12 grudnia 2017

Q&A vol. 2

Witajcie kochani w ten ciepły (???) grudniowy dzień. :)
Dziś kolejna porcja pytań i odpowiedzi na Wasze pytania. :) Zaczynamy!

RODZINA / MACIERZYŃSTWO

Jak najbardziej lubisz spędzać czas z córką?

Lubię z nią po prostu być. Robimy różne rzeczy. Czasami bawimy się w coś konkretnego, a czasami spędzamy czas wspólnie robiąc zwyczajne rzeczy. A najbardziej lubię jak jesteśmy wszyscy razem! :)


Czy wprowadzałaś już Marysi język angielski? 

Marysia ma język angielski 3 razy w tygodniu w przedszkolu, ale jeszcze osobiście nie usłyszałam od niej ani jednego słówka. Hihi ;) Fajnie, że dzieciaki się uczą i trochę się z tym językiem osłuchają, ale my nie naciskamy i nie mamy ambicji, by w wieku 5 lat mówiła płynnie po angielsku. Na wszystko przyjdzie czas. Często takim maluchom, które dopiero wzbogacają swoje słownictwo w języku polskim i uczą się zawzięcie innego, zaczynają się mylić słówka. Stawiamy więc najpierw na poprawną polszczyznę (przynajmniej w domu). ;)

Na co zwracałaś uwagę wybierając przedszkole?

Z wielką przyjemnością odpowiedziałabym na to pytanie, ale właśnie ze względu na bezpieczeństwo  (o którym pisałam we wcześniejszych pytaniach) nie chcę ujawniać zbyt wielu szczegółów odnośnie naszego przedszkola. 

Jak poradziłaś sobie z Marysią (w sensie emocjonalnym), gdy pojawiła się druga córka? Stosowałaś jakieś specjalne zabiegi, czy zostawiłaś wszystko swojemu biegowi?

Dla mnie pojawienie się kolejnej osoby w rodzinie było bardzo stresujące właśnie ze względu na Marysię, dlatego mocno się do tego przygotowaliśmy. Po pierwsze od razu jej powiedzieliśmy o ciąży, przez to przez długi czas się z tą myślą oswajała. Było czytanie książeczek (o rodzeństwie) oraz opowiadanie o tym jak to będzie. I nie, że będzie miała siostrę i będzie się z nią bawić (bo gdy rodzice tak obiecują to dzieci są bardzo zawiedzione, że tu takie maleństwo się rodzi co nic nie robi tylko płacze). Śmialiśmy się, że będzie głośno płakać i spać i pić mleko z piersi (odstawiłam Marysię dopiero po 3 miesiącu ciąży i bałam się, że o to będzie zazdrosna). Było tulenie brzucha, opowiadanie jakiej jest aktualnie wielkości (porównując o wielkości owoców) itp. oraz bardzo szczegółowe opowiadanie o tym jak to Mama pojedzie do szpitala na parę dni, co będzie Marysia wtedy robić (z Tatą i Babciami). Ja do tamtej pory nigdy się nie rozstawałam Marysią na noc!
Nasz powrót do domu był rozpisany niczym scenariusz. Wszystko było zaplanowane! Plan był taki, że wrócimy z Gabrysią w czasie drzemki Marysi (wtedy jeszcze nie chodziła do przedszkola i tego dnia spała obok u babci, bo P.Poślubiony pojechał po nas). Kiedy wróciliśmy, zapoznaliśmy zwierzaki (o tym jak zapoznać zwierzaki z dzieckiem też będzie w którymś pytaniu) i nakarmiłam Gabrysię. Ona spokojnie zasnęła i została z Tatą. Moja mama oczywiście o wszystkim wiedziała. Poszłam sama po Marysię do babci, by ją delikatnie obudzić. Nie widziałyśmy się 4 długie dni. Pamiętam jak się przebudziła i mnie bez słów przytuliła. Miała taką nieopisaną dojrzałość w oczach i zrozumienie. (myślałam, że moje naszpikowane hormonami serce wtedy pęknie, ale nawet teraz płaczę jak sobie to przypomnę). Spędziłyśmy wtedy w łóżku babci chyba z godzinę wygłupiając się, rozmawiając i przytulając się. Bardzo zależało mi na tym, byśmy ten czas miały tylko dla siebie. Tylko we dwie. Nie, że mnie długo nie było i tu nagle  przyjeżdżam z z kimś "obcym". Więc w oczach Marysi najpierw przyjechała mama, której parę dni nie widziała, a dopiero później nowy członek rodziny. Po godzince zapytałam: "Marysiu czy Ty wiesz kogo ja Ci przywiozłam?? Chcesz zobaczyć Gabrysię?" I dopiero poszłyśmy obok do Magicznego Domku, gdzie Gabrysia spała w swoim koszu - (o tu są migawki klik). Marysia zajrzała, dotknęła i trochę się zawstydziła. Więc zupełnie nie nasikaliśmy, tylko skupiliśmy się na Marysi i prezencie od młodszej siostry (że niby przyniosła dla niej ;)). I prawda jest taka, że po narodzinach 2 dziecka, o to pierwsze, bardziej rozumne trzeba dbać. Uczulaliśmy bliskich, by nie przychodzili do nas i od razu pieli "oooo jaka śliczna" nad Gabrysią (której umówmy się było wszystko jedno ;) ) tylko najpierw skupili się na Marysi. I to świetnie podziałało.

