Zasiadam do migawek z pulsującymi nogami, bo zrobiłam dziś (i w całym minionym miesiącu!) masę kilometrów załatwiając wszelakie życiowe sprawy. Cenię sobie spokojne życie bez pośpiechu, a jednak nie zawsze udaje mi się zbuntować przeciwko pędzącemu światu. Oczekiwań, które stawiają nam najbliżsi i pilnych przedsięwzięć jest tak wiele, że w tej ilości spraw można łatwo zatracić siebie.
Mocno wierzę, że wakacje w domu dadzą nam trochę wytchnienia. Wrócę do prostych czynności, nie będę czuła presji czasu i nacieszę się w pełni latem. Dziś wracam myślami do czerwca, z którego wycisnęliśmy maksymalnie ile się dało. Czas odpocząć. :) Ale póki co zapraszam Was do migawek z minionego miesiąca.
Dzień Dziecka - to w naszej rodzinie nie prezenty, a czas wartościowy. Było słodkie śniadanie na tarasie i rodzinna wycieczka rowerowa.
Będzie rosołek, który jest dobry na wszystko. Instynktownie sięgam po niego, gdy czuje, że szwankuje nam zdrowie lub gdy trzeba trochę pokrzepić umysł.
Piękna róża z naszego ogrodu.
Niekończące się prace plastyczne Marysi.
Nasz kłębuszek.
W tym miesiącu czułam ogromną potrzebę odgracenia naszej życiowej przestrzeni i robiłam bardzo dużo domowych porządków. W szafkach i szufladach w kuchni, w kosmetykach kolorowych i do pielęgnacji, w garderobie z butami i płaszczami, w szafie, w obrusach, w pościelach. A w każdym z tych miejsc pozbyłam się połowy rzeczy i nawet nie wiecie jaką ulgę poczułam.
Wypucowaliśmy po zimie również przyczepę kempingową.
Byłam jednak bardzo z siebie dumna, że tak dokładnie sprzątnęłam przyczepę i poukładałam rzeczy po zeszłym sezonie. Było o wiele mniej pracy. :)
Czerwiec ma smak truskawek.
Wykorzystaliśmy weekend, gdy dzieci były u Babci na porządki ale też romantyczną kolację na tarasie.
Ostatni miesiąc szkoły. Lubiłam te dni, gdy Marysia szła później do szkoły, miałyśmy wtedy poranki tylko dla siebie.
A tu ktoś przyszedł na poranne pieszczoszki.
Gabrysia, chociaż do przedszkola chodziła do końca czerwca, miała uroczyste zakończenie 7 latków trochę wcześniej. Z łezką w oku kończymy pewien etap i trzeba było to osłodzić wyprawą na lody.
A potem uciekliśmy na weekend na camping.
I praktycznie cały czas jeździliśmy na rowerach.
Ciechocinek. Naprawdę lubię to miejsce, bo czas płynie tu zupełnie inaczej. Nikt się nie śpieszy, nikt nie jeździ samochodem, pełno starszych uśmiechniętych ludzi i cudowne powietrze, nie tylko przez słynne tężnie, ale przez piękne wiejskie otoczenie poza granicami miasteczka.
Mali turyści. :)
Mieliśmy kino na kanapie w przyczepie w deszczowe popołudnie.
Mnie udało się przeczytać całą książkę, która wzbudziła we mnie tęsknotę za czasami, których nie mam prawa pamiętać.
Graliśmy w gry planszowe.
Wieczorami, gdy dzieciaki już spały mieliśmy wreszcie czas spokojnie porozmawiać o czymś więcej niż o bieżących sprawach. :)
Rozkoszowaliśmy się smakami dzieciństwa.
Takiego wyjazdu było nam potrzeba. Razem, blisko natury, bez pośpiechu i narzuconego planu.
Czy to letnie przesilenie? Był czas kiedy trudno było nam wstać z łóżek.
W Layette spokojnie realizujemy wszystkie zamówienia indywidualne i do sklepów partnerskich. Na miejscu mam niezawodną Andżelikę - moją prawą rękę, przez co mój czas pracy nie ma sztywnych ram i łatwiej jest mi ją łączyć z życiem rodzinnym. Chociaż wiadomo, że w głowa cały czas pracuje co tu by jeszcze stworzyć, wykreować i jak to wszystko ze sobą pogodzić. ;)
Nazbierało się trochę trosk i miałam tego dnia okropny nastrój. Gdy przez godzinę rozmawiałam z Anią przez telefon żaląc się na to czy owo, ona nagle z tym telefonem i z makaronikami w ręku stanęła w moich drzwiach. Bardzo tego potrzebowałam. Dziękuję :*
A po nocy przychodzi dzień, a po burzy słońce.
Niełatwe pożegnania w domu. Marysia tuż po zakończeniu roku szkolnego pojechała na swój pierwszy samodzielny wyjazd na obóz jeździecki.
A mali majsterkowicze zostali. ;)
Biznesowe spotkania mogą być bardzo przyjemne, a jakie inspirujące!
