Człowiek czeka na wakacje jak na zbawienie, gdzie odpocznie od codziennej przedszkolno-szkolnej gonitwy, a potem okazuje się, że czas wcale nie zwalnia i oto mamy już środek letnich miesięcy.
Jednak lipiec upłynął nam naprawdę bardzo aktywnie i różnorodnie, staraliśmy się wycisnąć z niego tyle ile się dało.
Zapraszam na migawki miesiąca.
Lipiec zaczęliśmy naszym wyjazdem przyczepą kempingową nad jezioro Gopło. A o tym jak cudownie minął nam tam czas przeczytacie w poprzednim, osobnym poście (tu).

Pobyt zakończyliśmy żeglarską przygodą, która była świetnym wstępem do półkolonii żeglarskich Gabrysi i Miłoszka.
Gdy nasza Marysia była na obozie harcerskim, a dzieciaki pojechały na przedłużony weekend do Babci, my pojechaliśmy do Monachium.
Mąż był tu służbowo w pracy, ale zostaliśmy dłużej, by pozwiedzać miasto (głównie na rowerach, które można wypożyczyć przez aplikacje).
W jednym z największym parków w Europie Englischer Garten można podziwiać nawet wodospady. Jest tu przepięknie!

Trochę klasyki.
Można było w skupieniu przemierzać niekończące się korytarze i podziwiać arcydzieła sztuki. To było dla mnie niesamowite doznanie.
Staram się często chodzić do muzeum sztuki, zwłaszcza gdy odwiedzam jakieś europejskie miasto, jednak przed zwiedzaniem w ogóle nie sprawdzam jaka jest obecnie wystawa i konkretne dzieła (chyba, że idę typowo na daną wystawę np. Picassa w Warszawie). Bardzo lubię być zaskoczona i mieć ogromną przyjemność z odkrywania kolejnych perełek w muzeum.
Słoneczników Vincenta Van Gogha się absolutnie nie spodziewałam! Zamurowało mnie i tak się wzruszyłam, że poleciały mi łzy.
Ale to nie jedyne muzeum, które odwiedziłam - czas na Sztukę współczesną, którą uwielbiam (zwłaszcza XX wieku).
I wtedy... "Let your imagination run wild".
Monachium mnie zachwyciło. Świetnie przygotowane ścieżki rowerowe (na każdej najmniejszej ulicy w mieście).
Udaliśmy się do bardzo ciekawego muzeum BMW w Monachium. Już sama architektura budynków zachwyca.
Ze wszystkich modeli jednak zdecydowanie najlepiej prezentują się samochody retro. Miały w sobie to coś. Myślę, że takich zwolenników jak ja jest więcej i nawet pomyślałam sobie, że marki powinny produkować z jednej strony futurystyczne samochody z najnowszą technologią a drugim nurtem powinny być klasyczne nadwozia samochodów (powracające do dawnych kanonów jak w modzie), ale dostosowane technologią do współczesnych standardów.
Przepiękny, największy pałac Nymphenburg z imponującym ogrodem. Następnym razem z przyjemnością odwiedzę również jego wnętrza (ale na to potrzeba raczej całego dnia!)
Nieczęsto mamy okazję spędzić takie weekendy tylko we dwoje, więc taka podróż była nam naprawdę potrzebna. Wspólne chodzenie po mieście z celem i bez celu cofa nas do młodzieńczych lat. ;)
Nadrobiłam trochę ogrodowych zaległości (chociaż w tej chwili mam poczucie, że znów jestem w tyle) i "ubrałam" tekstyliami dom w klimatach lata. Niebieskie poduszki w kwiaty to H&M, narzuta w paseczki Homla, a uroczy muślinowy kocyk w rybki przywiozłam z targu we Francji.

Nasz Vincencik skończył niedawno roczek! Jednak postanowiliśmy świętować urodziny zawsze we wrześniu, w dniu kiedy się u nas pojawił.
Mając na myśli zajęcie się domem oznacza dla mnie to, żeby zrobić jak najwięcej rzeczy z listy z drugiego planu. Ogromnym przedsięwzięciem były roszady i przesadzenie roślin w domu do większych doniczek.
Jednak wszystkie rośliny w domu dosłownie odetchnęły z ulgą!
Paczka ze słodkościami i płaszczem przeciwdeszczowym dla Marysi na obóz harcerski. To nasza pierwsza w życiu taka długa rozłąka i musze przyznać, że nie było mi łatwo.
Ogarnęłam też nasz "od siedmiu boleści" warzywniak. W przyszłym roku zrobimy to od A do Z w innym miejscu, a w tym roku modlę się by cokolwiek urosło. ;)
Mieliśmy planowaną przerwę w dostawie prądu, więc śniadanie zrobiłam w przyczepie.
Trzymam się diety (a raczej sposobu jedzenia) niskowęglowodanowej. Z małymi wyjątkami trzymam się zasad i czuje się coraz lepiej.
W lipcu udaliśmy się na bajkowy ślub mojej serdecznej Agatki, którą z pewnością znacie z bloga za sprawą jej ilustracji. Wyglądała zjawiskowo w piękniej błękitnej sukni a na głowie mając opaskę z żywymi kwiatami niczym Frida.
Bardzo podobała mi się oprawa kwiatowa przyjęcia.
Zdrowy poczęstunek dla cioci Ani. Kilka dni bez cukru i wszystko co zdrowe na nowo jest cudownie słodkie.
Wakacyjne dni w domu jednak nie są łatwe. Dzieciom trzeba zapewnić jakąś rozrywkę, bo chociaż sami świetnie wymyślają zabawy, ale czasami aż strach się bać co im przyjdzie do głowy. :)
I tak się kończy kawa w pracy. :)
Nie jest to łatwe, ale staram się tak organizować tydzień, by w miarę równomiernie działać na wszystkich polach.