Czy Marysia jest czasami trochę zazdrosna o Gabrysię?

Myślę, że suma tych wszystkich zdarzeń opisanych w poprzednim pytaniu i to, że poświęcaliśmy Marysi niemalże podwójnie więcej uwagi po urodzinach Gabrysi spowodowało, że nie widziałam ani jednej sytuacji, by była o nią zazdrosna. Inna sprawa to to, że pozwalałam Marysi pomagać od samego początku, ucząc ją tylko delikatności wobec noworodka. I chociaż czasami aż nie ściskało z przerażenia, to nigdy nie powiedziałam Marysi - nie ruszaj, zostaw! Tylko - oj, jak płacze to znaczy, że troszeczkę za mocno, trzeba tak i tak. - Teraz Gabrysia świata poza siostrą nie widzi i jak się tarmoszą to już mnie w ogóle nie ściska. ;) I jak usłyszałam pierwszy raz wypowiedziane kocham Cię do Gabrysi, to nie wiem czy nie bardziej mnie wzruszyło od tych słów wypowiedzianych do nas. ;) Mają cudowną relację i czuję, że to będą siostry na dobre i na złe. Życzę im tego! :)

Jak przygotować zwierzęta na nowego członka rodziny ?

Przechodziliśmy przez to dwa razy i dokładnie dwa razy zrobiliśmy to samo. Po pierwsze ze szpitala Pan Poślubiony przynosił ubranka do wąchania (potem np. kład je gdzieś w dostępnym dla ich nosów miejscu, jakby wieszał ubranie domownika) oraz pieluszki (tak! z zawartością). Następnie zasada jest taka. Najpierw wchodzi nowy członek rodziny, a dopiero zwierzęta. Czyli psy były na zewnątrz (i to tak, że nas w ogóle nie widziały - tu przydaje się pomoc osób trzecich, którzy wyjdą z psem na spacer) a kot schowany w innym pomieszczeniu. My na spokojnie rozebraliśmy maluszka, poczekaliśmy aż pomieszczenie wypełni się jego zapachem. Dopiero wtedy wpuściliśmy zwierzaki. Nie naciskaliśmy ich "o zobaczcie, powąchajcie no przecież!", tylko jak gdyby nigdy nic robiliśmy swoje. One ostrożnie, ale też nie jakoś przestraszone (znały zapach) sobie obwąchały nowego domownika, dopasowując zapach to tej układanki. :) Muszę przyznać, że nasze dziewczyny (czyli psy i kot) były bardzo taktowne, bo nigdy się jakoś zbytnio nie narzucały. A my też nie podtykamy im pod pyski dzieci. Ta relacja buduje się sama tygodniami wraz ze świadomością małego człowieka (koniecznie zajrzyjcie tu, do posta o zwierzakach- klik).


