Szaleństwo Tildkowe trwa.
Wczoraj zabrałam się za kolejne wyzwanie - uszyć śpioszka. Na początku szło rewelacyjnie! Aż sama się dziwiłam, że tak szybko i sprawnie idzie mi uszycie śpioszkowego ciałka (wg mnie jest ciut łatwiejsze od króliczkowego).
Potem było coraz trudniej! Zaczęłam szyć sukieneczkę i siedziałam nad nią 5 godzin! A to maszyna się zacinała, a to nić urywała albo niechcący coś zaszyłam (co zszyte być nie powinno). Taka różowiutka niewinna sukieneczka a rodziła się w bólach. Pocieszam się jednak, że na błędach człowiek się uczy, był to taki przyspieszony kurs szycia.
Nieprzespana noc ale jaka owocna! :)
Brak komentarzy
Prześlij komentarz