Przepyszna domowa pasta pełna białka. Ciecierzyca (miałam w słoiku), biała fasola (moczyłam na noc a potem godzinę gotowałam), suszone pomidory, podsmażona cebulka z czosnkiem, sól, pieprz i zmiksować na pastę.
Oliwa z oliwek, nasiona słonecznika i czarnuszka. Pycha!
Deser i piknik w ogrodzie. Jak tu nie kochać lata?
Coraz ciężej zrobić im normalne zdjęcie we trójkę. :)
A dla mnie??
Wytęsknione spotkanie z dziewczynami.
Ja jak zwykle z tej okazji tatar. Uwielbiam!
To był bardzo aktywny lipiec a i sierpień zapowiada się na pełnych obrotach. I choć wakacje z założenia mają być czasem odpoczynku i zwolnienia tempa, często okazuje się, że to właśnie wtedy dzieje się najwięcej. Podróże, spontaniczne wycieczki, porządki odkładane od miesięcy, remonty, próby pogodzenia pracy z wakacjami dzieci… Może tak właśnie działa energia lata. Ten letni ruch też jest formą ładowania baterii, tylko trochę inaczej niż sobie wyobrażaliśmy. :)
Pozdrawiam Was ciepło i do napisania!
Jak zawsze przeczytałam i obejrzałam z przyjemnością, a pastę oczywiście zrobię, bardzo apetycznie wygląda Ilona @lonek98
OdpowiedzUsuńJest pyszna i pożywna! Pozdrawiam ciepło! :*
UsuńZawsze podziwiam osoby, które w obcym mieście mają odwagę jeździć rowerem. Ja nawet w mojej okolicy czuje się niepewnie ;) Ale może to po prostu kwestia wprawy...
OdpowiedzUsuńDziękuję za podpowiedź z pastą z cieciorki. Akurat mam napoczęty słoik, a i suszone pomidory się znajdą.
Naprawdę fajnie się jeździ, dużo robi GPS i mąż, który sprawnie prowadzi. ;P
UsuńA gdzie można zjeść taki tatar????
OdpowiedzUsuńTen był jedzony w restauracji Miska w hotelu Puro w Łodzi :)
UsuńSery z tego sklepu w Monachium są przepyszne,właśnie jemy owczy. Córka zamówiła mężowi na urodziny 3 sery i do nich dipy . Jeden z nich figowy -przepyszny. Pozdrawiam .@mala_beatka
OdpowiedzUsuńHmmm ale pycha!
UsuńUwielbiam Pani wpisy
OdpowiedzUsuńJest mi przemiło!
UsuńCzy mogę prosić o link do tych garnków?nie mogę ich nigdzie znaleźć a są piękne ☺️
OdpowiedzUsuńTo marka Silesia ale już tego wzoru nie ma już nigdzie, złapałam dosłownie ostatnie sztuki na allegro!
UsuńGusiu, a gdzie kupujesz poszewki na pościel dla Was i prześcieradła? Szukam czegoś z prawdziwej, porządnej bawełny i nie łatwo jest znaleźć. Garnki cudne, takie babcine co dodaje im uroku. Moje hortensje też pięknie kwitną w tym roku, co mnie zaskakuje, bo mało słonca jest przecież... a może właśnie dlatego? Dziękuję za migawki i wypatruję kolejnego wpisu. Pozdrawiam całą rodzinkę!
OdpowiedzUsuńDziękuje kochana za ciepłe słowa!
UsuńJeśli chodzi o pościele to zazwyczaj jest to H&M, Ikea, czasami Home&You, Homla, oczywiście u siebie w Layette ale też ostatnio dorwałam świetną jakość w Lidlu! Wiec tak na dotyk (i skład 100% bawełna zawsze) wybieram i oczywiście tak by pasowało do otoczenia.
Ten blog to składowa mojej chwili dla siebie. Kocham. Ten spokój, ukojenie, miłość rodzinną i wiele wiele innych rzeczy. Już od lat hmm chyba kilkunastu. Rzadko się odzywam ale zawsze czekam na nowy wpis i nowe inspiracje. Jak już chyba raz pisałam: jesteś dla mnie wzorem. Dziękuję :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam z Krakowa
Paulina
To jest po prostu niesamowite, bo mam wrażenie ze 99% osób, które czyta bloga jest ze mną od samego początku. Mało trafia ludzi nowych, może dlatego, że nigdzie się nie reklamuje. ;)
UsuńJestem Twoją oglądaczką od... nie wiem już od jak dawna. Chyba tylko raz napisałam komentarz, ale dzisiaj czuję potrzebę. Od kilku lat szukamy małego domku, nie jest to łatwe, zwłaszcza kiedy nie ma się po prostu potrzebnej kasy na kupce. Mamy już trochę lat i wiem, że to taki trochę... ostatni dzwonek. Kiedy mija mi zapał, albo czuję zniechęcenie i ręce mi opadają, wtedy zaglądam do Ciebie i zapał wraca ze zdwojoną siłą. Przychodzi też ochota na porządki :) Dziękuję Ci za te motywacje. Serdecznie pozdrawiam z Kluczborka. Lilianna.
OdpowiedzUsuńDziękuje Ci za ten komentarz! Mam nadzieję, że uda Ci się spełnić swoje marzenie, marzyć warto i wtedy dzieją się cuda!
UsuńMnie z kolei motywują czytelnicy, do takiej pewnej sumienności w pisaniu (chociaż nie raz zadawałam sobie pytanie czy to w ogóle jeszcze ma sens) ale widzę, że czytelnicy, jak ja potrzebują trochę w tym wirtualnym świecie normalności. Ściskam mocno!