DOM / WNĘTRZA

Jak radzisz sobie z małymi dziećmi i zwierzętami (chodzi mi o wszędzie będąca sierść)? Jak radzisz sobie z sierścią zwierząt w domu i jak często odkurzasz? Jak udaje ci się utrzymać porządek przy zwierzyńcu i dwójce dzieci?

Oj to bardzo trudne! Tym bardziej, że ich jest trójka i ciągle coś wykombinują (a to zwymiotują, a to zesikają) - tak, niestety mamy niezłe gagatki w domu! ;) Sierść u nas jest, tylko nie widać jej aż tak na zdjęciach. Oczywiście dbamy, by było jej najmniej. Codziennie rano odkurzamy salon oraz przedpokój oraz dokładnie fotele i kanapę (tam siedzą najczęściej), ale to zajmuje max. 5-6 min. Dokładne odkurzanie całego domu jest raz w tygodniu, ale na górę od jakiegoś czasu psy nie wchodzą, więc tam sierści nie ma.

Jak utrzymujesz porządki w salonie gdy masz w większości ciemne meble (kredens, pianino) i różne kosze (tam zawsze zbiera się kurz)?

Po prostu ścieram kurze. :) W takich newralgicznych miejscach (właśnie pianino się kurzy jakoś najmocniej - i widać to na zdjęciu!) to nawet co 2 dni. Ale nie są to jakieś wielkie porządki. Starcie kurzu w całym salonie to 5 min! Na piętrze zdecydowanie mniej się kurz, ale nasz dom to naprawde nie laboratorium. Ja cały czas chodzę i układam, coś przetrę przy okazji i tak jakoś ten porządek staramy się utrzymać.


Jak radzisz sobie z ogarnięciem domu, zrobieniem obiadu przy dwójce małych dzieci? Co robią dzieci jak Ty zajmujesz się obowiązkami domowymi?

O wiele łatwiej jest, gdy Marysia chodzi do przedszkola, bo wtedy zostaje tylko jedno dziecko. ;) A mówiąc serio, to właściwie albo chwilowo śpią lub bawią same albo uczestniczą w sprzątaniu. My codziennie ogarniamy dom, odnosząc rzeczy na miejsce (Marysia już to pięknie robi) i każdego dnia po troszeczku coś sprzątamy. Wtedy wychodzi, że w ciągu dnia poświęcamy na to kilka chwil a nie cały dzień, gdzie z dziećmi nie ma co zrobić. Oczywiście to nie jest tak, że ja chodzę dostojnie po domu, pięknie ubrana z ozdobną ścierką, przy uśmiechniętych od ucha do ucha dzieciach. :) Czasami jest tak, że muszę dźwigać dodatkowo w chuście lub Tuli Gabrysię, albo jednocześnie ścierając kurze czy myjąc kuchnie zabawiać lub wymyślać nowe ciekawe akcesoria dla Gabrysi, która gdy jej się coś znudzi to marudzi  i wyrzuca. Albo rzucać po raz steny daną robotę i biec po coś "bardzo ważnego" co musi mieć w tej chwili Marysia. Czasami z boku może to wyglądać niczym niezły fitness. :) 

Jak często ścierasz kurze ? Jakiś sposób na kurz ? Jak czyścisz dywany i czym?


Piętro ścierane jest raz w tygodniu, na dole ścieram jak zobaczę kurz. Czasami przetrę to tu to tam nawet codziennie, a czasami gdy tydzień napięty, to też tylko ten jeden raz i już. Kuchnia sprzątana jest codziennie, ale efekt WOW trwa max. 30 min. ;) 
Dywany co jakiś czas daje do pralni. Gdy jest super mroźna zimna, to trzepiemy je na suchym śniegu (super efekt), a gdy coś się zabrudzi, zmywamy płynem do dywanów (nie mamy ulubionego).


ŻYCIE

Najbardziej przerażający moment w Twoim życiu? Chciałabym także przeczytać jaki jest Twój sposób na tak pozytywne i spokojne podejście do życia?