Zbliżają się moje urodziny i parę dni wcześniej dostałam w prezencie od Pana Poślubionego gramofon. Jak dobrze, że moja mama zostawiła tyle pięknych płyt po sobie i po Babi, a nawet znalazły się moje słuchowiska z dzieciństwa!
Pewnego dnia, zupełnie w środku tygodnia uciekłam do pałacu, w którym na kilka dni zamieszkała moja przyjaciółka Ania. To był tak uroczy dzień, że obiecałam sobie częściej odrywać się od rzeczywistości różnymi przyjemnościami i małymi wycieczkami.
Takie urocze miejsce zaledwie 40 min od Magicznego Domku.
Czas wracać, bo czeka mnie jeszcze trochę przygotowań do mojego urodzinowego przyjęcia. :)
Zdecydowanie lubię romantyzować rzeczywistość. :)
Mamo rozłóż koc, będę się opalać. :)
Ten kącik daje mi ukojenie. Odkładam cały świat na bok i czytam książki w letnich koszulach nocnych w uroczej pościeli, ciesząc się z świeżego powietrza za oknem.
Gdy już wybiorę wszystkie zdjęcia, które chcę zamieścić w migawkach i zaglądam do ułożonej kompozycji i napisanego tekstu, nasuwa mi się myśl, która zaprzątała mi głowę jeszcze na studiach.
Tworzyć chwile czy je uchwycać?
Po tych cudownych, niekiedy trudnych, słodkich i gorzkich chwilach, które pojawiają się w życiu człowieka myślę, że prawidłowa odpowiedź brzmi: i jedno i drugie.
Warto chwytać i być uważnym na otaczające nas dobro i piękno, lecz nie czekać aż do nas samo przyjdzie. Warto mieć odwagę, by wyzwolić się z czegoś co nam nie odpowiada i tworzyć niezapomniane chwile, które czynią nasze życie szczęśliwszym.
Chociaż w tym miesiącu pojawiło się trochę przeciwności losu, jestem z siebie niezmiernie dumna, że szukałam pretekstu do przeżywania chwil, do których w tej chwili uśmiecham się czuło, które pomogły mi przetrwać wewnętrzne zawirowania. Zbiór tych chwil, to właśnie migawki każdego miesiąca, które z sumiennością umieszczam na stronach mojego blogowego pamiętnika.
Dziękuje Wam niezmiernie za poświęcony czas i zapraszam niebawem do kolejnych wpisów.
Uwielbiam twoje wpisy. Sprowadzaja mnie na ziemie zeby nie myslec tylko o klopotach a o tych malych szczesliwych aspaktach kochanych dzieciach i mezu
OdpowiedzUsuńTak, kłopoty są i czasami tak duże, że aż strach mówić. Dlatego zawsze staram się patrzeć w stronę słońca. Dziękuję kochana ☺️
Usuń"Romantyzować rzeczywistość"...zapisałam to sobie.Szukałam takiego określenia już długo:))Jak zwykle po Twojej fotorelacji siedzę jak zaczarowana.Ewa
OdpowiedzUsuńOjej dziękuję kochana. Przytulam 😚
UsuńBardzo lubię czytać Twoje wpisy. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz, to bardzo miłe 🥰
UsuńUroczy był Twój czerwiec :-) Udanych wakacji Gusiu
OdpowiedzUsuńDziękuję kochana! 😙
UsuńCudownie się czyta ten blog.
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło! ☺️ Chciałabym więcej pisać, ale nie miałabym tych wolnych chwil na te właśnie momenty z migawek.
UsuńNiezmiennie uwielbiam Twoj sposób opowiadania rzeczywistości. A to co zrobiła twoja koleżanka z tym pojawieniem się u Ciebie- magia. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTo prawda, aż się spłakałam wtedy. 🥹
UsuńJa też lubię chwilę wytchnienia z Tobą, tą normalność, rodzinność, stawianie na ważne wartości w życiu i umiejętność pokazania tego w tak subtelny sposób , że aż się chce iść i tworzyć z drugim człowiekiem w duchu duńskiego Heyge , pamiętając o naszej Gusi że w Polsce też można znaleźć tak piękne inspiracje i tą nią dla mnie jest jesteś
OdpowiedzUsuńCzy można się dowiedzieć,gdzie jest to magiczne miejsce ????? Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń3 sekundy poszukiwań z obiektywem Google i wiadomo gdzie 😉
UsuńBardzo zawsze czekam na nowe wpisy. Wybieram spokojny moment dnia i dopiero wtedy czytam. Lubię te chwile i dziękuję Ci Gusiu za nie. Czytam Cię od lat i dużo się od Ciebie uczę. Pozdrawiam całą rodzinkę :)
OdpowiedzUsuńGdzie to magiczne miejsce ???? Dziękuję za te magiczne wpisy, za polecajki ,za przepisy, za wszystko dzięki
OdpowiedzUsuńgdzie to magiczne miejsce ??? pozdrawiam
OdpowiedzUsuń