliśmy uniknąć. Remont poddasza więc nie tylko wiąże się ze zmianami w naszej rodzinnej przestrzeni (nowy pokoik Miłoszka, który zaprezentuję już niebawem), ale też powrotu do komfortu, który dla wielu osób jest oczywisty. Teraz pisząc ten wpis przy lampce w sypialni, uśmiecham się do siebie, bo naprawdę ten prosty fakt bardzo mnie uszczęśliwia. Gonimy za wielkimi sprawami, a czasami naprawdę warto zauważyć i docenić się to co się ma.
Minęło 6 lat od takiego ustawienia w naszej sypialni. Za sprawą dwóch gagatków (Gabrysi i Miłoszka) łóżko latami stało pod ścianą, tak by dodatkowo zmieściły się dziecięce łóżeczka. Remont Miłoszka pokoiku dobiegł końca, a niemowlęce łóżeczko, które stało od prawie 3 lat w naszej sypialni trafiło do nowego domku, więc cieszę się ze świeżego powiewu we wnętrzach jak i z powodu nowej rodzinnej energii.
To co chciałam uzyskać w odmienionej sypialni to oddech. Podkreślić odzyskaną poniekąd przestrzeń i uwolnić się od zbędnych rzeczy. Jednocześnie zależało mi na ciepłym, harmonijnym wnętrzu, które nie wymaga od nas ogromnych nakładów. Nigdy nie przepadałam za zagłówkiem naszego łóżka (zdecydowaliśmy się na nie w jeden dzień, gdy wyprowadzaliśmy się z kamienicy, gdzie zostało nasze poprzednie łóżko, które...nie dało się wynieść z mieszkania przez drzwi, bo było nie tylko skręcane ale i klejone!). Łóżko jest jednak solidne, duże i wygodne, dlatego jakoś nie mieliśmy potrzeby zmiany. Wcześniej na zagłówek zarzucałam różne grube tkaniny, ale przyszło mi na myśl znacznie praktyczniejsze rozwiązanie, które dodatkowo pasowałoby do leśnego widoku za oknem.
Zdemontowałam stary zagłówek zostawiając tylko starą ramę łóżka, a na ścianę położyliśmy drewno. Już jakiś czas temu maiłam takie rozwiązanie na oku i szukałam starych desek w Internecie (które często kosztowały krocie) a okazało się, że kupując coś w budowlanym markecie natrafiłam na jakąś końcówkę kolekcji postarzanych desek, które wpisały się w naszą sypialnie doskonale.
Wędrujące przedmioty po Magicznym Domku to już nasz znak rozpoznawczy. I tak obrazek, który kupiłam jakiś czas temu na giełdzie oraz plakat, który wisiał nad wanną, przywędrowały tu do sypialni.
Bardzo lubię połączenie kremu (na taki kolor zostało przemalowane całe poddasze) z drewnianymi dodatkami oraz naturalną zielenią roślin.
Bardzo lubię Twoje wnętrzarskie posty. Czy myśleliście kiedyś o tym żeby zamienić sypialnie z pokojem dziewczynek?
OdpowiedzUsuńNie ma takiej potrzeby, te pokoje są takiej samej wielkości (u dziewczynek jest tylko słupek od komina) ale generalnie nie powiększyłaby się im przestrzeń. Kiedyś będziemy myśleli co wykombinować, by dziewczynki miały osobne pokoje, ale myślę, że jeszcze spokojnie z 5-6 lat mogą pomieszkać razem. Mamy już pomysł jak to zrobić. ;)
UsuńBardzo mi się podoba sypialnia w nowej odsłonie. Piękna i stonowana kolorystyka to też moje ulubione klimaty. Bardzo ładnie to wyszło. Tak magicznie po domowemu.
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło :*
UsuńPrawdziwa sypialnia Rodziców:)Jest przestrzennie,dostęp z obu stron ,przepiękna kolorystyka,a bury listopad w takim pełnym klimatu miejscu będzie nawet niezauważalny..:).Kabelki prowadzone na wierzchu są normą w skandynawskich kamienicach ,mnie się bardzo podobają i chcę je mieć w razie zmian u siebie..Pięknie jest:)Ewa
OdpowiedzUsuńSuper wygląda, i bardzo zazdroszczę tego "oddechu" w sypialni:)
OdpowiedzUsuńKlimatycznie i ze smakiem. Niby tak niewiele ale jest powiew nowości 🙂czekam na dalsze relacje 🙂
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba. Pięknie macie :-)
OdpowiedzUsuńPowiew świeżości. Jest pięknie!
OdpowiedzUsuńpiękna ta Wasza prostota we wnętrzach. zazdroszczę bardzo widoku za oknem sypialni.
OdpowiedzUsuńWitaj. Bardzo podoba mi się nowa wersja sypialni, wszystko fajnie pasuje do siebie. Czekam na relacje z kolejnych pomieszczeń. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńŚwietny wpis, tęskniłam za nimi :)
OdpowiedzUsuń