Najbardziej przerażający moment w moim życiu, który przychodzi mi do głowy, to chyba nagła choroba mojego Taty i jego walka o życie. Na szczęście wszystko na swój sposób dobrze się potoczyło, ale w pewnych sensie straciłam wtedy Tatę, którym był kiedyś przed operacją.

Pozytywnego patrzenia na świat uczę się codziennie, bo to nie jest tak do końca, że jestem niepoprawną optymistką. Codziennie staram się patrzeć na życie łaskawym okiem, bo wtedy okazuje się, że takie właśnie jest. To praca nad sobą każdego dnia. :)

Kim byłabyś, gdybyś nie była 'sobą'? (Jaką alternatywną drogę mogłabyś wybrać)

Mam pewne cechy osobowości, które gdybym miała być kimś zupełnie innym, musiałyby się zmienić. Jestem wielką domatorką i lubię mieć swoje miejsce na ziemi, więc gdybym miała wybrać alternatywną drogę, to chciałabym być podróżnikiem. Cały swój świat zmieścić w plecaku i nigdy nie przywiązywać się do miejsca. Wtedy mogłabym mieszkać okresowo w różnych miejscach, krajach i miastach. Nic nigdy nie planować, mieć taką pracę (lub ją zmieniać), by móc być cały czas w drodze. Chociaż w moim życiu tak bym nie potrafiła, to uwielbiam opowieści o ludziach, których pasją jest ciągła wędrówka w nieznane. Podziwiam ich!

Skąd ty bierzesz na to wszystko siły??? 😂 I czy miewasz dni kiedy najzwyczajniej nic ci się nie chce? Co wtedy robisz odpuszczasz czy motywujesz się do pracy???

Oczywiście, że są takie dni kiedy zupełnie nic mi się nie chce! Czasami nawet są to okresy i albo, jak piszesz, muszę się jakoś zmotywować, albo (co też jest zdrowe) odpuszczam i pozwalam sobie na regeneracje. Wtedy nie wychodzę z domu, nie sprzątam, śpię gdy tylko mogę. Jednym słowem palcem nie kiwnę, bo muszę wtedy dojść do siebie! ;) Często też sam organizm daje nam znać, że musimy zwolnić, uziemiając nas chorobą w łóżku. By uniknąć takich  sytuacji, staram się cały czas pracować nad dobrym balansem między aktywnością a odpoczynkiem. Codziennie szukam chwilki dla siebie i codziennie staram się wykonać jakieś rzeczy z listy. Ten złoty środek łatwiej osiągnąć dobrze planując. W dzieciństwie sporo grałam w takie chłopięce gry komputerowe (wiecie, typu Wolfestein, Duke itp ;P ) i czego się z nich nauczyłam, że nie przejdziesz dalej, gdy się nie zregenerujesz. Czasami mamy bardzo aktywne okresy (jak np. teraz końcówka roku) ale ja już planuję odpoczynek w styczniu. Trochę więcej czasu spędzę w domu, porobię noworoczne porządki (bez pośpiechu, raczej dla oczyszczenia psychicznego ;) ), zredukuje bodźce zewnętrzne, skupię się nad tym co najważniejsze. I ta myśl pozwala mi działać teraz. Tym bardziej, że wszystko co robię staram się robić z sercem i pasją, wtedy się chce podwójnie. :)


Kochani na dziś to już wszystko, ale nie martwcie się, bo w przygotowaniu odpowiedzi na kolejne pytania!

Do napisania! :*

SHARE:

19 komentarzy

  1. Poplakalam sie przy opisie jak wrocilas ze szpitala i poszlas do Marysi...
    Asia M.

    OdpowiedzUsuń
  2. Gusiu, to mój pierwszy komentarz. Od lat czytam Twojego bloga. W końcu napisałam, bo nie mogę się nadziwić, jak udaje Ci utrzymać czystość ze zwierzakami w domu! :))) Sama mam kota i psa - z sierścią kota rewelacyjnie radzi sobie wałek do ubrań z Ikei ;) Natomiast jeśli chodzi o psa, to po prostu nie może wchodzić na kanapy. Gdyby to była sama sierść, to nie byłoby problemu. Pies jednak leży na podłodze, jak jest ciepło to i na dworze (cement, trawa, ziemia). To wszystko przynosi na kanapę. Kiedy jeszcze miałam poprzednie meble i pozwaliśmy jej leżeć na kanapie, to niestety była brudna. Musiałabym co drugi dzień biegać ze ścierką, żeby ją czyścić. Nie mówiąc o innych przygodach, które też się zdarzały na kanapie ;) Domyślam się, ile wysiłku kosztuje Cię utrzymanie jasnych mebli w czystości! Tak dopytam - macie drapak dla kota? Pozdrawiam serdecznie. Małgosia

    OdpowiedzUsuń
  3. To miały być pytania i odpowiedzi a nie wyciskacz łez :) Pozdrawiam Magdalena

    OdpowiedzUsuń
  4. Najlepsze Q&A jakie czytałam ❤ Bardzo sie cieszę, że możemy Cię poznać i przeczytać wyczerpujące odpowiedzi na pytania 😘

    OdpowiedzUsuń
  5. Opis o powrocie ze szpitala - coś wspaniałego.Jestes bardzo mądra mama!

    OdpowiedzUsuń
  6. Mądrość życiowa, roztropnośc i przemyślana organizacja - Twoja magia, Gusiu ...

    OdpowiedzUsuń
  7. Witaj Gusiu, dorzucę jeśli mogę pytanie do kolejnych odpowiedzi. Czy zdarzyło Ci się żałować decyzji o prowadzeniu tego bloga ? Czy zdarzają Ci dię sytuacje że ktoś Cię rozpoznaje na ulicy, w sklepie ? I czy bywa to uciążliwe ? Nie czujesz się czasem osaczona z powodu takiej rozpoznawalności ? Jak to jest? Pozdrawiam ��

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytam wpisy do paru lat i dzisiaj się po prostu popłakałam takie to wzruszające gdy wróciłas ze szpitala ta tęsknota i jednoczesnie radość gdy widzisz własne dziecko. Super babka z Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Aj, aj, śmieszna literówka się wkradła: "Więc zupełnie nie NASIKALIŚMY, tylko skupiliśmy się na Marysi i prezencie od młodszej siostry".
    A tak poza tym to fajna z Ciebie mama! Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  10. Dziękuję że odpowiedziałaś na moje pytanie! Bardzo mnie ciekawiło jak Ty ogarniasz wszystkie obowiązki przy dzieciach. Uwielbiam Twój blog i jako jedyny wciąż niezmiennie od lat obserwuję. Inne są na chwilę, a do Twojego zawsze wracam.Czuję się jakbym czytała blog dobrej koleżanki, a przecież Cię nie znam. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  11. Popłakałam się jak czytałam opis powrotu ze szpitala, coś cudownego. Dziekuję raz jeszcze za te wpisy adwentowy. To najpiękniejszy prezent do Ciebie dla czytelników.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ależ mi uprzyjemniają Adwentowe dni te Twoje wpisy. Dziękuję. Świat z Tobą jest fajniejszy.

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetny blog. Również zastanawiam się nad założeniem swojego. I chciałabym wiedzieć jaki jest twój temat do tej witryny. Jak ci się tutaj piszę i czy są jakieś problemy i czy za coś trzeba płacić.

    OdpowiedzUsuń
  14. Gusiu w Empiku w GŁ cały stolik z gadżetami że Star wars,kalendarze itd-od razu o Was pomyślałam;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hihi dziękujemy. :) Mąż uwielbia "starwarsy", ale z drugiej strony nie magazynujemy takich gadżetów typu kubki itp. Ma piękny, klasyczny plakat i fajną koszulkę (no i chwilowo kalendarz adwentowy) i starczy ;)

      Usuń
  15. Taka młoda, a taka mądra babka z Ciebie :) zapamiętam rady dotyczące dziecka. Bardzo wzruszający wpis :) Pewnie przy pisaniu nie raz sciskalo Cię w gardle. Prawdziwie adwentowy wpis!

    OdpowiedzUsuń

© Magiczny Domek. All rights reserved.
Blogger Templates by pipdig